środa, 1 kwietnia 2020

Zbiorczo spod pióra – marzec 2020

Jak tam minął miesiąc? Dużo przeczytaliście lub przesłuchaliście? Albo może obejrzeliście, albo ograliście wiele gier? Obejrzeliście spektakl teatralny, może byliście na musicalu, albo nawet w operze? Ja się ograniczyłem do czytania i słuchania, chociaż Netflix i HBO GO cały czas w użytku też są! Najbardziej jednak książki papierowe oraz audiobooki/podcasty. Każdego wieczora jakaś godzina na papier i niezliczone ilości krótkich przerw w ciągu dnia na słuchanie. Niezłe efekty to daje! Zwłaszcza w przypadku tej drugiej aktywności – gdyby tylko jeszcze można było nie bawić się w żadne włączanie słuchawek i gdyby trochę dłużej żyły niż parę godzin (takie małe to wiadomo, nie będą długo trzymały) to byłoby cudownie! Zostałaby tylko praca nad podzielnością uwagi. 

Cóż, nie ma co jednak marudzić i w ogóle, tylko przejść do sedna tego postu, prawda? Poniżej już trzecie zestawienie krótkich opinii (dosłownie w paru słowach) na temat przeczytanych lub przesłuchanych książek. Mam nadzieję, że chociaż trochę pozwolą Wam zdecydować o sięgnięciu bądź i zostawieniu w spokoju konkretnych tytułów! 

„Getting Things Done” – David Allen

Format: Audiobook
Stron/długość: 14h 45m
Lektor: Marcin Fugiel

Biblia produktywności, jak to niektórzy nazywają „Getting Things Done” Davida Allena. Coś w tym jest, bo rzeczywiście wiele programów wspomagających produktywność opiera się właśnie na metodzie GTD, a sama książka jest przez autora dość regularnie aktualizowana. Do tego naprawdę jest to Biblia, z której można czerpać garściami. Sensownie podzielona, odpowiednio kategoryzowana i przekazująca mnóstwo merytorycznej wiedzy.

Jeśli masz problemy z uporządkowaniem swojego życia, to David Allen na pewno Ci pomoże – chociaż może to nie być łatwe na początku. Autor rzuca czytelnika od razu na pożarcie danych statystycznych, badań oraz przede wszystkim sprawdzonych sposobów, z których korzysta mnóstwo osób na świecie każdego dnia. Osobiście znałem już założenia GTD dużo wcześniej i wiele w moim życiu było zaprojektowanych właśnie pod tą metodę, ale i tak książka ta udowodniła mi, jak wiele jeszcze mogę poprawić. Innymi słowy, gorąco polecam – to nie jest jakiś dupny poradnik jak odmienić swoje życie, tylko jasne porady co zrobić, żeby to wszystko zaczęło po prostu działać.

„O północy w Czarnobylu” – Adam Higginbotham

Format: Audiobook
Stron/długość: 17h 1m
Lektor: Roch Siemianowski

Absolutnie nie dziwię się, że książka wygrała plebiscyt Lubimy Czytać w swojej kategorii – nie dziwię się również, że to na niej oparli się twórcy serialu „Czarnobyl”. Kawał naprawdę dobrego reportażu, warty czasu poświęconego na czytanie. Szczegółowy, ale konkretny, zbierający nie tylko najważniejsze informacje, ale również mnóstwo ciekawostek. Bez patetycznego wydźwięku i bez wybielania czy oczerniania na siłę. Po prostu wyważony i świetny.

Tyle informacji o katastrofie w Czarnobylu nie znalazłem nigdzie. Wszystko posegregowane w odpowiednie kategorie i przedstawiony w logiczny sposób. „O północy w Czarnobylu” nie próbuje grać na emocjach, tylko przedstawia po prostu suche fakty. Jeśli oglądaliście serial, to sięgnijcie, tak czy siak, po książkę – jest nieco inna od swojej serialowej adaptacji i zawiera o wiele więcej danych i informacji. Tak, to możliwe, nawet mimo tego, że sam serial trwał łącznie kilka godzin. W końcu czas czytania przez lektora to siedemnaście godzin… Które warto poświecić.

„Cujo” – Stephen King

Format: Papier
Stron/długość: 330
Tłumacz: Jacek Manicki

Stephen King ma w swoim dorobku książki lepsze oraz gorsze i „Cujo” można zaliczyć niestety do tej drugiej grupy. Niech za pewnego rodzaju opinię posłuży informacja, że podczas lektury udało mi się bezwiednie przyciąć komara, co nie zdarzyło mi się od długiego czasu. Językowo ciężko coś zarzucić – jest napisana po prostu poprawnie, czyli tak, jak można się tego spodziewać po Mistrzu Grozy. W końcu pisać to on umie, a zwłaszcza po tylu wydanych książkach. Niestety tym razem kompletnie nie potrafił mnie zachęcić do lektury.

Tak naprawdę pierwsze ponad sto stron jest… o niczym. Kilka niezwiązanych ze sobą historii, które się toczą wokół życia ludzi i tytułowy Cujo, który wiedzie żywot względnie szczęśliwego psiska. Tylko przeczytaniu blurba daje nadzieję, że wreszcie coś się zacznie dziać z tym postaciami. No i faktycznie, zaczyna się dziać – jednak nie nazwałbym tego szczytem umiejętności pisarskich i fabularnych Kinga. To wybitnie średnia książka, którą można sobie przeczytać głównie wtedy, gdy chcemy po prostu zaliczyć wszystkie powieści Stephena Kinga. Inaczej w sumie szkoda czasu.

„Wiedźmin” (opowiadania) – Andrzej Sapkowski

Format: Audiobook
Stron/długość: 2h 22m + 1h 39m + 1h 48m + 2h 1m
Lektor: Słuchowisko

To tak naprawdę kolejna część słuchania opowiadań z Wiedźminem w roli (najczęściej) głównej, napisanych przez Andrzeja Sapkowskiego. Dostępne są jako osobne pliki do przesłuchania, więc po prostu skrupulatnie je dodaje do siebie. Trochę jednak szkoda, że tak szybko się je zalicza, bo są po prostu nieziemskie! Sama proza to wiadomo, jednemu może się podobać, innemu nie (sam jestem fanem Wiedźmina, więc tak naprawdę te historie to dla mnie jest żadna nowość), ale wykonanie przez superNOWA słuchowisk to coś pięknego!

Doskonale dobrani lektorzy, którzy wiedzą, co robią (Krzysztof Banaszyk jako Geralt wymiata) no i te dźwięki w tle. Idealnie wpisują się w klimat. Jako medium 10/10, totalnie. Jeśli jesteście fanami, to koniecznie musicie spróbować – chyba że nie umiecie w ogóle przetrawić formy słuchanej. W sumie nie – i tak spróbujcie! :D

„W ruinie” – Praca zbiorowa

Format: E-book
Stron/długość: 288

Wydawnictwo Insignis wydało już kilka zbiorów opowiadań napisanych przez fanów Uniwersum Metro 2033 – inicjatywa zacna, bardzo fajnie, że nowe osoby mogą się pokazać jako autorzy. W takich zbiorach wszystko jest oczywiście całkowicie od siebie różne i mamy do czynienia z wieloma poziomami jakości. „W ruinie” pod tym względem nie ustępuje w niczym poprzednim dwóm zbiorom, które miałem okazję przeczytać. Nie w sumie też lepsze, chociaż kilka opowiadań być może zapadnie mi w pamięci.

Mamy tu nawet do czynienia z historią osadzoną na Śląsku i to z wykorzystaniem śląskiej gwary! Co prawda akurat to opowiadanie nie przypadło mi do gustu, ale chyba warto o tym wspomnieć, jako o ciekawostce. Tak po prawdzie to przygody, z którymi mamy do czynienia w tym zbiorze rozrzucone są po całej Polsce, więc możemy sobie obejrzeć apokalipsę z perspektywy wielu miast. Jeśli chcecie jakiegoś podsumowania to myślę, że takie będzie najlepsze: nice to have dla fanów Uniwersum, chociaż nie spodziewajcie się niczego niesamowitego.

0 komentarze:

Prześlij komentarz