piątek, 1 września 2023

Zbiorczo spod pióra w sierpniu 2023

Sierpień nad morzem rozpoczął się od deszczu, wszechobecnych mgieł oraz ogólnie rzecz biorąc pogody barowej – znaczy się sprzyjał czytaniu! Przy okazji to był kolejny miesiąc w roku, który po prostu minął nawet nie wiem kiedy. Pełen był za to naprawdę dobrych lektur, a zwłaszcza w wersji audio! „Niech stanie się światłość” to moje odkrycie (chyba) roku. Skusiłem się na tę książkę głównie ze względu na dość zachęcający (choć nie obiecujący niczego wspaniałego) opis oraz fakt, że wersja audio trwa ponad trzydzieści godzin. Mogę sobie pozwolić na słuchanie podczas wielu czynności, więc nie lubię zbyt krótkich audiobooków, bo zaszybko je kończę. No i się jakoś tak okazało, że ta powieść jest wprost cudowna!

Popchnąłem też jedno wyzwanie do przodu, te górskie od Marcina (@meissobobrish), albowiem w moim własnym została mi jedna sztuka, w górskim natomiast wciąż cztery… Pewnie jedna lub dwie dojdą we wrześniu/październiku, kiedy faktycznie wybiorę się na krótki wypad w góry, więc pozostaną jeszcze dwie. Jednak to już problem, który zostawiam na ostatni kwartał roku 2023 (w ogóle jak to brzmi, to przecież już za chwilę, a dopiero co się sierpień skończył)... Pogadałem sobie trochę, więc przejdźmy do meritum tego postu, czyli opinii o przeczytanych książkach!

Jak każdego miesiąca, zdjęcia okładek pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Gorath. Krawędź Otchłani” – Janusz Stankiewicz

Format: E-book
Stron/długość: 324

Świat został tu o wiele lepiej przedstawiony niż w pierwszym tomie. Mogłem dowiedzieć się jak faktycznie działa polityka (nawet z hierarchią władzy), a nie tylko czytać o Władcach i całej reszcie. Dużo więcej też się dzieje w drugiej części, mamy więcej dynamiki, a do tego zarys fabuły przybiera bardziej konkretne kształty. Znaczy się jest lepiej innymi słowy, bardziej książka przyciąga do siebie i pokazuje, że jeszcze wiele przed nami. A to bardzo ważne, kiedy człowiek się zastanawia, czy jest sens sięgać po kolejny tom, czy też nie. Po lekturze „Krawędzi Otchłani” zdecydowanie będę chciał poznać dalsze losy.

Pewnym zgrzytem są podwójne standardy (czy też nawet bardziej hipokryzja) głównego bohatera. Nie mam pojęcia czy to było zaplanowane, ale sposób jego działania tak odmienny od wypowiadanych przez niego poglądów bardzo razi w oczy. Nie do końca też przekonuje mnie nagłe wstawianie w różnych miejscach byłych towarzyszy Goratha, jak również przymykanie oka na jego czyny (byle się fabuła zgadzała) – niby się to wszystko może skleić, ale tylko jeśli wykorzystamy bardzo mocny, rozciągliwy klej, który utrzyma ze sobą elementy na słowo honoru. Żywię jednak nadzieję, że to po prostu wypadek przy pracy połączony z dobrymi intencjami.

Ocena punktowa: 7/10

„Niech stanie się światłość” – Ken Follett

Format: Audiobook
Stron/długość: 30h 54m
Czyta: Krzysztof Gosztyła

Chyba mam tutaj tytuł, który może predendować do miana moje czytelniczego odkrycia roku 2023. Nie mam bladego pojęcia jak Ken Follett to zrobił, jakich dokładnie sztuczek użył (nie umiem ich konkretnie wskazać), ale praktycznie od samego początku nie mogłem się oderwać od lektury i szukałem pretekstów do włączenia audiobooka. Jest to o tyle ciekawe, gdyż „Niech stanie się światłość” nie ma fabuły jako takiej, żadnej linii, na końcu której czekałoby „coś”. To jest opis życia kilku ludzi na przełomie X oraz XI wieku, przedstawicieli trzech różnych warstw społecznych, którzy zmagają się ze swoimi codziennymi problemami, charakterystycznymi dla ich klasy.

Być może właśnie to jest kluczem do sukcesu, skupienie się na intrygach oraz przyziemnych nieszczęściach, które wpływają zupełnie inaczej na szlachetnie urodzonych, na przedstawicieli stanu duchowieństwa, oraz na prostych chłopów. Często wiele z tych problemów dotyka ich wszystkich, ale w zupełnie inny sposób. A jeśli do tego dorzucimy bardzo obrazowy i poetycki wręcz sposób opisywania zachowań, miejsc, rytuałów czy narzędzi, to dostaniemy właśnie taki wspaniały i przyciągający obraz. Nie umiem ocenić samej wartości historycznej pod kątem merytorycznym, ale z punktu widzenia człowieka, który chce po prostu dostać świetną rozrywkę, to świat przedstawiony stoi na niesamowicie wysokim poziomie. Jestem totalnie kupiony i na 100% sięgnę po całe „Kingsbridge”.

Ocena punktowa: 8/10

„Skalny pielgrzym” – Rafał Fronia

Format: Audiobook
Stron/długość: 12h 35m
Czyta: Marcin Popczyński

Doskonale pamiętam jeszcze jedną z poprzednich książek Rafała Froni – „Rozmowę z górą”. To były wręcz poetycko opisane dzienniki z wyprawy, połączone z wieloma przemyśleniami autora. Podobnie sprawa wygląda ze „Skalnym pielgrzymem”, gdzie Rafał Fronia dzieli się z czytelnikami dwiema swoimi wyprawami, opisanymi w równie fantazyjny sposób. Niestety mam wrażenie, że tym razem forma przerosła treść i poetycki język za mocno przygniótł to, co polski himalaista chciał przekazać. Bardzo często odpływałem wręcz i nie byłem w stanie przebrnąć do celu przez tę mnogość metafor oraz innych środków stylistycznych. A szkoda, bo „Skalny pielgrzym” to nie tylko ładne widoki i triumf.

Autor przybliża między wierszami też takie bardzo prozaiczne, codzienne problemy i wyzwania, z którymi się mierzą himalaiści na ogromnych wysokościach. Zazwyczaj opisy problemów oznaczają już skrajne i niebezpieczne przypadki, natomiast Rafał Fronia dzieli się również tak przyziemnymi niedogodnościami jak wiecznie zapchany nos utrudniający sen, brak apetytu i problemy żołądkowe, czy choćby nawet trudność w zasypianiu połączone z wiecznym zmęczeniem. Aczkolwiek osoby liczące na nieco bardziej duchowe przeżycia też nie będą zawiedzione – zwłaszcza kontekst wahania się oraz radości po zaliczeniu kolejnych kroków jest bardzo widoczny.

Ocena punktowa: 6/10

„Antipolis” – Tomasz Fijałkowski

Format: Papier
Stron/długość: 368

Początek jest… może nie tyle chaotyczny, ile nieuporządkowany. Kilka różnych postaci, garść powiązań między nimi, by w okolicach setnej strony dojść do sedna, czy też po prostu wskazać drogę, którą podąża powieść. Od samego początku widać też różnorodność religijną wraz z przeróżnymi kultami, które okazują się kluczowe na pierwszych stronach „Antipolis”. Można powiedzieć, że mamy tu takie pomieszanie z poplątaniem, choć dość spójne i mające sens. Trochę mi pod tym względem przypomina „Apostatę”, który też łączył elementy kultów z nieco bardziej współczesnymi elementami, choć w nieco innym wydaniu.

Tak po prawdzie to „Antipolis” nie ma jakiegoś konkretnego punktu kulminacyjnego. Znaczy, ma oraz nie ma jednocześnie. Odniosłem wrażenie, że to w sumie przerośnięte opowiadanie, któremu ktoś nie potrafił narzucić sztywnych ram. Wątki niby zostały zakończone, ale pozostawiają niedosyt – tematy są niby zamknięte, jednak zostały ucięte w najprostszy i najmniej wymagający sposób. Jeśli miałbym określić tę książkę jakimś pojęciem, to byłoby „niewymagające czytadło”. Czytało się przyjemnie, ale nie pozostawiło po sobie niczego, co pozwoli zapamiętać jego treść na dłużej. Ot, kolejna przeciętna książka niewiele wnosząca do życia.

Ocena punktowa: 5/10

„Wojny biznesowe” – David Brown

Format: Audiobook
Stron/długość: 13h 23m
Czyta: Bartosz Głogowski

Ułożona, interesująca, wciągająca, edukacyjna – te, jak i wiele innych, pozytywnych określeń pasują idealnie do „Wojen biznesowych”. Autor przytacza historie wielu wielkich firm, nie tylko z czasów ich powstania na początku XX lub w końcówce XIX wieku, ale również pokazuje nieco bardziej współczesne przykłady. No bo rozumiecie, nie jest wyzwaniem jedynie wystartowanie firmy i doprowadzenie jej ogromnego sukcesu, ale również przetrwanie w niesprzyjających warunkach, czymkolwiek by one nie były. Dostaniemy więc tu parę pikantnych (rzecz jasna tych publicznie dostępnych) smaczków na temat takich firm jak Mattel, Adidas, Monster, Southwest Airlines, czy (a jakże) Apple.

Autor podzielił całą książkę na kilka kategorii i zebrał w nich przykłady molochów, które radziły sobie w danej kategorii najlepiej (i w jaki sposób to w ogóle robiły). Mamy więc nie tylko sposoby na przekucie kreatywności lub potrzeby klientów na sukces, ale również wybicie się na prowadzenie wśród konkurencji, wygryzienie monopolu, jak i spekakularne upadki spowodowane przeróżnymi powodami. Dostaniemy również sposoby na przetrwanie kryzysów poprzez dostosowanie się do zmieniających się warunków (jak i oczywiście konsekwencje niektórych ruchów), a wszystko podane w niesamowicie przystępny sposób. W ogóle nie zauważyłem kiedy mi te trzynaście godzin minęło, a przy okazji poczułem się zachęcony do sięgnięcia po podcast Davida Browna!

Ocena punktowa: 7/10

„Kryptonim »Kawki«” – Ken Follett

Format: Audiobook
Stron/długość: 15h 05m
Czyta: Andrzej Ferenc

Dobrze czułem po lekturze „Niech stanie się światłość”, że dobrym pomysłem będzie sięgnąć po inne książki, które napisał Ken Follett. „Kryptonim »Kawki«” jest może niższą ligą (co zadziwiające, wszak to jest ten sam pisarz!) niż wspomniana przed chwilą powieść, ale dalej jest to naprawdę wysoka jakość. Przede wszystkim nie miałem żadnych problemów z immersją, wsiąknąłem w ten świat od samego początku i odnosiłem wrażenie, jakbym tam był – nie jako jedna z postaci rzecz jasna, ale wszechobecny obserwator. 

Trochę cieniem kładzie się na całości budowa całej historii w oparciu o podobne założenia, kóre przyświecały Danowi Brownowi. Innymi słowy jest dobra dynamika, jest budowanie napięcia, ale wydarzenia są tak nierzeczywiste, a wszystkie postacie mają tak ogromne szczęście, że to aż boli. Amatorzy zachowują się jak wprawieni profesjonaliści, jakimś cudem co chwilę tym „dobrym” wszystko się udaje i ogólnie można odnieść wrażenie, że książka jest tworzona dla fabuły, a nie fabuła dla książki. Nie zmienia to oczywiście faktu, że można czerpać radość z lektury i na tym się staram skupić.

Ocena punktowa: 7/10

„Dice” – Agata Suchocka

Format: E-book
Stron/długość: 308

Kolejne całkiem fajne czytadło, o którym pewnie zapomnę za jakiś czas – ale co mi frajdy dało, to moje. W sensie nie jest to ambitna literatura, która porusza jakieś istotne aspekty (oprócz ciągle krzyczącego sprzeciwu wobec kontroli mas przez mechanizmy państwowe, niezależnie kto rządzi). Typowa, cyberpunkowa dystopia, której brakuje nacisku na cokolwiek. Przyjemny jest jednak obraz świata, w którym AI „pomaga” ludziom w staniu się jednym, wielkim państwem, bez podziałów na rasy, wyznania i całą resztę kategoryzacji znanych ze współczesnego świata. No, bez podziałów innych niż przeogromne rozwarstwienie społeczne rzecz jasna.

Dynamika jest bardzo nierówna, o samym świecie za to dowiadujemy się bardzo dużo i bardzo szybko (chociaż bez niuansów, które w dystopiach bywają najbardziej kuszące). Sporo do życzenia pozostawia też druga część książki wraz z rozwojem historii – pomysł był naprawdę z dużym potencjałem, niestety sporo akcji wyglądało jak zapchajdziury wciśnięte z powodu braku lepszych sposobów na połączenie wątków. Mamy więc takie połączenie dobrego zamysłu, intrygującej wizji świata oraz niezbyt równego poprowadzenia całej historii. W sumie trochę szkoda, bo chętnie bym zobaczył coś więcej w tym uniwersum, być może z nieco lepszymi detalami.

Ocena punktowa: 6/10

„Najlepsze miejsce na świecie” – Jacek Bartosiak

Format: Audiobook
Stron/długość: 13h 20m
Czyta: Antoni Pawlicki

Czasem warto sięgnąć po książki, które przedstawiają rzeczywistość, o której wolimy nie wiedzieć. Taką właśnie pozycją niewątpliwie jest „Najlepsze miejsce na świecie”, założyciel think-tanku Strategy&Future. Lektura ta zawiera opiera się w dużej mierze na wydarzeniach za naszą wschodnią granicą, ale korzenie tej historii sięgają na długo przed inwazję Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Jacek Bartosiak nie tyle obnaża problemy wewnętrzne, jakie mamy jako kraj w kwestii wojskowości i własnej obronności, ale i rozkłada na czynniki pierwsze potencjalne scenariusze – począwszy od bardzo wysokopoziomowego opisu sytuacji geopolitycznej, a zakończywszy nawet na detalach związanych z taktyką i strategią. Nie bójcie się jednak militarnego żargonu, bo książka ta jest pisana dla zwykłego człowieka.

Być może też z tego powodu autor krąży wielokrotnie wokół własnych myśli, powielając je i parafrazując. Widoczne jest to zwłaszcza podczas komentowania wydarzeń związanych ze spotkaniami z różnymi politykami oraz przy podsumowaniu sytuacji polskiej obronności. Może to bardzo mocno męczyć (aż by się chciało wyciąć z połowę kartek…), zwłaszcza jeśli ktoś ceni sobie konkrety, bez zbędnego lania wody. Tak czy siak jednak gorąco polecam tę pozycję, aby wyrobić sobie opinię na tematy z jednej strony gorące ostatnimi czasy, a z drugiej mimo wszystko traktowane po macoszemu. Spora dawka informacji, pomysłów oraz porównań z innymi krajami. 

Ocena punktowa: 7/10


wtorek, 1 sierpnia 2023

Zbiorczo pod pióra w lipcu 2023

Połowa lata praktycznie za nami, ale trzeba korzystać ile się tylko da! Ja wykorzystałem minione weekendy na maksa, aż nawet za bardzo jak na moje skromne potrzeby (oraz niewielką pojemność socjalnych baterii…). Rzecz jasna zawsze starałem się znaleźć czas na chwilę relaksu z książką w ręku (albo raczej słuchawkami w uszach lub czytnikiem w ręku – bardzo spadły przeroby papierowych książek), w związku z czym kontynuowałem śledzenie przygód w rozpoczętych przeze mnie cyklach, a także poznawałem kolejne książki niekoniecznie z nimi związane.

Był to kolejny miesiąc, w którym przeczytałem tytuł z mojej listy #5na2023, czyli pięciu tytułów, z którymi już dawno chciałem się zapoznać, ale jakoś było mi nie po drodze. Odkryłem też potencjalnie cudowną serię Bartłomieja Grzegorza Sali (ech, wiecznie mam problemy z rozpoznaniem czy dane nazwisko się odmienia, czy też nie…), więc będę chciał sięgnąć po wcześniejsze książki! Ogólnie to był całkiem przyjemny miesiąc, pełen odkryć oraz kontynuacji dobrych rzeczy, aż bym chciał, żeby kolejny był podobny!

Tymczasem przejdźmy do sedna, czyli opinii! Okładki rzecz jasna pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Duma i uprzedzenie” – Jane Austen

Format: E-book
Stron/długość: 319
Tłumaczenie: Magdalena Gawlik-Małkowska

Po prostu zostałem porwany! Spodziewałem się wielu możliwości, począwszy od kompletnego znudzenia, aż po umiarkowany optymizm, ale nie sądziłem, że tej lekturze uda się zaszczepić we mnie aż tyle emocji! Dwa najmocniejsze aspekty „Dumy i uprzedzenia” to cudowne wykreowanie postaci (jak ja nie cierpię lady Bennet! co za wielowymiarowy Pan Darcy!) oraz przedstawienie intryg nieco bogatszych warstw społecznych w połączeniu z brakiem poprawnej komunikacji (głównie ze względu na konwenanse). Jane Austen świetnie przedstawiła ten rollercoaster uczuć i nastawienia do poszczególnych osób, który zmieniał się wraz z poznawaniem kolejnych prawd (lub czegoś, co bywało uznawane za prawdę w danym momencie).

Romanse, które opisane są w powieści, mogą być śmiało traktowane jako preteksty do przedstawienia czegoś zupełnie innego – przedstawienia jak bardzo ubodzy duchowo i kulturalnie (pomimo otaczania się kultura!) byli przedstawiciele wyższych warstw społecznych w XIX-wiecznej Anglii, zamknięci w ciasnych kokonach stereotypów, którym musieli hołdować, co doprowadzało ich do dosłownie upośledzenia życiowego. Nie jest to rzecz jasna nic odkrywczego w literaturze z tamtych czasów, jednak Jane Austin bardzo mocno uwypukla te problemy, zwłaszcza te związane z konwenansami, pogonią za pieniędzmi oraz łańcuchami, które zatrzaskuje mamona na nadgarstkach nie tylko młodych dam, ale i kawalerów.

Ocena punktowa: 8/10

„W upiornym laboratorium” – Bartłomiej Grzegorz Sala

Format: Audiobook
Stron/długość: 17h 25m
Czyta: Donata Cieślik

Kompletnie nie spodziewałem się tego, co otrzymałem. Zaskoczenie jest jednak pozytywne i to bardzo, choć na początku nie wiedziałem sam, co o tym myśleć. Nastawiłem się na jakiś zbiór prostych historii o pochodzeniu przeróżnych kreatur, monstrów oraz innych eksperymentów na skraju mitów i legend, a dostałem pełne opracowanie wielu historycznych źródeł, które mogły być początkiem wielu doniesień o homunkulusach, golemach czy innych aberracjach biologicznych. Rzecz jasna jest to połączenie faktów i historii z wymysłami oraz często literaturą (jak w przypadku stwora ożywionego przez Frankensteina), ale o wiele więcej w tym faktów niż mitów.

Lubię, gdy historia opowiadana jest w sposób wciągający i przystępny dla przeciętnego zjadacza chleba, zwłaszcza gdy pełna jest dat oraz szczegółów różnych miejsc. Bartłomiej Grzegorz Sala bombarduje wręcz czytelnika takimi detalami, ale robi to w sposób bardzo lekki i płynnie przechodzi z faktów do opowieści i bajań związanych z rzeczami nadprzyrodzonymi. To naprawdę świetne połączenie, które daje o wiele lepszy pogląd na to, skąd wzięły się pewne legendy i w jaki sposób zmieniały się one na przestrzeni kolejnych lat, choć i tak najbardziej wartościowe bywają próby wyjaśnienia początków historii różnych stworzeń. To nie jest książka pełna zmyślonych historii, ale ewolucji ludzkiego postrzegania rzeczy niewytłumaczalnych i pogoni za nieznanym.

Ocena punktowa: 8/10

„Druga Burza” – Marcin Mortka

Format: Audiobook
Stron/długość: 8h 33m
Czyta: Filip Kosior

Od razu się lepiej słuchało! Tak coś czułem, że nie ma co oceniać po pierwszym tomie, bo drugi przyniósł już o wiele więcej radości z lektury. Przede wszystkim pojawia się konkretna linia fabuły oraz cel, do którego dążą główni bohaterowie. Do tego poznajemy nieco lepiej poszczególne postacie, niektóre z nich możemy polubić, do innych poczuć mniej pozytywne emocje – ale możemy to w ogóle zrobić! Świat również staje się mniej tajemniczy, za to bardziej zrozumiały. Zwyczajnie wszystkiego jest więcej i przy okazji lepiej, chociaż dynamika czasem pozostawia jeszcze wiele do życzenia.

Zapewne sporo z tego pozytywnego nastawienia zależy od Filipa Kosiora, który jest lektorem słuchanego przeze mnie audiobooka – rzadko wspominam coś o lektorach, ale tego Pana zdecydowanie warto wymienić jako jednego z najlepszych na rynku. Jestem przekonany, że część nieco nudniejszych fragmentów dało się uratować dzięki odpowiedniemu manipulowaniem głosem oraz wprowadzenia odpowiedniego klimatu. Chyba nie będzie zaskoczeniem teraz, jeśli napiszę, że gdy widzę nazwisko Filipa Kosiora przy audiobooku, to nawet się nie zastanawiam zbyt długo nad sięgnięciem po niego. Liczę jednak na to, że kolejne części tego cyklu nie będą musiały być w żadnym momencie ratowane przez lektora i moja ocena nie poleci w dół na łeb na szyję.

Ocena punktowa: 7/10

„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” – Joanna Kuciel-Frydryszak

Format: Audiobook
Stron/długość: 15h 17m
Czyta: Maria Peszek

Cudowny reportaż. Bardzo szczegółowy, ale lekko opisany – trudno się od niego oderwać i równie ciężko znaleźć brakujące punkty. Joanna Kuciel-Frydryszak skupia się zdecydowanie na wiejskich kobietach (co zresztą sugeruje tytuł), jednak nie ogranicza się jedynie do nich. Wszak ich los był ściśle związany z powodami, przez które ich życia wyglądały tak, jak wyglądały – a powody te nie oszczędzały nikogo niezależnie od płci, wyznania czy jakichkolwiek innych sposobów na kategoryzowanie ludzkości. Mamy więc tu piękne komendium historii polskiej wsi aż do czasów zaborów, chociaż najwięcej uwagi autorka poświęciła dwudziestoleciu międzywojennemu (nie bez powodów!) i czasom nieco późniejszym.

Życzyłbym sobie więcej takich książek, które starają się wejść jak najgłębiej nie tylko w samą historię, ale i przyczyny pewnych zjawisk – dzięki temu można lepiej zrozumieć (albo po prostu spróbować, bo niektórych aspektów nie da się tak po prostu zrozumieć w naszych czasach) jak bardzo część z zachowań otaczających nas ludzi jest zakorzeniona w ich przeszłości. A „Chłopki” robią to doskonale. Zwłaszcza że sama narracja autorki jest naprawdę przystępna i pozwala na pełne skupienie się na opisywanych wydarzeniach, historiach, powodach oraz przyczynach. Zdecydowanie polecam!

Ocena punktowa: 8/10

„Mroźny szlak” – Marcin Mortka

Format: Audiobook
Stron/długość: 8h 54m
Czyta: Filip Kosior

Przyznać muszę, że faktycznie z tomu na tom coraz bardziej się wkręcam w całą historię. „Mroźny szlak” to oficjalnie pierwszy tom (choć trzeci w kolejności, poprzednie dwa traktowane są jak prequele z punktu widzenia nomenklatury oznaczeń), choć nie polecam zaczynania przygody od niego. Zbyt wiele wydarzeń będzie dla Ciebie kompletnie niezrozumiałych, wymagana jest znajomość wcześniejszych książek. To jest rzecz jasna pewnego rodzaju plus, bo oznacza on, że Marcin Mortka nie próbuje przytaczać wszystkich historii, które wydarzyły się przed „Mroźnym szlakiem”, można więc się skupić na aktualnościach.

A tutaj jest nad czym się skupiać, bo autor odszedł od konwencji „idziemy i mordujemy”, a dołożył nie tylko nieco więcej detali dotyczących mitologii świata przez niego opisywanego, ale również dorzucił parę dodatkowych warstw skomplikowania do historii. Wiecie, od samego początku wszystko kręciło się wokół smoków, ale oglądaliśmy je z oddali – teraz możemy dowiedzieć się nieco więcej o nich i spojrzeć na te przerośnięte jaszczury z kilku różnych perspektyw. A do tego mamy rzecz jasna wszystko, co nam towarzyszyło do tej pory, czyli między innymi porywczy charakter głównego bohatera i jego szalone, choć kreatywne pomysły. Idealnie do nakarmienia duszy prostą, ale dobrą rozrywką!

Ocena punktowa: 7/10

„Klątwa dla Demona” – Magdalena Kubasiewicz

Format: E-book
Stron/długość: 384

Jeśli pamiętacie moje zachwyty nad poprzednimi dwoma tomami, to zapomnijcie o nich. Zachwycać się należy nad „Klątwą dla Demona”! Zdarzyło mi się czasem dla niej odpuścić inne moje rutynowe aktywności, co w moim przypadku oznacza pełne przyssanie się do książki. Magdalena Kubasiewicz idealnie manipulowała wydarzeniami, cudownie budowała napięcie i w odpowiednich momentach robiła cięcia, przechodząc do kolejnej postaci i wydarzeń z nią związanych. Tym razem też wspięła się jeszcze wyżej na wzgórze intryg, splatając je jak Jagoda klątwy.

Potrzebuję więcej takich książek. Utrzymujących klimat, takich, które potrafią przyćmić wiele niedociągnięć (no bohaterowie mogliby być nieco bardziej… wyraziści). To jest naprawdę prosty świat z garścią postaci, ale coś w tej książce jest takiego, że po prostu chce się ją polecać, bo sprawiła ogromną ilość radości i rozrywki w trakcie lektury. Magdalena Kubasiewicz potrafi pisać tak, że poziom immersji wystrzeliwuje dosłownie w kosmos. Czasem się zastanawiałem, czy nie rzuciła na mnie w jakiś sposób klątwy radości z czytania, bo odkrywałem kolejne karty tego kryminalnego śledztwa Wilczej Jagody niemalże z wypiekami na twarzy.

Ocena punktowa: 8/10

„Chołod” – Szczepan Twardoch

Format: Audiobook
Stron/długość: 14h 00m
Czyta: Bartłomiej Topa

„Chołod” muszę rozpatrywać z dwóch perspektyw – książki jako takiej oraz produkcji audio skomponowanej przez Empik Go. Do słuchowiska temu bardzo daleko, jednak osobiście cenię sobie dotychczasowe audiobooki wzbogacone o efekty dźwiękowe (oraz aktorów). Książka Szczepana Twardocha dostała podobną, prostą, ale naprawdę przyjemną dla ucha oprawę (aż się nie chce przyspieszać odtwarzania) – podział na role czytanych przez kilka osób, odpowiednie dźwięki w tle (zarówno samo tło główne, jak i dodatkowe strzały z karabinów czy dźwięki krzątających się marynarzy) wspomagają wczucie się w ten klimat.

Ogromną zaletą książki jest język wykorzystywany przez autora, stylizowany na tłumaczony rosyjski (między innymi z charakterystycznym użyciem „ja”). Nadaje niesamowity klimat podczas lektury. Odpowiednia dynamika wydarzeń nie pozwala się nudzić, a do tego mamy sporo ciekawostek o Arktyce, podróżowaniu po niej, oraz sposobach przetrwania na niej. Na mój gust na samym początku jest o wiele za dużo specjalistycznego słownictwa związanego z żeglugą (kompletnie niczego z tego nie rozumiałem, pomimo bardzo podstawowej wiedzy amatora, który lubi interesować się różnymi rzeczami), na całe szczęście to tylko pierwsze strony. Później mamy już do czynienia z historią sprzed wielu lat, co też ułatwia sprawę. W ogólnym rozrachunku wychodzi naprawdę świetnie.

Ocena punktowa: 8/10 

sobota, 1 lipca 2023

Zbiorczo spod pióra w czerwcu 2023

Doszło już do Was, że właśnie minęło pół roku? W sensie 2023 roku. Do tego jesteśmy właśnie na początku wakacji (chociaż dla mnie to po prostu lato), więc teoretycznie jest to czas odpoczynku, relaksu, pływania, grillowania i czytania! Ciekaw jestem czy będzie luźniejszy dla mnie niż czerwiec, czy jednak da mi popalić. Niby był dłuższy weekend (o ile się wzięło wolne w piątek), ale wiecie jak to jest. Zwłaszcza kiedy człowiek jeszcze nie do końca się ogarnął w nowym mieszkaniu i ciągle coś zmienia, przestawia, dokupuje (oj będę tego żałował przy kolejnej przeprowadzce) i w ogóle…

Coś tam jednak się udało przeczytać (oraz przede wszystkim przesłuchać!), więc mam się czym z Wami podzielić! Ba, nawet szczerze powiedziawszy jestem pozytywnie zaskoczony liczbą książek, które udało mi się zaliczyć w ten czy inny sposób, a zwłaszcza pod koniec miesiąca weszło ich całkiem sporo na raz. No i co najważniejsze, zdecydowana większość to naprawdę wysokie jakościowo pozycje. Bez przedłużania więc zapraszam na parę słów o każdej lekturze!

Okładki pochodzą z… tak, z Lubimy Czytać. 

„Przygody dobrego wojaka Szwejka” – Jaroslav Hašek

Format: Audiobook
Stron/długość: 29h 16m
Czyta: Leszek Filipowicz

Nie jestem ani trochę zdziwiony wysokimi ocenami tej książki oraz recenzjami, które wychwalają ją od wielu lat! Może daleko jej do bycia majstersztykiem, miejscami bywa nierówna oraz nieco schematyczna, aczkolwiek stanowi ciekawe uzupełnienie czytanego przeze mnie niedawno „Paragrafu 22”. Antywojenność wycieka z niej wręcz hektolitrami bieżącej wody, a okraszona jest cudownie absurdalnym humorem i inteligentnie głupkowatą postacią samego Szwejka. Zdarzają się momenty, w których ta jego głupota jest aż boleśnie przewidywalna, ale nie można mieć wszystkiego, prawda?

To naprawdę lekka lektura. Znaczy, tak na  pierwszy rzut oka – czyta się (lub słucha) ją bardzo przyjemnie, bez konieczności zastanawiania się nad drugim dnem. Jeśli jednak ktoś ma taką ochotę, to je znajdzie i to bez większych problemów. Wystarczy po prostu przez chwilę zastanowić się nad absurdami i spróbować je zestawić choćby i z cywilną rzeczywistością („czeski film”, rozumiecie), a objawią się Wam sytuacje niestworzone. Nie zmienia to jednak faktu, że radość z „Przygód dobrego wojaka Szwejka” mogą czerpać niemalże wszyscy, bo lekkość pióra Jaroslava Hašeka bardzo w tym pomaga!

Ocena punktowa: 7/10

„Droga donikąd” – Michał Gołkowski

Format: E-book
Stron/długość: 366

Tym razem mamy w pewnym sensie origin Miśka, choć jest to bardziej historia tego, jak trafił do Zony. No i oczywiście jakie były jego pierwsze kroki. Co prawda nie do końca poznajemy pełną przeszłość Miszy, choć parę elementów zostało zasugerowanych, które dają nieco do myślenia i pozostawiają miejsce dla wyobraźni. Ogólnie rzecz biorąc jest to bardziej moment podjęcia decyzji oraz przedostania się do Zony wraz z pierwszymi chwilami w niej spędzonymi (nie były one łatwe, oj nie, nie był to ten Misiek, którego znamy z poprzednich dwóch części).

Jak zazwyczaj u Gołkowskiego na akcje nie można narzekać, dynamika całkiem dobra, cały czas coś się dzieje. Na ogromny plus jest pokazanie Miszy jako osobę, która dopiero faktycznie poznaje Zonę (choć z pewnością pomocna w tym jest jego „przeszłość”), a nie zrobienie z niego od razu wymiatacza. Ogólnie rzecz biorąc „Droga donikąd” jest nawet lepsza w ogólnym rozrachunku niż wcześniejsze tomy – bardziej dojrzała, przemyślana, z konkretnym planem. Zaczynam nawet lubić Czarnobylską Strefę Wykluczenia i z nieco większym optymizmem patrzę w kierunku kolejnych książek z tej serii.

Ocena punktowa: 7/10

„Kołysanka dla czarownicy” – Magdalena Kubasiewicz

Format: E-book
Stron/długość: 310

Można się zachwycać tą książką, oj można! Miałem już do czynienia z prozą Magdaleny Kubasiewicz i zawsze sprawiała naprawdę dobre wrażenie i powodowała chęć polecania. Wszystkie jej książki miały swój klimat i jakiś element niepokoju pod spodem – no i dokładnie taka sama jest „Kołysanka dla czarownicy”, ale jakby nawet jeszcze lepsza. Niby prosta historia, z równie prostymi założeniami, a przyciąga jak magnes! Na pewno ma w tym udział doskonała dynamika i rzecz jasna (jak to w utworach Magdaleny Kubasiewicz) nutka tajemnicy na absolutnie każdym kroku.

Całkiem fajne są też założenia, na jakich funkcjonuje świat wykreowany przez autorkę. Mamy po prostu Warszawę, mamy też przenikającą się magię, ale bez wdawania się w detale dotyczące współżycia osób niemagicznych oraz tych parających się tą sztuką. Ponownie prosty świat z prostymi rozwiązaniami, które pozwalają na skupienie się na wyciskaniu z samej historii ile tylko można, oraz budowaniu odpowiedniej otoczki dla czytelników. Nie zabrakło również kilku dobrych postaci (choć miło by było nieco rozbudować też parę innych, zwłaszcza jeśli są kluczowe dla książki), więc na pewno bardzo szybko sięgnę po kolejną część! 

Ocena punktowa: 8/10

„GOPR. Na każde wezwanie” – Wojciech Fusek, Jerzy Porębski

Format: Audiobook
Stron/długość: 12h 16m
Czyta: Grzegorz Feluś

Świetna opowieść, szczegółowa historia oraz ogrom wiedzy – mniej więcej tak można podsumować „GOPR. Na każde wezwanie”. Mamy tu niemalże wszystko, co jest potrzebne, aby dowiedzieć się nie tylko, na czym polega praca ratownika GOPR, ale również, jakie wydarzenia były konieczne, aby taka organizacja w ogóle powstała. Autorzy nie skupiali się na żadnym konkretnym aspekcie, ale widać, że chcieli przekazać tyle wiedzy, ile się tylko da – zarówno tej historycznej, jak i bardziej praktycznej, która może przydać się każdemu z nas, jeśli znajdziemy się w niebezpiecznej sytuacji w górach.

Rzecz jasna nie mogło zabraknąć przykładów akcji, czy to najbardziej niebezpiecznych, czy po prostu najsłynniejszych, w których brali udział ratownicy z GOPR i TOPR (oraz wcześniejszych organizacji, które poprzedzały istnienie tych obecnych). Niektóre z nich nie mogą zmieścić się w głowie, a inne z kolei obnażają ludzką głupotę i beztroskę, która jednak tylko potwierdza konieczność istnienia takich organizacji. Wszystko to opisane jest w bardzo przystępny sposób, bez zbędnego chaosu (podział jest zarówno chronologiczny, jak i ze względu na kategorię opisywanych aspektów), więc można się w książce odnaleźć bez żadnych problemów. Odczuwam dużą satysfakcję po lekturze – zarówno moja czysta, ludzka ciekawość, jak i ta część świadomości bardziej odpowiedzialna za chęć edukowania się, zostały zaspokojone.

Ocena punktowa: 7/10

„Przysługa dla Czarnoksiężnika” – Magdalena Kubasiewicz

Format: E-book
Stron/długość: 368

Cieszę się, że sięgnąłem po „Przysługę dla Czarnoksiężnika” od razu po przeczytaniu pierwszej części – druga jest jeszcze lepsza! Być może dzięki temu, że lektura wleciała na świeżo i wciąż w pamięci miałem detale z wcześniejszego tomu, ale z pewnością jest to duża zasługa umiejętności Magdaleny Kubasiewicz, która ponownie wykreowała tajemniczą (choć tym razem z nutką kryminalną!) historię. Widać również na horyzoncie jakiś szerszy plan na postać Jagody (być może zostanie wplątana w coś o wiele większego, niż można sobie wyobrazić, na co po cichu liczę), choć trochę brakuje mi wyrazistości u innych osób.

Autorka stworzyła na tyle przyciągającą historię i okrasiła ją tak cudownie dobrą dynamiką, że pewna schematyczność wyziera dopiero po zakończeniu lektury i wcale w jej trakcie nie przeszkadza. Gdyby rozebrać książkę na czynniki pierwsze i stworzyć ramowy plan wydarzeń, to byłby dość podobny (wysokopoziomowo) do wcześniejszego tomu, ale  tym przypadku wygląda to jak przepis na sukces. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach nie przeje mi się to, ale na razie jestem naprawdę zachwycony lekkością lektury i chcę więcej! Byle na takim poziomie, do którego już zdążyłem przywyknąć!

Ocena punktowa: 8/10

„Martwe Jezioro” – Marcin Mortka

Format: Audiobook
Stron/długość: 7h 59m
Czyta: Filip Kosior

Nie jestem jeszcze do końca przekonany co myśleć nie tyle o samej książce, ile ogólnie o świecie wykreowanym przez Marcina Mortkę. Można powiedzieć, że „Martwe Jezioro” to klasyczny rozruszacz, w którym dopiero poznajemy bohaterów, zasady rządzące książkową rzeczywistością no i ogólnie wprowadzamy się we wszystko. Zdecydowanie zarówno zebrana paczka bohaterów (choć może niektórych lepiej nazwać antybohaterami), jak i świat kręcący się wokół „smoczej religii” mogą zrobić jeszcze niezłą robotę, na co zresztą liczę w kolejnych tomach.

„Martwe jezioro” po raz pierwszy wydane zostało w 2011 roku, co bardzo czuć (wtedy mniej więcej literacka płodność pisarza się wzmogła) zwłaszcza w kompozycji. W tle snuje się powoli większy plan i główny trzon fabuły, zdecydowana większość wydarzeń to jednak walki, potyczki, pojedynki. Dużym plusem jest bardzo krótkie wprowadzenie w historię tego świata (w każdym razie ta najświeższa, która ma duże znaczenie dla całej książki), aczkolwiek brakuje mi szerszego wprowadzenia w zasady, którymi się obecnie wszystko rządzi. Są podawane małymi dawkami, jak to w początkowych tomach, ale nie zaspokajają głodu – zobaczymy więc, jak będzie w kolejnych tomach. Z pewnością dam im szansę!

Ocena punktowa: 6/10


piątek, 2 czerwca 2023

Zbiorczo spod pióra w maju 2023

Maj był miesiącem pełnym zmian! Nowe miasto (choć już nieco znane tak czy siak), nowe rutyny, nowe miejsca, w pewnym sensie też nowi ludzie. Stary, dobry czytnik oraz Empik Go puszczające prosto do słuchawek audiobooki były przystanią normalności i czegoś, co znam. Niby była majówka, ale spędzona na wielkim pakowaniu, przewożeniu i rozpakowywaniu, więc tak naprawdę można ją nazwać typowymi, polskimi wakacjami. A tak właściwie to od soboty 29.03.2023 aż do niedzieli, 07.05.2023 miałem wolne! Pogoda dopisała, aczkolwiek na grilla nie było zbyt dużo miejsca jeśli mam być szczery…

Dlatego też cieszę się, że chociaż częściowo udało mi się zachować pewne rutyny, takie jak wieczorne czytanie czy słuchanie audiobooków i podcastów w trakcie spacerów lub zakupów. Dzięki temu mózg mógł odpocząć trochę od wydarzeń, a i przy okazji kolejne części rozpoczętych cykli są już za mną! Przy okazji mocno się ostatnio przerzuciłem na e-booki, a przeprowadzka pozwoliła mi na mocne odchudzanie biblioteczki. Chyba mi się to nawet podoba, choć nie jestem jeszcze do końca pewny…

Tymczasem wystarczy już tego wstępu i przejdźmy do głównego punktu programu! Jak zawsze okładki opiniowanych książek pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Jacked. Chuligańska historia Grand Theft Auto” – David Kushner

Format: Audiobook
Stron/długość: 12h 42m
Czyta: Maciej Jabłoński

Tak właściwie to ten tytuł nie do końca oddaje ducha książki. Powinien on brzmieć „Jacked. Historia próby zrzucenia na gry całego zła świata na przykładzie Grand Theft Auto”. Niby dowiadujemy się jak wyglądały krok po kroku narodziny fenomenu Grand Theft Auto, jednak od samego początku autor skupia się głównie na nagonce, jaka miała miejsce na przestrzeni lat na twórców GTA. Wiecie, te całe historie z „to przez grę popełniają przestępstwa” i tak dalej. Nie dowiedziałem się żadnych ciekawostek o Rockstar Games nie licząc ich oddzielenia się od macierzystej spółki, no i oczywiście ogromu anegdot związanych ze strzelaninami.

Nie jest to pozycja, na którą się nastawiłem znając inną książkę tego samego autora opisującą historię „Dooma”. To była faktycznie lektura, z której wyniosłem ogrom wiedzy, a nie tylko batalie sądowe i podgryzanie się w mediach. Tak właściwie to być może nawet zainteresowałoby mnie to bardziej, gdybym po prostu tego nie znał. No, ewentualnie gdybym wcześniej był świadom, że nie dowiem się z jakimi innymi problemami borykali się twórcy (oprócz nagonki, bo gry powodują strzelaniny), co wpłynęło na ich sukces (oprócz strzelanin), jak wyglądał proces wytwórczy i w jaki sposób się zmieniał na przestrzeni czasu (oprócz walki z nagonką). Za to wiem ile razy politycy wypowiadali się na temat wpływu gier na przestępczość oraz mam w zanadrzu kilka anegdot o nastolatkach biorących udział w strzelaninach. 

Ocena punktowa: 5/10

„Dom nieba i oddechu. Część 2” – Sarah J. Maas

Format: E-book
Stron/długość: 544
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska

To już erotyk, czy jeszcze nie? Trudno mi to określić jednoznacznie, aczkolwiek przygotujcie się na wielostronicowe sceny seksu z opisami rodem z WattPada (z całym szacunkiem dla WattPada rzecz jasna). Są one tak naprawdę głównym powodem, przez który zgrzytałem regularnie zębami podczas lektury drugiej części „Domu nieba i oddechu” – są niepotrzebne, nic nie wnoszą i wyglądają tak, jakby autorka dała się wreszcie ponieść prymitywnym instynktom (stwierdzam na podstawie poziomu opisów oraz powodów ich wystąpienia). Jeśli nie lubicie czytać o tym jak mocno kto kogo pcha, to przeskoczcie o kilka/kilkanaście stron – niczego z fabuły nie stracicie.

Pomijając ten kompletnie dla mnie niezrozumiały pociąg go opisów bardzo niskich lotów (serio, opisy to jedno, ale tak prymitywnych dawno nie widziałem, gorzej niż w pierwszej części) cała reszta jest dokładnie taka, jakiej się spodziewałem! Zwłaszcza na sam koniec Sarah J. Maas umie utrzymać napięcie na odpowiednim poziomie (ostatnie 15% czytałem wbrew swoim rutynom wieczornym!) i rzecz jasna miesza w wydarzeniach jak prawdziwy wirtuoz. Jestem w stanie jakoś przeżyć te nieszczęsne sceny erotyczne dla całej reszty. Widać, że ma pomysł na cały cykl opracowany od samych fundamentów, bo wszystko ładnie się ze sobą skleja. Choć nie wiem jak wybrnie z zakończenia – zaczyna pachnieć podejrzanie.

Ocena punktowa: 7/10

„Gniew Tiamat” – James S.A. Corey

Format: Papier
Stron/długość: 530
Tłumaczenie: Marek Pawelec

No, trochę tchnęło wreszcie świeżością w konstrukcji, ale tylko trochę. Co prawda procedura jest dokładnie ta sama, co we wszystkich dotychczasowych książkach z cyklu „Ekspansji”, ale wreszcie mamy nowe elementy, które nie pasują do utartego schematu. Trochę dodatkowego zamieszania pojawiło się w fizyce (tak, da się jeszcze więcej), jak i w nierozerwalnej grupie kapitana Holdena – bez spoilerowania mogę powiedzieć, że dość późno załapałem, że jedna z postaci to właśnie ta postać. Widać też kierunek, w którym dąży cały cykl (wszak został jeszcze tylko jeden tom), choć nie powiem, żeby był on zaskakujący, a tymbardziej satysfakcjonujący.

Męcząca jest ta schematyczność, więc chyba zrobię sobie dłuższą przerwę przed ostatnim tomem. Możliwe, że nie dałem odpowiednio odpocząć materiałowi, aczkolwiek nie spotkałem się jak do tej pory z aż takim jechaniem według jednej i tej samej konstrukcji w fantastyce (choć w kryminałach to standard wręcz). Cóż, jak widać tak bardzo jest to męczące, że trudno wyciągnać mi coś innego na przód. Nie oznacza to jednak, że sama historia jest kiepska – po prostu musiałem częściej robić przerwy i nie pochłonęła mnie tak, jak na samym początku.

Ocena punktowa: 6/10

„Łowcy skór” – Tomasz Patora

Format: Audiobook
Stron/długość: 11h 23m
Czyta: Adam Turczyk

Sama historia „łowców skór” z łódzkiego pogotowia ratunkowego jest historią bardzo starą (i rzecz jasna tragiczną, pokazującą jak daleko posunie się człowiek w swojej chciwości), ale jednocześnie jest to jedna z tych, o których warto przypominać. By nie wydarzyła się po raz kolejny. Tomasz Patora to jeden z dziennikarzy, którzy prowadzili dziennikarskie śledztwo w tej sprawie, więc informacje zawarte w niniejszej książce pochodzą od osoby będącej w tamtych czasach na bieżąco z tymi wydarzeniami. Już sam początek przytłacza, choć bynajmniej nie ze względu na sam wydźwięk tej „afery”, ale liczby osób, które przedstawiane (a które w ten czy inny sposób były związane z wieloletnim procederem). Skala od samego początku wydaje się zbyt duża, do utrzymania tego w ryzach.

Co istotne, same przypadki nie tylko „sprzedawania” informacji o zwłokach, ale w późniejszym czasie również mordowanie pacjentów nie są opisywane w sposób ciągły i szczegółowy, wręcz przeciwnie. Autor stara się skupiać na tym, co działo się dookoła, aby nie przyciągać uwagi czytelników szukających „mocnych wrażeń” i realistycznych opisów. Dużo czasu poświęca procesowi, jak również okresowi pomiędzy pierwszym reportażem, a wydaniem przez sąd wyroków skazujących. To jest bardzo ciekawy moment, kórego się kompletnie nie spodziewałem (pierwszy wyrok zapadł, gdy byłem w liceum, po pięciu latach od reportażu), gdyż pokazuje jak zmieniało się nastawienie mediów do faktów ujawnionych przez dziennikarzy Gazety Wyborczej na przestrzeni pierwszych dni. Oby więcej tak wyważonych, a jednocześnie szczegółowych reportaży.

Ocena punktowa: 8/10

„Wrócimy po was. Historie alpejskie” – Elżbieta Sieradzińska

Format: Audiobook
Stron/długość: 17h 55m
Czyta: Mateusz Bosak

To nie jest kolejna książka o alpinistach, którzy walczą ze swoimi słabościami i udowadniają, że da się przekroczyć każdą granicę. Znaczy, może trochę jest w niektórych historiach, ale tylko trochę. „Wrócimy po was” to zbiór niekoniecznie nowych (niektóre sięgają lat 40. XX wieku), ale nie tak znanych w Polsce jak współczesne wydarzenia związane z himalaizmem. Muszę przyznać, że bardzo łatwo przyszło mi utonąć w narracji Elżbiety Sieradzińskiej, niezależnie od tego, czego dotyczyła opowiadana przez nią historia (a jest ich w książce łącznie sześć).

Bardzo fajnie autorka połączyła je chronologicznie ze sobą, a ze względu na mniej więcej to samo miejsce, w którym mają miejsca wydarzenia, ma to czasem istotne zdarzenie (zwłaszcza kiedy wcześniejsza historia daje tło dla kolejnej). Często opisywane są w nich ludzkie tragedie, ale mamy również i historie bardzo pokrzepiające oraz pokazujące jak powstawała historia i świat, który znamy dzisiaj. Przede wszystkim jednak Elżbieta Sieradzińska sięgnęła do czasów na tyle odległych, aby sprawiać wrażenie kompletnie innych niż to, z czym mamy do czynienia współcześnie, a jednocześnie tak bliskich, że nie odczuwamy obcości.

Ocena punktowa: 7/10


poniedziałek, 1 maja 2023

Zbiorczo spod pióra w kwietniu 2023

I tak w sumie to nie wiadomo, czy to zima była jeszcze, czy już wiosna… A w sumie zaraz maj i czerwiec, więc pewnie znowu przeskoczymy nagle do letnich upałów. Jakoś mi się to średnio uśmiecha, chociaż przyznam bez bicia, że zdecydowanie bardziej wolę chłód zimy niż upał lata… Kiedy żar praży z nieba, a w mieszkaniu można jedynie wegetować, to kompletnie nie jestem w stanie nic robić, wliczając w to rzecz jasna czytanie lub słuchanie. Dlatego też korzystam, póki mogę z pogody, która mnie nie zabija (w pewnym sensie dosłownie, zważywszy na poziomy mojego ciśnienia latem) i delektuję się chłodem oraz robieniem różnych rzeczy!

Podczas robienia tych rzeczy mogę rzecz jasna słuchać podcastów oraz audiobooków, z czego skrzętnie korzystam! Co prawda kwiecień to już drugi z kolei miesiąc, w którym miałem odrobinę zaburzone rutyny, aczkolwiek jakoś udało się funkcjonować w miarę normalnie. Tym razem też postawiłem znowu na wymieszanie pełnych mediów książkowych, czyli papieru, ebooków oraz audiobooków. Było wiele dni, w których niezbyt wiele stron udało mi się pochłonąć, ale nie zawsze mamy przecież możliwość robienia tego, czego chcemy, prawda? Dlatego po prostu cieszę się z tego, co udało się ogarnąć. :D 

Tymczasem przejdźmy już do głównej części programu! Okładki, które tu widzicie, pochodzą (jak każdego miesiąca) z serwisu Lubimy Czytać.

„Grombelardzka legenda. Serce gór” – Feliks W. Kres

Format: Audiobook
Stron/długość: 15h 11m
Czyta: Wojciech Żołądkiewicz

Zdecydowanie bardziej podchodzą mi historie osadzone między górami, niż na pełnym morzu. Właśnie dlatego liczyłem trochę na to, że trzeci tom „Księgi całości” zmiecie mnie z powierzchni ziemi (albo chociaż wywrze ogromne wrażenie). No i tak jak sam Grombelard z historią walki Szerni z Alerem jest naprawdę sztos, tak niestety nie można tego samego powiedzieć o bohaterach i fabule (była jakaś?). Kres zdecydowanie wie, jak pisać i umie w światy – w końcu stworzył naprawdę, ale to naprawdę ogromny „kraj” z całym aparatem wykonawczym oraz legendami o jego stworzeniu. Poznaliśmy ludzi, poznaliśmy koty, które są tu rozumne, a teraz mogliśmy mieć okazję poznać sępy, trzecią z rozumnych ras.

No właśnie, niby takie rozumne, a tak naprawdę gdzieś sobie latają i wydłubują oczy. To jest wszystko, czego dowiadujemy się o jednej z trzech rozumnych ras (co było wielokrotnie podkreślane przez autora w poprzednich tomach). Ach, no i główna bohaterka, która potrafi jednocześnie być sławną i nieustraszoną Łowczynią polującą na sępy oraz głupią trzpiotką zapatrzoną w siebie, niepotrafiącą logicznie myśleć (ale tylko wtedy, kiedy akurat jest to potrzebne w danej akcji). Targają mną trochę sprzeczne uczucia. Świat, kreowanie rzeczywistości, podwaliny wielkiego imperium, rozległość i legendy – cudowne. Fabuła (znaczy się, ludzie po prostu idą sobie przed siebie i tyle), postacie, wydarzenia, spajanie poszczególnych fragmentów – w ogóle nie istnieje. Sinusoida Panie Kres, sinusoida.

Ocena punktowa: 6/10

„Krucjata dzieci” – Tullio Avoledo

Format: Papier
Stron/długość: 372
Tłumaczenie: Piotr Drzymała

Nie powiem, żeby mnie ta część bardziej przekonywała niż „Korzenie niebios”. Jakoś nie do końca mi chyba pasują aż tak „niestworzone” rzeczy, jakie opisuje Tullio Avoledo jako osadzone w świecie postapokaliptycznym. Za dużo metafizyki, jeszcze więcej zjawisk nadprzyrodzonych, a do tego nawet brak jakiekolwiek sensownego wyjaśnienia ich pochodzenia. Niezbyt również mi się skleja sama historia, a dokładniej wydarzenia z udziałem „dzieci” i sposób prowadzenia całej akcji. No zdecydowane mogłoby to być bardziej przemyślane.

To by mogła być naprawdę całkiem niezła książka (choć niekoniecznie porywająca), ale tylko jeśli wyjęlibyśmy ją z Uniwersum Metro 2033 i wydali po prostu jako fantastykę. Dalej brakowałoby jej głębi oraz elementów takich jak porządne postacie, przemyślany scenariusz wydarzeń, aczkolwiek baza w postaci Stworów Nocy i tego, jak wpływają na świat, mogłaby być całkiem niezłym początkiem dla dłuższego cyklu. Z pewnością pomogłoby również uzupełnienie luk w czasie i opisanie wydarzeń, które miały miejsce pomiędzy poszczególnymi kamieniami milowymi powieści, bo niestety „Krucjata dzieci” pełna jest „teleportacji” między lokacjami. No jakoś gryzie się to z klimatem świata postapo, gdzie uważać trzeba na dosłownie każdy krok.

Ocena punktowa: 5/10

„Magia wyklęta” – Kamila Szczubełek

Format: E-book
Stron/długość: 424

O wiele lepsza niż tom pierwszy! Wciąż mamy tu do czynienia z tym samym, przyjemnym stylem, który zachęca do czytania, aczkolwiek całość jest bardziej… dojrzała? Chyba to słowo może pasować w tym przypadku. Autorka więcej uwagi poświęca detalom, wydarzenia są bardziej przemyślane (a przede wszystkim bardziej spójnie poprowadzone), wplecione są do tego nieco głębsze przemyślenia, niż jedynie proste żarty. Widać też próby ukazania przemian, jakie zachodzą w poszczególnych bohaterach. No i przede wszystkim wreszcie zobaczyć można nieco większy zarys planu na dłuższą historię, na co czekałem z niecierpliwością!

Na spokojnie mogę sklasyfikować „Magię wyklętą” jako wartą przeczytania, lekką fantastykę dla osób niewymagających ambitnej literatury. No, ewentualnie dla kogoś, kto chce po prostu czerpać radość, mieć trochę śmiechu podczas lektury i ogólnie szuka czegoś lżejszego, osadzonego w słowiańskim klimacie. Wciąż mi bardzo mocno brakuje nieco lepszej ekspozycji, zwłaszcza na ogólnie pojętą mitologię świata wykreowanego przez Kamilę Szczubełek – dla osób kompletnie niezaznajomionych z bestiariuszem słowiańskim te szczątki informacji przekazywane na kartkach powieści mogą nie wystarczyć do zrozumienia wiele elementów. Cały czas więc liczę na to, że to się zmieni w kolejnych częściach.

Ocena punktowa: 7/10

„Paragraf 22” – Joseph Heller

Format: Audiobook
Stron/długość: 20h 23m
Czyta: Krzysztof Globisz

Kompletnie inna klasa literatury – aż zapomniałem, że mi takowej czasem brakuje. Pełna ciętego humoru i satyry doprowadzonej do granic absurdu, które jednak pokazują, że to wcale nie jest śmieszne ani głupie, tylko niestety brzmi jak prawdziwe. Wszystko toczy się wokół historii bombardiera Yossariana oraz otaczających go współżołnierzy. Chyba najbardziej widocznym elementem, który autor chciał przekazać czytelnikom, jest próba pięcia się po szczeblach wojskowej kariery za wszelką cenę (a już na pewno cenę zapłaconą przez kogoś innego). Uważna osoba odnajdzie jednak o wiele więcej aspektów żołnierskiego życia, które zakrawają na kpinę i upewnienie się, że na pewno człowiek dobrze usłyszał.

Jako powieść „Paragraf 22” jest kompletnie bezproblemowy, a język, którym został napisany, wprost sam wskakuje do głowy. Dobrą robotę zrobił też Krzysztof Globisz, którego miałem okazję słuchać po raz pierwszy jako lektora audiobooka – nawet przy najbardziej dynamicznych dialogach nie miałem problemu z nadążaniem i rozpoznaniem poszczególnych postaci. Wspomniany już humor jest widoczny na absolutnie każdym kroku, a groteska to wszak główna kategoria, którą wykorzystuje autor do przedstawienia pewnej wizji. Przesłuchanie książki zajęło mi naprawdę bardzo mało czasu – trudno się od niej oderwać zarówno ze względu na formę, jak i przedstawiane problemy. Zdecydowanie jest to tytuł, na który warto poświęcić trochę czasu.

Ocena punktowa: 8/10

sobota, 1 kwietnia 2023

Zbiorczo spod pióra w marcu 2023

Wiosna w pełni, choć początek miesiąca wcale się na to nie zapowiadał! Wręcz przeciwnie, w Toruniu przez kilka pierwszych dni dominowały ujemne temperatury, deszcz oraz poczucie beznadziei. Chyba bardziej nie lubię takiej aury wiosną, niż na jesieni – wtedy przynajmniej jestem na nią przygotowany i wiem, czego się spodziewać. W marcu oczekiwałbym raczej słońca, rozwijających się pąków oraz ogólnie jakiejś odrobiny radości! Skoro jednak nie mogła mi jej zapewnić pogoda wraz z towarzyszącą jej atmosferą, to musiałem tę radość sam sobie zapewnić za pomocą książek!

W marcu postawiłem na trochę nowości (no, w pewnym sensie), ale również na kończenie rozpoczętych cykli. Udało mi się nawet przeczytać coś, czego w ogóle się nie spodziewałem, czyli prozę Kazimierza Przerwy-Tetmajera! Miałem sięgnąć po jego poezję w ramach jednego z wyzwań, które ma poszerzyć moje horyzonty, a przy okazji wyszło na to, że poszerzyłem je bardziej, niż się to było w planach! Rzecz jasna dla mnie bomba, nie mam na co narzekać, wręcz przeciwnie – każde takie niespodziewane lektury są na wagę złota.

Tyle z przydługiego wstępu, przejdźmy do właściwych opinii. Jak w każdym miesiącu, okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Korona śniegu i krwi” – Elżbieta Cherezińska

Format: Audiobook
Stron/długość: 26h 30m
Czyta: Filip Kosior

W „Koronie śniegu i krwi” jako pierwsze w oczy rzuciło mi się dokładnie to samo, co w „Hardej” – przywiązanie do detali oraz niesamowicie zgrabne posługiwanie się językiem przez autorkę. Historia nie jest moją mocną stroną, więc trudno mi orzec, w jakim stopniu przytoczone w tej książce opisy osób, pomieszczeń, przyborów czy zwyczajów są zgodne z rzeczywistością, ale na pewno robią wrażenie i mega pozytywnie wpływają na immersję. Można poczuć, że jest się w środku wydarzeń opisywanych przez Elżbietę Cherezińską, co niestety czasem działa też na niekorzyść. Rozumiecie, opisy, długie opisy i rozwleczona akcja. Aczkolwiek mimo wszystko rozpatruję to jako bardzo mocną stronę tej lektury.

Mimo wszystko jest to lektura niesamowicie wciągająca, chyba właśnie ze względu na tę dbałość o detale oraz szeroki zakres wydarzeń. Smaczków dodają też elementy fantastyczne, w tym przypadku głównie kojarzone z pogańskimi wierzeniami, aczkolwiek nie są one ani trzonem historii, ani nawet podtrzymującymi ją szynami. Ot, drobne detale nadające lekkiej pikanterii. Zdecydowanie lepiej mi podeszła „Korona śniegi i krwi” niż „Harda”, choć nie do końca umiem wskazać dokładny powód. Na pewno sięgnę po kolejne części „Odrodzonego królestwa”, zapowiada się całkiem niezły cykl, który się jeszcze może rozwinąć!

Ocena punktowa: 6/10

„Legenda Tatr” – Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Format: E-book
Stron/długość: 389

Nie jest to prosta książka – ani pod względem językowym, ani jeśli chodzi o odbiór. Stylizowana na język sprzed kilku wieków, do tego przeplatana gwarą góralską stanowi nie lada wyzwanie. Chwilę człowiekowi zajmuje przestawienie się ze współczesnego języka (a rozmowy górali często i tak są nie do końca zrozumiałe), ale kiedy już wejdzie się w rytm, to można docenić to piękno i pewnego rodzaju poetyckość. No i ostatecznie można się skupić na historii oraz poszczególnych postaciach, a naprawdę jest na czym! Jeśli jednak nie potraficie się skupić przy tak archaicznym lub po prostu odbiegającym od współczesnych standardów języku, to lepiej nie próbujcie sięgać po „Legendę Tatr”.

Jednak jeśli Was to wcale nie przeraża, to możecie czerpać dużo przyjemności ze sposobu przedstawienia nie tylko górali samych w sobie, ale również (albo przede wszystkim) zależności społecznych, jakie miały miejsce w XVII wieku oraz jak bardzo różniły się one pomiędzy chłopstwem wystawionym frontem do szlachty, a właśnie rodzinami góralskimi, często zamieszkującymi trudno dostępne miejsca na terenie całego Podtatrza. Wiele elementów autor opiera na wytworzonych przez siebie postaciach i wydarzeniach, chociaż cały czas w tle przewijają się osoby takie jak Bohdan Chmielnicki, czy król Jan Kazimierz. Ogólnie rzecz biorąc to nie tylko cudowne przedstawienie języka wykorzystywanego przez górali, ale również małe studium wydarzeń, które mogą przybliżyć kulturę góralską sprzed kilku wieków.

Ocena punktowa: 7/10

„Droga do Wyraju” – Kamila Szczubełek

Format: E-book
Stron/długość: 389

Jest to zaskakująco wciągająca książka i całkiem udany debiut! Historia, mimo że prosta i bardzo trącająca nieskomplikowaną grą RPG (wiecie, liniowa fabuła z chodzeniem z miejsca na miejsce) potrafi przyciągnąć. „Drogę do Wyraju” wchłonąłem w dosłownie moment. Językowo autorka na pewno daje radę, cały czas coś się w książce dzieje, a do tego odrobina delikatnego humoru działa na pewno zachęcająco. Czasem niektórego dialogi są bardzo sztywne lub sztuczne, aczkolwiek trzeba pamiętać, że jest to debiut. Czuć też pewną niezdarność w kreowaniu historii oraz kompletny brak opisu świata, aczkolwiek to, co sobą prezentuje „Droga do Wyraju” posiada spory potencjał.

Z pewnością brakuje mi poświęcenia nieco większego uwagi elementom słowiańskim, na które autorka się powołuje – ograniczanie się do prostego wymienienia nazwy krainy, w której znajdują się bohaterowie oraz nazwy lub imienia któregoś z demonów nie daje pełni wiedzy o wykreowanym świecie. Zwłaszcza że od samego początku widać, iż jest to uniwersum jedynie opierające się na pewnych elementach (patrz wąpierz Elgan) wierzeń i kultury słowiańskiej, więc nie wiadomo tak naprawdę, które części zostały zmienione. Mam nadzieję, że w drugim tomie się to zmieniło, bo ten brak porządnej ekspozycji to chyba najbardziej przeszkadzająca mi rzecza w całej „Drodze do Wyraju”.

Ocena punktowa: 6/10

„Drugi brzeg” – Michał Gołkowski

Format: E-book
Stron/długość: 392

Trochę mam mieszane uczucia w stosunku do „Drugiego brzegu”. Taka to trochę typowa fantastyczna literatura drogi, której nie brakuje zmian zachodzących w głównym bohaterze (ach, aż by się rozprawkę chciało napisać jak na lekcjach języka polskiego!). Z drugiej jednak strony oprócz dość monotonnych opisów otrzymałem o wiele więcej Zony z jej charakterystyką. Cóż, wszak podróż przez przeróżne zakątki pozwala snuć historie zarówno o początkach (od 1986, przez Pierwszą Emisję, aż do czasów samej powieści), jak i o napotkanych po drodze elementach. Z pewnością jednak jest o wiele lepiej niż w pierwszym tomie.

Sama Zona i koncepcja „zamkniętego” terenu, w którym dzieją się rzeczy niestworzone, podczas gdy wszędzie wokół jest niemalże normalny świat, z normalnie funkcjonującym społeczeństwem, ma w sobie coś z dziwnie satysfakcjonującej abominacji. Przełamania większości standardów, które łączą dwie sprzeczności, a jednocześnie stanowią spójną całość. Być może dzięki bardzo oszczędnym opisom tego „zwykłego” świata cudowność samej Zony nie jest w żaden sposób (nomen omen) skażona. Na pewno jednak „Drugi brzeg” zachęcił mnie do dalszej eksploracji świata, nawet pomimo tego, że jako powieść nie był najlepszą książką Michała Gołkowskiego. 

Ocena punktowa: 6/10

„Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej” – Katarzyna Czajka-Kominiarczuk

Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 16m
Czyta: Katarzyna Borowiecka

Naprawdę bardzo fajna i prosta historia Oscarów, pełna ciekawostek oraz odrobiny analizy. Jak autorka wspomina na samym początku, pewnie nie ma w tej książce niczego odkrywczego, czego nie dałoby się znaleźć czy to w internecie, czy innych pozycjach, jednak siłą „Oscarów” Katarzyny Czajki-Kominiarczuk jest odpowiednie kategoryzowanie elementów i sensowne ułożenie w lekturze. Innymi słowy, nie da się zgubić, za to można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Nie znajdziecie tu też nudnego, encyklopedycznego języka, choć z drugiej strony trudno szukać w tej pozycji elementów humorystycznych.

Jeśli tak jak ja jesteście oscarowymi ignorantami, to możecie się wiele dowiedzieć o tej najgłośniejszej nagrodzie filmowej. Ba, nawet śmiem twierdzić, że pewne ciekawostki mogą zapaść Wam w pamięć i zabłyśniecie na jakimś spotkaniu towarzyskim. Trudno mi ocenić przydatność dla osób obeznanych z tematem, więc pozostawiam już decyzję o sięgnięciu (bądź nie) całkowicie Wam. Nie powiem, że się dobrze bawiłem w trakcie lektury, na pewno jednak szanuję pracę włożoną w książkę i cieszę się, że choć trochę mogłem sobie przybliżyć historię nie tylko samej gali rozdania Oscarów, ale również poznałem wpadki, które miały miejsce na przestrzeni lat, jak również pewną analizę jak to faktycznie jest z hasztagiem OscarsSoWhite na bazie danych, nie emocji.

Ocena punktowa: 7/10