poniedziałek, 20 lipca 2020

„Bezcenny” – Zygmunt Miłoszewski

„Bezcenny” – Zygmunt Miłoszewski
Źródło: Lubimy Czytać
Autor:
Zygmunt Miłoszewski
Tytuł: Bezcenny
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 496
Data wydania: 20 maja 2020

O Zygmuncie Miłoszewskim nie słyszałem, zanim nie sięgnąłem po jego „Bezcennego”. Tego zresztą też zresztą przesłuchałem (w formie audiobooka na Empik Go) zupełnie przypadkowo. Widziałem, że wydana została „Kwestia ceny”, czyli druga część cyklu o Zofii Lorentz, w formie słuchowiska – a na te ostatnio poluję jak rasowy drapieżnik. Warto jednak najpierw zapoznać się z pierwszą częścią, jeśli chce się zacząć jakiś cykl, więc odstawiłem „Kwestię ceny” i odgrzebałem „Bezcennego” jako prostego audiobooka, czytanego przez Andrzeja Chyrę. Nie miałem w sumie absolutnie żadnych wymagań, ale jakbym miał, to zapewne zostałyby w pełni spełnione. Naprawdę żałuję, że autor ten nie wpadł w moje ręce dużo, dużo wcześniej.

Doktor Zofia Lorentz od lat stara się robić to, do czego została stworzona – tropić zaginione dzieła sztuki na zlecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W trakcie II Wojny Światowej większość dziedzictwa narodowego Polski została zagrabiona, zwłaszcza podczas ucieczki nazistów pod koniec konfliktu – Hans Frank pełniący funkcję Generalnego Gubernatora wiedział doskonale, które obrazy są najcenniejsze. Kiedy więc doktor Lorentz dostaje od samego premiera informację o odnalezieniu „Portretu Młodzieńca” pędzla Rafaela Santiego, nie zastanawia się ani chwili nad nietypową propozycją prezesa Rady Ministrów. Nie ma jednak jeszcze pojęcia, w jak niebezpieczną grę zostanie wplątana.

Wiecie, do czego najbardziej bym porównał „Bezcennego”? Do książek Dana Browna. Tylko mógłbym to zrobić jedynie wtedy, gdybym chciał dopiec Zygmuntowi Miłoszewskiemu. Miałem tę wątpliwą przyjemność spróbować Dana Browna i w pamięci mam dość infantylne historie z masą dziur logicznych. Jednak jeśli ktoś zachwycił się prozą tego autora, to Zygmunt Miłoszewski oraz jego bardzo dopracowana historia pogoni za dziełami sztuki, powinni kompletnie zaskoczyć, zaprzeć dech w piersiach i zapewnić kilka godzin pełnej napięcia rozrywki. Dla całej reszty będzie to mega dobra książka, świadcząca o szerokim badaniu tematu poprzedzającym pisanie. Przygoda, napięcie, polityka, intryga i niebezpieczeństwo – to wszystko znajduje się w „Bezcennym”.

„Panie premierze. Proszę, żeby mi pan natychmiast zabrał ten kaszubski palec sprzed oczu. Natychmiast. Rozumiem, że jest pan Dyzmą bez kompetencji i wykształcenia, pogubionym w swojej nieoczekiwanej karierze, na dodatek mama nie nauczyła pana manier i nie ma pan pojęcia, jak odnosić się do kobiet”.

Podczas lektury kilka moich relacji na Instagramie pokazywało, jak bardzo jestem usatysfakcjonowany. Na szczególną uwagę zasługuje to, w jaki sposób Zygmunt Miłoszewski przedstawił tematykę malarzy impresjonistycznych oraz ich dzieł. Idę o zakład, że gdyby uczniowie w szkole zaczęli masowo czytać „Bezcennego”, to ich zainteresowanie historią sztuki gwałtownie by wzrosło. Sam autor w posłowiu wspomina, że włożył mnóstwo pracy w zrozumienie problemu rozkradzionych oraz zaginionych dzieł sztuki w trakcie II Wojny Światowej, a z tym z kolei wiąże się poznanie poszczególnych malarzy oraz ich dorobku. To, w jaki sposób pisarz przedstawia cały świat sztuki, nawet we mnie wywołał ogromną chęć przyjrzenia się bliżej sztuce impresjonistycznej. Ba, nawet naszła mnie ochota na odwiedzenie Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie!

Nigdy bym w sumie nie pomyślał, że kiedykolwiek będę porównywał polskiego pisarza do Dana Browna i w myślach zestawiał dzieła tych dwóch autorów obok siebie. Mało tego! Nigdy bym nie pomyślał, że obok takiego duetu pojawi się myśl, w której zachęcę tego drugiego do brania nauki od mojego rodaka. To w sumie tylko świadczy o mojej krótkowzroczności i w pewnym sensie braku wiary w naszych polskich pisarzy. Mógłbym bardzo długo wymieniać to, co było o wiele lepsze w „Bezcennym” niż w „Inferno”. Lepsze przygotowanie merytoryczne dotyczące poruszanego tematu. Lepsza budowa napięcia. Bardziej przemyślane sceny. Mniej wodotrysków, a więcej bardziej realistycznych wydarzeń. Bohaterowie, którzy mają pewien wyraz i u których można wyszczególnić jakieś konkretne cechy. A do tego wszystkiego o wiele lepsza (choć to subiektywna opinia) intryga, która na końcu wybucha z ogromną pompą, ale wydarzenia po drodze nie kłócą się z jej zakończeniem.

„– Nie dość, że wasz święty obraz to ruska ikona, to na dodatek Madonna jest czarna? Jeszcze mi powiedz, że była Żydówką. Polscy narodowcy o tym wiedzą?”

Przy okazji jest jeden z tych nielicznych audiobooków, w których aż tak mocno się nie gubiłem. Oczywiście wciąż nie było to tym samym, co popularnonaukowe pozycje lub reportaże, ale lektor zrobił dobrą robotę. Dość łatwo można było się odnaleźć w dialogach i rozpoznać poszczególne postacie. Dość istotną kwestią akurat w „Bezcennym” są też opisy scen akcji, w których teoretycznie można się nieźle zgubić – zwłaszcza jeśli lektor nie potrafi odpowiednio zaakcentować łańcuchów wydarzeń wraz z ich kolejnością. Tymczasem nawet najbardziej skomplikowane fragmenty zostały zaserwowane w sposób zrozumiały i przyjemny w odbiorze. Dopiero w takich audiobookach jak ten, człowiek zaczyna doceniać pracę lektora. 

„Bezcenny” to kompletnie inna jakość powieści przygodowej, z jaką miałem do czynienia. Wciągająca, zrównoważona, odpowiednio napisana i łącząca w sobie mnóstwo aspektów – począwszy od walorów edukacyjnych, poprzez ogrom ciekawostek, a na czystej, niczym nieskażonej rozrywce. Wprost nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejną część przygód Zofii Lorentz, zwłaszcza że została wydana w formie słuchowiska. Skoro zwykły audiobook sprawił mi tyle frajdy i doprowadził do tego, że koniecznie jeszcze w tym roku chcę odwiedzić Muzeum Książąt Czartoryskich tylko po to, by obejrzeć obrazy impresjonistów (hej, ja się w ogóle nie interesuję sztuką!), to co może zrobić kolejny tom? Tego nie wiem, ale chętnie się dam zaskoczyć! Oby pozytywnie.

Łączna ocena: 7/10



Cykl „Zofia Lorentz’

Bezcenny | Kwestia ceny


0 komentarze:

Prześlij komentarz