Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kwiat paproci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kwiat paproci. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 kwietnia 2022

„Przesilenie” – Katarzyna Berenika Miszczuk

„Przesilenie” – Katarzyna Berenika Miszczuk
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Przesilenie
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 464
Data wydania: 16 kwietnia 2018

To już ostatni tom „Kwiatu paproci”! Znaczy, no tak, jest jeszcze na przykład „Jaga”, która jest prequelem, jednak ten niejako główny czteroksiąg właśnie się skończył. Przez wszystkie cztery tomy towarzyszył mi niesamowicie fantastyczny, słowiański klimat, pełen dawno zapomnianych wierzeń, bóstw oraz boginek i upiorów. Towarzyszyła mi również Gosława, której absolutnie nigdy nie zapomnę. Oj nie, tak irytującej osoby nie da się zapomnieć. Przez cały cykl zastanawiałem się, czy zmieni wreszcie swoje zachowanie i postępowanie. No i wiecie co? Nie doczekałem się tego!

Złożonych obietnic należy bezwzględnie dotrzymywać. Zwłaszcza jeśli to swarny bóg był tym, który obietnicę przyjął. Gosława doskonale zdaje sobie z tego sprawę, jednak cały czas próbuje żyć normalnie, pragnąc gdzieś w środku mieć to jak najszybciej z głowy. Chociaż życie z Mieszkiem należy raczej do tych nieco… bardziej szalonych. Nieco bardziej niż ponad tysiącletni władca, który może być jej pomocą, ale i równie dobrze przeszkodą w wywiązywaniu się z danego słowa.

Trudno napisać mi coś więcej, niż to, co już miałem okazję przekazać Wam przy okazji recenzji poprzednich tomów. „Przesilenie” nie odbiega zbyt mocno od wcześniejszych historii. Jest w niej cały czas dużo słowiańskich klimatów (rzecz jasna kolejne elementy bestiariusza wskakują na karty książki), Bieliny wciąż są tym samym, uroczym zakątkiem. Tak naprawdę jedyne, co się zmienia, to Gosia, ale tylko trochę. W niektórych przypadkach jest już nieco bardziej… racjonalna, jednak w większości przypadków to wciąż ta sama niewychowana nastolatka, która nie została przystosowana do życia, jest irytująca, bywa arogancka, najpierw robi, a potem myśli. No i ogólnie jest… Gosią.

Historia została osadzona w podobnym schemacie jak dwie poprzednie książki. „Szeptucha” miała swój konkretny cel, do którego dążyła fabuła, podczas gdy pozostałe trzy (włącznie z „Przesileniem”) to już są wydarzenia, które się po prostu dzieją. Nie, żeby to było coś złego, albowiem dobrze opisane życie na wsi potrafi być naprawdę świetną lekturą, po prostu istotne jest to, że nie czuję żadnego konkretnego miejsca, do którego dąży. Co w ogóle staje się niesamowicie fascynujące gdzieś po koniec opowieści. Wtedy bowiem okazuje się, że jednak autorka miała plan i chciała wszystkich bohaterów porozstawiać odpowiednio na szachownicy, a do tego jeszcze dostawić parę dodatkowych postaci.

Trochę się właśnie na samym końcu zaczyna dziać, czego (przyznam się bez bicia) się nie spodziewałem. A już na pewno nie tych wydarzeń i z takimi postaciami, które zostały zaprezentowane przez Katarzynę Berenikę Miszczuk. Znaczy się, czwarty tom potrafił jeszcze zaszaleć i zaskoczyć! W pewnym momencie można było się zacząć domyślać pewnych spraw, ale jednak przez trzy tomy nie pojawiło się w mojej głowie ani jedno ziarenko podejrzeń. Pod tym względem to naprawdę świetne zakończenie czterech ksiąg i satysfakcjonujące rozwinięcie połączeń między postaciami. Jestem wielce ukontentowany.

Jak widzicie więc ostatni tom to dość godny następca wszystkich poprzednich, niezgorsze zakończenie cyklu, choć przyznać muszę, że bez szału. Najmocniejszymi zaletami całości jest wspominany kilkukrotnie przeze mnie klimat – bogowie z własnymi planami, demony i boginki kroczące wśród ludzi, puszcza ze świętym dębem czy Wyraj ze swoim drzewem kosmicznym. Dla tych elementów warto przeczytać cały „Kwiat paproci”, tylko trzeba uważać niestety na postać Gosi. Ta do samego końca pozostała tą samą, irytującą i nieprzystosowaną (oraz kompletnie niewiarygodną) postacią, jaką była w pierwszym tomie. Odrobinę się zmieniła, ale rdzeń jednak pozostał ten sam. Tak samo, jak rdzeń świata przedstawionego przez autorkę.

Łączna ocena: 6/10


Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Kwiat paproci’


wtorek, 22 marca 2022

„Żerca” – Katarzyna Berenika Miszczuk

Źródło: Lubimy Czytać

Autor:
Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Żerca
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 496
Data wydania: 10 maja 2017

Od samego początku mam z całym tym cyklem dość skrajne odczucia. Z jednej strony stoi Gosława, która jest tak tragiczną postacią (nie w sensie tragicznie stworzonej, tylko tragicznej jako człowiek), która jedyne co wzbudza to irytację i niedowierzanie. Z drugiej natomiast stoi naprawdę świetny klimat, kręcący się wokół wierzeń słowiańskich oraz całej tej demonologii, którą ludzie współcześni starają się odtworzyć w miarę wiernie. Cały czas jednak mam wielką nadzieję na to, że pierwsza z wymienionych stron zostanie jednak wyeliminowana – wszak w „Tajemnicy domu w Bielinach” Gosława wydawała się… bardziej dojrzała. Chyba trzeci tom odrobinkę mi tę nadzieję zwiększył, chociaż nie jest to jeszcze ten czas!

Mieszko – jak to Mieszko – wziął się i zapadł po ziemię. Gosława nie ma pojęcia co się dzieje z uczniem żercy, jednak życie musi płynąć dalej. Wszak choroby i problemy lokalnej ludności nie znikną razem z Mieszkiem, a Gosia – jako uczennica szeptuchy – musi dalej uczyć się i nieść pomoc. Łatwiej by jej jednak było, gdyby problemy dotyczyły jedynie ludzi, a nie również boginek i demonów… Chociaż być może nowy żerca, który przyjedzie do Bielin, będzie w stanie pomóc we wszystkim. No, ewentualnie wprowadzi jeszcze więcej zamieszania, do i tak już ogromnego kotła z chaosem.

Drugi tom, czyli „Noc Kupały” odebrałem jako swego rodzaju pomost (o czym zresztą wspominałem w swojej opinii) pomiędzy pierwszym a trzecim tomem. Okazuje się jednak, że to chyba tak miało być – taki był zamysł na książkę. Skąd nagle zmiana zdania? Ano stąd, że w sumie trzeci tom też nie jest zbyt bogaty w wydarzenia, a na pewno nie w zebrane w jakąś konkretną historię. Jedynym punktem zaczepienia jest dalsze życie Gosławy pod okiem Baby Jagi oraz nauka szeptuchowych rzeczy. No, do tego tęskne wspomnienia o Mieszku, który zapadł się jak kamień w wodę. Nie, żeby to było coś złego, wszak taka… obyczajówka też czasem jest bardzo potrzebna (no, w każdym razie ja lubię się zagłębić w opowieści o wszystkim i o niczym), jednak spodziewałem się po prostu czegoś zgoła innego.

Gosława naprawdę coś tak zaczyna w swojej głowie układać. Nie nazwałbym tego „przemianą bohaterki”, która nadawałaby się na interpretacje w trakcie lekcji języka polskiego, ale jednak coś się tam w jej głowie dzieje. Częściej zauważa swoje idiotyczne (niestety lżejszego słowa nie można użyć) zachowanie i zwraca na nie uwagę, a do tego stara się od czasu do czasu postępować bardziej… właściwie. Instynktu samozachowawczego nie ma wciąż za grosz, aczkolwiek częściej się gryzie w język w połowie zdania. Mniej irytuje innymi słowy. Ciężko mi stwierdzić jak bardzo ta zmiana postąpi do przodu w czwartym tomie, ale naprawdę dobrze to rokuje na przyszłość. Być może po lekturze „Przesilenia” będę umiał powiedzieć jakieś dobre słowo albo dwa o tej postaci!

Jest coś takiego w tym cyklu, że po prostu czyta się go z pewną przyjemnością. Tak samo jest i z „Nocą Kupały” – nawet postać Gosi nie potrafi mi przyćmić tej prostej radości. Być może sporo do powiedzenia ma tutaj nie tylko lekkie pióro autorki, ale również jej umiejętność tworzenia świata spójnego oraz mającego swój klimat. Barwny i przyciągający. Taki, że czuje się wręcz ten powiew wiatru z puszczy i zapach ziół. Czasem człowiekowi tyle w zupełności wystarczy do szczęścia, zwłaszcza jeśli takie słowiańskie otoczenie, spójne z naturą oraz oddawaniem jej czci jest tym, co siedzi w duszy. No, ewentualnie co po prostu jest dla danej osoby interesujące i fascynujące.

Podsumowując, jestem zadowolony z lektury. Była przewidywalna, ale w tym pozytywnym znaczeniu – wiedziałem, czego się mogę spodziewać i to otrzymałem. Sama Gosława przy okazji przechodzi coś w rodzaju przemiany i zaczyna być bardziej rozsądna. To rzecz jasna dopiero początek, aby być może dojdziemy do momentu, w którym staje się szeptuchą z krwi i kości. Albo, chociaż po prostu osobą przystosowaną w jakikolwiek sposób do życia… Gdziekolwiek. A oczekując na ten moment, mogę cieszyć się pięknym otoczeniem Bielin oraz dalszą eksploatacją starych wierzeń słowiańskich, przeniesionych na nieco bardziej współczesny grunt.

Łączna ocena: 6/10


Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Kwiat paproci’


wtorek, 18 stycznia 2022

„Noc Kupały” – Katarzyna Berenika Miszczuk

Źródło: Lubimy Czytać

Autor:
Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Noc Kupały
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 416
Data wydania: 9 listopada 2016

Pomimo tego, że postać Gosławy, która jest główną bohaterką całego cyklu „Kwiat Paproci”, jest przerażająco wręcz irytująca, to jednak cały świat stworzony przez Katarzynę Berenikę Miszczuk w pewnym sensie mnie rozczulił. Ujmując to bardziej konkretnie: chce mi się czytać dalej! A skoro mi się chce, to niemalże od razu sięgnąłem po kolejny tom – moim planem jest przeczytanie co najmniej jednej powieści miesięcznie. Dzięki temu będę mógł ze świeżym umysłem wejść w historię i ocenić przy okazji, jak się odbiera kolejny tom po chwili przerwy. Jak więc w tym przypadku wypadła druga powieść? Całkiem nieźle, jakkolwiek neutralnie by to nie brzmiało.

Noc Kupały zbliża się wielkimi krokami, co nie jest dobrą wiadomością dla Gosławy. To wtedy zderzy się świat Widzącej oraz słowiańskich bogów, którzy chcą otrzymać to, co tylko ona może im dostarczyć. Jednak pomimo kruchego i pozornego zawieszenia broni, praktykantka u Szeptuchy z Bielin nie może czuć się bezpieczna. Przeszłość Mieszka powraca bowiem w bardzo namacalnej oraz zgoła wściekłej formie. To może postawić pod znakiem zapytania nie tylko dalsze losy samej Gosi, ale również i równowagi na świecie. No, a na pewno równowagi w Bielinach.

Odniosłem wrażenie, że drugi tom „Kwiatu paproci” jest czymś w rodzaju pomostu łączącego całkiem dynamiczną „Szeptuchę” z dalszą częścią historii. Przez większość czasu historia kręciła się wokół oczekiwania na Noc Kupały, ubarwiona dodatkowo demonami (nomen omen) przeszłości. Oznacza to nieco mniej wydarzeń, o które można się wesprzeć fabularnie, jednak mamy za to całkiem niezgorszy zastępnik w postaci wspomnianych już starych dziejów związanych z uczniem Mszczuja. Może jest odrobinę nudniej, ale da się przeżyć. Zwłaszcza że widać to jasno, iż nie jest to kontynuacja z nowymi wątkami, ale łącznik, mający na celu sensownie skleić odległe w czasie zdarzenia (co też jest istotne dla odbioru całej historii).

Gosława jest wciąż tą samą, irytującą na każdym kroku, nieprzystosowaną do życia osobą, jaką była w pierwszym tomie. W niektórych fragmentach wykazywała się nawet jeszcze większą ignorancją, rozpuszczeniem i arogancją niż wcześniej. To wręcz fascynujące, jak konsekwentnie można poprowadzić taką postać i wiedzieć, jak absurdalnie powinna się w danym momencie zachować. Cały czas zachodzę w głowę, jak osoba obdarzona takimi cechami jak ona, mogłaby skończyć medycynę, czy w ogóle jakiekolwiek studia (chyba tylko prześlizgując się za pomocą pieniędzy). Zaiście intrygujące. Ach, no i niestety to może dalej odrzucać wiele osób od całego cyklu. Jeśli ktoś nie może znieść do bólu nieżyciowej i absurdalnie zachowującej się postaci, to lepiej niech tutaj nie zagląda!

Pod koniec tomu, gdy zbliżają się już obchody kupalnocki, zaczyna być naprawdę wartko i ciekawie. Wydarzenia zaczynają gnać, choć niestety odbiło się to też na stabilności opowieści – bywały momenty, w których nie do końca nadążałem za zmianami, a nad niektórymi wręcz musiałem się dłużej pochylić, aby zrozumieć, co autorka miała na myśli. Katarzyna Berenika Miszczuk nie ustrzegła się również pewnych uproszczeń, które mogą zostać odebrane jako pewnego rodzaju dziury, jednak przyznać trzeba, że w porównaniu do zarówno pierwszego tomu, jak i pierwszej połowy „Nocy Kupały”, postawiła sobie tą końcówką dość wymagające wyzwanie. Wbrew temu, co mogą sugerować zdania powyżej, wybrnęła z tego całkiem nieźle.

Podsumowując, mamy kolejny tom pełen fajnego klimatu i słowiańskiej magii zaserwowanej w postaci zjadliwej dla przeciętnego człowieka. Pewnie znawcy tematu nie będą zbyt zadowoleni, jednak dla mnie, jako totalnego amatora, który wie tylko tyle o ile, jest to naprawdę dobra uczta dla wyobraźni. Gosławę chyba już nauczyłem się ignorować, więc przestała mnie razić w oczy, jednak lojalnie uprzedzam, że ani trochę się nie zmieniła. Zobaczymy, co przyniesie trzeci tom i jak rozwinie się cała sytuacja Zwłaszcza z Gosią, której nieco inny obraz pamiętam z „Tajemnicy domu w Bielinach”, napisanej przez Katarzynę Berenikę Miszczuk.

Łączna ocena: 6/10



Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Kwiat paproci’