Źródło: Lubimy Czytać |
Autor: Szymun Wroczek
Tytuł: Piter
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 596
Data wydania: 9 listopada 2011
Całe Uniwersum Metro 2033 poznałem stosunkowo niedawno - tak naprawdę moja przygoda z nim zaczęła się dopiero w 2017 roku. Bardzo długo po czasach, w których przeżywało czasy swojej świetności. Mimo wszystko wciąż powstają nowe powieści i wciąż jest wielu fanów spragnionych kolejnych historii z postapokaliptycznej Moskwy. Wiele opowieści osadzonych jest jednak w innych miastach - tak jak właśnie "Piter", którego akcja dzieje się w Petersburgu. Co prawda sama powieść wydana została również wiele lat temu, jednak w dniu pisania tej opinii istnieje także jej kontynuacja, czyli "Piter. Wojna". Nic więc chyba dziwnego, że chciałem jak najszybciej nadrobić zaległości w książkach, które napisał Szymun Wroczek. Mam jednak nadzieję, że następne spotkanie z tym autorem będzie o wiele lepsze.
Kiedyś wspaniałe miasto, dzisiaj - podobnie jak Moskwa - zgliszcza i dom dla przerażających mutantów. Jedynie podziemia są bezpieczne. W petersburskim Metrze schroniła się część ludności, która obecnie próbuje przeżyć za wszelką cenę. Chcą jednak prowadzić w miarę normalne życie - a do takie zaliczają się śluby. Iwan Mierkułow miał właśnie obiecać dozgonną wierność swojej wybrance, jednak przeszkodził mu w tym wybuch wojny. Jakby nie było jej wystarczająco przed wieloma laty, na górze, na powierzchni. Tym razem jednak lokalny konflikt może przypomnieć wydarzenia sprzed lat, które doprowadziły do konieczności zamieszkania w metrze. Jednak tym razem nie ma się już gdzie schować...
"Piter" zdecydowanie należy do nieco bardziej wymagających powieści z Uniwersum Metro 2033. Od samego początku czuć zarówno przygnębiający klimat, w którym toczyć się będzie historia, jak i wiele zabiegów ze strony autora, które tworzą z "Pitera" dość ciężką w odbiorze pozycję. W wielu miejscach pojawiają się wyrwane - choć tylko na pierwszy rzut oka - z kontekstu przemyślenia głównego bohatera, często również jego sny przedstawiane są jako bieżące wydarzenia. Wszystko oczywiście w aurze tajemnicy i wspomnianego już przygnębienia. Pod tym względem powieść Szymuna Wroczka wpasowuje się idealnie w klimat całego Uniwersum, chociaż znacznie się różni o "Metra 2033". Jest nie tylko prostsza, ale również pozostawia po sobie mniej wspomnień i o wiele słabiej przywiązuje do siebie Czytelnika.
Historia opowiedziana przez autora jest z jednej strony niezbyt skomplikowana, ale z drugiej może nasuwać na myśl wielowarstwowość. Tak naprawdę nawet nie trzeba się bardzo silić na próby interpretacji, żeby zobaczyć wręcz gołym okiem historię człowieka oraz historię całej społeczności. Metro petersburskie stworzono w podobnym rozkładzie architektonicznym jak metro moskiewskie, w związku z czym mogło posłużyć jako schronienie dla wielu ludzi po tym, jak powierzchnia została zamieniona w piekło. Ludzie po jakimś czasie zaakceptowali swój los i w walce o przetrwanie przeszli na porządek dzienny z wieloma rzeczami. "Piter" pokazuje w jaki sposób społeczeństwo potrafi zaprzepaścić wiele wartości nawet w obliczu zagrożenia.
Mimo wszystko nie jest to zbyt porywająca opowieść. Co więcej, wraz z kolejnymi kartkami przeżywamy kolejne przygody i obserwujemy kolejne tarapaty, w jakie wplątują się bohaterowie. Niestety nie zawsze mają one sens oraz wytłumaczenie. Po prostu wygląda to trochę, jakby autor postanowił pokazać Czytelnikowi spory fragment petersburskiego metra i koniecznie chciał osadzić Iwana w jego naturalnym środowisku - czyli kłopotach. Na myśl może się nasunąć również próba ukazania metra jako mieszaniny wszelkiego rodzaju oszołomów i dziwnych organizacji założonych przez ocalałych, ale każde kolejne są coraz bardziej odjechane. Niestety często też w negatywnym tego słowa znaczeniu. Po prostu w wielu miejscach Szymun Wroczek wręcz przekombinował. Za dużo udziwnień, zbyt wiele rozmaitych pomysłów oraz - przede wszystkim - o wiele za dużo "magicznych" sposobów na uwolnienie się od problemów.
Zakończenie jest niesamowicie chaotyczne. Z jednej strony wszystko idzie zbyt gładko, a z drugiej cała akcja jest jakaś taka... rwana. W jednej chwili jesteśmy w jednym miejscu, w drugiej przenieśliśmy się w czasie o kilka godzin do przodu, a za moment cofamy się jeszcze do momentu sprzed pierwszej sceny. Kilka sytuacji było rozwiązanych naprawdę po bandzie, prawie ocierając się wręcz o naginanie historii na potrzeby fabuły. Niezbyt dobrze więc będę wspominał końcówkę, chociaż otworzyła się świetnie na kolejną część, jakby od samego początku Szymun Wroczek zdawał sobie sprawę z tego, że napisze kolejny tom. Typowy cliffhanger co prawda to nie jest, jednak ewidentnie wskazuje na kontynuację, po którą mimo wszystko chce się sięgnąć. Nawet pomimo tych minusów, które można znaleźć w "Piterze".
Jak widać nie jest to najlepsza z książek całego uniwersum, chociaż nie jest również zła. Ma swoje wady oraz zalety, swoje blaski i cienie. Nie należy do prostych w odbiorze książęk, jednak nieco nad wyraz było twierdzenie, że jest w tym jakaś głębsza myśl przewodnia. Chociaż pięknie pokazuje, że człowiek człowiekowi wilkiem w niemalże każdej sytuacji - nawet po nuklearnej katastrofie, która zapędza resztki cywilizacji do tuneli metra, kilkadziesiąt metrów pod powierzchnię ziemi. Dobrze się czyta, jednak nikt nie powinien spodziewać się niczego niesamowitego.
Łączna ocena: 6/10
"Piter" zdecydowanie należy do nieco bardziej wymagających powieści z Uniwersum Metro 2033. Od samego początku czuć zarówno przygnębiający klimat, w którym toczyć się będzie historia, jak i wiele zabiegów ze strony autora, które tworzą z "Pitera" dość ciężką w odbiorze pozycję. W wielu miejscach pojawiają się wyrwane - choć tylko na pierwszy rzut oka - z kontekstu przemyślenia głównego bohatera, często również jego sny przedstawiane są jako bieżące wydarzenia. Wszystko oczywiście w aurze tajemnicy i wspomnianego już przygnębienia. Pod tym względem powieść Szymuna Wroczka wpasowuje się idealnie w klimat całego Uniwersum, chociaż znacznie się różni o "Metra 2033". Jest nie tylko prostsza, ale również pozostawia po sobie mniej wspomnień i o wiele słabiej przywiązuje do siebie Czytelnika.
"Jeśli nie szukasz przygód, przygody znajdą cię same. W tym momencie przygoda stała przed nimi pod postacią ryżawego faceta w długiej do kolan kurtce puchowej".
Historia opowiedziana przez autora jest z jednej strony niezbyt skomplikowana, ale z drugiej może nasuwać na myśl wielowarstwowość. Tak naprawdę nawet nie trzeba się bardzo silić na próby interpretacji, żeby zobaczyć wręcz gołym okiem historię człowieka oraz historię całej społeczności. Metro petersburskie stworzono w podobnym rozkładzie architektonicznym jak metro moskiewskie, w związku z czym mogło posłużyć jako schronienie dla wielu ludzi po tym, jak powierzchnia została zamieniona w piekło. Ludzie po jakimś czasie zaakceptowali swój los i w walce o przetrwanie przeszli na porządek dzienny z wieloma rzeczami. "Piter" pokazuje w jaki sposób społeczeństwo potrafi zaprzepaścić wiele wartości nawet w obliczu zagrożenia.
Mimo wszystko nie jest to zbyt porywająca opowieść. Co więcej, wraz z kolejnymi kartkami przeżywamy kolejne przygody i obserwujemy kolejne tarapaty, w jakie wplątują się bohaterowie. Niestety nie zawsze mają one sens oraz wytłumaczenie. Po prostu wygląda to trochę, jakby autor postanowił pokazać Czytelnikowi spory fragment petersburskiego metra i koniecznie chciał osadzić Iwana w jego naturalnym środowisku - czyli kłopotach. Na myśl może się nasunąć również próba ukazania metra jako mieszaniny wszelkiego rodzaju oszołomów i dziwnych organizacji założonych przez ocalałych, ale każde kolejne są coraz bardziej odjechane. Niestety często też w negatywnym tego słowa znaczeniu. Po prostu w wielu miejscach Szymun Wroczek wręcz przekombinował. Za dużo udziwnień, zbyt wiele rozmaitych pomysłów oraz - przede wszystkim - o wiele za dużo "magicznych" sposobów na uwolnienie się od problemów.
"Uczeni potwory rozwijają naukę znacznie efektywniej od uczonych pacyfistów".
Zakończenie jest niesamowicie chaotyczne. Z jednej strony wszystko idzie zbyt gładko, a z drugiej cała akcja jest jakaś taka... rwana. W jednej chwili jesteśmy w jednym miejscu, w drugiej przenieśliśmy się w czasie o kilka godzin do przodu, a za moment cofamy się jeszcze do momentu sprzed pierwszej sceny. Kilka sytuacji było rozwiązanych naprawdę po bandzie, prawie ocierając się wręcz o naginanie historii na potrzeby fabuły. Niezbyt dobrze więc będę wspominał końcówkę, chociaż otworzyła się świetnie na kolejną część, jakby od samego początku Szymun Wroczek zdawał sobie sprawę z tego, że napisze kolejny tom. Typowy cliffhanger co prawda to nie jest, jednak ewidentnie wskazuje na kontynuację, po którą mimo wszystko chce się sięgnąć. Nawet pomimo tych minusów, które można znaleźć w "Piterze".
Jak widać nie jest to najlepsza z książek całego uniwersum, chociaż nie jest również zła. Ma swoje wady oraz zalety, swoje blaski i cienie. Nie należy do prostych w odbiorze książęk, jednak nieco nad wyraz było twierdzenie, że jest w tym jakaś głębsza myśl przewodnia. Chociaż pięknie pokazuje, że człowiek człowiekowi wilkiem w niemalże każdej sytuacji - nawet po nuklearnej katastrofie, która zapędza resztki cywilizacji do tuneli metra, kilkadziesiąt metrów pod powierzchnię ziemi. Dobrze się czyta, jednak nikt nie powinien spodziewać się niczego niesamowitego.
Łączna ocena: 6/10
Cykl "Podziemny blues"