sobota, 21 września 2019

„Potworny regiment” – Terry Pratchett

Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Terry Pratchett
Tytuł: Potworny regiment
Wydawnictwo: Proszyński i S-ka
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Stron: 428
Data wydania: 10 listopada 2016


Tak! Znowu Terry Pratchett! On mi się chyba nigdy nie znudzi. A niestety niedługo się już jego książki skończą w mojej biblioteczce. Znaczy się, przeczytam wszystkie. Albo prawie wszystkie. Zostanie jeszcze trochę spoza Świata Dysku, ale to też kiedyś nadrobię w swoim czasie. Na razie skupiam się na parciu do przodu przez kolekcję i idzie mi całkiem nieźle. To jest kolejny miesiąc, w którym zaliczam książkę tego brytyjskiego pisarza i znowu zatapiam się w świat, w którym magowie to leniwe buły, a straż nie jest taka, jaką sobie wyobrażamy. W sumie nawet mamy w tym tomie do czynienia właśnie między innymi ze znanym i lubianym komendantem straży oraz z WOJSKIEM! Muszę przyznać, że jest to dość intrygujące połączenie.

Na biznesie wojennym można zarobić – w każdym z alternatywnych wszechświatów. No, chyba że jest się Gardło Sobie Podrzynam Dibblerem (chociaż kiełbaski nawet wygłodniały woj zje!). Wtedy może być problem. Jednak nie aż taki jak poszukiwania zaginionego brata, kiedy jest się dziewczyną. No i do tego pragnie się wstąpić w szeregi armii. Nic to jednak dla Polly Perks, która takich wyzwań się nie boi! Tak samo, jak nie boi się służyć w jednostce z wampirem. A także ogólnie pojętą zbieraniną innych ciekawych osobistości. Trudno jednak się nad tym zastanawiać, jeśli trzeba po prostu przeżyć i wygrać. Wszystko, w sumie wygrać wszystko. A przede wszystkim wygrać życie.

„Higiena tutaj polegała na podejmowanym bez entuzjazmu staraniu, by nie pluć do gulaszu”.

„Potworny regiment” skupia się głównie wokół tematu wojny oraz powodów jej prowadzenia, wyolbrzymia jej kult, jaki czasem można ujrzeć w niektórych mediach, a także porusza motyw korespondentów wojennych. Wszystko oczywiście w krzywym zwierciadle jak to u Pratchetta. W tym tomie spotkamy zarówno znane nam postacie, takie jak wampir Otto, redaktor William de Worde czy choćby Samuel Vimes, ale również zupełnie nowych bohaterów – członków jednego z regimentów Borogravii. Jak przystało na tego brytyjskiego autora, regiment składa się z iście artystycznego składu. Troll, wampir, niesamowicie gruby sierżant oraz cała reszta na pierwszy rzut oka zwykłych szeregowych (oraz Polly) to dość nietypowy na pierwszy rzut oka zespół. Zapewnia on jednak sporo niezłej zabawy!

Przepiękny wprost przekrój przez najczęściej powtarzane stereotypy dotyczące wojny, jej przebiegu oraz całej otoczki! Terry Pratchett dotknął niemalże wszystkich aspektów, jakich tylko mógł – pomijając zapewne te, o których szary człowiek nie ma pojęcia. Wyśmiał jednak zarówno sam pobór, jak i późniejsze podejście do szkolenia rekrutów. Na warsztat wziął powody wypowiadania wojny, przymierza, walki w polu, oblężenia, fortele, szeregowych, podoficerów, oficerów, najwyższe dowództwo, szpiegów, a nawet wpływ religii na działania zbrojne. Większość z tych tematów została potraktowanych – jak to u Pratchetta bywa – z odpowiednią mieszanką humoru oraz klasy. Naprawdę trudno się nie uśmiechnąć czytając „Potworny regiment”.

Nie bez powodu zresztą ta książka nosi taki tytuł. Czasem można usłyszeć historie o legendarnych lub mitycznych wręcz oddziałach, które mimo swojej niepozorności wywoływały strach wśród szeregów przeciwnika. Podobnie bywa z konkretnymi nazwiskami, najczęściej oczywiście żołnierzy będących w polu, a nie w sztabie. Cała historia kręci się właśnie wokół takiego oddziału, tytułowego Potwornego Regimentu pod dowództwem porucznika Bluzy, a ze znanym i niekoniecznie lubianym sierżantem Jackrumem jako mózgiem i pięścią wszystkich operacji. Niespodzianką są jednak rekruci, którzy nie do końca są tymi, za których się podają… Tego jednak Wam nie będę psuł, niech to będzie kolejna zachęta do sięgnięcia po ten tytuł. Zwłaszcza że regiment stanowi bardzo wybuchową mieszankę, która przyciąga do siebie wszelkiego rodzaju zabawne sytuacje.

„Kobietom zawsze zostaje pół cebuli, niezależnie od rodzaju potrawy, cebuli ani kobiety”.

Jeśli jesteście fanami historii (a przede wszystkim historii konfliktów zbrojnych), to znajdziecie mnóstwo nawiązań do praktycznie wszystkich możliwych epok. Zwłaszcza w opowieściach sierżanta Jackruma, którego poznacie praktycznie na samym początku książki, słychać echa minionych wojen. Miejsce głównej akcji, czyli Borogravia wraz z przyległymi jej państwami, bardzo mocno przypominają republiki Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, takie jak Uzbekistan, Turkmenistan czy Tadżykistan – w tamtych rejonach praktycznie cały czas coś się dzieje. Na pewno jest to dodatkowy smaczek i przy okazji dowód na to, że Pratchett bardzo dobrze przykładał się do przygotowań do swoich książek. Prawie niczego nie pozostawił przypadkowi, a jeśli człowiek wie gdzie szukać, to może odnaleźć piękne perełki.

Świetna książka, która po raz kolejny we wspaniały sposób wyśmiewa niektóre aspekty bycia człowiekiem. W końcu konflikty zbrojne, a zwłaszcza takie, które wybuchają przez jakąś pierdołę, to nasz, ludzki problem. Wokół wojny powstało wiele stereotypów, które Pratchett w „Potwornym regimencie” punktuje jak strzelec wyborowy. Do tego możemy spojrzeć na Świat Dysku z kolejnej perspektywy i poznać zupełnie nowy, nieznany nam dotąd wycinek mapy. Odrobina polityki również nie zaszkodzi, a pewnego rodzaju spoiwem z dotychczas nam znanymi historia jest postać Samuela Vimesa oraz Williama de Worde, którzy odwalają kawał dobrej roboty. Być może nawet ten konkretny tom mógłby się nadać dla osoby, która dopiero co rozpoczyna przygodę ze Światem Dysku – nie ma tutaj wielu nawiązań do innych części, których znajomość byłaby konieczna do zrozumienia żartów czy po prostu wydarzeń.

Łączna ocena: 8/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz