poniedziałek, 4 lutego 2019

Co pod pióro w lutym 2019?

Jak już wspomniałem w podsumowaniu stycznia 2019, pierwszy miesiąc nowego roku minął mi przerażająco szybko. Szczerze powiedziawszy to nawet nie zauważyłem, kiedy nastał pierwszy dzień lutego! Fajny miesiąc, ten luty, taki krótki, mniej dni trzeba wytrzymać za tę samą wypłatę. :D Jest to też mniej dni na czytanie, co zapewne bardziej Was wszystkich stresuje niż jakieś tam wypłaty – na książki pieniądze zawsze się znajdą! Gorzej z czasem na ich czytanie. Spokojnie, jakoś damy radę! Ja w każdym razie nie planuję zmniejszać liczby zaplanowanych tytułów i pozostaję przy moich klasycznych czterech sztukach. Ani jednej mniej, ani jednej więcej. :) Rozpoczęty w styczniu „Marsjanin” się nie liczy! :P 

Luty będzie już miesiącem powrotu egzemplarzy recenzenckich tak na pełny etat, że tak napiszę. W styczniu co prawda miałem okazję recenzować „Wyprawę Gniewomira” od Wydawnictwa Psychoskok, jednak była to tylko pojedyncza pozycja. Tym razem Wydawnictwo Uroboros powróci w pełnej krasie! Na dzień dobry będą to dwie pozycje (a być może trzy, kto wie…), wśród których znajdzie się ałtorka (tak, tak, ałtorka) Marta Kisiel! Jej książki miały już okazję gościć na moim blogu i były to odwiedziny, które wspominam z przyjemnością. Z wielką chęcią więc poznam kolejne pozycje jej autorstwa (a może ałtorstwa?). :) 

Jak zwykle oczywiście wszystkie okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Nomen Omen” – Marta Kisiel

Zaczniemy właśnie od wspomnianej już Marty Kisiel. Nie jest to co prawda zupełnie nowy tytuł, tylko nowe wydanie książki z 2014 roku, jednak dla mnie jest to jak najbardziej świeżynka. Mamy tu przygodę, mamy Wrocław, mamy papugę i mnóstwo czarnego humoru. Zwłaszcza to ostatnie mnie bardzo przekonuje. :)

„Cienie Nowego Orleanu” – Maciej Lewandowski

Kolejna pozycja od Wydawnictwa Uroboros, tym razem od autora, z którym styczności jeszcze nie miałem. „Cienie Nowego Orleanu” również nie są zupełną nowością, chociaż zdaje się po raz pierwszy wydane w formie papierowej. Nie jest to jednak debiut pisarski autora, ma już na swoim koncie zarówno powieść, jak i opowiadania w kilku zbiorach. „Okultystyczny kryminał z elementami mitologii wudu i horror w duchu twórczości Lovecrafta!” – brzmi intrygująco? Zdecydowanie tak. :)

„Trupia farma” – Bill Bass, Jon Jefferson

Tak naprawdę pełen tytuł to „Trupia Farma. Sekrety legendarnego laboratorium sądowego, gdzie zmarli opowiadają swoje historie”, ale zająłby zbyt dużo miejsca, więc nie wpisałem go w całości. Pozycja od Wydawnictwa Znak przenosi czytelnika do Tennessee, gdzie poznaje on odpowiedzi na parę pytań, które nurtują na pewno każdego przeciętnego Kowalskiego. Jak blisko trzeba być rozkładającego się ciała, żeby je poczuć? Gdzie ciało rozkłada się dłużej: w ciężarówce czy na tylnym siedzeniu samochodu? 

NIESPODZIANKA

Tak, dawno nie widziana niespodzianka! Mam co do nie oczywiście plany, czym dokładnie będzie, ale sam jeszcze nie jestem w stanie ocenić, czy zdążę ją dostać w swoje ręce. :) Na pewno szansa jest, a jeśli jednak albo nie dojdzie wcześniej, albo nie uda mi się po prostu przeczytać, to w to miejsce wrzucę po prostu kolejną książkę z półki, która mi się nawinie.


A jak tam Wasze plany na luty? :)


0 komentarze:

Prześlij komentarz