niedziela, 29 marca 2015

"Nie dla mięczaków" - Monika Szwaja

Źródło: Lubimyczytac.pl
Autor: Monika Szwaja
Tytuł: Nie dla mięczaków
Wydawnictwo: Empik
Stron: 96
Data wydania: kwiecień 2011


Wydana przez Empik książka powstała z myślą o Światowym Tygodniu Książki w roku 2011. Była dodawana gratis do wszystkich zakupów książkowych za kwotę powyżej 20 zł. Inicjatywa bardzo ciekawa, zupełnie nowa w naszym kraju. Szacunek należy się także samej autorce, że udało jej się stworzyć coś specjalnie na tę okazję, chociaż powiastka nie jest ściśle związana z obchodami tego zacnego tygodnia. Spod pióra pani Moniki, z której twórczością spotykam się pierwszy raz, wyszła historia obyczajowa, trochę romantyczna, odrobinę filozoficzna oraz na wskroś fantastyczna - w odniesieniu do gatunku literackiego, nie burzy emocji jakie wywołuje jej lektura.

Piotr jest właścicielem bardzo dobrze prosperującej firmy informatycznej. Do tego był żonaty - na początku książki zakończyło się postępowanie rozwodowe, które miało dla niego pomyślny wynik. Wydawałoby się, że to dla niego początek nowego, wolnego życia. Na jego nowej ścieżce staje Myszka, a jej pojawienie się to dopiero początek serii wydarzeń, które wywracają jego życie do góry nogami. 

Opis brzmi dość pospolicie i dokładnie tak można określić całą książkę. Jest tak miałka, że można ją śmiało wykorzystać jako wypełnienie piaskownicy. Z drugiej strony jednak nie dałbym jej do kociej kuwety - ma ona bowiem wszystkie cechy zarezerwowane dla książki pospolitej, nie złej. Można ją śmiało przeczytać jadąc sobie do pracy autobusem czy tramwajem, warto po nią sięgnąć czekając na spóźniającego się znajomego czy też w trakcie oczekiwania w poczekalni lekarskiej. Taka idealna zapchajdziura, które nie wniesie kompletnie niczego nowego do naszego życia, ani nie sprawi charakterystycznego zawodu, kiedy się kończy czytać dobrą lekturę. Nie powinna jednak zanudzić czytelnika na śmierć, choćby ze względu na delikatny humor, jaki pojawia się na kolejnych kartkach. Pod kątem fabuły jednak nie oczekujcie fajerwerków - otrzymacie kolejnego, odgrzanego po raz tysięczny kotleta, który przejadł się już nawet mnichom skrzętnie przepisującym różne księgi. Ciekawostką mogą być jedynie puszczone samopas przez autorkę wodze fantazji.

Nie przepadam za obyczajówkami i - tym bardziej - romansami z prostego powodu. Autorzy bardzo często żyją w świecie iluzji i śmiało można ich dzieła określić utopiami bądź dystopiami - w zależności od tego, w którą stronę akurat popłynęli. W przypadku dzieła Moniki Szwajn nie będzie to ani jedno ani drugie - tutaj mamy do czynienia po prostu z czystą fantastyką. Gdyby obliczyć prawdopodobieństwo, z jakim może zdarzyć się jednemu człowiekowi w ciągu pół roku jego życia chociaż połowa wydarzeń opisanych w "Nie dla mięczaków", to dojdziemy do wniosku, że równie prawdopodobne jest trafienie piątki w Dużym Lotku. Autorka na szczęście nie popłynęła na "szóstkę", jednak naprawdę stworzyła całkiem niezłą bazę wypadową do zaimplementowania smoków oraz rycerzy na białych koniach do swej historii.

Z kwestii technicznych niesamowicie denerwujące - przynajmniej na początku - jest "zmaczenie" wielkości fontu. Tak drobny maczek ostatni raz widziałem w "Lodzie" Dukaja, w którym jednak jest on w pełni usprawiedliwiony, jeśli autor chciał stworzyć jednotomowe dzieło. Ponadto w "Lodzie" wydawnictwo postarało się zrekompensować drobny druk, uwydatniając go bardziej, stosując bardzo wyrazisty kolor, soczysty wręcz, tak że oczy się nie męczą podczas czytania. W przypadku opisywanej książki druk jest wykonany byle jak, niechlujnie, nie widać głębi czerni a wręcz odcienie szarości, które są bardziej widoczne w przypadku mniejszego druku. W pewnym momencie oczy przyzwyczają się do tej katorgi, ale i tak cieszę się, że całość miała jedynie niecałe sto stron - mój wzrok mógłby naprawdę dostać niezłe lanie w przypadku grubszej książki wydrukowanej w ten sposób. Znalazłem również kilka literówek - tutaj już zdaje się korekta dała ciała.

Reasumując, dobra historyjka dla fanów fantazjowania, którzy mają parędziesiąt minut wolnego czasu oraz mało miejsca w torebce/plecaku/innym-czymś-do-noszenia-rzeczy. Czytadło wybitnie przeciętne, jednak idealnie nada się do zapchania czasu. Nie poleciłbym jednak nikomu, kto chciałby przeczytać coś bardziej wartościowego.

Łączna ocena: 4/10

2 komentarze:

  1. Mnie się mniej podobała. Szwaja mnie tutaj nie zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem Twoją opinię i wychodzi na to, że Ty wcześniej autorkę znałaś. :) To też jest dość istotne w odbiorze danej książki - czy się znało już twórczość. Zauważyłem zresztą też w innych opiniach, że akurat tę historię na tle innych dzieł Moniki Szwajn czytelnicy raczej mieszają z błotem, ale pozostałe w gruncie rzeczy zachwalają. Z chęcią sam się za jakiś czas przekonam jak to jest z innymi tytułami. :)

      Usuń