sobota, 30 stycznia 2016

"Sinobrody" - Kurt Vonnegut

Źródło: Lubimyczytac
Autor: Kurt Vonnegut
Tytuł: Sinobrody
Wydawnictwo: Bellona
Tłumaczenie: Michał Kłobukowski
Stron: 240
Data wydania: 1993


Kurt Vonnegut jest cenionym, nieżyjącym już amerykańskim pisarzem, który kojarzony jest głównie z postmodernizmem. Jego najsłynniejszym dziełem jest zekranizowana "Rzeźnia numer 5". W literaturze tego autora wyczuć można zamierzoną prowokację, często surrealizm oraz przede wszystkim indywidualność. Tak po prawdzie na "Sinobrodego" natrafiłem zupełnym przypadkiem, nie posiadam zresztą egzemplarza na własność. W ogóle nie miałem styczności wcześniej z twórczością Vonneguta, a szkoda. Bo po lekturze "Sinobrodego" muszę koniecznie sięgnąć po inne jego dzieła - zwłaszcza że według opinii większość jego książek jest o wiele lepsza od tej.

Powieść w formie autobiografii Rabo Karabekiana - malarza z nurtu ekspresjonizmu abstrakcyjnego, który pod koniec swojego życia ukrywa sekret. Sam siebie porównuje do Sinobrodego z baśni Charles'a Perraulta. W rzeczy samej Rabo ma się czym chwalić - jego życie było barwne i pełne sprzeczności. Malarz ormiańskiego pochodzenia w pewnym momencie swego istnienia porzuca ten artystyczny zawód i zostaje kolekcjonerem, udowadniając tym samym, że każda sztuka jest warta swej ceny.

Na pewno jest to powieść, która rzuca nowe światło na postrzeganie sztuki i malarstwa samego w sobie. Może nie jest to coś zupełnie nowego dla świata, ale z pewnością dla wielu ludzi. Poprzez fikcyjną postać Ormianina, Rabo Karabekiana - byłego wojskowego, malarza, syna Ormiańskiego małżeństwa, które przeżyło piekło tureckie - czytelnik może spojrzeć na to, jak tak naprawdę może wyglądać droga artysty przez życie. Zestawienie głównego bohatera z innymi osobami - w mniejszym lub większym stopniu powiązanymi ze sztuką wskazuje również ich podejście do tematu malarstwa - a zwłaszcza samego nurtu ekspresjonizmu abstrakcyjnego. Ten z kolei zestawiany jest również z podejściem malarzy, którzy wolą realistyczne obrazy i gardzą wręcz abstrakcjonistami.

"Wciąż zawraca mi głowę, żebym brał lekcje tańca w <<Klubie Łosi>> w East Quogue.- Nie mam zamiaru składać resztek godności osobistej na ołtarzu Terpsychory - oświadczyłem."

Książka pełna jest wisielczego, czarnego humoru i okraszona szczyptą kontrowersji. W sposób zabawny, chociaż nie zawsze smaczny, Kurt Vonnegut zwraca uwagę na niektóre kwestie, z którymi na co dzień (bądź raz na jakiś czas) spotyka się społeczeństwo. Nie jest to jednak lektura dla ludzi o słabych nerwach! Nie wszyscy potrafią przejść przez barwne opisy najlepszych sposobów na przeprowadzenie ludobójstwa, wraz z wytykaniem błędów, które można poprawić, aby było zoptymalizowane!

Kurt Vonnegut udowadnia w "Sinobrodym", że zdecydowanie potrafi pisać i wie czego chce od pióra. Jego język jest niesamowicie lekki, barwny i różnorodny. Od razu rzucają się w oczy świetnie dobrane metafory, których ze świecą szukać wśród współczesnej literatury. Zdecydowanie zasługuje na pamięć oraz uwielbienie dla jego dzieł. Potrafi przyciągnąć czytelnika i mieszaniną kontrowersji, humoru oraz własnego warsztatu każe mu zostać na dłużej - tak naprawdę aż do samego końca i jeszcze parę stron więcej. Nie jestem w stanie więcej na temat tej książki napisać - ciężko jest opiniować akurat tę konkretną pozycję. Być może podobnie jest z innymi powieściami Vonneguta - one bronią się same przez się. Nie mogę nazwać "Sinobrodego" majstersztykiem (w mojej opinii oczywiście), jednak zdecydowanie jest to zupełnie inny kaliber niż to, co obecnie możemy czytać.

Łączna ocena: 8/10

5 komentarzy:

  1. No no, najgorzej się nie zapowiada, więc myślę, że się rozejrzę za egzemplarzem w bibliotece. ;)


    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Vonneguta bardzo lubię, to tej powieści jeszcze nie znam, ale z przyjemnością nadrobię braki. Ostatnio czytałam "Syreny z Tytana" autora, więc mogę Ci polecić. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, na pewno skorzystam z polecenia! Będę sobie też ostrzył zęby na "Rzeźnię numer pięć". :)

      Usuń
  3. Chyba muszę się na tytuł skusić, bo coś mam nieodparte wrażenie, że bardzo by mi się spodobał ;)

    OdpowiedzUsuń