sobota, 10 listopada 2018

Bardzo chcę! #51 – „Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki” Nathaniel Philbrick

„Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki” Nathaniel Philbrick
Źródło: Lubimy Czytać
Na blogu ostatnio jest mnóstwo fantastyki, więc przydałoby się dać Wam trochę od niej odpocząć – nawet jeśli „tylko” przy zachciewajce! W moich przepastnych listach książek, które bardzo chcę przeczytać nie jest wcale tak trudno wybrać coś z innego gatunku. Do literatury mam podejście podobne jak do muzyki – mogę słuchać naprawdę wielu rzeczy, z nielicznymi jedynie wyjątkami. Książki też mogę czytać przeróżne, chociaż niekoniecznie erotyki czy romanse przejdą mi przez oczy. Jednak pomiędzy fantastyką i kryminałami znajdzie się również miejsce na literaturę faktu, thrillery, horrory, a nawet obyczajówki czy książki historyczne w naprawdę szerokim tego słowa znaczeniu.

Tak naprawdę to „Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki” trafiło do moich zachciewajek stosunkowo niedawno – nie musiało długo leżeć zamknięte na półce w serwisie Lubimy Czytać zanim ujrzało światło dzienne w postacie niniejszego wpisu. Niestety nie przypomnę sobie, u kogo dokładnie widziałem opinię o tej książce, nawet jeśli zostanę poddany torturom. :( Najczęściej przeglądam interesujące mnie rzeczy w konkretnych blokach czasowych i robię to hurtem, więc dość często mi się myli gdzie co dokładnie widziałem. Zapewne jest to jedna z tych trochę negatywnych konsekwencji zapisywania absolutnie wszystkiego, co się tylko da, aby uniknąć konieczności pamiętania o ważnych sprawach. :) Kalendarz, notatki i Nozbe – chyba bym się zgubił w życiu bez nich.

Nie ma co jednak za długo się produkować o rzeczach wokół sedna, a lepiej do niego przejść! „Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki” to dokładnie to, czego można spodziewać się po tytule. Jest to historia przybycia Pielgrzymów do Ameryki Północnej w 1620 roku na pokładzie trójmasztowego galeonu Mayflower. Jest to spojrzenie zarówno na te przyjemne strony – początkowa pomoc, budowa nowych osiedli i miast – jak i te mniej miłe – wojny z rdzenną ludnością, pogromy i przelew krwi. Aby lepiej przyjrzeć się książce, zerknijmy na opis samego Wydawnictwa Poznańskiego:

„Finalista Nagrody Pulitzera. 
W roku 1620 purytańscy osadnicy na statku Mayflower pożeglowali ku Nowemu Światu, uciekając przed religijnymi prześladowaniami w rodzimej Anglii. Wylądowali pod Plymouth Rock w Massachusetts. Pomimo głodu i wyczerpania los im sprzyjał - zaprzyjaźnieni Indianie nauczyli ich wysiewu zbóż i pomogli uczcić pierwsze Święto Dziękczynienia. Z tego obiecującego zalążka rozwinęły się Stany Zjednoczone. Taki mityczny przekaz jest utrwalony w powszechnym odbiorze. 
W rzeczywistości Indianie i angielscy koloniści nie żyli w tak idyllicznym stanie wzajemnej pomocy. Pierwsze półwiecze kontaktów wypełniały rywalizacja i kompromisy. W kolejnym pokoleniu ten kruchy pokój przerodził się w jedną z najkrwawszych wojen stoczonych na amerykańskiej ziemi, dając początek trwającej dwa wieki eksterminacji rdzennej ludności. Marzenia o stworzeniu idealnego świata szybko zderzyły się z brutalną rzeczywistością, a po nieudanej próbie zniewolenia Indian sięgnięto po niewolników z Afryki.
„Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki” to wyjątkowa i niezwykle wciągająca książka o odwadze, wspólnocie i walce. Daleko w niej od utartych stereotypów, a poplątane losy głównych bohaterów dramatu: Williama Branforda – pierwszego gubernatora kolonii, Benjamina Churcha – walecznego pogromcy tubylców, Massasoita i Króla Filipa – nieszczęsnych wodzów Indian, są tego najlepszym dowodem.”

Czujecie się zainteresowani? :) 


0 komentarze:

Prześlij komentarz