czwartek, 18 czerwca 2015

Z ekranu pod pióro #5 - "Kingsman: Tajne służby"

Kingsman: Tajne służby
Źródło: Filmweb
Tytuł: Kingsman: Tajne służby
Reżyseria: Matthew Vaughn
Premiera:  2015
Gatunek: akcja, komedia kryminalna


Tylko Brytyjczycy potrafią z wizji apokalipsy zrobić międzynarodową imprezę. Specyficzny humor, który spotkać można w większości produkcji wyspiarzy znany jest chyba każdemu - na pierwszy ogień można rzucić choćby Monty Pythona, którego produkcje niekoniecznie podpasują wszystkim. O "Kingsmanie" czytałem i słyszałem dużo, łącznie z tym, że humor zawarty w filmie nie trafi do wszystkich, jednak chciałem spróbować. W ogóle nie żałuję!

Tajne służby działają na terenie niemalże każdego kraju, dbając o jego interesy, chroniąc obywateli i wypełniając masę różnych tajnych misji. Charakter każdej tajnej organizacji szpiegowskiej jest zupełnie inny i zależy w dużej mierze od tego, z czym kojarzy się dane państwo. A gdyby tak w Wielkiej Brytanii powstała organizacja skupiająca dżentelmenów w nienagannie skrojonych garniturach, z bronią będącą gadżetami każdego mężczyzny, a na dodatek całość byłaby całkowicie niezależna od jakiegokolwiek rządu i polityków? Tak, oto przed Państwem Kingsman!

Już z samego opisu filmu dostępnego w internecie wynika, że widz będzie miał do czynienia z ogromną dozą specyficznego humoru. Okazuje się, że cały film zbudowany jest na brytyjskim humorze i bardzo często groteskowych żartach, które jednak znacznie różnią się od tego, do czego mogli przywyknąć fani starych produkcji naszych północnych sąsiadów zza morza. Żarty są bardziej przystępne i możliwe do strawienia dla przeciętnego widza, chociaż sam często chciałem złapać się za głowę i zastanawiałem się skąd oni wzięli takie pomysły. Całą ta humorystyka jest ogromnym plusem i wyróżnia się na tle zewsząd zalewających nas amerykańskich, często prostackich żartów. W końcu wszystko tutaj jest podporządkowane pod styl dżentelmena!

Właśnie, Wielka Brytania słynie z dżentelmenów, którzy zasady savoir-vivre'u mają w jednym paluszku. Eleganckie garnitury, umiejętność zachowania się w każdej sytuacji, nienaganne wysławianie się - to wszystko możemy spotkać w "Kingsman. Tajne służby" na każdym kroku. Film trochę przypomina świat sprzed parudziesięciu lat, który praktycznie bezpowrotnie utraciliśmy. Sam jestem ogromnym fanem wizji świata, w którym mężczyznę mierzy się jego elegancją i dobrym wychowaniem (czym czasem potrafię niestety ludzi wokół mnie wkurzać... "ależ semi-formal wieczorową porą to smoking, bardziej liberalne środowiska zezwolą na czarny garnitur, ale na litość wszystkich bogów, nie zakłada się przecież jeansów!" :P). Brakuje nie tylko ludzi takich jak agenci Kingsman, ale także takich filmów. Być może ich większa ilość pokazałaby młodym ludziom jak to kiedyś świat wyglądał i jaki był piękny.

Źródło: Rikke-Line
Należy wspomnieć chociaż słowem o fabule, która nie jest porywająca, ale - jak już wiele razy wspominałem - ciężko obecnie wymyślić coś całkowicie oryginalnego i niepowtarzalnego. W dzisiejszych czasach o książce lub filmie nie decyduje pomysł na fabułę, ale jego wykonanie. W "Kingsman. Tajne służby" mamy do czynienia z ratowaniem świata, głównym dobrym i głównym złym bohaterem, klasycznymi zwrotami akcji i przewidywalnym rozwiązaniem. Ważna jest tu jednak budowa akcji oraz cała otoczka wytworzona dzięki absurdalnemu humorowi połączonemu z klasyczną elegancją. Nudzić się nie można oglądać ten film, jednych bowiem porwie humor, a innych dobrze prowadzona akcja.

Bardzo poważnym minusem jest ogromna dziura logiczna, która usytuowana jest gdzieś w połowie filmu. Mnie bardzo skwasiła, zwłaszcza że wygląda trochę jak specjalna zagrywka służąca popchnięciu fabuły na odpowiedni tor. Gdyby nie ona, to naprawdę byłby to jeden z najlepszych filmów, jakie miałem okazję oglądać ostatnimi czasy. Niestety przez ten babol trochę traci na wartości. Jeśli ktoś oglądał i wie o co mi chodzi, to niech nie dzieli się przypadkiem w komentarzach - nie psujmy innym przyjemności oglądania. :)

Łączna ocena: 8/10

9 komentarzy:

  1. oglądałam film, faktycznie jest dość specyficzny, momentami wręcz dziwny, a końcowa scena po prostu zwala z nóg i pozostawia widza ( przynajmniej mnie ) w konsternacji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ostatnia scena nie była aż taka dziwna biorąc pod uwagę specyfikę brytyjskiego humoru. :P

      Usuń
  2. Nie oglądałam i muszę przyznać, że nie jestem fanką takich klimatów. Nie mam tego filmu więc w planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jednak okazja by jakaś się sama nadarzyła to polecam spróbować. :P

      Usuń
  3. Oglądałam i nie mam pojęcia o jakiej dziurze logicznej mówisz. A może wiem o co chodzi, tylko nie potrafię sobie tego teraz przypomnieć. :)
    W każdym razie film bardzo mi się podobał i czekam na kontynuację, która już podobno gdzieś jest tworzona :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałem i podobało mi się, a nieszczególnie przepadam za filmami akcji z komedią w tle. Bardzo dobra rola Jakcona (jednego z moich ulubionych pisarzy), Firtka, którego polubiłem po "Jak zostać królem" i Cane'a, którego darzę cholernym szacunkiem, bo ten człowiek ma coś w sobie takiego, co taki stan rzeczy powoduje. :) Fajny też był jeden kawałek, którego tytuł wyleciał mi z głowy, chociaż puszczam często jadąc samochodem, a który był w momencie, gdy główny bohater uciekał po balkonach. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Film głupi, z dziwnym humorem i licznymi nielogicznościami? LUBIĘ TO :D Podobał mi się :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię filmy w tym klimacie i myślę, że nawet ten błąd logiczny nie zrobi na mnie większego wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie bym obejrzała ten film, bo jestem bardzo ciekawa czy by mi się spodobał ;)

    OdpowiedzUsuń