wtorek, 9 grudnia 2014

"Dwadzieścia dni bez wojny" - Konstanty Simonow

Źródło: BialyKruk

Autor: Konstanty Simonow
Tytuł: Dwadzieścia dni bez wojny
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Stron: 228
Data wydania: 1974



Do literatury rosyjskiej mam słabość odkąd tylko pamiętam - Tołstoja (zarówno Lwa jak i Aleksieja) mógłbym czytać bez końca, do Puszkina się przymierzam, a Dostojewski mimo że do mnie nie przemawia w “Zbrodni i karze”, to jednak również w pewnym sensie mój towarzysz. Konstanty Simonow to kolejny z autorów naszych prawie-sąsiadów zza wschodniej granicy, który pewnie na dłużej zagości w kanonie moich ulubionych pisarzy. Miałem okazję zmierzyć się z powieścią “Dwadzieścia dni bez wojny” i bez dwóch zdań wygrałem to starcie i chcę rewanżu.

Korespondent wojenny, Łopatin, korzysta z możliwości chwilowego oderwania się od ciągłych walk na froncie II Wojny Światowej. Wciąż lawiruje wokół tego, czym się zajmuje - sztuki - jednak tym razem w Taszkiencie, z dala od bezpośrednich działań wojennych. To właśnie tutaj zauważa dopiero porówanie dwoch wojen - tej czynnej, oraz tej biernej, która rozgrywa się każdego dnia na tyłach armii.


Jak przystało na literaturę rosyjską XIX oraz XX wieku - jest to kawał dobrego słowa. Nie ma się jednak czemu dziwić - Konstanty Simonow jest w wielu kręgach znanych pisarzem, dramaturgiem oraz - podobnie jak bohater powieści - korespondentem frontowym z czasów II Wojny Światowej. Zapewne właśnie znajomość charakterystyki tego zawodu pozwala mu na stworzenie wiernego obrazu osoby, która na co dzień zmaga się z wojną w sposób nieco inny niż przeciętny żołnierz - za pomocą pióra. Doskonale zapewne też rozumiał sytuację obywateli państwa, które brało czynny udział w zmaganiach wojennych.

Na pierwszy rzut oka historia jest jedynie pewnym przerywnikiem fabularnym w przygodach Łopatina, jednak tak naprawdę można dostrzec tutaj drugie dno, widoczne gołym okiem dopiero w drugiej połowie książki. Jest to przedstawienie drugiej strony wojny - tego, jak ją znosi ludność cywilna. Reglamentacja pożywienia nawet w stosunkowo bezpiecznych rejonach, ogólne zubożenie nawet najbardziej bogatych ludzi, ciągły strach o najbliższych - zwłaszcza synów wysłanych na wojnę. Autor opisuje to wszystko w bardzo zakryty sposób, nie podtyka tego czytelnikowi pod nos i nie krzyczy mu prosto w twarz. Nie jest to też mocno zakamuflowane - każdy to dostrzeże i odbierze na swój sposób. Można dostrzec w tej powieści chęć pozostawienia pewnego zakresu dowolnej interpretacji czytelnika, dotyczącej właśnie tego jak zwykli ludzie odnoszą się zarówno do samej wojny, jak i jej bezpośrednich i pośrednich skutków.

Nad “Dwudziestoma dniami bez wojny” nie ma co się długo rozwodzić - jest to po prostu jedna z wielu pozycji, które można śmiało zaliczyć do klasyki literatury. Polecić ją można z pewnością każdemu koneserowi literatury pięknej, jak również literatury wojennej. 

Łączna ocena: 9/10

5 komentarzy:

  1. W tej serii były wydawane naprawdę dobre książki. Akurat tej książki nie mam, ale może ją zdobędę. W antykwariatach można kupić książki KIK za grosze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, nawet nie wiem czy nie mam w swoim księgozbiorze innych pozycji z KIK - chyba mi mignęły podczas przetrzepywania zdobyczy na kilogramy. :P

      Usuń
  2. No, proszę jaka perełka. Tak jak napisała Awiola, trzeba się rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ujrzenie wojny z punktu widzenia cywilów kusi. Rozejrzę się za tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się być naprawdę ciekawa, co oznacza, że trzeba ruszyć na poszukiwania.

    OdpowiedzUsuń