wtorek, 22 marca 2022

„Żerca” – Katarzyna Berenika Miszczuk

Źródło: Lubimy Czytać

Autor:
Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Żerca
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 496
Data wydania: 10 maja 2017

Od samego początku mam z całym tym cyklem dość skrajne odczucia. Z jednej strony stoi Gosława, która jest tak tragiczną postacią (nie w sensie tragicznie stworzonej, tylko tragicznej jako człowiek), która jedyne co wzbudza to irytację i niedowierzanie. Z drugiej natomiast stoi naprawdę świetny klimat, kręcący się wokół wierzeń słowiańskich oraz całej tej demonologii, którą ludzie współcześni starają się odtworzyć w miarę wiernie. Cały czas jednak mam wielką nadzieję na to, że pierwsza z wymienionych stron zostanie jednak wyeliminowana – wszak w „Tajemnicy domu w Bielinach” Gosława wydawała się… bardziej dojrzała. Chyba trzeci tom odrobinkę mi tę nadzieję zwiększył, chociaż nie jest to jeszcze ten czas!

Mieszko – jak to Mieszko – wziął się i zapadł po ziemię. Gosława nie ma pojęcia co się dzieje z uczniem żercy, jednak życie musi płynąć dalej. Wszak choroby i problemy lokalnej ludności nie znikną razem z Mieszkiem, a Gosia – jako uczennica szeptuchy – musi dalej uczyć się i nieść pomoc. Łatwiej by jej jednak było, gdyby problemy dotyczyły jedynie ludzi, a nie również boginek i demonów… Chociaż być może nowy żerca, który przyjedzie do Bielin, będzie w stanie pomóc we wszystkim. No, ewentualnie wprowadzi jeszcze więcej zamieszania, do i tak już ogromnego kotła z chaosem.

Drugi tom, czyli „Noc Kupały” odebrałem jako swego rodzaju pomost (o czym zresztą wspominałem w swojej opinii) pomiędzy pierwszym a trzecim tomem. Okazuje się jednak, że to chyba tak miało być – taki był zamysł na książkę. Skąd nagle zmiana zdania? Ano stąd, że w sumie trzeci tom też nie jest zbyt bogaty w wydarzenia, a na pewno nie w zebrane w jakąś konkretną historię. Jedynym punktem zaczepienia jest dalsze życie Gosławy pod okiem Baby Jagi oraz nauka szeptuchowych rzeczy. No, do tego tęskne wspomnienia o Mieszku, który zapadł się jak kamień w wodę. Nie, żeby to było coś złego, wszak taka… obyczajówka też czasem jest bardzo potrzebna (no, w każdym razie ja lubię się zagłębić w opowieści o wszystkim i o niczym), jednak spodziewałem się po prostu czegoś zgoła innego.

Gosława naprawdę coś tak zaczyna w swojej głowie układać. Nie nazwałbym tego „przemianą bohaterki”, która nadawałaby się na interpretacje w trakcie lekcji języka polskiego, ale jednak coś się tam w jej głowie dzieje. Częściej zauważa swoje idiotyczne (niestety lżejszego słowa nie można użyć) zachowanie i zwraca na nie uwagę, a do tego stara się od czasu do czasu postępować bardziej… właściwie. Instynktu samozachowawczego nie ma wciąż za grosz, aczkolwiek częściej się gryzie w język w połowie zdania. Mniej irytuje innymi słowy. Ciężko mi stwierdzić jak bardzo ta zmiana postąpi do przodu w czwartym tomie, ale naprawdę dobrze to rokuje na przyszłość. Być może po lekturze „Przesilenia” będę umiał powiedzieć jakieś dobre słowo albo dwa o tej postaci!

Jest coś takiego w tym cyklu, że po prostu czyta się go z pewną przyjemnością. Tak samo jest i z „Nocą Kupały” – nawet postać Gosi nie potrafi mi przyćmić tej prostej radości. Być może sporo do powiedzenia ma tutaj nie tylko lekkie pióro autorki, ale również jej umiejętność tworzenia świata spójnego oraz mającego swój klimat. Barwny i przyciągający. Taki, że czuje się wręcz ten powiew wiatru z puszczy i zapach ziół. Czasem człowiekowi tyle w zupełności wystarczy do szczęścia, zwłaszcza jeśli takie słowiańskie otoczenie, spójne z naturą oraz oddawaniem jej czci jest tym, co siedzi w duszy. No, ewentualnie co po prostu jest dla danej osoby interesujące i fascynujące.

Podsumowując, jestem zadowolony z lektury. Była przewidywalna, ale w tym pozytywnym znaczeniu – wiedziałem, czego się mogę spodziewać i to otrzymałem. Sama Gosława przy okazji przechodzi coś w rodzaju przemiany i zaczyna być bardziej rozsądna. To rzecz jasna dopiero początek, aby być może dojdziemy do momentu, w którym staje się szeptuchą z krwi i kości. Albo, chociaż po prostu osobą przystosowaną w jakikolwiek sposób do życia… Gdziekolwiek. A oczekując na ten moment, mogę cieszyć się pięknym otoczeniem Bielin oraz dalszą eksploatacją starych wierzeń słowiańskich, przeniesionych na nieco bardziej współczesny grunt.

Łączna ocena: 6/10


Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Kwiat paproci’


0 komentarze:

Prześlij komentarz