Źródło: Lubimy Czytać |
Autor: Radosław Kotarski
Tytuł: Włam się do mózgu
Wydawnictwo: Altenberg
Stron: 300
Data wydania: 20 września 2017
Ktoś jeszcze pamiętam czasy, w których trzeba było się bardzo dużo uczyć do klasówek, egzaminów czy innych kolokwiów? A może nauka cały czas Cię dotyczy? Nie jest przyjemna, prawda? Noce zarwane przez zakuwanie, mechaniczne powtarzanie dużych partii materiału, a do tego nauczyciele i wykładowcy mają wymagania z kosmosu. Tak, ja przez to przechodziłem i niezbyt mi dobrze szło. Obecnie, ze względu na branżę, w której pracuję, ciągła nauka to podstawa dobrze wykonywanych obowiązków, więc rady od osoby, która w pół roku nauczyła się języka szwedzkiego, są więcej niż mile widziane. A tego właśnie dokonał Radosław Kotarski, używając metod opisanych w swojej książce, „Włam się do mózgu”. Czy rzeczywiście te metody, chociaż brzmią jak coś, co może pomóc sprawić, żeby nauka nie tylko była bardziej efektywna, ale i przyjemna? Wygląda na to, że jak najbardziej!
Wziąć książkę z materiałem. Zaznaczyć odpowiedni fragment, którego należy się nauczyć – być może nawet ze dwadzieścia stron. Przeczytać po raz pierwszy. Przeczytać po raz drugi. Następnie po raz trzeci. Rzucić w kąt, poczekać na dzień tuż przed egzaminem. Znowu przeczytać. Pójść na egzamin, zdać, zapomnieć. To najczęstszy scenariusz nauki, który wynosimy już ze szkoły podstawowej. Ani on efektywny, ani przyjemny. Radosław Kotarski jednak wie doskonale, że istnieje o wiele więcej sposobów na przyswojenie potrzebnego materiału, i to w stopniu o wiele lepszym niż stare, dobre zakuwanie. Niniejsza książka przeprowadza czytelnika po różnych metodach nauki, które pomogą nie tylko w samym procesie chłonięcia wiedzy, ale pozwolą na utrzymanie jej w naszych głowach przez o wiele dłuższy czas.
Jak się okazuje, nauka może nie być nudna. Mało tego – może być nawet skuteczna! Co ciekawe, Radosław Kotarski od samego początku informuje, że zawarte w książce metody nauczania nie są wcale jego autorskimi systemami. Z niektórymi z nich ludzkość ma do czynienia od wielu, wielu lat, tylko z nieznanych powodów większość osób od najmłodszych lat zna tylko jeden sposób przyswajania wiedzy – wkuwanie na pamięć i powtarzanie tego samego materiału ile tylko wlezie. No, może nie do końca z nieznanego powodu. Wiemy doskonale, czemu tak jest, tylko albo spaliśmy na historii, albo nauczyciel nie podzielił się z nami tą ciekawostką – za to autor „Włam się do mózgu”, a i owszem, zapisał na kartach książki. Jako jeden z elementów wprowadzających do tematyki nauczania i przygotowujących czytelnika do tego, co ma zaraz nastąpić, na kolejnych kartkach czytanej przez niego pozycji.
A pojawia się naprawdę wiele informacji. Radosław Kotarski po kolei omawia poszczególne metody nauki, podając nie tylko badania, które zostały przeprowadzone w celu sprawdzenie efektywności, ale również pokazując przykłady z własnego życia. Głównie lawiruje pomiędzy nauką języka szwedzkiego (zdawał egzamin Swedex na poziomie średniozaawansowanym) oraz przygotowaniami do egzaminu na międzynarodowego sędziego piwnego (który to egzamin oczywiście zdał). Jednak to, co dla mnie jest najważniejsze, to przekazywanie wszystkiego prostymi słowami. Nazwy niektórych z metod mają dość… nieintuicyjne (co jest w tym przypadku eufemizmem) nazwy. Radosław Kotarski natomiast zmienia je w łatwe do zapamiętania – „paradygmat zadania odtwarzanego przez podmiot” nazwał po prostu „metodą terminatora”. Sami wybierzcie, którą nazwę wolicie.
Nie mogło zabraknąć uwielbianej przeze mnie bibliografii, umieszczonej na samym końcu książki! Ładnie podzielona na poszczególne rozdziały, z listą autorów publikacji naukowej lub badania wraz z rokiem wydania. Do tego w trakcie lektury podobne informacje dotyczące badań oraz nazwisk naukowców można znaleźć obok kolejnych przekazywanych przez autora tez lub twierdzeń. Jeśli więc ktoś ma ochotę, może zagłębić jeszcze bardziej w konkretny temat. Jednocześnie tego typu bibliografie są jasnym dowodem na ogrom pracy, która została wykonana przez osobę tworzącą daną książkę. Zawsze cenię sobie spisy opracowań naukowych, bo podbijają one wiarygodność książki w moich oczach. Zwłaszcza jeśli łączy się to z informacją wychodzącą od autora o długości prac nad jego książką.
Co ciekawe, część z metod, które opisał Radosław Kotarski, wykorzystywane są przez nas w życiu codziennym (o czym sam autor wspomina tu i ówdzie). Na co dzień pracuję w branży IT, która jest dość wymagającą pod względem nauki nowych rzeczy – świat technologii zmienia się niezwykle szybko i często trzeba starać się przyswoić ogrom nowego materiału w krótkim czasie. Dopiero po lekturze „Włam się do mózgu” zauważyłem, że dość bezwiednie polecane są w branży konkretne metody uczenia, jak metoda terminatora czy metoda króla boksu. Mało tego, coraz więcej portali edukacyjnych z kursami dla branży IT wprowadza fiszki jako stały element nauki. Metoda immersji w pewnym sensie też jest wykorzystywana, głównie w codziennej pracy, dzięki czemu człowiek się o wiele szybciej uczy. A jeśli ma się w zespole juniora, którego należy nauczyć, to z pomocą przychodzi metoda nauczyciela!
Język, którym zostało napisane „Włam się do mózgu” trzeba lubić – jest bardzo lekki, przyjemy w odbiorze, ale nieco melancholijny. Taki w stylu Radka Kotarskiego. Jeśli oglądaliście „Polimaty” i trafia do Was jego styl wysławiania się, to będziecie wniebowzięci. Mamy bowiem zarówno proste przedstawienie tematu, jak i czające się wszędzie po bokach przeróżne ciekawostki dotyczące omawianego tematu. Do tego autor nie szczędzi nam takich… trochę sucharowatych żartów oraz – dla zachowania równowagi – górnolotnych porównań. No dobra, może „górnolotnych” to złe słowo, ponieważ dość często dotyczą one dość przyziemnych i zaskakujących spraw, ale całość sprawia wrażenie bycia prześmiewczo poetycką. Innymi słowy – Radosław Kotarski w całej okazałości!
Zdecydowanie jest to jedna z książek, która powinna zostać wprowadzona do szkół. Może niekoniecznie jako obowiązkowa pozycja, bo samym faktem bycia obligatoryjną, zniechęciłaby do siebie większość uczniów, ale na pewno próba zaznajomienia z nią uczniów może być naprawdę dobrym pomysłem. Napisana bardzo lekkim językiem, z mnóstwem przykładów i odrobiną humoru, powinna w 100% spełnić swoje zadanie – przekazania ludziom, w jaki sposób mogą uczyć się bardziej efektywnie. No i oczywiście z przyjemnością. Zwłaszcza że jest przepięknie wydana pod względem graficznym – czytanie jej to naprawdę czysta przyjemność. Żałuję, że tak długo odkładałem jej lekturę i mam nadzieję, że pomoże mi w nauce dowolnej rzeczy, za którą się wezmę. Najpierw jednak może zastosuję metodę majstersztyku do odpowiedniego przyswojenia zawartości tej książki…
Łączna ocena: 9/10