Źródło: Lubimy Czytać |
Autor: Bartosz Szczygielski
Tytuł: Krok trzeci
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 416
Data wydania: 29 stycznia 2020
Wszelkiego rodzaju thrillery mógłbym pochłaniać całymi kilogramami – bez względu na to, czy to thriller kryminalny, medyczny, polityczny czy psychologiczny. Tak naprawdę ten ostatni często bywa najbardziej intrygujący. Często widać w nim zażartą walkę wewnątrz postaci, która dzieje się w ich głowach, a nie na ulicach przypadkowego miasta. Bywa to o wiele bardziej emocjonujące niż ucieczka przed zabójcą lub śledzenie intryg politycznych z morderstwem w tle. Polscy autorzy już nie raz udowodnili, że wiedzą jak napisać dobry thriller (a nawet debiut, jak to było w przypadku Thomasa Arnolda czy Z.D. Wittner – swoją drogą thriller psychologiczny był właśnie debiutem), więc czemu by nie sięgnąć po Bartosza Szczygielskiego, dla którego „Krok trzeci” nie jest pierwszą napisaną książką? Może nie do końca wszystko mi się podobało, ale umiejętności wodzenia czytelnika za nos autorowi odmówić nie można.
Życie przed czterdziestką często jest bardzo uporządkowane – człowiek wie doskonale, czego chce, ma stałą pracę, często również wieloletni związek. Nie inaczej jest z Magdą, psychoterapeutką mieszkającą z mężem w Warszawie. Przykładne, stabilne życie, uporządkowane sprawy zawodowe, nic tylko się cieszyć. Tak się jednak tylko wydaje, kiedy spojrzy się na nią z boku. Nie tylko problemy zdrowotne potrafią ją doprowadzić niemalże do szaleństwa, ale również pewne podejrzenia dotyczące jej męża… Tajemnice niszczą zaufanie oraz w dalszej części życie, jednak ich brak może okazać się jeszcze gorszy. No, chyba że na życiowej drodze stanie kolejna tajemnica w postaci kobiety…
„Unikanie myślenia bardzo pomagało w życiu”.
Na samym początku poznajemy Magdę – według opisu ustatkowaną kobietę, psychoterapeutkę, żonę. Od razu też poznajemy dwa z głównych problemów, które ją trapią – wszystko wskazuje na to, że jest zdradzana, a do tego ma spore problemy z pamięcią. Na kolejnych kartkach, przez pierwsze niemalże sto stron „Kroku trzeciego” poznajemy naszą główną bohaterkę coraz lepiej. Muszę tutaj przyznać, że postać ta jest tak irytująca, a jednocześnie tak konsekwentnie prowadzona, że czytanie o jej losach zakrawa na sprawianie sobie perwersyjnej przyjemności. Prawie zgrzytałem zębami na jej nieogarnięcie życiowe, brak instynktu samozachowawczego, ciągłe ucieczki i wycofywanie się, brak jakiejkolwiek logiki w działaniu oraz skrajnie idiotyczne decyzje, które podejmowała.
Niestety jest też ta nieco bardziej negatywna strona medalu. Postać Magdy jest kompletnie niewiarygodna jako psychoterapeutki. Nie chodzi tu jednak o problemy z pamięcią, które przecież nie towarzyszyły jej przez całe życie, tylko o problemy, które posiada. Wewnętrzne, które wyglądają nie przepracowane, co jest wręcz konieczne do wykonywania zawodu psychoterapeuty. Ona sama jest chodzącą bombą emocjonalną, która nie umie podejmować zdrowych decyzji w życiu codziennym, a co dopiero brać się za pomoc innym ludziom. Przez całą książkę bardzo mocno mi to uwierało. Trochę jakby w roli hakera obsadzić człowieka, który nie umie sobie włączyć hotspota w telefonie, lub chirurga panicznie bojącego się krwi i mdlejącego na jej widok.
Trzeba się jednak zgodzić, że autor potrafi utrzymać suspens – widać to zarówno w samej postaci Magdy, jak i jej tajemniczej przyjaciółki, Niny. Wszystko to, co opisałem w poprzednich akapitach, pomaga mu w konstruowaniu kolejnych wersów historii. Nigdy nie wiadomo, co się zaraz stanie, a autor karmi czytelnika zarówno zaskakującą prawdą, jak i kłamstwami. Informacja o zdradzie Magdy przez jej męża oraz o jej problemach z pamięcią, które to zostają podane już na pierwszej stronie, pomagają budować niepewność tego, co się zaraz zdarzy. A i sporo plot twistów można znaleźć na kolejnych kartach powieści. Nie wszystkie są może bardzo zaskakujące czy szokujące, ale po prostu są. Do tego rzeczywiście wrzucają Magdę na zupełnie nowe tory i prowadzą w kompletnie inną stronę, niż podążała do tej pory. Wszystko to sprowadza się do jednego pytania, które zaczyna kiełkować w głowie – co tu się u licha wyprawia i co jest prawdą, a co fikcją istniejącą tylko w głowie Magdy?
„Ludzie nie będą ciebie szanowali, jeśli ciągle będziesz im padać do stóp”.
Gdzieś mniej więcej od połowy książki zaczyna się więcej zaciekawienia, mniej irytacji na konsekwentnie prowadzoną, choć być może nie do końca przemyślaną bohaterkę. Można powiedzieć, że dopiero w drugiej części, gdzieś od Drugiego kroku, zacząłem czerpać więcej przyjemności z lektury. Takiej czystej przyjemności, która pozwoliła mi się skupić w pełni na tym, co budował Bartosz Szczygielski. Wcześniej niestety trochę mi w tym przeszkadzały dziury i nieścisłości, które wwiercały mi się w tył głowy, skutecznie wprowadzając zamieszanie w już skądinąd dobrze prowadzoną historię. Jeśli więc nie będziecie mogli się dogadać z początkowymi dwustoma stronami, coś Wam nie będzie do końca grało, to pocieszeniem może być, że później będzie już lepiej.
Samo zakończenie było – przynajmniej dla mnie – bardzo zaskakujące. Po drodze oczywiście zbudowałem sobie kilka możliwych rozwiązań, jednak żadne z nich nawet nie leżało obok tego, które wymyślić Bartosz Szczygielski. Przede wszystkim miało ręce i nogi, a to dla mnie najważniejsze, bo obawiałem się popłynięcia w zbyt… fantastyczne regiony. Jednak autor dość zgrabnie pokazał sedno problemu i wszystko zaskoczyło w odpowiednie zapadki. W każdym razie w połączeniu ze wciąż budowanym napięciem daje nam to pełnowartościowe i w sumie satysfakcjonujące zakończenie wszystkich wątków rozpoczętych przez autora. Ba! W pewnym sensie autor zostawił sobie nawet furtkę otwierającą kolejną książkę! Chociaż nie wiem, czy łatwo by mu było rozpocząć coś podobnego od miejsca, w którym zakończył pierwszą historię.
Niektóre aspekty chętnie zobaczyłbym w nieco innym wymiarze. Cały czas będę się również upierał przy tym, że Magda jest mega niewiarygodna i gdzieś z tyłu głowy czułem stukot, że coś tu jest nie tak (i wcale nie chodzi o kontekst czysto fabularny). Jednak podsumowując, muszę przyznać, że Bartosz Szczygielski stworzył bardzo zgrabną historię, która nie tylko potrafi przyciągnąć, ale i trzymać w napięciu. Dawno nie miałem okazji czytać takiej powieści, która mogłaby zagwarantować mózgowi niezłą przejażdżkę rollercoasterem i doprowadzając go lekkich zawrotów. Trochę mi brakuje takiej literatury, ale docenia się ją dopiero po lekturze. Cóż, z drugiej strony, gdyby czytać jedynie książki takie jak „Krok trzeci”, to człowiek dość szybko zacząłby się sam zastawiać, jaka część jego życia to prawda, a jaka to tylko fikcja…
Łączna ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję