wtorek, 16 czerwca 2015

Parę słów o pozycjonowaniu wpisów na blogu

Już kilka razy marudziłem o pozycjonowaniu naszych wpisów, ale tylko w kontekście chwalenia się wynikami w Google. Wiele razy też wspominaliście, że nie za wiele wiecie na ten temat, że jest to czarna magia, a sam wiem, że istniejące w sieci artykuły na ten temat przepełnione są technicznym żargonem. Nie ma się co dziwić - teoretycznie są one przeznaczone dla osób, które chcą w pełni kontrolować i znać proces pozycjonowania - są jednak także osoby, które po prostu chciałyby poznać parę sztuczek i tyle. :) W ostatnim wpisie dotyczącym ładnych wyników w Google wspomniałem o moim planie wypisania kilku zasad, które być może pomogą Wam w zdobyciu lepszej pozycji Waszych wpisów. Oto więc nadchodzę z odsieczą!

Zapewne prędzej czy później trafi tutaj jakiś spec od SEO czy SEM, ewentualnie amator, który ma najnowszą wiedzę. Pragnę więc od razu poinformować, że wpis ten nie jest kompendium wiedzy z zakresu pozycjonowania witryn internetowych i nie jest pisany przez specjalistę zajmującego się na co dzień tym zagadnieniem. Są to "sztuczki", które wspomagają ten proces zgodnie z wiedzą autora wpisu na dzień jego tworzenia. Algorytm Google zmienia się co jakiś czas, dlatego za dwa lata to, co tutaj napiszę, będzie stanowić zbiór kompletnych bzdur. Weźcie to pod uwagę - zarówno czytelnicy, którzy uznają ten wpis za przydatny, jak i wszyscy, którzy trafią tu przypadkiem. :)

Warto zaznaczyć również, że post dotyczy głównie blogów opartych na Bloggerze - oczywiście wszystkie zaprezentowane tutaj metody działają na wszystkich możliwych witrynach, jednak są ograniczone w pewnym sensie tylko do jednej platformy i nie wystarczą, jeśli ktoś ma własną domenę z własnym hostingiem. To, co tutaj przeczytacie to tylko "dopalacze", nie kompletny i idealny system sprawdzający się w każdym przypadku. 

Przechodząc do meritum, pragnę przedstawić listę kilku dobrych i złych nawyków, które warto stosować, bądź których należy się pozbyć, aby nasze wpisy na Bloggerze były jak najwyżej w wynikach wyszukiwania Google:

1. Słowo kluczowe w tytule postu
Bardzo ważna rzecz, jedna z najważniejszych. Najczęściej słowem kluczowym w przypadku blogów książkowych jest tytuł książki, lub autor i tytuł. Słowo kluczowe to w bardzo dużym uproszczeniu hasło, po którym algorytm Google będzie dopasowywał zapytanie do wyników. Jeśli ktoś szuka informacji o książce "Igrzyska Śmierci" to wpisze w Google właśnie tę frazę. Słowo klucz w tym momencie to "Igrzyska Śmierci" i jeśli w tytule postu będzie ta fraza, to nasz wpis zapewne wyląduje wyżej w wyszukiwaniach niż wpisy bez tej frazy w tytule. Większość bloggerów z mojej listy obserwowanych osób używa stałego schematu tytułu posta w postaci "Tytuł książki - autor książki" lub na odwrót, co jest bardzo dobrą praktyką. Powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na ten aspekt - na chwilę obecną bardzo mocno dopala nasze wpisy.

2. Odpowiednie nasycenie słowami kluczowymi w treści
To również jest dość istotne, aby nie było ani za dużo, ani za mało słów kluczowych w całej treści. Przyjęło się, że powinny występować około 2 - 3 razy w całym tekście. W przypadku blogów książkowych będzie najczęściej chodziło właśnie o tytuł - "Igrzyska Śmierci" z poprzedniego przykładu powinny więc pojawić się kilka razy w poście, najlepiej w niezmienionej formie gramatycznej. Widać to w niemalże każdej mojej recenzji, że jeśli tylko mogę to wklepuję gdzieś tytuł opisywanej książki, wymieniając go na synonimy słowa "książka". Więcej nie znaczy jednak lepiej - unikajcie ciągłego ładowania słowa kluczowego do tekstu, bo może to przynieść odwrotny skutek do zamierzonego.

3. Słowa kluczowe w nagłówkach
Sam tego nie stosuję, gdyż nie pasuje do mojego schematu recenzji, jednak niektórzy z Was lubią dzielić tekst na bloki i okraszać go podtytułami. Jest to dobra praktyka z punktu widzenia SEO, ponieważ roboty indeksujące zwracają uwagę na to, co jest zawarte w nagłówkach. Blogger oferuje ogólny znacznik "Nagłówek", który znajdziemy w edytorze w liście formatu. W tym przypadku będzie to tag <h2> znany z HTML. Teoretycznie "najważniejszy" dlaGoogle jest nagłówek H1, jednak z braku laku wystarczy też H2 - jeśli ktoś wie jak grzebać w stylach na Bloggerze to może oczywiście zmienić sobie wielkość H1 i wstawiać te nagłówki w edytorze HTML, jednak jeśli nie umiecie, bądź nie chce Wam się z tym bawić, to możecie śmiało korzystać z H2. :)

4. Atrybut "alt" w obrazkach
Również dość ważny element, często jednak pomijany - sam czasem zapominam na Bloggerze go umieścić, dużo łatwiej jest mi podczas pracy na czystym kodzie HTML. Ogólnie odpowiada on za to, co będzie wyświetlane zamiast obrazka w przypadku, gdy przeglądarka nie obsługuje wyświetlania obrazków lub ta opcja jest wyłączona. W kodzie HTML oznaczany jest jako "alt" w znaczniku "img", natomiast w Bloggerze znajduje się we Właściwościach obrazka jako "Tekst alternatywny". To, co znajduje się jako wartość "alt" jest brane pod uwagę przez roboty indeksujące, dlatego tak czy siak warto pamiętać o ustawieniu "Tesktu alternatywnego". :)

5. Linkowanie wewnątrz bloga
Wrzucanie linków w postach do swoich własnych treści to nie tylko zachęta do zajrzenia na kolejną stronę, ale także sposób na lekkie dopalenie pozycjonowania - tworzy się w pewnym sensie mapę (nie mylić proszę z mapą witryny), sieć pajęczą łączącą wartościowe teksty w otoczeniu treści o takiej samej tematyce. Ciężko mi to wytłumaczyć w prosty i przystępny sposób, także ograniczę się do samego poinformowania, że warto to robić - zwłaszcza używając słów kluczowych z postu, do którego odnosi się link!

6. Linkowanie z zewnątrz
Kiedyś, w sumie to jeszcze nie tak dawno temu, dość istotna była ilość miejsc, z których wskazywana jest pozycjonowana witryna. Obecnie algorytmy Google są nastawione bardziej na jakość niż ilość, jednak jak utrzymują ludzie z Google, linki wciąż są dość istotną częścią algorytmu. Warto więc zapewnić sobie sporo linków wskazujących na naszą witrynę, ale pamiętając o tym, aby nie leciały one skądkolwiek! Nie wiem na ile jeszcze ważne jest "otoczenie" linka, ale wydaje mi się, że dalej roboty indeksujące źle patrzą na link prowadzący do bloga książkowego umieszczony na forum motoryzacyjnym. :)

7. Portale społecznościowe? Mieszaj źródła!
Chodzi konkretnie o to, gdzie umieszcza się linki do naszych wpisów. Najczęściej jak się ma fanpejdża to wrzuca się linka po prostu do wpisu. Inni wrzucają wpis z informacją, że link jest w komentarzu. Oba typy ludzi robią dobrze, ale jeszcze lepiej jest mieszać oba sposoby - roboty indeksujące rozróżniają linki z wpisów od linków z komentarzy, a duża różnorodność zawsze działa na plus w przypadku prób wypozycjonowania witryny lub wpisu.

8. Nie dubluj wpisów
To bardzo ważny problem, który może pojawiać się, gdy publikujemy tę samą recenzję w kilku różnych miejscach. Jest to niezdrowa praktyka, chociaż niestety często spotykana - sam tak robię. W końcu ilu osobom chciałoby się poświęcać aż tyle wolnego czasu na pisanie kilku kompletnie różnych recenzji przekazujących to samo? W efekcie w kilku różnych miejscach pojawia się dokładnie ten sam tekst, a Google nie lubi dubli. Roboty nie są pewne, które źródło jest pierwotne i czasem nakładają blokady na witryny lub całe domeny. Same na siebie nie nałożą bana, że tak to ujmę, jednak z pewnością dublowanie wpisów wpłynie negatywnie na pozycjonowanie. Jeśli więc nie musicie, to nie dublujcie swoich postów, jeśli jednak wolicie pozostać przy obecnym trybie publikowania swoich ocen, to nie spowoduje to wielkiej tragedii. :)

Sam stosuję się do większości z tych rad, a jak wyglądają pozycje moich postów przy wyszukiwaniu tytułu danej książki widzieliście sami. :) Pamiętajcie, że jest to raptem kropla w morzu całego SEO, jednak na te sprawy macie realny wpływ i każdy może je wdrożyć do swojego bloga, bez konieczności posiadania ogromnej wiedzy w temacie pozycjonowania. Pragnę jeszcze nadmienić, że jeśli nie stosowaliście żadnego z tych sposobów, to wybawienie nie przyjdzie od razu - proces "przeindeksowania" trwa co najmniej miesiąc i początkowo niestety niskie pozycje wcześniejszych postów będą trochę wpływały na nowe. Cała sztuka pozycjonowania to zresztą ciężki kawałek chleba i dlatego właśnie zajmują się tym najczęściej wyspecjalizowane agencje. :)

Mam nadzieję, że komuś ten wpis pomoże i rzuci nieco światła na problem pozycjonowania wpisów - spróbujcie jeśli chcecie dostosować się do tych rad, a po pary tygodniach zobaczycie efekty. :)

23 komentarze:

  1. Nie wiedziałam o tym, że istnieje coś takiego jak dublowanie. Normalnie mnie oświeciłeś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety Google tego bardzo nie lubi - niby by się wydawało, że to nic takiego, no ale jednak. :P

      Usuń
    2. O tym dublowaniu również słyszę po raz pierwszy.

      Usuń
    3. a ja tak robię cały czas... Bardzo przydatny wpis. Z powodzeniem stosuję wszystkie te rady i jest dobrze ;)

      Usuń
  2. Ja bym jeszcze dodała, aby nie zamieszczać zbyt często linków dofollow, jak nie musimy. Jak linki to nofollow, wystarczy jedno kliknięcie.

    Fajne rady, skorzystam na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już w takie sprawy zagłębiać się nie chciałem. :P Wybrałem to, co nie wymaga absolutnie żadnej wiedzy i jest w miarę możliwości pozbawione określeń technicznych lub wymaga pogrzebania tu i ówdzie czy dodatkowych wygibasów kodowych. :D

      Usuń
  3. Bardzo dobry i przydatny post. Chciałem jednak zapytać o jedną rzecz. Chodzi mi o pkt. 8. "Nie dubluj wpisów". A co jeśli skracam te teksty? W sensie, pełny podaję na swoim blogu, a na empik wrzucam fragment recenzji, np. początek z linkiem odwołującym do bloga, żeby przeczytać resztę. Czy to tez traktowane jest jako dubel? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w końcu to chociaż fragment powtarzający się. :) Dla robotów Google nie ma znaczenia ile tekstu "oryginalnego" utniesz - dla nich nie istnieje coś takiego jak tekst oryginalny. Widzą, że parę zdań się powtarza, dlatego uważają to za dubel.

      W takim przypadku po prostu trzeba wybrać który target bardziej nas interesuje - ten wyłowiony z odmętów internetu, czy ten skupiony na konkretnych portalach. :) W przypadku bloggera wydaje mi się, że dobrym pomysłem jest jednak powrzucać tu i ówdzie swoje recki z bloga, bo sam siebie blogger nie zablokuje. :)

      Usuń
    2. No niby logiczne, fakt, ale zawsze zachodziła nadzieja, że może jednak całość musisz się zdublować. :P W takim razie lipa, bo nie chce mi się zmieniać, nawet delikatnie. Ale warto wiedzieć. :) Mimo wszystko można pokombinować, dzięki Twoim obserwacjom. Będę próbował w każdym razie. :)

      Usuń
  4. Dzięki za artykuł :) Zaczynam podpisywać zdjęcia na swoim blogu (nie wiedziałam, że się da - jestem mistrzynią!). Chociaż tekstów alternatywnych nie piszę, bo mój blog jest zbędny dla osób niewidomych, a nie chce mi się tego robić dla botów, bo nie mam pomysłu na te teksty.

    Niestety, części rzeczy nie potrafię robić. Np. nie umiem linkować do innych swoich postów, kiedy to niekonieczne.

    Jeśli seria o doskonaleniu bloga będzie się rozwijać, podpowiadam temat: "jak pisać, żeby czytelnicy chcieli komentować" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alty w obrazkach są też dla osób, które mają np. wyłączone wyświetlanie obrazków - teraz to już dość rzadko spotykana rzecz, ale kiedyś często wyłączało się obrazki jak korzystało się z telefonu jako modemu. Również jeśli korzysta się z przeglądarki w linii poleceń to obrazki się nie wyświetlą. Najczęściej i tak używane to jest po prostu do wzmocnienia mocy pozycjonującej. :P

      Linkowanie jest dość proste, chociaż żmudne - trzeba odnaleźć swój odpowiedni wpis i mieć jego link, czyli najprościej wyświetlić go w przeglądarce. Następnie zaznacza się słowo lub zwrot, który ma robić za linka w nowym poście i wybiera się w edytorze postu "Link" - tam wkleja się link do linkowanego posta i po sprawie! :)

      Niestety blogger nie zaimplementował bardzo fajnej rzeczy z wordpressa, czyli wybór linkowanego postu z wyświetlanej listy z możliwością szukania po tytule... A szkoda. A tego jak pisać, żeby czytelnicy chcieli komentować to sam bym chciał się nauczyć! :P

      Usuń
  5. Jak dla mnie, to masz cały aquapark komentarzy!

    Ostatnio osiągam 10 tys. wyświetleń miesięcznie przy cotygodniowych wpisach ( i - co właśnie odkryłam - wyświetlam się jako pierwsza po wpisaniu frazy "blog logopedyczny" :) ), ale...

    Komentarzy, nie licząc dwóch postów, pod którymi ludzie mieli poważny interes komentować, mam średnio 2 na wpis. Praktycznie na każdy komentarz odpowiadam, więc oznacza to, że średnio pod wpisem mam JEDEN nie mój komentarz. Często nie dostaję żadnego komentarza. Ostatnio nawet po zadaniu pytania nikt się nie odezwał.

    A można komentować i anonimowo, i bez captchy równocześnie, więc nie utrudniam.

    Jeśli chodzi o linkowanie: Technicznie wiem, jak się linkuje, ale rzadko zdarza mi się uznać, że w danym wpisie WARTO byłoby, żebym zalinkowała do innego. Po prostu nie mam pomysłu na praktykowanie linkowania ;) A o altach zdjęć pomyślę, jak będę tworzyć kolejne wpisy. Wstecz nie chce mi się męczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie zawsze też można w każdym temacie poruszyć jakąś dyskusję, a chyba lepiej że ludzie odwiedzają i się interesują, ale nie zostawią komentarzy, niż mieliby robić poligon spamowy. :P Wszystko zależy w dużej mierze od tematyki, tak mi się wydaję. Na blogach o tematyce IT jest mnóstwo komentarzy (nawet na mało popularnych), najczęściej z pytaniami o rozwiązanie jakiegoś problemu - taka specyfika "branży". :)

      Nie no, wstecz to raczej się mało komu będzie chciało, zresztą i tak będzie to miało dużo mniejszą siłę niż świeżynki. :P

      Usuń
  6. Jedne blogi "z branży" mają więcej komentarzy, inne mniej. Ja jestem z tych "mniej". I na pewno nie zależy to tylko od liczby odwiedzających. U nas też jest o czym dyskutować :) Pytania do dyskusji zadałam chyba dwa razy. Wydawały mi się mieć "potencjał haczący", ale nie wyszło, trudno.

    Smutno jest nie mieć komentarzy, ale może faktycznie lepiej jest, jak jest, niż żebym na co drugie pytanie musiała odpowiadać wywodem zakończonym słowami: "nie mogę powiedzieć nic bez dokładnego zbadania dziecka; polecam wizytę u specjalisty" :-)

    "Always look on the bright side of life!"

    Niemniej, jeśli pojawi się post na temat zachęcania do komentowania, chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, trochę jakiegoś zawodu się pojawia jeśli brakuje komentarzy, ale ja się zawsze staram pocieszać kiedy spada mi współczynnik odrzuceń - wiem wówczas, że ludzie czytają. :P A że nie komentują? Sam czytam ogromną ilość blogów, czasem potrafię spędzić i 2-3 godziny dziennie tylko na czytaniu mojej listy obserwowanych a zostawię może ze dwa komentarze. Nawet jeśli autor zachęca do komentowania. Nie wiem czemu, ale tak po prostu mam - może akurat trafiłaś na takich czytelników, którzy też "tak mają"? :)

      Może być z tym problem, ale wezmę pod uwagę. :P

      Usuń
    2. Myślę, że nie jest to kwestia czytelników, bo czytelnicy na blogach logopedycznych są mniej więcej stali, a niektóre blogi mają więcej komentarzy niż inne.

      Ja z kolei chętnie komentuję, ale tylko jeśli nie muszę tego robić z fb, chwaląc się wszystkim swoim znajomym, że coś skomentowałam. I nie lubię lajkować, więc nie żebrzę o lajki ;-)

      U mnie współczynnik odrzuceń niewiele znaczy, bo pod każdym prawie postem mam pomoc logopedyczną do wydrukowania. Jak się kliknie w link z pomocą, to wywala człowieka z mojego bloga na dysk Googla :) Dlatego m.in. zamierzam przepoczwarzyć bloga w stronę na wordpressie, ale to duuużo zachodu będzie wymagało.

      Usuń
    3. Po przemyśleniach na temat linków do plików w jakichś 150 blogowych plikach ustawiłam "otwórz w nowym oknie". Upierdliwa akcja, ciekawe, czy coś zmieni, i czy pozytywnie...

      Nie zaznaczałam wcześniej tej opcji, bo sama, kiedy chcę coś otworzyć w nowym oknie, zawsze klikam, że w nowym i nie lubię, jak zwykłe klknięcie otwiera mi nowe okno.

      Ale przeraziła mnie właśnie liczba stron zamkniętych u mnie po mniej niż 10 sekundach, więc próbuję; zobaczymy, co z tego będzie.

      Usuń
    4. Sporo ludzi zagląda tylko i wychodzi - zwłaszcza jak szukają czegoś konkretnego i jednak nie znaleźli. :P To całkiem normalne i niestety tych współczynników za bardzo nie obniżymy, jeśli chcemy, żeby ludzie nas odszukiwali przez Google...

      Usuń
    5. Wiem, ale liczba ta mnie przeraziła. I o ile mniej niż 10s. to faktycznie w większości klik i opuszczenie, to 30 s. stawiałabym na wejście w plik, szczególnie że często wpis jest na mniej niż 30 s czytania (które można zresztą pominąć, bo plik jest zawsze na końcu). Zasadniczym elementem bloga są pliki, opisy są tak dla hecy ;)

      Najcenniejszym wskaźnikiem byłby dla mnie licznik pobranych lub wydrukowanych plików, ale niestety takiego Google nie oferuje.

      Usuń
    6. A nie ma jakichś dodatkowych skryptów dla bloggera czy coś? Jak się stawia własną stronę z własnym silnikiem to można tak oskryptować, aby zliczało, blogger ma dużo różnych dodatków, o których się na co dzień nie wie - być może gdzieś coś takiego istnieje? :P

      Usuń
    7. Szukałam, nie znalazłam. Znalazłam tylko informację, że nie ma opcji liczenia pobrań pliku. Szczerze i tak idą wakacje, okres dwumiesięcznego zmniejszenia ruchu na stronie, więc i tak nie zamierzam aktualnie uruchamiać żadnego licznika, który mógłby mi psuć nastrój letni ;)

      Usuń
    8. Może to i racja. :P

      Usuń