piątek, 8 grudnia 2017

"Gdy morze cichnie" - Jørn Lier Horst

"Gdy morze cichnie" - Jørn Lier Horst
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Jørn Lier Horst
Tytuł: Gdy morze cichnie
Wydawnictwo: Smak Słowa
Tłumaczenie: Milena Skoczko
Stron: 348
Data wydania: 22 listopada 2017


Za sobą mam już kilka książek, które napisał Jørn Lier Horst, chociaż nie miałem przyjemności czytania wszystkich wydanych na rynku polskim. Każde jednak dotychczasowe spotkanie z tym norweskim autorem wspominał dobrze. Nie były to lektury najwyższych lotów, jednak porządne, dobrze skrojone, które warte były czasu im poświęconego. Z wielką więc chęcią sięgnąłem również po najnowszą wydaną w naszym kraju powieść, "Gdy morze cichnie". Wiele razy powtarzałem, że książki Horsta są równe - powtórzę się więc jeszcze raz.

Komisarz William Wisting po raz kolejny spotyka się z nie lada wyzwaniem. Wydawać by się mogło, że niewielkie Stavern to oaza spokoju, a większość zgonów to wypadki lub samobójstwa. Tak też podpowiada intuicja, gdy na schodach apteki znaleziony zostaje postrzelony człowiek. Miejscowa policja zaczyna wątpić w zbiegi okoliczności po pożarze, w wyniku którego znaleziono zwęglone resztki. Koniec żartów zaakcentowany jest ciałem martwego żeglarza wyrzuconym przez morze. Czy sprawa nie przerasta Wistinga wraz z jego zespołem?

Jørn Lier Horst dał mi się poznać jako autor, który trzyma poziom swoich książek od początku do końca. Nie dostrzegłem w jego twórczości wykresu funkcji liniowej (chyba, że funkcji stałej!), nie jestem w stanie utworzyć sinusoidy - po prostu twardo, od początku do końca autor stara się utrzymywać ten sam, dobry poziom. "Gdy morze cichnie" utwierdza mnie w tym przekonaniu. Jørn Lier Horst nie aspiruje w swojej twórczości do miana pisarza wszech czasów, a przynajmniej tego nie widać. On po prostu pisze dobrze, solidnie, na podobnym poziomie. To się zdecydowanie ceni.

"Gdy morze cichnie" przedstawia nieco inne rozwiązanie, niż takie, do którego przyzwyczajony jest przeciętny fan kryminałów. Mimo tego, że już od połowy powoli autor naprowadza czytelnika na rozwiązanie, to jednak jest ono pewnym zaskoczeniem - nieważne w którym momencie dojdziemy do tego, o co tak naprawdę chodzi w całym śledztwie. Wszystko oczywiście jest dość sztampowe, ale ciekawie przedstawione. Klasyczne motywy zostały wzbogacone odrobiną nowego spojrzenia, dzięki czemu całość staje się jednocześnie prostą i skomplikowaną historią.

Pewną cechą charakterystyczną nie tylko samego Horsta, ale również innych norweskich pisarzy jest eksponowanie jednego, konkretnego motywu, państwa lub cechy ludzkiej, która jest przepuszczana przez coś w rodzaju sita. Odsiewane zostają skrajności, ale na wierzchu zostają dorodne egzemplarze, które spokojnie mogą robić za egzemplarze testowe. Tym razem motywem przewodnim jest coś, co obecnie jest na językach wszystkich niemalże ludzi z zachodniej i północnej Europy. Mieszanka dwóch słów - "muzułmanie" oraz "terroryzm". Należy tutaj zaznaczyć, że w oryginale "Gdy morze cichnie" wydane zostało w 2006 roku, a zatem 11 lat temu. Czytanie tej powieści w obecnych czasach ma zupełnie inne znaczenie. Inaczej postrzega się jej treść oraz pewne przesłania, które autor chciał przekazać. O czym wspomina nawet w posłowie.

Kolejna dobra, warta polecenia książka, która - choć nie powala na kolana - jest świetną lekturą. Zwłaszcza na zimne wieczory, ponieważ nie ma lepszego miejsca na czytanie o norweskich wybrzeżach niż w fotelu przed kominkiem. Ci, którzy mieli już styczność z twórczością tego autora, nie powinni się zawieść. Cała reszta również może czerpać przyjemność z lektury. A warto po tę pozycję sięgnąć choćby właśnie dla motywu przewodniego, który w roku 2017 odbiera się zupełnie inaczej, niż odebrałoby się jedenaście lat temu.

Łączna ocena: 7/10


Za możliwość przeczytania dziękuję:



Cykl "William Wisting"

0 komentarze:

Prześlij komentarz