niedziela, 29 września 2019

„Przyczynowy Anioł” – Hannu Rajaniemi

„Przyczynowy Anioł” – Hannu Rajaniemi
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Hannu Rajaniemi
Tytuł: Przyczynowy Anioł
Wydawnictwo: MAG
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Stron: 295
Data wydania: 23 marca 2018


To już ostatnia część trylogii, w której śledzimy drogę, która pokonuje złodziej Jean le Flambeur. Jest to jedna z najszybciej w sumie przeze mnie przeczytanych trylogii, które zazwyczaj staram się rozkładać w czasie. Tym razem jednak zachowałem się konsekwentnie i sięgałem po każdy kolejny tom miesiąc po miesiącu. W efekcie wypełniając czas innymi książkami, historię, którą stworzył Hannu Rajaniemi mam już za sobą. Nie była to łatwa przygoda, albowiem wszystkie tomy nie ułatwiały czytelnikowi życia – pełne były neologizmów, których autor nie kwapił się zbyt szybko wyjaśniać. Powoli jednak wszystko dążyło do wyjaśnienia chociaż części z niezrozumiałych wątków, na co liczyłem najbardziej właśnie w „Przyczynowym Aniele”. Niestety ogrom Wszechświata ukazał mi się jedynie częściowo.

Co zawiodło Joséphine Pellegrini? Co spowodowało, że wydarzenia potoczyły się w ten, a nie inny sposób? Pellegrini ma bardzo dużo czasu na rozmyślania, może przeanalizować zachowanie wszystkich poszczególnych fragmentów układanki. Co zrobił Jean le Flambeur? Dlaczego Mieli ją zawiodła? Czemu smoki właśnie pochłaniają wszelką materię i Matjek Chen wydaje się zwycięzcą tej nieoficjalnie wypowiedzianej wojny? Mieli z Jeanem mają jednak swoje własne plany, chociaż niekoniecznie powiązane ze sobą. Układ Słoneczny jednak już nigdy nie będzie taki sam, jak przed wydarzeniami, które zmieniły dwie planety w coś zupełnie innego.

„Przyczynowy Anioł” wyjaśnia wiele wątków rozpoczętych w pierwszym lub/oraz drugim tomie. Można dowiedzieć się nieco więcej o Pierwszych, Założycielach oraz o tym, jak mniej więcej powstały siły, które rządzą Układem Słonecznym obecnie, w przeszłości oraz bliżej nieokreślonej przyszłości. Jednak zdecydowaną większość świata, który wykreował Hannu Rajaniemi trzeba przyjąć na wiarę, bez wgłębiania się w to, jak działa i z czego wyewoluował. Większość mechaniki działania poszczególnych technologii, jak również ich pochodzenie cały czas pozostaje tajemnicą. Wiadomo, wszystkiego nie da się wyjaśnić, zwłaszcza na przestrzeni trzech niezbyt długich tomów (i nie wszystko się w ogóle powinno wyjaśniać), ale czuję duży niedosyt informacji po skończeniu tej trylogii.

Mimo wszystko można uznać trzeci i ostatni tom za zdecydowanie najlepszy z całej trylogii. Nie obyło się bez wszechogarniającego chaosu, przeskoków między poszczególnymi wydarzeniami i pozornego braku powiązania pomiędzy nimi, ale „Przyczynowy Anioł” potrafił nie tylko przyciągnąć, ale i zaintrygować. Większa część historii złodzieja zaczęła nabierać o wiele większego sensu, a w połączeniu z tym, o czym wspomniałem w poprzednim akapicie, można było zrozumieć z tego wszystkiego o wiele więcej. Można jednak narzekać na zakończenie, które chyba nie do końca zostało zaplanowane. Odniosłem wrażenie, że autor chciał to po prostu skończyć i zapomnieć. Pomysł na cały świat był, ale na rozwiązanie akcji zabrakło.

W ostatniej części widać największe przemiany u postaci, które prowadziły całą historię przez trzy tomy. Zarówno stanowcza Oortyjka, Mieli, jak i sam Jean zmienili nie tylko swoje nastawienie do otaczającej ich rzeczywistości, ale również do siebie. Wszystko to, co przez co przeszli odcisnęło na nich piętno, które widać w ich zachowaniu oraz gotowości do poświęceń. Również na Założycieli Sobornosti rzucono nieco więcej światła i – jedynie w pewnym sensie – niektórzy z nich przechodzą dość ciekawą przemianę, choć nie tak jawną, jak w przypadku dwójki głównych bohaterów. Oczywiście o ile można w ogóle mówić o przemianach w stosunku do bytów, które są kopiami samych siebie.

Bardzo skomplikowany świat, nie do końca wyjaśniony, który może czytelnika przytłoczyć swym ogromem oraz nowomową używaną co drugie zdanie. Intrygująca historia, rozciągnięta na wiele planet oraz mająca w swoim centrum osoby, które sterują wszystkim, co zostało po Upadku. Zróżnicowane postacie, kierujące się zupełnie innymi pobudkami, jednak umiejące zmienić swoje nastawienie w razie potrzeb. Trudno oceniać tę książkę, jak i całą trylogię – nie sposób odmówić autorowi rozmachu i dopracowania, jednak uwadze również nie ujdzie chaos rozpływający się po całej powieści. Ze względu jednak na domknięcie niektórych wątków (i to domknięcie sensowne oraz budzące emocje) można uznać „Przyczynowego Anioła” za całkiem niezłe zamknięcie całości. Gdyby tylko nie to zakończenie…

Łączna ocena: 7/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz