wtorek, 10 sierpnia 2021

Bardzo chcę! #82 – „Anatomia ludzkiej destrukcyjności” Erich Fromm

Kiedy spróbujecie przeczytać opis zaserwowany przez Wydawnictwo Rebis, możecie się złapać za głowę. Ja się złapałem i wróciłem do jego początku, aby jeszcze raz go przeczytać. I jeszcze raz. I kolejny. No nie jest on prosto napisany, jednak zapowiada coś naprawdę… porządnego. Nie mam bladego pojęcia, czy jestem przygotowany na przyjęcie treści, które serwuje (mam na myśli merytoryczne przygotowanie – wszak do psychologa to mi bardzo daleko), ale i tak mam ogromną ochotę ją przeczytać. Choćby po to, żeby samodzielnie się przekonać, czy uda mi się jej stawić czoła, czy też nie.

No dobra, nastraszyłem, ale o czym właściwie mówię? W dużym skrócie dzieło to uznawane jest za studium „zła”, i to jedno z najlepszych napisanych w tej tematyce w XX wieku. Agresja, przemoc, zastraszanie – wszystko to się skądś bierze. Erich Fromm był psychologiem, psychoanalitykiem oraz filozofem, niesamowicie płodnym literacko. „Anatomia ludzkiej destrukctyjności” powstała w 1973 roku i miała na celu próbę odpowiedzi skąd się bierze ludzka gwałtowność, na jakie części się dzieli oraz co mogło spowodować, że Adolf Hitler był taki, jaki był. 

Najlepiej jednak to opisze wspomniane już przeze mnie podsumowanie Wydawnictwa Rebis – sami zobaczcie, z czym to się je:

„Jedna z najważniejszych książek XX wieku.

Nowe wydanie.

Anatomia ludzkiej destrukcyjności jest obszernym studium zjawiska, które określa się krótkim terminem »zło«. Zamierzona została jako wypowiedź polemiczna wobec behawioryzmu i instynktywizmu, a jednocześnie jako rewizjonistyczne rozwinięcie poglądów Freuda z okresu, gdy wprowadził pojęcie popędu śmierci. Fromm zmierza do kulturowego ujęcia tematu od strony typologii charakterologicznej oraz wytłumaczenia sensu złośliwej i niezłośliwej agresji. Niejako »po drodze« dostarcza psychoanalitycznych portretów wielkich zbrodniarzy XX wieku: Stalina, Himmlera i Hitlera.

Anatomia ludzkiej destrukcyjności jest nie tylko jedną z najważniejszych prac Ericha Fromma, ale i jedną z najważniejszych książek XX wieku i o XX wieku. Spostrzeżenia, podsumowania, siła oddziaływania argumentów, a także głęboki humanizm autora nadają jej nieprzemijającą wartość, która przemawia do czytelnika z równą mocą w wieku XXI”.

Zachęceni? :D 


środa, 4 sierpnia 2021

Co pod pióro w sierpniu 2021

Sierpień jest u mnie miesiącem urlopowym! Nie jest aż tak ciepły, jak lipiec, teoretycznie trochę mniej też ludzi się kręci tu i ówdzie (lubią czerwiec i lipiec), a nie możemy sobie z ładniejszą połówką sobie pozwolić na wakacje we wrześniu, więc ósmy miesiąc toku wydaje się najlepszą opcją. W związku z tym nigdy nie wiem, ile czasu będę miał na czytanie (cóż za paradoks, prawda?)... Podróże pociągami sprzyjają lekturze, ale nie zawsze jakieś wieczory będą mogły być poświęcone na oddanie się leniuchowaniu z papierem lub czynnikiem w ręku!

Tak czy siak, jednak zamierzam sobie zrobić małe plany czytelnicze, bo nie byłbym sobą, gdybym nie dokonał, choć próby ogarnięcia sobie miesiąca! Jeszcze pozostanę przy trzech papierowych pozycjach (oraz dorzuceniu iluś tam tytułów audiobooków), bo zwyczajnie nie mam pojęcia, jak mi czas pozwoli. W teorii od 13 sierpnia aż do jego końca będę się urlopował, ale wiecie, jak to bywa z takim wolnym… Mnóstwo innych rzeczy do roboty, a po powrocie do pracy wreszcie można odpocząć!

„Otchłań” – Robert J. Szmidt

Tak, znowu Uniwersum Metro 2033! W sumie, kiedy dojadę do trzeciej części „Nowej Polski” (bo tak się nazywa ten cykl), to wjadę nawet w Uniwersum Metro 2035. W każdym razie ponownie Polska w postapokaliptycznym świecie, tym razem jednak Wrocław. Książki Roberta J. Szmidta są zazwyczaj porządnie napisane, więc liczę na dobrą zabawę!

„Ja, robot” – Isaac Asimov

O taaak, możliwe, że niektórzy z Was kojarzą albo nazwisko, albo tytuł, a z kolei inni sobie zaczną wyrywać włosy z głowy, pytając samych siebie „czemu on dopiero teraz to czyta?!” – czas jednak najwyższy, aby sięgnąć po klasykę science-fiction. Takie wprowadzenie do „Pozytonowego detektywa”, którego mam zaplanowanego w moim #5na2021.

World of Warcraft: Illidan” – William King

Pora też zacząć nadrabiać zapomniany przeze mnie nieco „World of Warcraft”. Niedawno uzupełniłem biblioteczkę, więc na pierwszy ogień chcę rzucić „Illidana”, czyli książkę przybliżającą nieco postać Illidana Stormrage, jedną z najpotężniejszych istot stąpających kiedykolwiek po ziemiach Azeroth!

AUDIOBOOKI

Ciekaw jestem, jak mi te audiobooki wyjdą – będę miał niemalże cały tydzień prawdopodobnie wycięty ze słuchania, chociaż nie jest to pewne. Wiecie, wakacje, lato, spotkania, łamanie rutyny i te sprawy. Jednak książki mi nie uciekną z półek Empik Go, więc nie ma co się na zapas martwić.

Tak czy siak, co jakiś czas robię sobie przegląd nowych pozycji, czasem próbuję wyszukać jakieś książki, które w sumie już dawno chciałem przeczytać. Teraz z odrobinę większym zaufaniem podchodzę też do beletrystyki, tylko staram się wybrzydzać w lektorach – nie każdy jest w stanie tak czytać, abym się nie zgubił. Chciałbym jednak chociaż jedną beletrystykę miesięcznie przesłuchać i dzięki temu zrobić sobie jakąś bazę lektorów, którzy mi pasuję – jak w końcu inaczej to zrobić, niż przez praktykę?

  1. „Ginekolodzy” – Jürgen Thorwald
  2. „Spod zamarzniętych powiek” – Adam Bielecki, Dominik Szczepański
  3. „Paradoks kłamcy” – Michał Kuzborski
  4. „Zombie” – Wojciech Chmielarz


poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Podsumowanie lipiec 2021

Ależ nam ten lipiec dał w kość! Cały czas drakońskie warunki – jak nie skwar nie z tej ziemi, to burze i ulewy! Siódmy miesiąc toku to jednak najczęściej najcieplejszy ze wszystkich miesięcy, więc jest nadzieja na nieco bardziej… ludzkie warunki w nadchodzących tygodniach. Mam nadzieję, że takiej huśtawki nie będzie podczas mojego urlopu, który planuję właśnie na sierpień… No, ale to nie jest wpis o tym, tylko o podsumowaniu lipca! Już wracam na właściwe tory, bo trochę mi się zjechało na jakąś bocznicę… 

Jestem ogólnie pod wrażeniem liczby książek, które udało mi się przeczytać. No dobra, bardziej przesłuchać… Podcasterzy klasycznie zrobili sobie wakacyjną przerwę (w końcu każdemu należy się odpoczynek!), to i bardziej się mogłem skupić właśnie na audiobookach. Zanurkowałem też ponownie w beletrystyce, tak żeby zobaczyć, czy jednak mi nie siądzie w wersji audio, no i okazało się, że jak dobry lektor, to bez problemu mogę słuchać! Szkoda, że w Empik Go nie ma jeszcze możliwości wyszukania właśnie po osobie czytającej, bo na pewno bym szukał Grzegorza Pawlaka…

Sami jednak zobaczcie co i jak!




Niewątpliwie audiobooki tutaj przejęły moje życie, a w każdym razie tak to może wyglądać! Zdecydowana przewaga nad papierem, a do tego ani jednego e-booka. Wcale na to nie narzekam i nawet nie zamierzam! Fakt, fajnie by było móc wygospodarować trochę więcej czasu na papier, ale świadomie organizuję sobie czas tak, a nie inaczej, więc jedynie do siebie samego mogę mieć pretensje – jednak nie zamierzam ich mieć!


Tutaj wynik chyba nie powinien nikogo (kto słucha na co dzień podcastów) zdziwić – w końcu lipiec oraz sierpień to czas przerwy również dla twórców! Każdy ma prawo do odpoczynku i większość z nich z tego prawa korzysta. Pojawiło się jednak parę odcinków, które z wielką ochotą przesłuchałem!


Tym razem ta dysproporcja pomiędzy audiobookami oraz podcastami jest o wiele większa niż zazwyczaj! Jednak patrzcie akapit wyżej – ot, zwykła przerwa. W każdym razie fajnie spojrzeć na nieco inaczej wyglądające słupki. Tak po prostu, z czystej, słupkowej ciekawości!


Tym razem królowały filmy! Odstawiliśmy seriale na bok, no oprócz „Ricka i Morty’ego”, regularnie, tydzień po tygodniu oglądaliśmy kolejne odcinki piątego sezonu!

Pełna lista obejrzanych filmów oraz seriali prezentuje się w taki oto sposób:

  1. „Między nami misiami”
  2. „Utalentoway pan Ripley”
  3. „Stowarzyszenie umarłych poetów”
  4. „XIII poprawka”
  5. „Jak wytresować smoka 2”


Tutaj chyba nigdy się nic nie rusza… Jakoś nie chce mi się mocno działań „marketingowych” prowadzić, głównie działam obecnie na Instagramie, ale również w obrębie własnego profilu (w sensie nie wychodzę na poszukiwania wielu innych i nie zostawiam wszędzie po sobie śladów), więc wygląda to, jak wygląda… Sam blog też już służy mi do wrzucania podsumowań, planów i innych takich. Po prostu lubię czasem skrobnąć coś dłuższego!

Najczęściej serduszkowanym zdjęciem minionego miesiąca na Instagramie było to oto zdjęcie:

Na końcu zamieszczam oczywiście listę wszystkich przeczytanych oraz przesłuchanych przeze mnie pozycji:

  1. „Ognisty deszcz” – P. Watts
  2. „Betonoza” – J. Mencwel
  3. „Cena nieważkości” – D. Kortko, M. Pietraszewski
  4. „Karpie bijem” – A. Pilipiuk
  5. „Kukuczka”. D. Kortko, M. Pietraszewski
  6. „Wizjer” – M. Witkiewicz
  7. „Tako rzecze Zaratustra” – F. Nietzsche
  8. „Człowiek obiecany” – P. Majka
  9. „Wojna lekarzy Hitlera” – B. T. Wieliński
  10. „Krew i stal” – J. Łukawski
  11. „Wampir” – W. Chmielarz
  12. „Raróg” – A. Sokalska
  13. „Walt Disney” – P. Napierała

A jak minął Wasz miesiąc?


niedziela, 1 sierpnia 2021

Zbiorczo spod pióra w lipcu 2021

Kolejny miesiąc za nami! Na dodatek był to pierwszy miesiąc wakacji, jeden z trzech (niekoniecznie wakacyjnych) miesięcy wybieranych przez Polaków na jakiś wyjazd na urlop. Przy okazji najcieplejszy miesiąc roku w naszym kraju, którego średnia obszarowa temperatura w 2020 roku wynosiła 18,2°C. Wydaje się to na pierwszy rzut oka niska wartość, ale należy pamiętać, że to nie tylko te najwyższe temperatury w środku dnia wchodzą do obliczeń, a do tego liczy się calutka Polska! Cóż, takie temperatury w rzeczy samej nie zachęcają do aktywności.

Moje książki czytałem jednak głównie w Toruniu, czyli tam, gdzie mieszkam. Lipiec nie jest moim miesiącem wyjazdów i rozjazdów – co najwyżej jakieś pojedyncze, weekendowe, niezbyt daleko. Mimo wszystko był on dość intensywnym czasem (choć nie aż tak, jak końcówka czerwca…), który potrafił sprawić wiele radochy, ale i mnóstwo wyczerpania! Nie jestem zbyt socjalną bestią, więc dużo spotkań pompuje ze mnie energię jak nie wiadomo co. Doceniałem więc bardzo mocno te chwile spędzone jedynie z książką, nawet jeśli nie było ich aż tak wiele, jakbym chciał!

Coś tam mi się jednak udało przeczytać, więc poniżej prezentuję krótkie, dwuakapitowe opinie o każdej z lektur! Jak zwykle okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta” – Jan Mencwel

Format: Audiobook
Stron/długość: 7h 43m
Lektor: Maciej Motylski

Tak naprawdę nie trzeba czytać tej książki, żeby widzieć, w jakim kierunku zmierzają władze niemalże większości dużych miast w Polsce. Piękne skwery, parki czy po prostu szpalery drzew zostają zamienione w „zrewitalizowane” (jak w ogóle można używać tego słowa do tych czynów?!) płyty betonowe, czasem pokryte szkłem. Jednak „Betonoza” Jana Mencwela pokazuje nie tylko rzeczywisty rozmiar tego problemu, ale również wskazuje na ile różnych sposobów władze potrafią usprawiedliwiać ciągłe wycinanie drzew. Wiecie na ile? Autor wykorzystał prawie każdą literę alfabetu łacińskiego do podania powodu.

Jakie są efekty tej ciągle postępującej betonozy? Oprócz tych odczuwalnych przez nas samych jest jeszcze wiele negatywnych konsekwencji, które autor opisuje w swojej książce. Z wielu z nich nie zdają sobie sprawy nawet rządzący, a doprowadzają tymi działaniami do wielu zniszczeń w samych miastach, co również jest wyjaśnione. Dla kontrastu Jan Mencwel przedstawia sytuację obecną, jak i sprzed wielu lat, w zachodnich państwach, gdzie niektóre z nich zmieniły swoje podejście pod wpływem nauki oraz dowodów na to, że ich działania są sprzeczne z interesem społecznym, chociaż cały czas wiele państw (w tym Polska), woli jednak gospodarować rynki i skwery za pomocą betonowych płyt oraz kostki brukowej.

„Cena nieważkości” – Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski

Format: Audiobook
Stron/długość: 8h 49m
Lektor: Wojciech Żołądkowicz

Historia o Mirosławie Hermaszewskim, pierwszym polskim człowieku w kosmosie, to nie tylko historia o nim samym. Wiele wątków zostało dość mocno rozszerzonych, dotykając nie tylko aspektów przygotowania oraz lotu, ale również jego późniejszego życia, a zwłaszcza dalszej kariery wojskowej. W tym oczywiście jego członkostwa w Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego powołanej do życia w momencie wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku. Wbrew pozorom są to równie interesujące fragmenty, co sama część dotyczące podboju kosmosu przez Związek Radziecki.

W „Cenie nieważkości” wszystko się trochę rozmywa. Jest odpowiednia chronologia wydarzeń, mnóstwo ciekawostek dotyczących tego, jak się zachowywał organizm człowieka w stanie nieważkości oraz jak wyglądały ćwiczenia, ale brakuje tu jakiegoś takiego pazura. Nawet te ostatnie fragmenty książki, dotyczące kontrowersyjnych tematów z życia Mirosława Hermaszewskiego, nie potrafią wzbudzić emocji. Chociaż nie mogę powiedzieć, że słuchało się tego ze znużeniem – ot, dość poprawny, choć niezbyt porywający reportaż o pierwszym Polaku w kosmosie. Chciałoby się czegoś więcej, zwłaszcza pod kątem emocjonalnym. Jedynie ostatnie zdania, gorzkie i cyniczne, pięknie trącają odpowiednie struny.

„Karpie bijem” – Andrzej Pilipiuk

Format: Audiobook
Stron/długość: 11h 23m
Lektor: Grzegorz Pawlak

Albo mi już proza Pilipiuka niezbyt odpowiada, albo po prostu Wędrowycz stracił na jakości. Nie powiem, że „Karpie bijem” było złe, co to to nie. Było po prostu przeciętne. Przyjemnie się wysłuchało, ale przygody Jakuba i Semena były powtarzalne, oparte o te same schematy, a do tego żarty jakieś takie… odgrzewane. Jak kotlet z wczoraj. No smaczny, owszem, pożywny, jak najbardziej, jednak nie jest to już to samo. Można było się pośmiać, czasem nawet dość porządnie, jednak brakowało tego tchnienia świeżości. Chociaż czego ja oczekuję od kolejnego już zbioru opowiadań o tych samych ludziach!

Na pewno nie żałuję tego, że w ogóle sięgnąłem po „Karpie bijem”, zwłaszcza że wziąłem się za audiobook. Grzegorz Pawlak naprawdę zrobił kawał wspaniałej roboty! Z takimi lektorami można słuchać nawet najbardziej szaloną i chaotyczną beletrystykę. Każda postać miała swój własny, charakterystyczny „głos”, dzięki czemu nie dało się pogubić w dialogach (mam z tym spory problem). Będę musiał szukać pozycji, które są czytane przez Grzegorza Pawlaka – nacieszę się wtedy jeszcze większą liczbą lektur w formacie audio!

„Kukuczka” – Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski

Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 0m
Lektor: Filip Kosior

Niezwykła opowieść, przede wszystkim przedstawiająca nie tylko górskie wyprawy Jerzego Kukuczki, ale również jego życie i podejście do rodziny czy zwykłych, codziennych rzeczy. Autorzy nie próbują jednak ani wybielać, ani oczerniać nieżyjącego już himalaistę. Po prostu starają się przekazać zarówno te piękne i szlachetne momenty jego życia, jak i te kontrowersyjne, które często spotykały się ze sprzeciwem jego bliskich lub środowiska alpinistycznego.

Jerzy Kukuczka zginął 24 października 1989 roku na południowej ścianie Lhotse, siostrze Mount Everestu, podczas próby jej zdobycia. Można się spodziewać, że w książce dużo uwagi zostanie poświęconej właśnie tym wydarzeniom, jednak jest zupełnie inaczej – co jest ogromnym plusem. Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski skupiają się na człowieku, nie na jego śmierci. Nie próbują podkręcić sobie statystyk czytelniczych wydarzeniem, tylko bazują na historii i opowieści. A wyszło mi to naprawdę dobrze.

„Wizjer” – Magdalena Witkiewicz

Format: Audiobook
Stron/długość: 7h 18m
Lektor: Maria Dębska

Mam mocno mieszane uczucia. Ze względu na pracę, którą wykonuję, jestem bardzo podekscytowany poruszeniem problemu prywatności w sieci. Autorka stworzyła z tego rdzeń swojej historii i próbuje zwrócić uwagę na to, ile informacji o sobie codziennie sprzedajemy różnym portalom oraz przede wszystkim jak łatwo można poszczególne dane połączyć ze sobą. Niestety pod tym względem panuje zbiorowy, cyfrowy analfabetyzm, a kiedy się komuś pokaże tak proste przykłady, jak te występujące w „Wizjerze”, to uznaje to za niemożliwe – ewentualnie za jakąś formę science fiction.

Z drugiej jednak strony jestem zniechęcony tą bardziej… spajającą to wszystko częścią. Znaczy się bohaterami. Oni w sumie jedyne co robią to albo uprawiają seks, albo zajmują się badaną sprawą, nie szczędząc dwuznaczności oraz komentarzy o seksie. Co prawda nie przepadam ani za romansami, ani za erotykami, jednak odrobina seksu w literaturze nie zaszkodzi – tylko czemu książka jest oznaczana jako thriller czy sensacja, a składa się tylko z seksu oraz jednego poruszanego problemu? Rys charakterologiczny głównej bohaterki? Pójdzie do łóżka z absolutnie każdym facetem, bo lubi seks bez zobowiązań. Jak bohaterka wygląda? Kurcze, nie wiem, bo ona tylko uprawiała seks, a nie oglądała się w lustrze czy opisywała swoje emocje…

„Tako rzecze Zaratustra” – Fryderyk Nietzsche

Format: Audiobook
Stron/długość: 11h 23m
Lektor: Wojciech Żołądkiewicz

Po lekturze przestałem dziwić się, że niektórzy próbują straszyć tym tytułem inne osoby i że narósł wokół niego pewnego rodzaju mit nieprzedzieralności. Używam tutaj słowa „mit” z pełną świadomością, ponieważ przez książkę jak najbardziej da się przebrnąć. Ba! Nawet można z niej wynieść wiele przemyśleń! Problemem jest jednak faktycznie bardzo ciężki język (być może kwestia tłumaczenia) oraz wielowymiarowość tego, co autor przekazuje w historiach Zaratustry. Do tego wersja audio nie pomaga w odnalezieniu się w tym wszystkim (chociaż lektor naprawdę ułatwiał, jak tylko mógł!).

Skomplikowane, wielowymiarowe, na pewno nie do zrozumienia (w każdym razie dla mnie) za pierwszym razem. Często też sprzeczne ze sobą na pierwszy rzut oka. Na pewno jednak nie przygnębiające – a w końcu Nietzsche bardzo często kojarzy się z depresją i nihilizmem. Skłamałbym, jednak gdybym napisał, że nie da się absolutnie popaść w lekką frustrację lub nawet załamanie spowodowane problemami ze zrozumieniem wielu fragmentów „Tako rzeczy Zaratustra”. Cóż, być może jest to książka, którą trzeba przeczytać kilka razy. A być może jest przerostem formy nad treścią – trudno orzec takiemu amatorowi jak ja.

„Człowiek obiecany” – Paweł Majka

Format: Papier
Stron/długość: 400

Niezbyt udana kontynuacja, jeśli mam być szczery. Tak właściwie, to dość podobna do „Dzielnicy obiecanej” – szału nie ma, niczego nie urywa, chociaż bywały miejsca wciągające. Przede wszystkim historia z Twierdzy Tyniec była czymś, co bardzo chętnie zobaczyłbym w całkiem osobnej książce! Kamila wraz z Umarłymi to był powiew świeżości nie tylko dla historii Pawła Majki, ale również zupełnie inne spojrzenie na uniwersum. Połączenie bardziej klasycznego podejścia do uzbrojenia oraz ufortyfikowania z bardziej nowoczesnym życiem na zewnątrz.

Jak się zapewne domyślacie, nie była to jednak całkiem osobna opowieść, tylko łączyła się z główną osią fabularną książek naszego polskiego autora. Nie do końca jednak do mnie przemawia ani sposób połączenia, ani tym bardziej zakończenie „Człowieka obiecanego”. Dotknął go problem zakończeń – zbyt szybko, zbyt gwałtownie, zbyt wiele rzeczy pominiętych. Za to, chociaż niektóre z postaci okazały się naprawdę fajnie opisane – moim ulubieńcem został Szurnięty Stach, który faktycznie mógł się spokojnie identyfikować z tym przydomkiem! Pod tym względem autor zrobił kawał fajnej roboty.

„Wojna lekarzy Hitlera” – Bartosz T. Wieliński

Format: Audiobook
Stron/długość: 16h 32m
Lektor: Marcin Popczyński

Słowa „lekarz” oraz „Hitler” dość często nasuwają od razu na myśl obozy koncentracyjne oraz eksperymenty medyczne, których dokonywali nazistowscy zbrodniarze na więźniach. Chyba (cóż, twardych danych nie mam, to tylko moje domniemania) nieco rzadziej myśli się o lekarzach, którzy znajdowali się w najbliższym otoczeniu Führera oraz tych, którzy zarządzali ochroną zdrowia w III Rzeszy. Chociaż czasem trudno przechodzi przez usta słowo „ochrona” nawet w przypadku systemu zdrowia stosowanego wobec własnych obywateli…

Bartosz T. Wieliński skupia się właśnie na najbliższych współpracownikach Adolfa Hitlera oraz na ich decyzjach, drodze przez kolejne szczeble kariery oraz wpływowi na samego Kanclerza Rzeszy. A trzeba Wam wiedzieć, że „systemy” wprowadzane na długo przed wybuchem II Wojny Światowej były równie niemoralne oraz nieetyczne, jak te stosowane na więźniach. Różnica polega na tym, że lekarze ci nie tylko wdrażali je we własnym państwie, to na dodatek wykorzystywali do walki o wpływy między sobą – co pasuje idealnie do tytułu książki, na który zdecydował się autor. Warto sobie dzięki niej rozszerzyć wiedzę również na wydarzenia sprzed wojny, mogą one naprawdę zaskoczyć.

„Ognisty deszcz” – Peter Watts

Format: Papier
Stron/długość: 800
Tłumacz: Wojciech M. Próchniewicz

Już rozumiem w pełni, co mają na myśli wszyscy ci czytelnicy Petera Wattsa, którzy jednocześnie go kochają i nienawidzą. Nienawidzą za ten element hard, a kochają za część sci-fi. „Ognisty deszcz” to istna karuzela, która serwuje ekstatyczne wręcz chwile spędzone z historią oraz wywołujące chęć wyrwania sobie wszystkich włosów momenty, w którym wjeżdża na pełnej nowa technologia wraz z metafizycznymi rozważaniami. Czy jest tu jednak przesada? O co to, to nie! Daleko tej książce do takiego choćby „Fraktalnego księcia”, który był mocno przeładowany skomplikowanym słownictwem i kipiał nowinkami.

Wiecie, co jednak zrobiło na mnie największe wrażenie? Posłowie składające się z szesnastu stron (w przypadku „Ślepowidzenia”, pierwszej części) oraz stu czterdziestu czterech przypisów z książkami, pracami naukowymi, referatami oraz całą resztą dokumentacji naukowej potrzebnej do opracowania zjawisk, technologii, metod oraz wszystkiego innego, na czym bazowała książka. To tak, żeby czytelnik nie miał wątpliwości, że to faktycznie science-fiction, a nie zwykła fantastyka osadzona w kosmosie. Jestem pod ogromnym wrażeniem nie tylko samego pióra, ale i researchu, jaki wykonał Peter Watts zarówno przed rozpoczęciem prac nad „Ognistym deszczem”, jak i w trakcie. 

„Krew i stal” – Jacek Łukawski

Format: Papier
Stron/długość: 376

No nie była to najlepsza książka, jaką czytałem. Autor miał naprawdę sporo fajnych pomysłów, takich jak specyficzny styl dialogów, opieranie się na walce z czasów wczesnego średniowiecza (znaczy małe oddziały, dziesiętnicy, setnicy, proste uzbrojenie i opancerzenie) czy choćby wplecenie elementów mitologii słowiańskiej, jednak wykonanie pozostawia już wiele do życzenia. Jest nudno, chaotycznie, dziurawo, sprzecznie i w ogóle tak trochę nijak jakby.

Mamy trochę wędrówek, mamy nie do końca określony świat, mamy sprzeczne informacje przekazywane przez autora na przestrzeni kilku raptem następujących po sobie stron. Do tego wszystkiego dorzućmy rzecz, która jest jednocześnie plusem i minusem – styl dialogów. Archaiczny, mocno heroiczny, jeśli tak to można nazwać. Jednocześnie czapki z głów za utrzymanie go przez całą książkę, jednak tak się to strasznie ciężko czyta, że głowa mała… Wyszło ostatecznie średnio na jeża, nawet jak na debiut.

„Wampir” – Wojciech Chmielarz

Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 5m
Tłumacz: Mateusz Znaniecki

Trochę już słyszałem o prozie Wojciecha Chmielarza, ale tak naprawdę dopiero serial audio na Empik Go (mowa o „Wilkołaku” rzecz jasna) skłonił mnie do sięgnięcia po pierwszą książkę, rozpoczynającą „Cykl gliwicki”. „Wampir” okazał się naprawdę spoko pozycją. Trochę przywodzi na myśl kryminały norweskie, z niezbyt szlachetnym głównym bohaterem, który jednak nie jest takim do końca nieudacznikiem czy chlejusem – jest… specyficzny. Nie do końca biały, nie do końca czarny, trochę po przejściach, ale na swój sposób są to przejścia dość oryginalne.

Sama sprawa nie była też zbyt oczywista (chociaż ja należę i tak do osób, które w ogóle nie próbują się nad tym zastanawiać, więc mogę nie być dobrym materiałem do oceniania akurat tego aspektu), a jej rozwiązanie potrafi usatysfakcjonować. Kilka momentów być może było nieco zbyt… przegiętych lub zrobionych za bardzo „pod fabułę”, ale da się je wybaczyć. Nie były aż tak bardzo uciskające w umysł. Na pewno książka przekonała mnie do prozy Wojciecha Chmielarza i po kolejny tom sięgnę z dużo mniejszą niepewnością. W końcu jest duża szansa, że również będę ukontentowany.