niedziela, 8 lutego 2015

"Amagansett" - Mark Mills

Źródło: Lubimyczytac.pl
Autor: Mark Mills
Tytuł: Amagansett
Wydawnictwo: MUZA
Stron: 414
Data wydania: 19 marca 2008


Książkę tę zdobyłem dzięki "ryzykownemu" zakupowi książek na wagę ostatnim razem. Była jednym z siedmiu nowych nabytków, o których w większości nigdy nie słyszałem. Wspólnym mianownikiem większości z nich było wydawnictwo MUZA S.A., znane z różnej jakości powieści. Biorąc pod uwagę fakt, że nabyłem końcówki nakładów, zwroty oraz książki, które nie miały wzięcia, nie spodziewałem się czegoś niesamowitego po tej pozycji. W takich przypadkach bardzo lubię jedno - mylić się. W tym przypadku można śmiało powiedzieć, że pomyliłem się w swoich ocenach.

Ciche, spokojne, nadmorskie miasteczko Amagansett na Long Island to miejsce, w którym ścierają się dwa światy - pracowitych, często ledwo wiążących koniec z końcem rybaków oraz bogatych ludzi korzystających z uroków pobliskiego oceanu. Na tej granicy ścierają się losy kilkorga ludzi, gdy fale oceanu z pomocą rybaka Conrada wyrzucają na brzeg ciało córki jednego z wypoczywających w tych okolicach biznesmena. Czy był to nieszczęśliwy wypadek czy też zaplanowana z zimną krwią zbrodnia?


Pierwsze co rzuca się w oczy podczas lektury to niesamowity spokój pisania, który idealnie współgra z leniwie płynącym czasem w rybackim mieście. Autor nie spieszy się z niczym - ani z rozwojem akcji, ani wydarzeniami. Nie ma żadnych zwrotów, nieprzewidzianych wypadków, szokujących zdarzeń - w tym przypadku jest to ogromny plus. Czytając "Amagansett" można wspaniale wczuć się w klimat panujący w książce. Klimat wyrazistych postaci, wykonujących każdego dnia swoje obowiązki, klimat oceanu i nadmorskiego spokoju. Tutaj każdy zna swoje miejsce i pozycje. Nawet kiedy losy biednych rybaków zazębiają się z przebywającymi tutaj w celach wypoczynkowych bogaczy widać ogromne różnice, które jednocześnie pokazują pewien paradoks spowodowany głęboko zaszczepioną dumą morskich wilków. 

Kolejnym zaskoczeniem była dla mnie koncepcja kryminału - jest zbrodnia (spokojnie, to nie jest spoiler!), są zbrodniarze, są też osoby próbujące rozwikłać zagadkę. Koniec znany jest już w środku książki - Mark Mills bez skrępowania informuje jak wyglądał cały plan morderstwa, dlaczego powstał i w jaki sposób oraz przez kogo został wykonany. Cała zabawa zaczyna się wraz z rozpoczęciem wyścigu. Kto wygra? Zbrodniarze czy ścigający ich ludzie? Autor pokazuje równolegle losy zarówno jednej grupy jak i drugiej, a robi to w świetny i umiejętny sposób. Tutaj nie gra roli to, kto zabił, w tej powieści ważne jest co robią obie strony. Wbrew pozorom trzeba umieć tak poprowadzić taką akcję, aby nie zepsuć całej historii. Na całe szczęście autorowi się to udało i bardzo urzekł mnie sposób, w jaki to zrobił.

Wspominałem już o postaciach występujących w "Amagansett" - są one dopracowane co do joty, nie można zarzucić im monotonii, płaskości czy braku wyrazu. Każda z nich ma swoją historię, często burzliwą, ale logiczną, prawdopodobną oraz ciekawą. Samo miasto także historycznie zostało wypełnione - rodzinami, które tutaj zjechały, aby pracować w oceanicznych odmętach, korzeniami całej społeczności oraz przybyszami przemijającymi jak morska bryza. W połączeniu ze stworzonym przez Marka klimatem, cała powieść niesamowicie wciąga i pozwala na głębokie wczucie się nie tylko w samo miejsce wydarzeń, ale także ludzi. Czasem można odnieść wrażenie, że bohaterowie to nasi znajomi, których losy zostały przelane na kartkę papieru - tak dokładnie znamy zarówno ich, jak i ich losy, rodziny i przygody. 

Debiut ten należy do jednych z najlepszych, jakie miałem okazję czytać. Zapewne dużo ma tutaj do powiedzenia profesja autora, jest on bowiem scenarzystą. Umiejętność zarówno pisania, jak i kreatywnego tworzenia świata i wydarzeń powinien doprowadzić niemalże do perfekcji, a akurat te wymagania spełnił w zupełności. Najbardziej oczywiście zapunktował tym świetnym, powolnym płynięciem historii. Łódź powieści sunie leniwie po płaskim jak stół oceanie wyobraźni, wprawiając czytelnika w przyjemny nastrój, muskając go po policzkach bryzą doskonałych intryg.

Łączna ocena: 8/10


Książka bierze udział w wyzwaniach:

6 komentarzy:

  1. Mam dylemat teraz, ponieważ dla mnie morderstwo i spokojna, pozbawiona zwrotów akcji fabuła to najgorsze połączenie. Podobnie jak to, że czytelnik niemal od razu wie, kto zabił. Pewnie nie powinnam traktować tej powieści jako kryminału, ale niestety nie widzę w niej zbyt wiele interesujących mnie motywów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dla mnie też, zresztą skarżyłem się na szybkie ujawnienie końcówki w recenzji "Odrobiny fałszerstwa", ale tutaj jest to coś innego. Szczerze powiedziawszy nie zwróciłem nawet uwagi na to, że autor bezpośrednio wyjawił kto zabił, jak zabił i tak dalej - skupiłem się na całej reszcie. Markowi trzeba oddać, że naprawdę stworzył coś niemożliwego - spokojnie płynący kryminał. :)

      Usuń
  2. Czuję się zaintrygowana. Chętnie spróbuję, jeśli wpadnie mi w ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się taka koncepcja, że mamy swoisty wyścig. To musi być ciekawa książka, chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za kryminałami, szczególnie za zwrotami akcji. Jestem zbyt spokojna na takie pozycje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeszywająca okładka... Przywodzi na myśl jakiś klimatyczny kryminał w starym, dobrym amerykańskim stylu... A jak wczytuję się dalej, to jestem wręcz zachwycona! Zbrodnia, wioska rybacka...

    Rozejrzę się!

    OdpowiedzUsuń