wtorek, 12 kwietnia 2022

[PREMIERA] „Dom Nieba i Oddechu” cz. 1 – Sarah J. Maas

„Dom Nieba i Oddechu” cz. 1 – Sarah J. Maas
Źródło: Lubimy Czytać

Autor:
Sarah J. Maas
Tytuł: Dom nieba i oddechu cz. 1
Wydawnictwo: Uroboros
Stron: 526
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Data wydania: 27 kwietnia 2022

Moje początki z prozą Sarah J. Maas nie były wcale usłane różami. Jako pierwszy tytuł trafił mi się „Szklany tron” i gdyby nie moje optymistyczne nastawienie do nawet największych bzdur, to pewnie rzuciłbym ten cykl w cholerę. Dałem mu jednak szansę i niczego nie żałuję – rozkręcił się błyskawicznie, a w okolicach trzeciego tomu byłem już kompletnie kupiony przez autorkę. „Księżycowe Miasto” za to już od „Domu ziemi i krwi” ustawiło sobie poprzeczkę bardzo wysoko, jakby amerykańska pisarka postanowiła wdrożyć w swoją twórczość myśl przewodnią dobrego kina – zacząć od trzęsienia ziemi, a potem dalej budować napięcie. Jednak jak się pewnie domyślacie, jest to niesamowicie trudne zadanie.

Nie jest łatwo wrócić do normalności, kiedy jest się najbardziej rozpoznawalnymi obywatelami Księżycowego Miasta. A staje się to już niemal niemożliwe w przypadku księżniczki Fae oraz malakim dysponującemu niecodzienną mocą. Wszyscy wtedy interesują się Tobą i próbują wciągnąć w swoje własne gierki. A tych wśród wszystkich ludów rządzonych przez Asteri nie brakuje. Jest więc jedynie kwestią chwili, aż Bryce Quinlan z Huntem Athalarem zostaną zwerbowani do kolejnego spisku i staną oko w oko z następnymi problemami. W tym przypadku jednak słowo „zwerbowani” może oznaczać dla nich rozstanie się z życiem.

Wspomniałem w pierwszym akapicie o rozpoczęciu historii od trzęsienia ziemi. Później powinno nastąpić ciągłe narastanie napięcia, budowanie go wyżej i wyżej. Tego teoretycznie można oczekiwać od drugiej części „Księżycowego Miasta” – wszak faktycznie „Dom ziemi i krwi” miał niezłe tąpnięcie! Tym razem jednak nie ma w sumie ani mocnego uderzenia, ani też próby utrzymania czytelnika w niepewności. No, w każdym razie w pierwszej części „Domu nieba i oddechu”. Ba, nawet zabrakło przełamania tomów w jakimś newralgicznym momencie, przez co nawet nie można mówić o jakimś cliffhangerze. Ot, poprawny tom prowadzony w stałym tempie, wciągający, aczkolwiek niekoniecznie porywający.

To, co niektórym się pewnie mocno spodoba, a mnie przyprawiało o migrenę, to dużo odważniejsze podejście autorki do scen erotycznych. W sumie tak naprawdę w co najmniej dwóch przypadkach nawet nie można mówić o „erotycznych”, ale dosłownie „pornograficznych”. Przyznam się bez bicia, że nie czytam na co dzień literatury pełnej obrazów seksu, więc nie mam pojęcia, jak wyglądają tam porządne opisy, jednak Sarah J. Maas w obu przypadkach zrobiła (w mojej opinii) niskiej jakości pornola. No dobra, autorka lub tłumaczka, z oryginałem nie miałem styczności, więc nie chcę też zrzucać wszystkiego na jedną z osób. Gdyby nie to, że dostałem egzemplarz recenzencki, to już po pierwszych paru słowach sprawdziłbym po prostu, po ilu stronach (sic!) kończy się scena i zwyczajnie bym ją ominął.

Na szczęście fabuła rekompensuje te seksualne niedogodności, więc chwila tortur przeistaczała się w kolejne dawki intrygi, w którą znowu wplątują się nasi bohaterowie. Chociaż w drugiej części cyklu już mocniej wyeksponowany jest fakt, że cała historia nie do końca się klei i że została stworzona tak z pełną premedytacją, właśnie dla grupy odbiorczej, która nie zwraca uwagi na szczegóły. To kawał fajnej fantastyki młodzieżowej, która kładzie nacisk na akcję, emanację mocą, starożytne legendy oraz intrygi dotykające najwyższych poziomów władzy. W tej kategorii nie ma sobie równych – sam zresztą nastawiałem się właśnie na taką historię i ją otrzymałem. Dzięki czemu jestem mocno usatysfakcjonowany.

Jest duży potencjał, jestem ciekaw, jak będzie wyglądał rozwój wydarzeń w drugim tomie. Autorka rozpoczęła kilka różnych wątków, które mogą pójść w naprawdę różnych kierunkach, jednak na pewno są gwarancją doskonałej rozrywki. Mam tylko nadzieję, że trochę spasuje z opisami scen seksu, chociaż mniej więcej rozumiem, czemu się one znalazły (cóż, nie jestem stereotypowym odbiorcą w tym przypadku). Czekam jednak z niecierpliwością na kolejny tom, gdzie nieco lepiej będę mógł ocenić zarówno samo rozwiązanie wspomnianych wątków, jak i tempo oraz dalszy rozwój postaci.

Łączna ocena: 7/10




Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Księżycowe Miasto”

0 komentarze:

Prześlij komentarz