Pokazywanie postów oznaczonych etykietą konstytucja apokalipsy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą konstytucja apokalipsy. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 czerwca 2020

„Prawo do zemsty” – Denis Szabałow

„Prawo do zemsty” – Denis Szabałow
Źródło: Lubimy Czytać
Autor:
Denis Szabałow
Tytuł: Prawo do zemsty
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 481
Data wydania: 14 czerwca 2017

Trylogia „Konstytucji Apokalipsy” jak do tej pory była moim ulubionym cyklem w całym Uniwersum Metro 2033 oraz Metro 2035. Nie piszę jednak tego w czasie przeszłym, bo coś się zmieniło po lekturze „Prawa do zemsty” – wręcz przeciwnie! Używam tego czasu, żeby podkreślić, że od samego początku byłem pod wrażeniem połączenia akcji z militarnym, lecz wystarczająco prostym językiem oraz światem stworzonym przez Glukhovsky’ego. Liczyłem się jednak z tym, że – jak to czasem bywa – zakończenie długiej historii może być kiepskie. Cóż, nie tym razem. Denis Szabałow stanął na wysokości zadania i dał czytelnikom to, czego oczekiwali – dobre zwieńczenie świetnej trylogii.

Prawo do użycia siły może się zawsze obrócić przeciwko temu, kto z niego korzysta. Prawa do życia jednak nie można odmówić nikomu – nawet jeśli ten korzysta z prawa do użycia siły bez widocznego powodu. W pewnym momencie może dojść do konieczności wykorzystania swojego prawa do zemsty, które niemal zawsze łączy się z dwoma poprzednimi prawami. Danile nie pozostało nic innego, jak tylko ono – a zemsta najlepiej smakuje na zimno. Dobrze przygotowana, porządnie zaplanowana i skutecznie wdrożona. A kto lepiej ją przygotuje niż właśnie Daniła – szkolony przez pułkownika rosyjskiego specnazu? Jego wrogowie mogą mieć pewność, że nie będzie to łatwa przeprawa.

„– Każdy ma swoją prawdę i swoje prawo. Tak jest – zgodził się Igor Antonowicz. – Ale twoje prawo kończy się tam, gdzie zaczyna się moje. Kiedy czyjeś prawo zaczyna łamać prawa innych, natychmiast zamienia się w dyktat”.

Ciężko przedstawić największe zalety tej książki bez konieczności zdradzenia fragmentów fabuły. Mam nadzieję wiec, że uda mi się ta sztuka, bo naprawdę szkoda zdradzać szczegóły dobrej książki – a ta zdecydowanie do takiej należy. Utrzymana oczywiście w dokładnie tym samym klimacie, co dwie poprzednie części – mnóstwo militariów, ogrom akcji, dużo dynamicznego działania ze sporą ilością strzelanin i wykorzystywania innej broni. Do tego rzecz jasna szczypta strategii oraz wojskowej taktyki, porządnych działań w terenie oraz wewnątrz pomieszczeń. Jednym słowem jest to cały czas nie lada gratka dla fanów wojska, przy jednoczesnym zachowaniu umiaru dla tych, którzy nie czują mięty do ogromu fachowego słownictwa. 

Fajnym zabiegiem jest wykorzystanie tytułów oraz wydarzeń ze wszystkich trzech tomów i splecenie z nich nie tylko samej historii, ale również i zależności wykorzystywanych we wszystkich książkach. Tytuły nie wzięły się znikąd, nie stanowią mocno abstrakcyjnej warstwy wynikającej z jakichś bliżej nieokreślonych wydarzeń, ale stanowią dosłownie trzon wydarzeń. Mało tego, występują w wielu rozmowach pomiędzy poszczególnymi postaciami i dosłownie są motorem napędowym narracji. Jak można się więc domyślić, trzeci tom, „Prawo do zemsty” pokazuje historię Daniły, który tym razem nie wykorzystuje tylko swojego prawa do użycia sił, nie korzysta jedynie z prawa do życia, ale musi (lub chce) użyć trzeciego prawa – do zemsty. To wynika jednak z jego użycia dwóch poprzednich praw, co staje się dość oczywiste już w pierwszej powieści.

„Dlatego Dobrynin zarządził postój i przez bite dziesięć minut nudno i szczegółowo opowiadał o skutkach takiego właśnie przypadkowego wystrzału, a następnie w celach wychowawczych kazał Robalowi wykonać niewielki zestaw ćwiczeń fizycznych, który wzmocnił siarczystym kopniakiem w cztery litery”.

Jednak nie tylko same tytuły tworzą logiczną całość, ale również mnóstwo pobocznych wątków z poprzednich dwóch tomów. Dopiero w „Prawie do zemsty” widać, jak to wszystko się skleja w całość (i to nawet te wątki, które wydawały się jedynie ciekawostkami i jednorazowymi wydarzeniami) i to w niebagatelną. Mimo tego, że trochę wyjaśnienia pewnych aspektów brzmią jak science fiction, to jednak daleko im do tego – mimo wszystko są to bardzo nieprawdopodobne, choć oparte w dużej mierze na fizyce teorie. Nie umniejsza to jednak ich walorom rozrywkowym. Pod sam koniec książki bowiem ciężko było mi się od niej oderwać. Kluczem do sukcesu było chyba umiejętne zrównoważenie tych nadzwyczajnych motywów z twardą stąpającymi po ziemi stalkerami, którzy odebrali odpowiednie wyszkolenie. Dzięki temu jedno drugiego wcale nie wykluczało, tylko wręcz uzupełniało się nawzajem.

Piękne zwieńczenie trylogii „Konstytucji Apokalipsy” – po lekturze trzeciego tomu utwierdzam się w przekonaniu, że to moja ulubiona odsłona postapokliptycznej wizji świata, jaką serwuje całe Uniwersum Metro 2033. Pełna akcji, bardzo dynamiczna przez wszystkie trzy tomy, ale nie spłycona jedynie do strzelania i manewrów wojskowych. Dodatkowy smaczek „naukowy” potęguje jeszcze bardziej moje pozytywne uczucia zarówno do „Prawa do zemsty”, jak i poprzednich dwóch powieści. Być może odrobinę za łatwo się wszystko ułożyło pod sam koniec, ale jestem w stanie na to przymknąć oko. Całokształt bowiem zapracował sobie na jak najbardziej pozytywną ocenę – oby przede mną były tylko tego typu książki!

Łączna ocena: 8/10



Cykl „Konstytucja Apokalipsy”

piątek, 29 maja 2020

„Prawo do życia” – Denis Szabałow


„Prawo do życia” – Denis Szabałow
Źródło: Lubimy Czytać
Autor:
Denis Szabałow
Tytuł: Prawo do życia
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 480
Data wydania: 31 sierpnia 2016


Pierwszy tom „Konstytucji Apokalipsy” kompletnie mnie zaskoczył – w niczym praktycznie nie przypominał żadnej powieści z Uniwersum Metro 2033, którą do tej pory czytałem. Była o wiele bardziej żywa, dynamiczna, wielobarwna. Pokazywała coś więcej niż tylko powolną wegetację mieszkańców metra. Pokazała o wiele więcej świata i możliwości, niż można było sobie wyobrazić. A zapowiedź kolejnego tomu obiecywała jeszcze więcej eksploracji i jeszcze więcej przygód. Wszystko w otoczce wojskowego drylu i wśród huku karabinów, automatów, strzelb i broni wielkokalibrowej. Mnie więcej do szczęścia nie potrzeba i takie informacje w zupełności wystarczą, żeby mnie przekonać!

Schron jest wspaniale wyposażony – co jednak z tego, skoro zapasy kiedyś się skończą. Kiedy więc pojawia się możliwość odbudowy zawartości magazynów, pułkownik skwapliwie z niej korzysta. Nawet jeśli oznacza ona odebranie pożywienia, a być może nawet i życia innym ocalałym, którzy obecnie trzymają pieczę nad ogromnymi zapasami wszelakich dóbr. W końcu nadeszły zupełnie inne czasy – takie, w których wszystkie chwyty są dozwolone. Takie, w których każdy ma prawo do życia, a zatem i prawo do użycia siły.

„Prawo do życia” jest pod pewnymi względami bardzo podobne do „Prawa do użycia siły”. Cały czas jest to przepełniona militarnymi szczegółami powieść, w której mamy do czynienia tak naprawdę z paramilitarnymi oddziałami poruszającymi się po nieznanym terenie. A skoro nieznany teren, to na pewno dużo niespodzianek. Tych jednak aż tak wiele nie ma, chociaż parę nowych historii z całego świata oraz kilka nowych mutantów można poznać w trakcie lektury. Autor również pokazał, w jak wielu miejscach i na jak różne (niekoniecznie etyczne i moralne) sposoby udaje się ludziom przeżyć. To akurat nie jest żadną tajemnicą – już w samej głównej trylogii, od której się to wszystko zaczęło, pojawiają się przebąkiwania o ocalałych gdzieś poza moskiewskim metrem.

Oprócz tego „Prawdo do życia” pełne jest rozważań dotyczących samego Początku i tego, co go spowodowało. Broni atomowej i jej użycia. Nie sposób się nie zgodzić ze słowami wielu postaci, które snują swoje teorie oraz informują o swoich przemyśleniach po co, na co i z jakiego powodu atomowe mocarstwa posiadały broń atomową i dlaczego to było wiadome, że odpalenie jednej głowicy skończy się tak, a nie inaczej. Niemalże kompletną zagładą świata. Jest tu naprawdę wiele truizmów na ten temat, jednak można odnieść wrażenie, że mało kto o nich pamięta – a już zwłaszcza tam gdzieś w górze, na samym szczycie władz. Czemu więc nie przypomnieć o tym szaremu Kowalskiemu? Na pewno fragmenty te skłaniają do refleksji, a być może nawet (pół żartem, pół serio) uruchamiają w nas wszystkich uśpioną duszę preppersa.


„Oto ona, natura ludzka… Każdy przeżywa swój ostatni dzień po swojemu. Jeden się modli, drugi czyni przemoc i bezprawie”.

Żeby było jeszcze ciekawiej, w pewnym momencie autor zabiera czytelnika w dość nietypową podróż śladami nauki! Dokładniej rzecz biorąc fizyki oraz pewnych możliwości, jakie być może mogłyby się pojawić w świecie po katastrofie nuklearnej. Jeśli czytaliście jakąkolwiek książkę z Uniwersum Metro 2033, to pewnie kojarzycie różne anomalie oraz zagrożenia mentalne, rozsiane w przeróżnych miejscach. Denis Szabałow próbuje osadzić teorie oraz hipotezy dotyczące wielu zjawisk fizycznych, oraz prób wyjaśnienia niezbadanych jeszcze i niepotwierdzonych w żaden sposób zasad funkcjonowania świata. Zwłaszcza w kontekście ogólnopojętej czasoprzestrzeni. Bardzo fajny smaczek dla koneserów. Na całe szczęście nie powinien wpłynąć negatywnie na odbiór przez osoby niekoniecznie szukające takich wątków w beletrystyce. Jest po prostu naprawdę ciekawostką, choć wartą wspomnienia moim zdaniem.

Ostatnich parędziesiąt stron pozostawia niestety sporo do życzenia. Akcja zasuwa jak opętana i omija czasem dość istotne fragmenty. Wygląda to trochę tak, jakby autor spieszył się, byle tylko zakończyć temat drugiego tomu i przejść do trzeciego. Samo zakończenie może być zaskakujące samo w sobie (choć ja sam sobie je zaspoilerowałem rozpoczynając w wyniku pomyłki trzeci tom, zamiast drugiego…), ale wydarzenia bezpośrednio je poprzedzające są zbyt szybkie. W niektórych miejscach nawet można się skrzywić cierpko na samą myśl o sponiewieraniu logiki. Mam nadzieję, że to jedynie wypadek przy pracy lub nieświadomość autora, że doprowadza do czegoś takiego.

Gdybym miał porównać ten tom do pierwszego, „Prawa do użycia siły” to miałbym twardy orzech do zgryzienia. Jest niby bardzo podobny do swojego poprzednika, w końcu mamy cały czas mocno militarny klimat i ogromną dawkę wiedzy na temat broni oraz pojazdów pancernych, ale jednak cała fabuła toczy się wokół czegoś innego. Podróży, rozważań filozoficznych oraz pogoni za majątkiem i rzeczami materialnymi. Nie licząc niezbyt fortunnie napisanego rozwiązania, książka potrafi naprawdę przyciągnąć i dać dużo radości czytania. Samo zakończenie mocno zachęca do sięgnięcia po kolejny tom. Natomiast z postaciami można się zżyć i chcieć ich jeszcze więcej! Zobaczymy, jak na tle dwóch pierwszych części wypadnie zwieńczenie całej trylogii.

Łączna ocena: 7/10



Cykl „Konstytucja Apokalipsy”

niedziela, 19 kwietnia 2020

„Prawo do użycia siły” – Denis Szabałow


Źródło: Lubimy Czytać
Autor:
Denis Szabałow
Tytuł: Prawo do użycia siły
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 444
Data wydania: 2 marca 2016


Za bardzo wkręciłem się w całe Uniwersum Metro 2033, żeby teraz odpuścić. Ledwo więc skończyłem „Cienie Post-Petersburga” i już lecę z kolejnym tomem – zgodnie z kolejnością proponowaną przez Matkę Przełożoną w jej poście dotyczącym właśnie chronologii czytania. Będę musiał dokonać jeszcze paru zakupów, żeby się utrzymać w ryzach, ale może to na razie poczekać. W każdym razie widziałem sporo głosów, że książki, które „wyszły na powierzchnię” są o wiele lepsze od tych, które nadały charakterystycznego klimatu betonowych tuneli. Po lekturze „Prawa do użycia siły” ciężko się nie zgodzić z tym stwierdzeniem – Denis Szabałow kupił mnie w całości i nawet nie oczekuję wydania reszty!

Po nuklearnej zagładzie każdy radzi sobie jak może. Niewiele ludzkich osad i innych kryjówek pozostało na całym ziemskim globie. Plotki głoszą, że w Moskwie i Petersburgu ludzie gnieżdżą się w metrze, ale kto by w to wierzył. Szczęściarze mogą się cieszyć z przeciwatomowych schronów, które jednak nie dają gwarancji ciągłości zapasów przez całą wieczność – w pewnym momencie trzeba wyjść na powierzchnię i stawić czoła nowemu porządkowi natury. Oraz innym ludziom, którzy mają podobne problemy zaopatrzeniowe. Czasy natomiast są ciężkie i czasem brat bratu pośle kulę w plecy, nie patrząc, ile towaru za ten nabój mógłby kupić.

„Prawo do użycia siły” oczarowało mnie od samego początku. Naczytałem się już trochę książek z Uniwersum Metro 2033 oraz Metro 2035, ale wszystkie one były mocno zbliżone do oryginalnej trylogii. Osadzone w ciemnych tunelach metra, skupiające się na wolno płynącej akcji, rzucającej czytelnika z jednej niepewnej sytuacji do drugiej. Widoczny był też duży nacisk na ludzką psychikę i jej przemianę podczas przymusowego zamknięcia w betonowej dżungli tuneli. Tymczasem pierwsza powieść w trylogii Denisa Szabałowa to kompletnie odmienne spojrzenie. To ciągła akcja, karuzela emocji spowodowana eksploracją powierzchni, a do tego dużo informacji z czasów początków Schronu – jak wyglądała ewolucja społeczeństwa po zakończeniu istnienia współczesnego świata.


„Praktyka bez teorii jest ślepa, a teoria bez praktyki martwa, jak lubił mawiać pułkownik”.

Tak naprawdę cała książka skupia się właśnie na dwóch, przeplatanych ze sobą wątkach. Pierwszym z nich jest to, co tu i teraz – czyli wyprawy Daniły i Sańki na powierzchnię, związane głównie z bieżącymi potrzebami Schronu oraz stalkerskimi rajdami. Drugi natomiast pokazuje nie tylko historię głównego bohatera, ale również początek trudnej drogi, jaką musiało przejść społeczeństwo uratowane przez nuklearną zagładę. Wspaniale pokazany jest kontrast między obecnymi, czasem wręcz monotonnymi wyprawami na powierzchnię, a tym, jak jeszcze parę lat wcześniej wszyscy siedzieli zamknięci w czterech ścianach Schronu i ani myśleli wyściubić nosa. Kolejną różnicą, która się od razu rzuca w oczy przy porównaniu tej powieści z dotychczas przeze mnie czytanymi książkami, jest obecność ogromnej ilości szczegółów dotyczących militariów. One się wręcz wylewają.

Denis Szabałow umieścił na czele ludności Schronu byłego pułkownika specnazu, dzięki czemu otworzył sobie drogę do dowolnego wręcz rozlewania swojej miłości do militariów na kartach książki. Kiedy spojrzycie na mapę na okładce książki oraz przeczytacie pierwsze strony książki, zobaczycie, że kolejnym motywem ułatwiającym mu rzucanie fachowej terminologii oraz typowo żołnierskich wstawek są wojskowi, którzy również stanowią frakcję żyjącą na powierzchni. Dzięki temu wszystkie pojęcia dotyczące broni palnej, pojazdów wojskowych, stosowanej taktyki, strategii, elementów wyposażenia wojskowego i tak dalej, mogły zostać w sposób naturalny wrzucone do książki. Oczywiście te najtrudniejsze mają stosowne przypisy (czasem niestety dość długie), Na całe szczęście militaria i szczegóły z nimi związane nie przysłaniają najważniejszego, czyli fabuły oraz akcji.

„Mój dowódca żartował: jeśli macie syndrom czeczeński, to okno w pokoju trzeba zasłonić szafą, żeby snajper was nie trafił, a spać w łazience, żeby nie pocięło was odłamkami”.

Kiedy człowiek sięga po książkę osadzoną w świecie postapokaliptycznym, spodziewa się mutantów, walki z nimi na śmierć i życie, skażenia powietrza oraz wielu innych, charakterystycznych dla takiego świata elementów. Często jest tak, że albo tych mutantów jest za dużo, albo nie ma ich wcale. Tymczasem Denis Szabałow świat postapokaliptyczny wykorzystał jako tło, korzystając z jego dobrodziejstw jako dodatkowych elementów, które nie tylko urozmaicają samą historię, ale również muszą być wzięte pod uwagę podczas planowania strategii oraz taktyki. Odpowiednio dobrana strategia pozwoli przeżyć ludziom w tych trudnych i niespodziewanych czasach, natomiast taktyka musi uwzględnić niespodzianki w postaci promieniowania czy dziwnych, niekoniecznie przyjaźnie nastawionych stworów. Natomiast sama gra toczy się o zupełnie inną stawkę niż po prostu wybicie paru monstrów. Gra toczy się o coś bardziej przyziemnego, o co mogłaby się toczyć również w czasach nam, czytelnikom, współczesnych.

Chyba najlepsza książka należąca do Uniwersum Metro 2033, jaką do tej pory przeczytałem. Pełna energii, akcji, dobrych postaci, sensownej fabuły i przede wszystkim traktująca świat po apokalipsie jako kolejne miejsce, w którym trzeba nauczyć się żyć. Tak, żyć, a nie wegetować. To ją bardzo odróżnia od głównej trylogii czy choćby Cieni Post-Petersburga. Tam chęć do życia majaczyła gdzieś na skraju świadomości, czasem nawet ktoś wykonał ku niemu jakieś kroki. Tutaj jednak wszyscy wciągają życie pełnymi płucami i nie chcą go oddać. Pokazują jak o nie walczyć i to wraz z tym, co ludziom wychodzi najlepiej. Niszczeniem siebie nawzajem i wszystkiego wokół. Jednak w jakim stylu!

Łączna ocena: 8/10



Cykl „Konstytucja Apokalipsy”