środa, 19 kwietnia 2017

[PREMIERA] "Kluczowy świadek" - Jørn Lier Horst

"Kluczowy świadek" - Jørn Lier Horst
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Jørn Lier Horst
Tytuł: Kluczowy świadek
Wydawnictwo: Smak Słowa
Tłumaczenie: Milena Skoczko
Stron: 348
Data wydania: 26 kwietnia 2017


Nie jest to pierwsza książka tego autora, którą miałem okazję czytać - chociaż "Kluczowy świadek" jest akurat jego debiutem. Jørn Lier Horst już od samego początku wydał mi się bardzo interesującym autorem, który tworzy spokojne, płynące własnym (choć wartkim) tempem kryminały. W wielu przypadkach debiuty są znacznie gorsze od późniejszych części, czasem się zdarza jednak na odwrót. Byłem niesamowicie ciekawy jak akurat ten autor będzie wyglądał w moich oczach. Okazuje się, że ciężko mi go jednoznacznie zaszufladkować do jednego ze wspomnianych przed chwilą typów.

Wszystko wskazuje na to, że Preben Pramm, który został znaleziony martwy i nagi we własnym domu, został zamordowany na tle rabunkowym. Całe domostwo jest przewrócone do góry nogami, jednak z drugiej strony nic nie wskazuje na to, żeby cokolwiek wartościowego zginęło. Sprawę komplikuje fakt, że ofiara była typem samotnika, pozbawionego kontaktów z rodziną czy przyjaciółmi. Komisarz William Wisting ma bardzo ciężki orzech do zgryzienia. Na dodatek w czasie, w którym powinien rozpocząć swój letni urlop.

Książki, które napisał Jørn Lier Horst wydawane są w dość nietypowej kolejności. Trochę od tyłu, trochę od przodu... Tak naprawdę dopiero teraz wydawnictwo "Smak Słowa" postanowiło wypuścić jego debiut, czyli właśnie "Kluczowego świadka". Można pomyśleć w pierwszej chwili, że jest to dość bezsensowny zabieg, chociaż z drugiej strony, kiedy się człowiek zapozna z książkami, to dochodzi do wniosku, że wcale nie przeszkadza to w lekturze. Zastanawiałem się w jaki sposób znajomość wcześniejszych (czy raczej "późniejszych") tomów wpłynie na mój odbiór debiutu. W końcu znałem już głównego bohatera, część faktów z jego życia (chociaż trochę pomogła tak czy siak moja pamięć, która bywa dziurawa). Mogę jednak z pełną odpowiedzialnością napisać, że nijak to nie wpłynęło. Może dlatego, że seria o Williamie Wistingu nie jest tak mocno skupiona na życiu prywatnym (tak, wiem, "Ślepy trop" sugeruje coś odwrotnego). W każdym razie żadne informacje, które znałem z późniejszych tomów nie zepsuły mi zabawy z "Kluczowym świadkiem".

"Komisarz nie mógł sobie przypomnieć, by w ciągu dwudziestu lat służby w policji słyszał o sprawie, w której dorosły, trzeźwy mężczyzna bez żadnej przyczyny został zaatakowany na ulicy w spokojnej części miasta przez nieznaną mu osobę."

Książka ta bazuje na prawdziwej sprawie, z którą autor się bezpośrednio zetknął - był wówczas młodym policjantem. Mężczyzna - Ronald Ramm - został brutalnie zamordowany, a sprawa jego śmierci jest znana w norweskiej policji aż po dziś dzień. W przedmowie do wydania od samego autora dowiadujemy się, że znaczna część historii, a zwłaszcza schwytanie sprawcy (w pierwowzorze do tego pory nie ujęto tego, który zamordował Ronalda Ramma) jest zmyślona. Jak to określił sam autor, "Najwięcej podobieństw można znaleźć do chwili, gdy w trzecim rozdziale Wisting opuszcza dom ofiary". Cała reszta jest głównie literacką fikcją, ale jakżeby mogło być inaczej?

Z pewnością muszę się zgodzić z autorem, który w przedmowie napisał również, że "jest to stosunkowo prosta powieść kryminalna, zarówno jeśli chodzi o język i formę, jak i wydźwięk". W rzeczy samej wszystko tu płynie spokojnie, nie ma nagłych zwrotów akcji, autor nie stworzył wymyślnych bohaterów czy zdarzeń. Postawił na prostotę. Na pewno był to dobry pomysł w przypadku debiutu, gdyż tak naprawdę nie mam się do czego przyczepić we własnych odczuciach. W pewnym sensie jest to oczywiście broń obosieczna, gdyż tak naprawdę czytelnik nie ma okazji się ekscytować ani nacieszyć niespodziewanymi wątkami. Na pewno trochę to obniża radość z czytania, w końcu kryminały są wręcz stworzone do trzymania w napięciu i ujawniania nagłych i niespodziewanych informacji. Nie ma co jednak marudzić, zwłaszcza że - jakby na to nie patrzył - jest to debiut.

Osobiście spędziłem naprawdę miłe chwile podczas lektury "Kluczowego świadka". Nie wciągnął mnie do cna, nie wessał w wir czytania, ale zapewnił sporo ciekawej zabawy. Utwierdził mnie również w przekonaniu, że Jørn Lier Horst był doskonałym wyborem i cieszę się niezmiernie, że miałem okazję poznać jego twórczość. Jak dla mnie trzyma poziom od samego początku (chociaż nie czytałem jeszcze drugiej i trzeciej części), gdy przy Jo Nesbø się niestety nieco męczyłem podczas lektury pierwszych tomów.

Z chęcią więc sięgnę po następne tomy, a ten pierwszy mogę z czystym sumieniem polecić jako niewymagający, prosty, ale również ciekawy kryminał. Jest to dobre wprowadzenie zarówno do całej serii, jak i poznania samej postaci Williama Wistinga. Szybka lektura, która nie pozostawia po sobie niesmaku, ale nawet w pewnym stopniu zachęca do sięgnięcia po więcej.

Łączna ocena: 7/10



Za możliwość przeczytania dziękuję:



Cykl "William Wisting"

0 komentarze:

Prześlij komentarz