Źródło: Lubimy Czytać |
Autor: Manel Loureiro
Tytuł: Apokalipsa Z: Gniew sprawiedliwych
Wydawnictwo: Muza
Tłumaczenie: Grzegorz Ostrowski, Joanna Ostrowska
Stron: 495
Data wydania: 15 stycznia 2014
Minęły cztery miesiące. No, prawie cztery. To czas, który upłynął od momentu, kiedy przeczytałem drugi tom "Apokalipsy Z", czyli "Mroczne dni". Nie oznacza to jednak, że całkowicie zapomniałem o cyklu, ani nie oznacza to, że nie uważam go za warty skończenia. Wręcz przeciwnie - w pewnym sensie nie chciałem go tak szybko zostawiać za sobą, bo wiem, że na pewno nie wrócę do niego - jak do wszystkich innych, zakończonych już serii. A jak do tej pory "Apokalipsa Z" zostawiła po sobie bardzo pozytywne wrażenia. Miałem nadzieję, że ostatni tom również takowe pozostawi. Nadzieja nie została zawiedziona!
Nie wszyscy ludzie dali się pokonać pladze Nieumarłych - na świecie istnieją ośrodki, które prowadzą mniej lub bardziej dostatnie życie. Nie zawsze jednak społeczeństwa są idealne, a już na pewno nie wtedy, gdy wokół szaleją tłumy Nieumarłych. Czasem jednak odrobina szczęścia - i być może bożej pomocy - pozwala na utworzenie azylu doskonałego. Gdy trafia do niego trójka przyjaciół nawet nie wiedzą jak bardzo daleko od słowa "idealne" leży Gulfport. Kierowane przez tajemniczego kaznodzieję miasto stoi nad krawędzią katastrofy być może większej, niż Nieumarli.
Jest to trzeci i ostatni tom "Apokalipsy Z", a więc stanowi zwieńczenie historii stworzonej przez autora. Jak na końcówkę, wciąga aż za szybko. Nawet bardziej niż końcowe stadium rozprzestrzeniania się wirusa TSJ. Nieuchronnie z każdą stroną Czytelnik zbliża się do końca. Świadczy to bardzo dobrze o książce, chociaż jednocześnie zasiewa w głowie ziarenko niepewności - czy to dobrze, że tak szybko się to wszystko skończy? Poprzednie dwa tomy były na tyle dobre, że chciałoby się poczytać jeszcze więcej o próbie przeżycia trójki bohaterów, jednak każdy cykl musi mieć swój koniec. Manel Loureiro zakończył swoją trylogię w dobrym miejscu i w dobry sposób. Nie przedłużył jej zbytnio (tetralogia mogłaby już być prowadzona na siłę biorąc pod uwagę tempo, w jakim następowały po sobie wydarzenia i do czego ostatnie powoli prowadziły).
Manel Loureiro ponownie zmienił koncepcję narracji. Jest ona przeplatana - część historii widzimy z perspektywy znanego nam już hiszpańskiego adwokata, a w części dominuje narracja trzecioosobowa. W pewnym sensie nadaje to dodatkowej dynamiki - jednocześnie możemy obserwować to, co się dzieje w głowie głównego bohatera oraz to, o czym nie ma on pojęcia. Co najważniejsze jednak, sposób ten nie wprowadza chaosu. Nie odczuwa się tych nagłych zmian, a już na pewno nie są one trudne w odbiorze. Wręcz przeciwnie - można bardzo łatwo w płynny sposób przeskoczyć z myślenia o adwokacie na myślenie o całym świecie. Taka forma narracji jednak ma też inne zastosowanie - wyjaśnienie pewnych spraw związanych z wirusem TSJ, które również należy zaliczyć na plus.
Jest to kolejna książka, w której autor ostatecznie próbuje podejść do tematu apokalipsy zombie z nieco naukowego punktu widzenia. Nie jest to co prawda tak szczegółowy opis jak w przypadku "Przeglądu Końca Świata" Miry Grant, jednak wciąż wielki szacun dla Manela Loureiro za takie a nie inne podejście. Autor podjął nawet wyzwanie skonfrontowania długowieczności Nieumarłych (co tajemnicą nie jest już od pierwszych stron "Początku końca") z rzeczywistością, jeśli mogę tak to określić. Na pewno trzeci tom jest pełen kończenia pewnych wątków i porządnego wyjaśniania innych. Lekki smaczek naukowy również jest w mojej opinii bardzo mile widziany.
Skoro to ostatni tom, to wypadałoby jakoś zakończyć całą historię. Autor wybrał sposób dość... akceptowalny. Pozostawił mi co prawda parę kwestii do przemyślenia, czy aby na pewno to, w jaki sposób zakończył ma sens, jednak w całokształcie wybrał chyba jedną z bardzo sensownych opcji. Można mieć trochę zastrzeżeń co do dosłownie ostatnich kilku stron (nie wiem czy nie było to lepsze dla całej trylogii), ale z drugiej strony bez nich nie byłoby pewnego smaczku, który w pewnym sensie jest wisienką na torcie. Przez wszystkie trzy tomy zastanawiałem się nad jedną, drobną i niezauważalną rzeczą. Wspominałem już, że "Gniew sprawiedliwych" to tom pełen wyjaśnień, informacji i kończenia wątków? Tak, ta drobna rzecz również została ostatecznie wypowiedziana.
Nie wszyscy ludzie dali się pokonać pladze Nieumarłych - na świecie istnieją ośrodki, które prowadzą mniej lub bardziej dostatnie życie. Nie zawsze jednak społeczeństwa są idealne, a już na pewno nie wtedy, gdy wokół szaleją tłumy Nieumarłych. Czasem jednak odrobina szczęścia - i być może bożej pomocy - pozwala na utworzenie azylu doskonałego. Gdy trafia do niego trójka przyjaciół nawet nie wiedzą jak bardzo daleko od słowa "idealne" leży Gulfport. Kierowane przez tajemniczego kaznodzieję miasto stoi nad krawędzią katastrofy być może większej, niż Nieumarli.
"Mysz zapędzona w zaułek bez wyjścia rzuci się nawet na lwa".
Jest to trzeci i ostatni tom "Apokalipsy Z", a więc stanowi zwieńczenie historii stworzonej przez autora. Jak na końcówkę, wciąga aż za szybko. Nawet bardziej niż końcowe stadium rozprzestrzeniania się wirusa TSJ. Nieuchronnie z każdą stroną Czytelnik zbliża się do końca. Świadczy to bardzo dobrze o książce, chociaż jednocześnie zasiewa w głowie ziarenko niepewności - czy to dobrze, że tak szybko się to wszystko skończy? Poprzednie dwa tomy były na tyle dobre, że chciałoby się poczytać jeszcze więcej o próbie przeżycia trójki bohaterów, jednak każdy cykl musi mieć swój koniec. Manel Loureiro zakończył swoją trylogię w dobrym miejscu i w dobry sposób. Nie przedłużył jej zbytnio (tetralogia mogłaby już być prowadzona na siłę biorąc pod uwagę tempo, w jakim następowały po sobie wydarzenia i do czego ostatnie powoli prowadziły).
Manel Loureiro ponownie zmienił koncepcję narracji. Jest ona przeplatana - część historii widzimy z perspektywy znanego nam już hiszpańskiego adwokata, a w części dominuje narracja trzecioosobowa. W pewnym sensie nadaje to dodatkowej dynamiki - jednocześnie możemy obserwować to, co się dzieje w głowie głównego bohatera oraz to, o czym nie ma on pojęcia. Co najważniejsze jednak, sposób ten nie wprowadza chaosu. Nie odczuwa się tych nagłych zmian, a już na pewno nie są one trudne w odbiorze. Wręcz przeciwnie - można bardzo łatwo w płynny sposób przeskoczyć z myślenia o adwokacie na myślenie o całym świecie. Taka forma narracji jednak ma też inne zastosowanie - wyjaśnienie pewnych spraw związanych z wirusem TSJ, które również należy zaliczyć na plus.
"Wiem też, że by podjąć przełomową, dramatyczną decyzję, człowiek musi dojść do punktu, w którym nie widzi dla siebie innego wyjścia. Wtedy przestaje mieć znaczenie jak poważne będą konsekwencje".
Jest to kolejna książka, w której autor ostatecznie próbuje podejść do tematu apokalipsy zombie z nieco naukowego punktu widzenia. Nie jest to co prawda tak szczegółowy opis jak w przypadku "Przeglądu Końca Świata" Miry Grant, jednak wciąż wielki szacun dla Manela Loureiro za takie a nie inne podejście. Autor podjął nawet wyzwanie skonfrontowania długowieczności Nieumarłych (co tajemnicą nie jest już od pierwszych stron "Początku końca") z rzeczywistością, jeśli mogę tak to określić. Na pewno trzeci tom jest pełen kończenia pewnych wątków i porządnego wyjaśniania innych. Lekki smaczek naukowy również jest w mojej opinii bardzo mile widziany.
Skoro to ostatni tom, to wypadałoby jakoś zakończyć całą historię. Autor wybrał sposób dość... akceptowalny. Pozostawił mi co prawda parę kwestii do przemyślenia, czy aby na pewno to, w jaki sposób zakończył ma sens, jednak w całokształcie wybrał chyba jedną z bardzo sensownych opcji. Można mieć trochę zastrzeżeń co do dosłownie ostatnich kilku stron (nie wiem czy nie było to lepsze dla całej trylogii), ale z drugiej strony bez nich nie byłoby pewnego smaczku, który w pewnym sensie jest wisienką na torcie. Przez wszystkie trzy tomy zastanawiałem się nad jedną, drobną i niezauważalną rzeczą. Wspominałem już, że "Gniew sprawiedliwych" to tom pełen wyjaśnień, informacji i kończenia wątków? Tak, ta drobna rzecz również została ostatecznie wypowiedziana.
Ostatecznie zakończenie trylogii "Apokalipsy Z" okazało się być "akuratne". Proste, wciągające, wyjaśniające wiele nierozwiązanych do tej pory wątków. Pozostawia po sobie parę ciekawostek, które z pewnością zostaną docenione przez osoby lubiące takie delikatne smaczki. Czasem autorom zdarza się potknąć na zakończeniach, jednak Manel Loureiro stanął na wysokości zadania i nie tylko utrzymał poziom samej książki, ale dał sobie również radę z rozwiązaniem całej historii. Oby więcej takich serii, a "problem zakończeń" zostałby całkowicie rozwiązany.
Łączna ocena: 8/10
Cykl "Apokalipsa Z"