sobota, 1 kwietnia 2023

Zbiorczo spod pióra w marcu 2023

Wiosna w pełni, choć początek miesiąca wcale się na to nie zapowiadał! Wręcz przeciwnie, w Toruniu przez kilka pierwszych dni dominowały ujemne temperatury, deszcz oraz poczucie beznadziei. Chyba bardziej nie lubię takiej aury wiosną, niż na jesieni – wtedy przynajmniej jestem na nią przygotowany i wiem, czego się spodziewać. W marcu oczekiwałbym raczej słońca, rozwijających się pąków oraz ogólnie jakiejś odrobiny radości! Skoro jednak nie mogła mi jej zapewnić pogoda wraz z towarzyszącą jej atmosferą, to musiałem tę radość sam sobie zapewnić za pomocą książek!

W marcu postawiłem na trochę nowości (no, w pewnym sensie), ale również na kończenie rozpoczętych cykli. Udało mi się nawet przeczytać coś, czego w ogóle się nie spodziewałem, czyli prozę Kazimierza Przerwy-Tetmajera! Miałem sięgnąć po jego poezję w ramach jednego z wyzwań, które ma poszerzyć moje horyzonty, a przy okazji wyszło na to, że poszerzyłem je bardziej, niż się to było w planach! Rzecz jasna dla mnie bomba, nie mam na co narzekać, wręcz przeciwnie – każde takie niespodziewane lektury są na wagę złota.

Tyle z przydługiego wstępu, przejdźmy do właściwych opinii. Jak w każdym miesiącu, okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Korona śniegu i krwi” – Elżbieta Cherezińska

Format: Audiobook
Stron/długość: 26h 30m
Czyta: Filip Kosior

W „Koronie śniegu i krwi” jako pierwsze w oczy rzuciło mi się dokładnie to samo, co w „Hardej” – przywiązanie do detali oraz niesamowicie zgrabne posługiwanie się językiem przez autorkę. Historia nie jest moją mocną stroną, więc trudno mi orzec, w jakim stopniu przytoczone w tej książce opisy osób, pomieszczeń, przyborów czy zwyczajów są zgodne z rzeczywistością, ale na pewno robią wrażenie i mega pozytywnie wpływają na immersję. Można poczuć, że jest się w środku wydarzeń opisywanych przez Elżbietę Cherezińską, co niestety czasem działa też na niekorzyść. Rozumiecie, opisy, długie opisy i rozwleczona akcja. Aczkolwiek mimo wszystko rozpatruję to jako bardzo mocną stronę tej lektury.

Mimo wszystko jest to lektura niesamowicie wciągająca, chyba właśnie ze względu na tę dbałość o detale oraz szeroki zakres wydarzeń. Smaczków dodają też elementy fantastyczne, w tym przypadku głównie kojarzone z pogańskimi wierzeniami, aczkolwiek nie są one ani trzonem historii, ani nawet podtrzymującymi ją szynami. Ot, drobne detale nadające lekkiej pikanterii. Zdecydowanie lepiej mi podeszła „Korona śniegi i krwi” niż „Harda”, choć nie do końca umiem wskazać dokładny powód. Na pewno sięgnę po kolejne części „Odrodzonego królestwa”, zapowiada się całkiem niezły cykl, który się jeszcze może rozwinąć!

Ocena punktowa: 6/10

„Legenda Tatr” – Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Format: E-book
Stron/długość: 389

Nie jest to prosta książka – ani pod względem językowym, ani jeśli chodzi o odbiór. Stylizowana na język sprzed kilku wieków, do tego przeplatana gwarą góralską stanowi nie lada wyzwanie. Chwilę człowiekowi zajmuje przestawienie się ze współczesnego języka (a rozmowy górali często i tak są nie do końca zrozumiałe), ale kiedy już wejdzie się w rytm, to można docenić to piękno i pewnego rodzaju poetyckość. No i ostatecznie można się skupić na historii oraz poszczególnych postaciach, a naprawdę jest na czym! Jeśli jednak nie potraficie się skupić przy tak archaicznym lub po prostu odbiegającym od współczesnych standardów języku, to lepiej nie próbujcie sięgać po „Legendę Tatr”.

Jednak jeśli Was to wcale nie przeraża, to możecie czerpać dużo przyjemności ze sposobu przedstawienia nie tylko górali samych w sobie, ale również (albo przede wszystkim) zależności społecznych, jakie miały miejsce w XVII wieku oraz jak bardzo różniły się one pomiędzy chłopstwem wystawionym frontem do szlachty, a właśnie rodzinami góralskimi, często zamieszkującymi trudno dostępne miejsca na terenie całego Podtatrza. Wiele elementów autor opiera na wytworzonych przez siebie postaciach i wydarzeniach, chociaż cały czas w tle przewijają się osoby takie jak Bohdan Chmielnicki, czy król Jan Kazimierz. Ogólnie rzecz biorąc to nie tylko cudowne przedstawienie języka wykorzystywanego przez górali, ale również małe studium wydarzeń, które mogą przybliżyć kulturę góralską sprzed kilku wieków.

Ocena punktowa: 7/10

„Droga do Wyraju” – Kamila Szczubełek

Format: E-book
Stron/długość: 389

Jest to zaskakująco wciągająca książka i całkiem udany debiut! Historia, mimo że prosta i bardzo trącająca nieskomplikowaną grą RPG (wiecie, liniowa fabuła z chodzeniem z miejsca na miejsce) potrafi przyciągnąć. „Drogę do Wyraju” wchłonąłem w dosłownie moment. Językowo autorka na pewno daje radę, cały czas coś się w książce dzieje, a do tego odrobina delikatnego humoru działa na pewno zachęcająco. Czasem niektórego dialogi są bardzo sztywne lub sztuczne, aczkolwiek trzeba pamiętać, że jest to debiut. Czuć też pewną niezdarność w kreowaniu historii oraz kompletny brak opisu świata, aczkolwiek to, co sobą prezentuje „Droga do Wyraju” posiada spory potencjał.

Z pewnością brakuje mi poświęcenia nieco większego uwagi elementom słowiańskim, na które autorka się powołuje – ograniczanie się do prostego wymienienia nazwy krainy, w której znajdują się bohaterowie oraz nazwy lub imienia któregoś z demonów nie daje pełni wiedzy o wykreowanym świecie. Zwłaszcza że od samego początku widać, iż jest to uniwersum jedynie opierające się na pewnych elementach (patrz wąpierz Elgan) wierzeń i kultury słowiańskiej, więc nie wiadomo tak naprawdę, które części zostały zmienione. Mam nadzieję, że w drugim tomie się to zmieniło, bo ten brak porządnej ekspozycji to chyba najbardziej przeszkadzająca mi rzecza w całej „Drodze do Wyraju”.

Ocena punktowa: 6/10

„Drugi brzeg” – Michał Gołkowski

Format: E-book
Stron/długość: 392

Trochę mam mieszane uczucia w stosunku do „Drugiego brzegu”. Taka to trochę typowa fantastyczna literatura drogi, której nie brakuje zmian zachodzących w głównym bohaterze (ach, aż by się rozprawkę chciało napisać jak na lekcjach języka polskiego!). Z drugiej jednak strony oprócz dość monotonnych opisów otrzymałem o wiele więcej Zony z jej charakterystyką. Cóż, wszak podróż przez przeróżne zakątki pozwala snuć historie zarówno o początkach (od 1986, przez Pierwszą Emisję, aż do czasów samej powieści), jak i o napotkanych po drodze elementach. Z pewnością jednak jest o wiele lepiej niż w pierwszym tomie.

Sama Zona i koncepcja „zamkniętego” terenu, w którym dzieją się rzeczy niestworzone, podczas gdy wszędzie wokół jest niemalże normalny świat, z normalnie funkcjonującym społeczeństwem, ma w sobie coś z dziwnie satysfakcjonującej abominacji. Przełamania większości standardów, które łączą dwie sprzeczności, a jednocześnie stanowią spójną całość. Być może dzięki bardzo oszczędnym opisom tego „zwykłego” świata cudowność samej Zony nie jest w żaden sposób (nomen omen) skażona. Na pewno jednak „Drugi brzeg” zachęcił mnie do dalszej eksploracji świata, nawet pomimo tego, że jako powieść nie był najlepszą książką Michała Gołkowskiego. 

Ocena punktowa: 6/10

„Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej” – Katarzyna Czajka-Kominiarczuk

Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 16m
Czyta: Katarzyna Borowiecka

Naprawdę bardzo fajna i prosta historia Oscarów, pełna ciekawostek oraz odrobiny analizy. Jak autorka wspomina na samym początku, pewnie nie ma w tej książce niczego odkrywczego, czego nie dałoby się znaleźć czy to w internecie, czy innych pozycjach, jednak siłą „Oscarów” Katarzyny Czajki-Kominiarczuk jest odpowiednie kategoryzowanie elementów i sensowne ułożenie w lekturze. Innymi słowy, nie da się zgubić, za to można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Nie znajdziecie tu też nudnego, encyklopedycznego języka, choć z drugiej strony trudno szukać w tej pozycji elementów humorystycznych.

Jeśli tak jak ja jesteście oscarowymi ignorantami, to możecie się wiele dowiedzieć o tej najgłośniejszej nagrodzie filmowej. Ba, nawet śmiem twierdzić, że pewne ciekawostki mogą zapaść Wam w pamięć i zabłyśniecie na jakimś spotkaniu towarzyskim. Trudno mi ocenić przydatność dla osób obeznanych z tematem, więc pozostawiam już decyzję o sięgnięciu (bądź nie) całkowicie Wam. Nie powiem, że się dobrze bawiłem w trakcie lektury, na pewno jednak szanuję pracę włożoną w książkę i cieszę się, że choć trochę mogłem sobie przybliżyć historię nie tylko samej gali rozdania Oscarów, ale również poznałem wpadki, które miały miejsce na przestrzeni lat, jak również pewną analizę jak to faktycznie jest z hasztagiem OscarsSoWhite na bazie danych, nie emocji.

Ocena punktowa: 7/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz