środa, 13 września 2017

Z ekranu pod pióro #19 - "To"

King "To"
Źródło: Filmweb
Tytuł: To
Reżyseria: Andres Muschietti
Premiera: 2017
Gatunek: horror


Książek Kinga chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Jedni uwielbiają, inni nie trawią (zazwyczaj ze względu na ciągnące się opisy). Ekranizacje powieści tego autora są dość wymagające, zwłaszcza że potrafi on budować niesamowity klimat. Widziałem już "To" przerzucone na wielki ekran w roku 1990 i - jak na ekranizację - przypadło mi do gustu. Starało się oddać to, co stworzył King w swojej powieści, czyli nie tylko samego klauna, ale obraz małego miasteczka oraz przemian wewnętrznych bohaterów. O samej zawartości powieści można pisać całe referaty. Niestety nowa ekranizacja z 2017 ogranicza się do jednej rzeczy - klaun, klaun, potem trochę klauna i na koniec jeszcze klaun.

Maleńkie, zapomniane przez wielki kraj miasteczko Derry, w stanie Main. W regularnych odstępach czasu odnotowuje zwiększoną liczbę zaginięć ludzi - głównie dzieci. Siedmioro przyjaciół rozwiązuje zagadkę i postanawia raz na zawsze zakończyć ten horror. Nie wolno jednak nie doceniać Tego - będzie próbowało za wszelką cenę dostać to, czego chce. Dziecięcego strachu, który stanie się nieodłączonym towarzyszem życia każdego z dzieciaków.

Źródło: Filmweb
Spłaszczone, pozbawione kręgosłupa, serca i duszy. Zamienione w typowy dla współczesnych horrorów zestaw "pojawiający się co chwilę stwór z dodatkiem dziwnych dźwięków". Niestety jestem zawiedziony seansem, który mógłby być świetnym widowiskiem - niestety został obdarty z całego klimatu powieści. Książka była studium życia w małej mieścinie, pokazem strachu gnieżdżącego się w każdym człowieku. Tym, w jaki sposób przeciętne dziecko może zmienić się z pewnego siebie, zadowolonego młodego człowieka w targany strachem i wyrzutami sumienia wrak. Można było również zaobserwować wędrówkę w przeciwną stronę. Film nam zaserwował jedynie trochę klauna, wycięte ważniejsze sceny (jak choćby scena z ptaszyskiem) i tradycyjne sceny "aaa jaki straszny potwór".

Świetna praca kamer tylko nieznacznie przysłania ten nieszczęsny obraz obdartego dzieła. Nie powiem, że się bardzo źle oglądało, co to to nie. Było na czym oko zawiesić, a twócy mimo możliwości, jakie daje współczesna technologia, nie przegięli z jej wykorzystywaniem. Gdyby to nie było "To", to mógłby być horror naprawdę warty uwagi. Jeśli więc ktoś z Was nie czytał tej powieści i czytać jej nie zamierza, to może śmiało na seans iść. Nic nie straci, a zapewne nawet się ucieszy. W końcu sama fabuła z historii mistrza grozy została jako tako zachowana. Bardzo chaotycznie, niemołosiernie poszatkowa, ale jednak zachowana. To niewątpliwa przewaga nad większością współczesnych horrorów, które nawet nigdy nie słyszały słowa "fabuła".

Źródło: Filmweb
Na pewno na plus zasługuje również gra aktorska głównych bohaterów - siedmiorga nastolatków, którzy przedstawiają typowych przedstawicieli małomiasteczkowego społeczeństwa. Co prawda z książki pamiętam nieco inną wizję każdego z nich (zwłaszcza Eddie i wielka paranoja jego mamy została potraktowana bardzo po macoszemu), jednak aktorzy świetnie zagrali swoje role. Czuć było, że nie mamy do czynienia z obrazem wyidealizowanego, grzecznego nastolatka, ale z buntowniczymi indywidualistami, którzy mają swoje własne, brutalne prawa.

Fanom Kinga, którzy czytali "To" i spodziewają się czegoś równie klimatycznego - zdecydowanie odradzam film. Osobom, które lubią współczesne horrory może się ta ekranizacja spodobać. Ma kilka plusów, które poprawiły mi odbiór tego dzieła, ale jednak duży niesmak pozostał na stałe. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego i cały czas czuję, że historia została pozbawiona wszytkiego, co najlepsze.

Łączna ocena: 5/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz