środa, 1 lutego 2023

Zbiorczo spod pióra w styczniu 2023

Możemy już powoli zapominać o długiej przerwie (no, ewentualnie nieco krótszej, w zależności jak kto sobie urlopy rozplanował) i powoli wracać na tory „normalnego” życia! Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami, więc teraz powoli odliczamy czas do wakacji. Nie wiem, jak Wy, ale ja przez prawie cały styczeń nie mogłem wskoczyć na swoje standardowe obroty. Rutyna się odrobinę rozsypała, choć próbowałem ją trzymać w ryzach, jak tylko mogłem! Cóż, pewne zawirowania w życiu zawodowym z pewnością się do tego przyczyniły (wręcz były głównym powodem takiego stanu), aczkolwiek pewne elementy pozostały niezmienne, jak choćby audiobooki i podcasty do śniadania!

Z pewnością był to kolejny miesiąc pod znakiem „Nędzników”, których czyta się naprawdę cudownie i miejscami wręcz nie mogłem się oderwać, ale jednak jest to dość pokaźnych rozmiarów lektura. Zwłaszcza że zdecydowałem się na wydanie jednotomowe! Tyle dobrego, że w wersji elektronicznej w ogóle się na to nie zwraca uwagi, jedynie te procenty postępu jakoś tak wolno sobie idą… Dużo też podcastów się pojawiło, co w połączeniu z nieco innymi porami słuchania, negatywnie wpłynęło na liczbę przesłuchanych audiobooków. Chyba przyszła pora na małe porządki wśród podcastów, bo faktycznie nie wszystkie mnie już interesują, a słucham ich niejako z rozpędu i przyzwyczajenia.

Po tym przydługim wstępie przejdźmy jednak do głównego mięsa, czyli opinii! Jak co miesiąc, okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Nędznicy” – Victor Hugo

Format: E-book
Stron/długość: 1 685
Tłumaczenie: ?

Napisać „ponadczasowa” to jak nic nie napisać. Sposób połączenia wszystkich wątków i osób oraz przede wszystkim ich przemiany są kompletnie nie do opisania. Tak naprawdę można tę książkę traktować jako pewnego rodzaju drogowskaz z wizualizacją wydarzeń – co się wydarzy, gdy będziemy postępować w ten, a nie inny sposób. Nędznikiem można się urodzić, ale można również nim zostać, w absolutnie każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Miał być przekrój francuskiego społeczeństwa, a wyszedł diagram ludzkich poczynań i społeczny barometr.

Uważać trzeba w tej książce na język oraz styl – tłumaczenia są zazwyczaj bardzo stare, więc wykorzystują mnóstwo archaicznego języka. W mojej wersji na domiar złego była masa błędów w postaci złamanych w połowie słów (prawdopodobnie podczas składu e-booka coś poszło nie tak), które czasem wybijały z rytmu. Zdarzało mi się nawet korzystać ze słownika, bo nawet z kontekstu zdania nie szło dojść do tego, co dane słowo (oczywiście w słowniku oznaczone jako archaiczne) oznacza. W pewnym sensie jednak nadaje to klimat „Nędznikom”, które wszak powstały w 1862 roku.

Ocena punktowa: 8/10

„Apokalipsa według Pana Jana” – Robert J. Szmidt

Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 14m
Czyta: Wojciech Masiak

Robert J. Szmidt znany jest doskonale z umiejętności stworzenia wciągającej historii i kreowania intrygujących światów. Właśnie tych dwóch cech oczekiwałem po „Apokalipsie według Pana Jana”, zwłaszcza że akcja książki osadzona jest w świecie typowo postapokaliptycznym, a do tego w Polsce! To, co otrzymałem, można uznać za całkiem przyzwoitą rozrywkę, choć miejscami bywały sytuacje nie do końca dla mnie zrozumiałe i klejące się (tak, wiem, fantastyka, ale ona też ma pewnego rodzaju ramy, zwłaszcza jeśli próbujemy ciągi wydarzeń analizować). Kilkukrotnie drapałem się po głowie, jakim cudem akurat historia mogła pójść w tę stronę oraz jak w ogóle taki rozwój wypadków mógł być uznany za sensowny.

Warto również dorzucić małe ostrzeżenie dla wszystkich, którzy są bardzo wrażliwi na punkcie wydarzeń za naszą wschodnią granicą, gdyż tak się akurat złożyło, że Ukraina występuje w roli niekoniecznie pozytywnej (aczkolwiek książka napisana została w 2003 roku). Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to najlepsza powieść Roberta J. Szmidta, choć swoją porcję rozrywki zapewnia. Sporo się w niej dzieje, głównie od strony militarnej, jednak wiele wydarzeń dzieje się zbyt szybko i niektóre aspekty nie zostały wyjaśnione w zadowalający sposób. Przesłuchać w ramach „konsumpcji” literatury można, ale nie zachęcam z całych sił.

Ocena punktowa: 6/10

„Północna granica” – Filip W. Kres

Format: Audiobook
Stron/długość: 10h 01m
Czyta: Wojciech Żołądkowicz

Nie miałem tak właściwie żadnych konkretnych oczekiwań wobec „Północnej granicy”, oprócz jednej – spodziewałem się, że będzie to dobra fantastyka, zważywszy na ilość peanów wyśpiewanych na cześć twórczości Kresa. Nie wiem jeszcze, czy dostałem naprawdę dobrą literaturę, ale z pewnością wiele wskazuje na to, że kolejne tomy mogą mnie powalić na kolana. Pierwsza część przywodzi mi nieco na myśl powstałe sporo później „Opowieści z Meekhańskiego pogranicza” autorstwa Roberta M. Wagnera. Wyczuwam podobny sposób podzielenia całej opowieści i przedstawiania świata kawałek po kawałku, skupiając się na konkretnym regionie. Jednak nie psuję sobie zabawy, sprawdzając wcześniej, czy mam rację.

Książka została wydana w 1995 roku i absolutnie nie czuję w niej tych prawie trzydziestu lat różnicy. Można powiedzieć, że zarówno dojrzałością jak i świeżością dorównuje wielu współczesnym powieściom. Już można wytypować te najmocniejsze postacie, które prawdopodobnie będą prowadzić jeśli nie cały, to przynajmniej część cyklu. Spodziewam się też, że świat wykreowany przez autora zaskoczy nas jeszcze nie raz, zwłaszcza że od strony militarno-społecznej jest jednym z najprostszych, ale dzięki temu ma przeogromny potencjał do osadzania w nim elementów wystarczająco prostych i intrygujących. Mam jednak nadzieję, że w kolejnych tomach będzie więcej miejsca poświęconego przybliżaniu bohaterów, ich rozterek oraz ich lawirowania w politycznym ścieku, a nieco mniej bitew. Nie samym szczękiem oręża dobra historia żyje. 

Ocena punktowa: 6/10