Pokazywanie postów oznaczonych etykietą robert j. szmidt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą robert j. szmidt. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 lipca 2022

Zbiorczo spod pióra w czerwcu 2022

No to, komu tam się wakacje rozpoczęły? Pewnie niektórzy się nie mogą doczekać słońca, wolnego oraz wycieczek i wyjazdów urlopowych, co nie? No, ale na razie to czerwiec za nami, a wraz z nim pozostały wspomnienia o wszelkich dziełach literackich i filmowych, które udało się nam wszystkim „zaliczyć” w szóstym miesiącu roku. To był w moim przypadku również drugi miesiąc wyzwania #tryscifi, w którym starałem się skupiać w głównej mierze na polskiej fantastyce naukowej – chociaż nie gardziłem też zagranicznymi autorami!

Oczywiście jak to u mnie zwykle bywa, audiobooki stanowiły największy odsetek książek, z których treścią udało mi się zapoznać. Pewną niespodzianką jest e-book, które zazwyczaj u mnie się nie pojawiają. Mam po prostu tyle nieprzeczytanych papierowych książek, że po prostu nie widzę możliwości/sensu ich ciągle kupować, czy jeszcze dorzucać do wirtualnych półek (choćby w Empik Go)... Czasem jednak nie ma innego wyjścia i jeśli chcę koniecznie coś przeczytać, to muszę się dobrać do tej skądinąd dużo wygodniejszej formy czytania!

„Distortion” – Cezary Zbierzchowski

Format: Papier
Stron/długość: 512

Przeczytałem już w swoim życiu kilka książek napisanych przez byłych wojskowych (w tym również żołnierzy jednostek specjalnych), więc czuję, że opisy potyczek zawarte w „Distortion” to nie jest to, co może przedstawić osoba będą w środku huraganu ognia. Jednak nawet pomimo tego, przedstawione przez autora życie w bazie łudząco przypominającej amerykańską bazę w Afganistanie (stacjonującą po „wyzwoleniu” kraju z rąk terrorystów, cóż za zbieg okoliczności) naprawdę potrafi wciągnąć. A do tego przełożyć myśli, które zapewne wielu osobom się pojawiały, kiedy słuchały o wydarzeniach we wspomnianym już Afganistanie.

Na początku trudno zauważyć, żeby była to powieść science-fiction, jednak pokazuje swoje „pazurki” (i to bardzo ostre) w połowie długości. Rozwija się mega intrygująco, a kończy bardzo tragicznie – można powiedzieć, że nie wszyscy będą gotowi na to, co przygotował czytelnikom autor. Jest kontrowersyjnie, w pewnym sensie obrazoburczo nawet, a dylematy moralne ustawiły wysoką poprzeczkę innym powieściom. Przy okazji widać wiele powiązań z innymi dziełami autora, co jest bardzo fajnym smaczkiem dla fanów jego twórczości (całość osadzona jest w tym samym świecie, co na przykład „Holocaust F”, tylko kilkaset lat wcześniej).

Ocena punktowa: 7/10

„Cylinder van Troffa” – Janusz A. Zajdel

Format: Papier
Stron/długość: 7h 3m
Czyta: Łukasz Nowicki, Leszek Filipowicz, Roch Siemianowski

Bardzo mi brakuje takich audiobooków jak ten! Nie tylko lektorzy (tak, jest ich kilku) robią świetną robotę (dwóch z nich już znam i bardzo cenię), ale również sama oprawa audio… w ogóle jest. A do tego świetnie wpasowuje się w klimat całej historii – nie jest nachalna, tylko delikatna, podbija pewne fragmenty, zwiastując jednocześnie koniec rozdziału. Szkoda, że nie jest to standard, bo brakuje mi bardzo czegoś pomiędzy zwykłym czytaniem książki a słuchowiskiem z pełnym wachlarzem efektów.

Sama historia to piękne studium społeczeństwa, które „cierpi” na dobrobyt i próbuje znaleźć sposób na rozwiązanie wielu swoich problemów. Można powiedzieć, że w pewnym sensie autor zawarł tutaj również krytykę merytokracji (i na kilku płaszczyznach), ukazując zgubne skutki decyzji, które na pierwszy rzut oka mogą jawić się jako idealne i pozbawione wad. Na warsztat wzięta też została eugenika, a wszystko to upchnięte w zimnowojennym klimacie wyścigu o podbój kosmosu. To cudowne uczucie czytać o tak dopracowanych, wyidealizowanych systemach.

Ocena punktowa: 8/10

„Głębia. Powrót” – Marcin Podlewski

Format: Papier
Stron/długość: 22h 55m
Czyta: Albert Osik

Mamy tu całkiem niezłe rozwinięcie wielu wątków, chociaż główną osią jest rzecz jasna zamieszanie wokół Jareda. Dzieje się jednak ono w dwóch osobnych wątkach, obok których warto również wymienić kolejny, związany z Tsarą Janis (wybuchowy!). Swoją drogą Marcin Podlewski stworzył naprawdę mega fajne postacie kobiece, które są nie tylko wyraziste, ale również pokazują, że tak naprawdę to one rządzą, i to niezależnie od tego, po której stronie stoją. Trudno jednak mówić o podziale na „dobro” i „zło”, ponieważ każda z drużyn (oraz jednostek) ma swoje za uszami i nie da się niemalże nikogo jednoznacznie określić jako villainów (nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się to możliwe).

Świat wykreowany przez autora zaczyna być coraz bardziej wciągający, zwłaszcza w miarę jego coraz lepszego poznawania. Wokół wydarzeń, które zaczynają przypominać bardzo głęboką intrygę, pisarz wyplata tło składające się z historii frakcji oraz poszczególnych postaci. Takie dorzucenie originu osoby uchodzącej od początku za niezwykle tajemniczą niemal zawsze dobrze działa na jeszcze większe przywiązanie się do niej. A jeśli do tego dorzucimy uchylanie rąbka tajemnicy dotyczącej Elohim czy Loży, to dostaniemy mieszankę gwarantującą bardzo udany, drugi tom, który zachęca do sięgnięcia po kolejny!

Ocena punktowa: 7/10

„Toy Land” – Robert J. Szmidt

Format: Audiobook
Stron/długość: 7h 01m
Czyta: Roch Siemianowski

Zawsze byłem zdania, że Robert J. Szmidt umie we wplatanie wulgaryzmów, prostych zachowań, często chamskich i bezrefleksyjnych, ale są one dość… naturalne. Przede wszystkim jednak stanowią tylko smaczki świetnie współgrające ze światem i wykreowanymi postaciami. „Toy Land” jest jednak pełen zwyczajnych prostaków i karczemne zachowania stanowią niemalże pierwszy plan, co już zdecydowanie nie należy do przyjemnych (zwłaszcza jeśli ktoś już przywykł do naprawdę świetnych książek z cyklu „Pola dawno zapomnianych bitew”). Swoje lata ta powieść jednak ma (pojawiła się pierwotnie w 2008 roku), więc chyba trzeba to zrzucić na karb… czasu.

Sama historia osadzona dwieście lat przed wydarzeniami znanymi z „Łatwo być bogiem” jest dość prosta, aczkolwiek dynamiczna i pełna akcji. Opiera się na bardzo prostym założeniu, czyli walce korporacji o pieniądze i wykorzystaniu absolutnie każdej możliwości do zdobycia jeszcze większej ilości pieniędzy – nawet za cenę zabawy w boga (tak, dobrze kojarzycie ten motyw). Miły dodatek do całego cyklu z punktu widzenia chronologii opisu początków osadnictwa międzyplanetarnego, aczkolwiek nie wnosi wiele do samej opowieści. Można przeczytać, jednak nie nazwałbym tego absolutnym must read – zwłaszcza że niektórzy mogą się poczuć zniechęceni wspomnianym już prostactwem i chamstwem niemalże wszystkich postaci.

Ocena punktowa: 6/10

„Megalopolis 2077” – Stefan Król

Format: Audiobook
Stron/długość: 12h
Czyta: Marcin Thum

Stefan Król przygotował bardzo ciekawy konstrukt łączący w sobie świat cyberpunka z elementami fantastyki socjologicznej. Samo pojęcie ogromnych megalopolis nie jest wcale czymś nowym i innowacyjnym, ale z pewnością daje duże pole do popisu dla twórcy, który zamierza zbudować swoją własną wizję supermiasta. Pomysł autora „Megalopolis 2077” jest bardzo zapobiegawczy, ale dzięki temu więcej miejsca mógł poświęcić na dwie rzeczy, którymi stoi ta książka: dynamiczne pościgi oraz kontrolę obywateli i tworzenie „odpowiedniego” społeczeństwa.

Brakuje mi trochę tego typu powieści, które potrafią połączyć w sobie kawał dobrej literatury akcji (jak ja nazywam literacki odpowiednik kina akcji) z aspektami wymagającymi głębszego przemyślenia. Wydaje mi się wręcz, że „Megalopolis 2077” może mieć dosłownie trzy grupy docelowe i każdej z nich się spodoba. Zwłaszcza że dodatkową mocą tej książki jest postać Ady – blurb kompletnie nie oddaje złożoności i wyrazistości, z jaką czytelnik się spotka. Naprawdę kawał dobrej literatury dla fanów zarówno mordobicia, jak i społeczeństw przyszłości.

Ocena punktowa: 7/10

„Starość aksolotla” – Jacek Dukaj

Format: Papier
Stron/długość: 256

Na początku trzeba się przyzwyczaić do stylu językowego autora. Jest bardzo… specyficzny, choć fani twórczości Jacka Dukaja z pewnością zdają sobie sprawę, że jest to autor o przeogromnym umiejętnościach językowych (wystarczy przytoczyć „Lód”). Po przywyknięciu można dostrzec kunszt i obserwować pewne charakterystyczne cechy języka używanego właśnie w „Starości aksolotla” (jak choćby częste używanie czasu zaprzeszłego).

Pomimo jednak wielowątkowego podejścia do tematu i stworzenia dość intrygującej wizji świata, sama powieść prowadzona jest chaotycznie. Domyślam się, że zapewne to było też zamierzone, ale trudno mi się było skupić i połapać, o co tak naprawdę chodzi autorowi (zwłaszcza pod koniec). Przy okazji sporo smaczków opartych jest o terminy nieznane szerszej publice, więc żeby zrozumieć „żart”, najpierw… trzeba w ogóle wiedzieć, że istnieją (jak na przykład uncanny valley). Sam miałem problem z wieloma takimi rzeczami i bez wcześniejszego przygotowania można się lekko odbić od lektury.

Ocena punktowa: 6/10

„Księżyce Monarchy” – Dariusz Domagalski

Format: Audiobook
Stron/długość: 10h 02m
Czyta: Wojciech Masiak

Tym razem tom jest taki trochę słodko-gorzki. Stanowi nie lada gratkę dla fanów rozwoju cywilizacji oraz tematów zabawy w bogów (poprzez dość popularny temat genetycznych manipulacji i „wychowywania” nowego gatunku przez bardziej rozwinięte cywilizacje). To, co jest też warte pochwały to próba osadzenia człowieka w różnych momentach rozwoju planety (rzecz jasna na bazie ziemskich epok geochronologicznych, jak choćby perm z jego ogromnymi stawonogami). Przecudownie to wygląda, chociaż rzecz jasna wszystko zostało uproszczone.

Nieco gorzej wypadają elementy, w których mamy nieco więcej akcji. O ile sceny walk kosmicznych są utrzymujące w napięciu, tak niektóre potyczki piechoty już kuleją w swoim dynamizmie. Mało też pojawia się szczegółów dotyczących wszechświata, który został wykreowany przez autora. Wątki miłosne są miałkie i słabo opisane, aczkolwiek na duży plus zasługuje brak prób… konsumpcji tychże związków, które prawdopodobnie dodałyby jeszcze więcej chaosu. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach pewne rzeczy zostaną nieco wyprostowane, bo sam kierunek, w którym idzie Dariusz Domagalski, mega mi się podoba!

Ocena punktowa: 7/10


piątek, 1 kwietnia 2022

Zbiorczo spod pióra w marcu 2022

Marzec nie był dla mnie miesiącem, w którym mogłem robić, co mi się tylko żywnie podoba. Wręcz przeciwnie – obfitował w wyjazdy, rozjazdy, przyjazdy, spotkania, załatwianie spraw i multum innych rzeczy, które skutecznie odciągały mnie od relaksu. Czy tam od leniuchowania, zależy, jak kto woli to nazwać! Nawet weekendy miałem pozapychane i nie udało mi się zachować mojej cosobotniej rutyny, a to już jest duże odstępstwo od reguły! Mam nadzieję, że następny miesiąc będzie nieco bardziej łaskawy, chociaż nie próbuję też tego brać za pewnik.

Tak czy siak, nie próżnowałem czytelniczo i każdą wolną chwilę starałem się wykorzystać na taki relaks, który lubię najbardziej. Z książką znaczy się. Te chwile, w których nie mogłem złapać za papier lub czytnik, wypełniłem oczywiście w miarę możliwości audiobookami oraz podcastami. Zwłaszcza tych drugich też pojawiło się sporo, głównie za sprawą „Nerdów w Kulturze”, którzy nawrzucali zaległe audycje do aplikacji podcastowych. Do tego miałem też okazję napisać wewnętrzną recenzję pewnej książki, o której niestety słowa powiedzieć nie mogę, jednak warto w ogóle o tym wspomnieć – w końcu to też kolejny tytuł jakby nie patrzył. W efekcie miesiąc kończę z takimi oto przeczytanymi pozycjami jak w niniejszym poście!

Rzecz jasna wszystkie okładki pochodzą jak zawsze z portalu Lubimy Czytać.

„Ucieczka z Auschwitz” – Andriej Pogożew
„Ucieczka z Auschwitz” – Andriej Pogożew

Format: Audiobook
Stron/długość: 7h 06m
Czyta: Maciej Więckowski

Zazwyczaj literatura obozowa, która zawiera w sobie wspomnienia z Auschwitz, pełna jest cierpienia, obrazu bestialstwa, jakiego dopuszczali się nie tylko sami hitlerowcy, ale również część więźniów, jak również informacji o przedziwnych sposobach zadawania cierpienia. Andriej Pogożew w swoich wspomnieniach jednak nie skupia się na tym (albo raczej: nie tylko na tym), ale opowiada również o sposobach samych więźniów na stworzenie namiastki normalności. Takiej, która pozwoli przeżyć nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.

Nie bez powodu ta książka nosi taki, a nie inny tytuł. Andriej Pogożew był żołnierzem armii radzieckiej, który trafił właśnie do Auschwitz. Podjął (udaną) próbę ucieczki wraz z grupą radzieckich więźniów w listopadzie 1942 roku. Część stron zapisanych na kartach wydanej po raz pierwszy w Polsce w 2011 roku książki opisuje właśnie cały plan, jak i jego późniejsze wykonanie. Jak również to, co działo się później z Andriejem, również ze strony sojuszników. Były więzień skupia swoją uwagę także na kulisach procesu kilku z oprawców z Auschwitz. Innymi słowy, jest to kompletnie inna książka o tematyce obozów koncentracyjnych, niż te, które do tej pory czytałem.

Ocena punktowa: 7/10

„SybirPunk vol. 1” – Michał Gołkowski
„SybirPunk vol. 1” – Michał Gołkowski

Format: Audiobook
Stron/długość: 16h 01m
Czyta: Michał Gołkowski

Kojarzycie może takie klasyczne filmy akcji, przy których sobie siadacie wieczorem, bierzecie popcorn i oglądacie z wielkim zaangażowaniem, ale szybko zapominacie o danym tytule? Jednak czujecie satysfakcję i radość z dobrej rozrywki, którą sobie właśnie zapewniliście? Wiecie, że tam się połowa rzeczy ze sobą nie skleja, ale w sumie Wam to nie przeszkadza, bo zdajecie sobie sprawę z tego, że nie ma się sklejać? Właściwie to o to chodzi, że takie ma być? No to macie właśnie przed sobą książkową wersję takiego filmu – satysfakcja praktycznie pewna, chociaż nie liczcie na ambitną literaturę.

Świat jest zjadliwy (choć dziwnie się w tych czasach słuchało o Federacji zgniecionej przez sankcje z powodu II Wojny Krymskiej…), bohaterowie są konkretni i wyraziści, a akcja po prostu zasuwa. Sporo strzelania, dużo kombinowania, ciemnych sprawek i takich tam. Jednak również odrobina życiowych rozkmin! Dodatkowym smaczkiem jest lektor audiobooka, gdyż jest nim… sam autor! No i muszę przyznać, że wyszło mu to naprawdę świetnie. Dialogi były jasno od siebie odseparowane, a do czego niektóre z postaci miały swój charakterystyczny głos, chociaż bez zbytniego kombinowania.

Ocena punktowa: 7/10

„Per aspera ad astra” – Robert J. Szmidt
„Per aspera ad astra” – Robert J. Szmidt

Format: Audiobook
Stron/długość: 8h 53m
Czyta: Wojciech Masiak

Jak zwykle czytam cykle od złych stron… „Per aspera ad astra” jest to bowiem prequel „Pól dawno zapomnianych bitew”, które okazały się naprawdę wciągającą space operą napisaną przez polskiego autora. Historia przedstawia podróż pierwszych pielgrzymów do układu oddalonego o 25,5 roku świetlnego od Układu Słonecznego. Cała podróż ma trwać 170 lat i być podzielona na dziesięcioletnie okresy stazy wszystkich pielgrzymów oraz tygodniowe tury wybudzenia z ćwiczeniami.

Powiecie, że brzmi jak nudny temat na całą książkę? Robert J. Szmidt chętnie udowodni, że takie myślenie jest błędne. Tak naprawdę cała historia opowiadana jest z perspektywy jedynie członków załogi (w głównej mierze), którzy nie liczą nawet dziesiątki osób! A do tego wydarzenia dzieją się na jednym statku kosmicznym, w powtarzalnych blokach czasowych. Autor jednak nawet z tak prostych warunków stworzył dynamiczną powieść pełną akcji. Przy okazji pokazał zupełnie inną perspektywę zdobywania kosmosu, jakże inną od rozwiniętej już technologicznie ludzkości znanej z późniejszych tomów. A co najważniejsze mamy Roberta Bukowskiego, którego również poznacie później z zupełnie innej strony!

Ocena punktowa: 7/10

„Mury. Historia cywilizacji” – David Frye
„Mury. Historia cywilizacji” – David Frye

Format: Audiobook
Stron/długość: 10h 13m
Czyta: Wojciech Chorąży

Dość… ciekawa pozycja. Chociaż niekoniecznie porywająca. Mogłoby się wydawać, że to będzie po prostu historia tworzenia murów przez ludzi, ale tak wcale nie jest. No, w każdym razie nie do końca. Te cały wały obronne od samego początku czemuś służyły i ich stawianie miało swoje konsekwencje – no i właśnie między innymi one są celem, który obrał sobie autor podczas pisania tej pozycji. A jak się okazuje, to te konsekwencje ponosimy sobie cały czas jako ludzkość, chociaż niekoniecznie już poprzez budowanie takich fizycznych murów.

Muszę jednak przyznać, że nie była to zbyt porywająca lektura. David Frye niby dość luźno i swobodnie podszedł do tematu, starając się przytoczyć konkretne przykłady lekkim językiem, ale być może właśnie to spowodowało, że nie mogłem się odpowiednio „zajarać”. Napisał to zbyt… zachowawczo. Traktuję tę pozycję raczej w kategoriach ciekawostek, do których trzeba mieć cierpliwość, niż absolutny must read. Nie nastawiajcie się więc raczej na wystrzałowe informacje, chociaż możecie śmiało wpleść gdzieś w Wasze plany, jako lekturę nieco mniej zobowiązującą.

Ocena punktowa: 6/10

„Skuteczny inwestor” – Łukasz Tomys, Justyna Jaciuk, Mateusz Sawicki

Format: Audiobook
Stron/długość: 6h 13m
Czyta: Leszek Gorski

Autorzy podjęli próbę przełożenia kilku podstaw znanych z „Inteligentnego inwestora” autorstwa Benjamina Grahama na realia polskie. Tak naprawdę jeśli ktoś nie miał do tej pory ani trochę do czynienia z rynkami kapitałowymi, to może to być całkiem niezły start. Nie ma tu dużej ilości niezrozumiałego i fachowego języka, ale sporo podstawowej wiedzy, na której warto zacząć budować swoją wiedzę. Mogę to rzecz jasna napisać z perspektywy osoby, która coś już wie i coś z tą wiedzą robi.

Nie spodziewajcie się jednak wodotrysków i złotych porad co zrobić z własnym kapitałem. To nie jest biblia inwestora, która miałaby zmienić Wasz mindset i wskazać jasno, jaką drogą należy podążać. Niewątpliwą zaletą jest prosty język i zrozumiałe przekazywanie treści. Nawet w miejscach nieco bardziej zaawansowanych autorzy skupili się na maksymalnym uproszczeniu, nawet jeśli oznaczało to potraktowanie tematu bardzo po macoszemu. Wszak jeśli ma się mniej więcej zarysowany temat, to można to dalej podrążyć w nieco bardziej skomplikowanej literaturze. Zwłaszcza, że przykłady często opierały się o polski rynek.

Ocena punktowa: 6/10

wtorek, 1 lutego 2022

Zbiorczo spod pióra w styczniu 2022

No dobra, to mamy już pierwszy miesiąc nowego roku za sobą. Czy tylko mi on minął równie szybko, co ostatnie… kilkadziesiąt miesięcy? No, ale przynajmniej nie był taki zły! W sumie niewiele się różnił od tych z 2021 roku. Miesięcy, znaczy się, nie że w 2021 było wiele styczniów! Przeżyłem go i to chyba najważniejsze. A do tego rozpocząłem rok 2022 z całkiem szerokim spektrum książek, zarówno pod kątem różnorodności odmian gatunkowych, jak i jakości poszczególnych tytułów!

Przypomniałem sobie też, jakie świetne są audiobooki, które trwają ponad dwadzieścia godzin. Ma się to poczucie, że temat został faktycznie porządnie przebadany, a do tego nie skacze się co chwilę z jednej pozycji na kolejną. Dłużej też można się nacieszyć książką, trochę jak w przypadku czytania cykli – człowiek zna już świat, bohaterów, więc niekoniecznie by chciał to wszystko porzucać. Chociaż w sumie krótsze audiobooki, ale będące właśnie przekładem audio jakiejś sagi fantastycznej mają podobne właściwości!

Wystarczy już tego marudzenia, pora przejść do konkretów. Jak zawsze okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać. :) 

„Achromatopsja” – Artur Chmielewski

Format: Papier
Stron/długość: 424

To zdecydowanie jeden z tych „średniaków” wchodzących w skład Uniwersum Metro 2033. Osadzony w Warszawie, a więc jako jedyna polska powieść faktycznie ma akcję osadzoną w metrze. Niestety jest dość odtwórcza i niezbyt ciekawie poprowadzona. Ma swoje momenty, to prawda, jednak całokształt jest raczej przeciętny. Na palcach jednej ręki mogę zliczyć sytuacje, w których nie mogłem się oderwać od opisywanych wydarzeń, przez całą resztę czasu po prostu czytałem.

Ani pomysł na fabułę, ani wykorzystane sztuczki (głównie mam na myśli niespotykane nigdzie indziej zasady lub przyzwyczajenia mieszkańców warszawskiego metra) nie są w żaden sposób innowacyjne. Tak naprawdę całą „Achromatopsja” można opisać jako „intrygę, przez którą ktoś wpadł w pułapkę, a potem miał być bohaterem, ale wszystko skończyło się <dobrze/źle>”. Przy okazji mieszanie typów narracji nie wyszło autorowi zbyt dobrze. Nawet główny bohater zachowuje się kompletnie inaczej w zależności od potrzeby sytuacji, nie jest prowadzony konsekwentnie. 

Punktowa ocena: 5/10

„Sodoma” – Frédéric Martel

Format: Audiobook
Stron/długość: 27h 43m
Czyta: Adam Bauman

Dwadzieścia siedem godzin z dużym hakiem reportażu o kwestii homoseksualizmu w Kościele Katolickim – czy to przesada? Frédéric Martel udowadnia, że absolutnie nie. Przy okazji pokazuje, że można o takich sprawach pisać bez nagonki, jadu czy próby dyskredytacji całej organizacji. Z jego książki nie wyziera choćby najmniejszy skrawek antyklerykalizmu. Do pracy przyłożył się z dziennikarską rzetelnością, tą, o której posiadanie nie podejrzewamy już wielu przedstawicieli jego zawodu. Nie opiera się jednak jedynie na „anonimowych” rozmowach, ale podaje fakty oraz nazwiska osób, które nie boją się mówić.

Autor rozbiera na części pierwsze nie samo istnienie homoseksualizmu wśród najwyższych hierarchów kościelnych, bo to jest, tak czy siak, tajemnica poliszynela. Wskazuje jednak, jak hipokryzja trawiącą tę instytucję od środka wpływa na jej decyzje oraz jak przez to degrengolada opanowuje kolejne szczeble hierarchii. To nie jest opowieść o tym, jaki to homoseksualizm wśród księży jest zły, tylko jak powszechny oraz normalny. Ujawnia błędy, często bardzo karygodne, popełnione przez byłych papieży, zwłaszcza ostatnich czterech (nie licząc miesięcznego pontyfikatu Jana Pawła I). Jak wiele zła powstało przez hipokryzję w sprawie homoseksualizmu, możecie dowiedzieć się właśnie z „Sodomy” – to jest kawał świetnej, reporterskiej roboty.

Punktowa ocena: 9/10

„Statystycznie rzecz biorąc” – Janina Bąk

Format: Audiobook
Stron/długość: 6h 07m
Czyta: Ewa Abart

Obawiam się, że z tej książki wyniosłem więcej anegdot dotyczących życia Janiny Bąk, niż merytorycznej wiedzy. Znaczy, nie zrozumcie mnie źle, „Statystycznie rzecz biorąc” naprawdę posiada spore pokłady informacji o statystyce, metodzie naukowej, przeprowadzaniu badań, czy też popularnych błędach. Wszystko podane dość lekko, z ogromną dawką humoru, tylko że jak dla mnie oprócz tego jest jeszcze więcej niekoniecznie potrzebnych w aż takiej ilości anegdot. Nie podejmę się próby oszacowania, ale gdyby je wyciąć, to cała książka byłaby o wiele chudsza…

Fajną robotę zrobiła lektorka, Ewa Abart. Dostosowała się do tej lekkiej, żartobliwej i niezobowiązującej formy, jaką zastosowała Janina Bąk. Bardzo przyjemnie się tego słuchało. Jeśli uda się już skupić słuchaczowi na merytoryce, to tutaj również trzeba oddać autorce, że odpowiednio dobrała zakres poruszanych zagadnień – jest podstawowy, ale wcale nie taki oczywisty. Przyda się z pewnością w codziennym życiu, żeby choćby bardziej krytycznym okiem patrzeć na wykresy pokazywane w TV przez różnej maści polityków czy organizacje. No, tylko gdyby tak mniej tych anegdot…

Punktowa ocena: 6/10

„Adwokaci” – Dorota Kowalska

Format: Audiobook
Stron/długość: 11h 49m
Czyta: Bartosz Głogowski, Joanna Domańska

Dość… pozytywnie odbieram „Adwokatów”. Na pewno jest to przemyślany reportaż, ciekawie załatwiony od strony złożenia tych rozmów oraz czytania przez Bartosza Głogowskiego i Joannę Domańską. Wywiady są dość długie, nie ma chaosu, rozmowy przeprowadzono w formie dialogów dość luźnych, w których rozmówca miał dużo swobody. Dzięki temu można było wyciągnąć naprawdę dużo informacji. A przekrój tematów też jest dość szeroki.

Pomimo tego, że można poznać sporo szczegółów dotyczących pracy adwokatów, to jednak odczuwam pewien niedosyt. Bardzo dużo na samym końcu było spraw politycznych oraz eksponowania problemów typowo systemowo-rządowych, natomiast bardzo mało takiego szerszego widoku. W dużym uproszczeniu z całego reportaży wychodzi na to, że praca adwokata nie jest łatwa, a te złe rządy to już w ogóle tylko wszystko podkopują. Zabrakło więc holistycznego spojrzenia oraz spojrzenia przede wszystkim na stronę problemów od strony klientów. Jednak jest to całkiem spoko pozycja do wstępnego zapoznania się z naturą pracy adwokata.

Punktowa ocena: 6/10

„Pielgrzym” – Terry Hayes

Format: Papier
Stron/długość: 768
Tłumaczenie: Maciej Szymański

Rozkręca się bardzo wolno, ale na długo przed dobrnięciem do połowy jest już naprawdę wciągająco. Tak naprawdę nie da się opisać w kilku krótkich zdaniach, o czym jest ta książka, bez stworzenia wrażenia czegoś sztampowego. Jej mocą jest natomiast właśnie wykorzystanie tego dość pospolitego motywu (śledztwo, morderstwa, terrorysta) do wykreowania tajemniczej historii, w której do samego końca trudno zrozumieć, jak to się wszystko skończy. No, tak dokładniej to, jak doszło do tego końca, ponieważ dość szybko się czytelnik dowiaduje, co się wydarzyło – tutaj jednak tym pysznym nadzieniem jest pytanie „jak do tego doszło”.

Nie spodziewajcie się jednak nagłych zwrotów akcji, ogromnej dynamiki czy wręcz fabuły gnającej z prędkością samochodu wyścigowego. Właściwie nie wiem, skąd opinie twierdzące, że właśnie tak jest. Terry Heyes kładzie nacisk na (a i owszem) wartko się zmieniające, jednak zawisające w powietrzu niedomówienia. No i oczywiście na rozległość geograficzną (akcja jest rozpostarta na kilka rejonów świata). Tutaj nie da się stworzyć czegoś „fabularnie gnającego”, jednak da się stworzyć odpowiednią aurę tajemnicy, bez efektownych pościgów, strzelanin i zwrotów akcji. Siłą tej książki jest metodyka, którą szczycą się główni bohaterowie, oraz walka o to, który z nich ma lepsze metody i przechytrzy tego drugiego.

Punktowa ocena: 7/10

„Zwycięstwo albo śmierć” – Robert J. Szmidt

Format: Audiobook
Stron/długość: 12h 00m
Czyta: Wojciech Masiak

Nawet nie mam pojęcia, kiedy mi się ta książka skończyła… Gdyby ktoś mnie zapytał, co pamiętam ze „Zwycięstwa albo śmierci”, to odpowiedź mogłaby tę osobę wprawić w osłupienie: wszystko i kompletnie nic. Taka jest bowiem prawda. Ona płynęła, a ja razem z nią, przelatywałem przez kolejne plany obrony przed inwazją, intrygi na szczeblu samej najwyższej władzy (takoż cywilnej, jak i wojskowej), no i zastanawiałem się, co tym razem wywinie nasz kochany Henryan Święcki.

Jeśli niezbyt precyzyjnie się wyraziłem w powyższym akapicie, to spieszę wyjaśnić, że są to wrażenia nad wyraz pozytywne. Naprawdę świetnie poprowadzone rozwinięcie całej historii, które dawkuje w odpowiednich proporcjach dynamikę, zwroty akcji, rozterki bohaterów oraz nawet odrobinę dylematów moralnych. Wszystko oczywiście okraszone „subtelnym” humorem à la Szmidt, wraz z dostosowanymi do wykreowanego świata powiedzonkami czy anegdotkami. Aż szkoda będzie sięgać po kolejny, ostatni już tom.

Punktowa ocena: 8/10

„Policjanci” – Dorota Kowalska

Format: Audiobook
Stron/długość: 8h 22m
Czyta: Magdalena Emilianowicz

Poprzednia książka Doroty Kowalskiej, którą miałem okazję przesłuchać, była prostym, choć miejscami lekko nużącym reportażem. Spodziewałem się nawet czegoś podobnego po „Policjantach”, jednak zostałem pozytywnie zaskoczony. Rozmowy przeprowadzone z różnymi funkcjonariuszami oraz pracownikami cywilnymi skupiały się nie tylko na problemach przeszłych, oraz teraźniejszych, ale również ukazywały sporo warsztatu pracy policji. Niestety i tym razem nie obyło się bez wtrąceń politycznych niekoniecznie związanych bezpośrednio czy to z omawianymi sprawami, czy bieżącymi problemami wynikającymi wprost z przepisów.

Sama kompozycja jest bardzo zachęcająca, ponieważ jest uporządkowana i spójna – każdy rozdział to rozmowa z inną osobą. Nie są to jednak wywiady, które są przycinane tylko do konkretnej ilości zdań/czasu rozmówcy, ale autorka pozwala po prostu płynąć rozmowie i dorzuca jedynie pomocnicze pytania (ewentualnie przechodzi do następnej kwestii, jeśli czuje, że dany temat się wyczerpał). Dla mnie to spory plus, ponieważ nie ma skakania między osobami i problemów z utrzymaniem uwagi przez zmianę interlokutorów. Innymi słowy, jest to dużo lepsza pozycja niż „Adwokaci”, choć w wielu aspektach są one do siebie bardzo podobne.

Punktowa ocena: 7/10


wtorek, 4 stycznia 2022

Co pod pióro w styczniu 2022

Nowy Rok nowy ja! Nie no, żartuję, żadnych takich. Jestem niewolnikiem rutyny, kocham brak zmian, więc nie spodziewajcie się po mnie żadnych wystrzałowych zmian… A zwłaszcza na temat planowania! Dobrze mi się pracowało przez cały ostatni rok z podejściem małych planów (ale jednak robiłem je!), które udawało mi się realizować. Jeśli coś się udało zrobić ponad nie, no to tym lepiej dla mnie! Planuję więc kontynuować pisanie tych postów wraz z niewielką liczbą książek, które będę chciał czytać każdego miesiąca. Dużo lepiej mi się żyje z taką listą z tyłu głowy.

Pomimo tego, że mamy styczeń, a co za tym idzie, wspomniany już nowy rok, to tytuły poniżej nie będą jakoś szczególnie dobrane pod to „wydarzenie”. Ot, po prostu chcę kontynuować niektóre cykle oraz serie, opróżniać moje półki z nieprzeczytanych pozycji oraz po prostu czerpać przyjemność z tego, na co akurat mam ochotę! A w tym miesiącu mam ochotę na właśnie te trzy pozycje, które poniżej zamieszczam, oraz na mnóstwo audiobooków! Tam też rozpocząłem kilka cykli, więc wypadałoby je skończyć, zanim zapomnę, co było w poprzednich tomach…

Jak co miesiąc okładki opisywanych pozycji pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Noc Kupały” – Katarzyna Berenika Miszczuk

Często lubię powtarzać, że jeśli powiedziało się „a”, to należy powiedzieć też „b”! „Szeptucha” jest już za mną, więc idę za ciosem i sięgam po drugi tom „Kwiatu paproci”, żeby zobaczyć, czym tam mnie znowu Gosława wyprowadzi z równowagi oraz jakich ciekawostek o słowiańskich wierzeniach się dowiem.


„Achromatopsja” – Artur Chmielewski

Jeszcze kilka tomów Metra 2033 przełożonych na język polski przede mną, a ostatnio nie przeczytałem żadnego… To tutaj też lecę dalej i tym razem przenoszę się do Warszawy, wraz z Arturem Chmielewskim i jego „Achromatopsją”.


„Pielgrzym” – Terry Hayes

Trochę z tej książki grubasek, więc nie wiem, czy nie zajmie mi z połowy miesiąca przy moim tempie czytania, ale chyba trzeba wreszcie się za nią wziąć. Oceny ma nieprzyzwoicie wręcz wysokie, natomiast opis ukazuje thriller podobny do wielu innych. Morderca zabija swoje ofiary, używając informacji znalezionych w książce napisanej przez byłego dowódcę tajnego wydziału wewnętrznego amerykańskiego wywiadu.

AUDIOBOOK

Zawsze pod koniec miesiąca przeglądam sobie, co tam nowego wpadło do Empik Go, jak również rozgrzebuję swoje ulubione kategorie w poszukiwaniach czegoś ciekawego. Praktycznie zawsze uda mi się dodać coś nowego do moich list z audiobookami oraz słuchowiskami (tak, jestem tym zgredem, co używa starych określeń zamiast „serial audio”).

Ostatnio też zasmakowałem w beletrystyce w słuchawkach. W sumie chyba po prostu nauczyłem się wreszcie jej słuchać albo faktycznie wybieram jedynie tych lektorów, którzy mi podchodzą i dzięki którym się nie gubię. Dlatego też każdego miesiąca ląduje u mnie jakaś fantastyka albo inny kryminał, żeby sobie też nadrobić czystą rozrywkę.

A oto jakie tytuły sobie zaplanowałem na styczeń:

  1. „Sodoma” – Martel Frederic
  2. „Zwycięstwo albo śmierć” – Robert J. Szmidt
  3. „Camgirl” – Isa Mazzei
  4. „Adwokaci. Ich najważniejsze sprawy” – Dorota Kowalska
  5. „Stulecie Winnych. Początek” – Ałbena Grabowska




sobota, 1 stycznia 2022

Zbiorczo spod pióra w grudniu 2021

Można by powiedzieć, że „święta, święta i po świętach”, ale tak właściwie to nam właśnie się rok przekręcił! Jednak nieważne, czy to jeszcze 2021, czy już 2022, to comiesięczny rytuał należy odbyć. A tymże rytuałem w tym przypadku jest opublikowanie krótkich, zbiorczych opinii o przeczytanych przeze mnie książkach w poprzednim miesiącu. Tak właściwie to wiele ich nie wyszło, właśnie ze względu na wspomniane już wcześniej święta. Nieco więcej rzeczy do zrobienia pojawiło się również w pracy, co nie sprzyjało wszelkiego typu zajęciom.

Na koniec roku postawiłem dość mocno na beletrystykę w audiobookach, tak dla odprężenia umysłu. Kiedy wjeżdżam w reportaże, to najczęściej wjeżdżam w nie na pełnej, wybierając te cięższe, ale i szczegółowo przygotowane. Nie miałem na nie jakoś ochoty, więc chwilowo odpuściłem. Papier zresztą też był bardzo lekki i całkiem przyjemny, W końcu trzeba się na koniec roku jako zrelaksować!

Przejdźmy jednak do samych opinii. Rzecz jasna jak zwykle okładki wszystkich książek pochodzą z serwisu Lubimy Czytać!

„Przełom” – Michael C. Grumley

Format: Papier
Stron/długość: 380
Tłumaczenie: Marta Słońska

Nie jestem do końca przekonany, co sądzić o tej książce. To, co na pewno zasługuje na pochwałę, to sam pomysł wykorzystania badań naukowych w takim, a nie innym kierunku, z operacjami wojskowymi i elementami fantastycznymi. Tylko z tego wynika od razu rzecz, która mnie męczyła, czyli mnóstwo wątków rozwijanych bardzo powoli. Coś tam było widać na horyzoncie, jaki punkt, w którego kierunku wszystko to zmierza, jednak był on tak odległy i tak daleki, że to aż bolało…

Niestety do tego wszystkiego dochodzą dość… nijakie postacie, które mają jakieś tam cele, jednak jedyne, co można o nich wszystkich powiedzieć to to, że jedna z głównych bohaterek nie cierpi rządu. Koniec informacji. Wielka szkoda, bo naprawdę można było z pomysłu stworzonego przez autora stworzyć coś naprawdę genialnego. Niestety wykonanie wyszło dość przeciętnie, bez polotu, bez fajerwerków i czasem wręcz nudnawo. Dopiero pod koniec poszczególne elementy zaczęły wpadać na swoje miejsca i maszyna zaczęła w jakikolwiek sposób pracować.

„Rewolta” – Nadav Eyal

Format: Audiobook
Stron/długość: 17h 23m
Czyta: Maciej Jabłoński

Tak naprawdę „Rewolta” to cykl powiązanych ze sobą reportaży, które tworzą spójną całość i poruszana w nich problematyka oscyluje wokół globalizacji oraz czymś, co autor nazywa właśnie tytułową „rewoltą”. Jest to pewnego rodzaju sprzeciw i protest przeciw zacieraniu się granic (czy to fizycznych, czy tylko tych metaforycznych) na świecie, które jednocześnie zapewniło wielu państwom obecny dobrobyt, ale również zaserwowało mnóstwo problemów.

Reportaże poruszają wiele różnych problemów, od przemian gospodarczych oraz podstaw powojennej ekonomii opartej o PKB, aż po bardziej współczesne konflikty grup o skrajnych poglądach. Mamy tutaj również schemat zmian poglądowych oraz jak radykalizm potrafi zmienić się w fundamentalizm. Oprócz tego autor porusza problemy migracyjne, klimatyczne oraz rozwarstwienie społeczne. Innymi słowy, mamy tu całkiem spory materiał do zastanowienia się nad nim. Niestety przez większość przedstawionych historii przemawia jeden wniosek – nieważne, co byśmy teraz zrobili, i tak na świecie będzie coraz gorzej.

„Łatwo być bogiem” – Robert J. Szmidt

Format: Audiobook
Stron/długość: 11h 09m
Czyta: Wojciech Masiak

Ludzkość już wiele razy w książkach panowała nad wszechświatem. Tak jest i tym razem – Robert J. Szmidt osadził swoją historię w kosmosie, w którym Ziemianie skolonizowali wiele układów słonecznych, jednak swoją cenę rasa ludzka musiała za to zapłacić. A skoro już i tak rozpełzliśmy się po wielu układach, to (jak na ludzi przystało) knujemy, kombinujemy, a władza kryje przed zwykłymi ludźmi wiele tajemnic. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Na pewno dużo dzieje się w „Łatwo być bogiem”.

Pierwszy tom to tak naprawdę rozbieg, który historia stworzona przez autora wzięła przed głównym skokiem. Tak w każdym razie to wygląda. Robert J. Szmidt rozpoczął wiele pozornie ze sobą niepowiązanych wątków i prowadzi je równolegle. Każdy z nich jest interesujący, choć porusza zupełnie inne kwestie. Pomimo tego, że absolutnie wszystko dzieje się w kosmosie, to nie jest to żadnej hard sci-fi – dużo większy nacisk położony został na wydarzenia oraz ich dynamikę, niż na niuanse technologiczne. Na razie jestem więc pozytywnie nastawiony i chętnie zobaczę, jak to się dalej rozwinie oraz w którym momencie wątki zaczną się łączyć.

„Zniknięcie słonia” – Haruki Murakami

Format: Papier
Stron/długość: 380
Tłumaczenie: Marta Słońska

Długi czas zastanawiałem się, czy polubimy się z twórczością Harukiego Murakamiego. Nazwisko jest wszak bardzo znane, zwłaszcza wśród książkoholików, jednak dzieła te mają już jednak swój wiek, a do tego należą do tej bardziej ambitnej literatury. No i tutaj nie wiem, czy ta ambicja mnie nie przerosła, czy po prostu problem leży w formie, a więc zbiorze opowiadań. Większość opowiadań kompletnie do mnie nie trafiła i jawiła się jak bełkot, który można jedynie bardzo na siłę próbować interpretować.

Technicznie są to naprawdę świetne historie. Wręcz podręcznikowe, jednak treść pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Nie wiem, czy to jest znak rozpoznawczy Murakamiego, jednak poziom absurdu przekraczał nawet moją skalę. Gołym okiem wręcz widać próby stworzenia wielowymiarowych historii na (dość często raptem) kilku stronach chyba nie wyszło na dobre. Na pewno sam styl jest na tyle intrygujący, że spróbuję dać sobie kolejną szansę z nieco dłuższą formą, jednak pierwsze spotkanie nie było zbyt satysfakcjonujące.

„Modlitwa do boga złego” – Krzysztof Kotowski

Format: Audiobook
Stron/długość: 7h 41m
Czyta: Filip Kosior

Chyba zaczynam coraz bardziej lubić postacie wykreowane przez Krzysztofa Kotowskiego. Są one bardzo mocną częścią „Modlitwy do boga złego”. Chyba nie przesadzę, kiedy napiszę, że stanowią wręcz trzon drugiego tomu historii o Krzysztofie Lorencie. To właśnie one budują odpowiedni klimat, to one rozweselają czytelników oraz budują napięcie. Tak naprawdę wszystko wokół nich to jedynie tło, które pozwala na wyciągnięcie z nich to, co najlepsze. Czy to dobrze? Jak dla mnie tak i to bardzo – odpowiednio skonstruowani bohaterowie zawsze będą dla mnie dużo ważniejsi niż nawet fabuła. Mogą ją odpowiednio sami poprowadzić.

Jednak żeby nie rozpływać się jedynie nad grupką znajomych, to warto wspomnieć, aby patrzeć na historię przez palce. Jeśli weźmiecie „Modlitwę do boga złego” jako książkę bardziej historyczną niż fantastyczną (a widywałem takie nadziania się ludzi), to możecie być srodze zawiedzeni. Autor co prawda po raz kolejny zapakował dużą dawkę wiedzy historycznej, na której oparł swoją fikcję, jednak dalej jest to po prostu fantastyka. Część rzeczy się nie do końca skleja, jak również wielokrotnie Krzysztof Kotowski pokazuje, że dość swobodnie podchodzi do logiki wydarzeń. Czy to przeszkadza? Mnie absolutnie nie (a na pewno nie mocno), ponieważ paczka przedziwnych znajomych robi tu świetną robotę!

„Ucieczka z raju” – Robert J. Szmidt

Format: Audiobook
Stron/długość: 10h 41m
Czyta: Wojciech Masiak

To było o niebo (he-he) lepsze niż pierwszy tom! Wydarzenia z „Łatwo być bogiem” powskakiwały na swoje miejsca, a dynamika znacznie wzrosła. Często lubię mówić, że książki tego pisarza to jak dobre kino akcji – nie wznosi się na wyżyny ambicji, ale dostarcza przeogromnej dawki rozrywki, która pozostaje w pamięci na całkiem długi czas. Właśnie taka jest „Ucieczka z raju”. Postacie są – jak to u Szmidta – mocno „polskie”, konkretne, mają swoje nawyki i przywary. Często są wulgarne, chociaż do tej pory nie wiem, jak Robert J. Szmidt to robi, ale ta wulgarność w ogóle nie kłuje w oczy.

Przestaje się dziwić, że „Pola dawno zapomnianych bitew” są uznawane za chyba najlepszą polską space operę. To naprawdę długa i skomplikowana historia, która skupia się na postaciach, nie na technologii. Mamy niezbyt świeży, ale świetnie wykorzystany pomysł na przedstawienie zarówno samych statków obcych cywilizacji, jak i zresztą „naszych”, ludzkich, jednak nie są one trzonem narracji. Ba, w ogóle nie są trzonem niczego, po prostu są. Jest też Henryan Święcki, który może być jedynym powodem, dla którego warto sięgnąć po ten cykl, ale wciąż bardzo wartościowym. Jednak wierzcie mi, jest tych powodów o wiele więcej. 

„Próżny robot” – Henry Kuttner

Format: Papier
Stron/długość: 404
Tłumaczenie: Wielu tłumaczy

To naprawdę już podstarzałe, ale jak się okazuje wciąż jare opowiadania! Bardzo mocno widać ślady po zębie czasu, który je nadgryzł, zwłaszcza w dość sztywnej i lekko plastikowej narracji, jednak same historie są na tyle… wiarygodne, że nawet po tylu latach czyta się to przyjemnie. Większość z nich jest na dokładnie to samo kopyto – posiada identyczny schemat jak w przypadku przeciętnego procedurala sprzed 10 lat. Jeśli tylko nie jest to przeszkodą w odbiorze, to można czerpać przyjemność.

Co ważne w przypadku tego zbioru, to właśnie czas, w którym powstawały, czyli głównie lata 30. oraz 40. XX wieku. To właśnie przez ten pryzmat należy na nie patrzeć, bo wtedy dopiero człowiek zdaje sobie sprawę, jak bardzo są futurystyczne, aczkolwiek jednocześnie ponadczasowe. Na granicy czystej fantastyki oraz fantastyki naukowej (i piszę to z pełną świadomością), skupiając się jednak na wydarzeniach, a nie osobach. Ciekawe przeżycie, zwłaszcza w kontekście przekładania wyobrażeń sprzed pawie stu lat na współczesność.

„Na krawędzi zagłady” – Robert J. Szmidt

Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 57m
Czyta: Wojciech Masiak

Zdecydowanie każdy kolejny tom „Pól dawno zapomnianych bitew” jest coraz lepszy. W trzecim widać już ten rozmach space opery, prowadzonej jednak w charakterystyczny dla Szmidta sposób – z jajem i pazurem. Coraz bardziej też lubię postać Henryana Święckiego, który robi tutaj za tego awanturnika spryciulę, umiejącego wykaraskać się z każdych wręcz tarapatów (chociaż bez syndromu Mary Sue w aspekcie odnoszenia sukcesów). Rozwija się również wątek polityczny oraz walki między władzą a korporacjami trzymającymi w garści ogromną część rynków.

Innymi słowy, można przepaść w głębinach fabuły stworzonej przez naszego rodzimego pisarza fantasy. Totalnie teraz rozumiem ten nieco nudnawy pierwszy tom – gdyby Robert J. Szmidt od razu wrzucił czytelnika w ten gąszcz wydarzeń, to przytłoczyłby go tym wszystkim. Po interludium widać jednak potrzebę stopniowego wdrażania i muszę przyznać, że było to chyba jedyne słuszne zagranie. Pozostaje mi więc niedługo zabrać się za kolejną część i wypatrywać kulminacji, która teoretycznie powinna mnie wyrwać z butów! W każdym razie mam na to nadzieję.


środa, 1 grudnia 2021

Zbiorczo spod pióra w listopadzie 2021

To co, zaraz Święta, no nie? Listopad minął, jak z bicza strzelił! Trochę wolnego, jakieś wyjazdy i jakoś to tak minęło, nie wiadomo do końca kiedy. Miejscami miesiąc ten był też dość męczący – i to do tego stopnia, że czasem nawet nie miałem ochoty na czytanie, tylko na uwalenie się z jakimiś odmóżdżającymi filmikami na YouTube. Serio. Audiobooki jednak cały czas wchodziły oczywiście jak złoto! Chociaż bardzo o ich uwagę walczyły podcasty, których się namnożyło w ostatnich tygodniach co nie miara. Pragnę jednak zaznaczyć, że ja tylko cały czas słucham twórców, których do tej pory słuchałem, żaden nowy podcast nie wjechał!

Tym razem nie utknąłem na jednej tylko papierowej książce. Byłoby to zresztą trochę dziwne, gdyby „Riese” zajęło mi calutki miesiąc… Można nawet rzec, że moje wstępne plany zostały zrealizowane. Wszystko się sprowadza tak naprawdę do tego, iż nie mam na co narzekać! Zwłaszcza że teraz rozpoczyna się grudzień, który dla mnie jest zawsze paradoksalnie najbardziej zapracowanym miesiącem roku...

„Riese” – Robert J. Szmidt

Format: Papier
Stron/długość: 448

„Riese” ani trochę mnie nie zawiodło! Wręcz przeciwnie, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, nie tylko poprzez kierunek, w którym poszła sama akcja, ale również ze względu na wykreowany przez autora świat. Bardzo lubię, kiedy sporo dzieje się na powierzchni obszarów zamieszkałych przez ocalałych, jednak przyzwyczajony jestem jednak do… nieco bardziej przewidywalnego „widoku” niż ten, który został zaserwowany przez pisarza.

Trzeci tom „Nowej Polski” przypomniał mi „Konstytucję Apokalipsy”, która cechowała się ogromną ilością akcji, ociekała wręcz militarnym klimatem, a manewry poszczególnych osób i grup nie ograniczały się tylko do prób uśmiercenia zmutowanej fauny i flory. Rozumiecie, może i ocalali, ale to wciąż ludzie. Ludzie zawsze będą chcieli się pozabijać nawzajem, niezależnie od sytuacji i pobudek, które nimi kierują. No to i tutaj mamy sporo zabijania, ale w nieco mniej konwencjonalny sposób. Innymi słowy, dzieje się naprawdę wiele!

„Dzielnica cudów” – Norbert Grzegorz Kościesza

Format: Audiobook
Stron/długość: 6h 52m
Czyta: Leszek Filipowicz

Intrygująca i fajnie napisana pozycja. Autor słusznie zauważa na samym początku, że mogłaby z tego powstać pewnego rodzaju biografia. Norbert Grzegorz Kościesza opisuje bowiem historie z dzieciństwa, które mają zobrazować, jak mogło wyglądać dorastanie w czasach PRL-u – w tym przypadku dokładnie w latach 80. XX wieku. No i muszę przyznać, że robi to bardzo obrazowo. Można się poczuć, jakby się tam było.

To, do czego można się przyczepić, to pojawiające się czasem, lekko ironiczne nawiązania do starego, dobrego narzekania, że „kiedyś to nie było X”. Zazwyczaj fajnie to ubarwia całą opowieść, jednak w niektórych fragmentach można odnieść wrażenie pewnego rodzaju denializmu. Jakby autor próbował negować istnienie zbadanych już rzeczy, bo kiedyś „było inaczej”, więc to na pewno współczesne kłamstwa. Mimo wszystko jednak będę całą książkę wspominał mega pozytywnie!

„Człowiek, który wiedział za dużo” – Monika Góra

Format: Audiobook
Stron/długość: 10h 45m
Czyta: Maciej Jabłoński

Jeśli urodziliście się w latach 90. XX wieku lub wcześniej, to pewnie obiła się Wam o uszy sprawa zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów – poruszana przez wiele mediów i rozciągnięta na naprawdę wiele lat dochodzenia. Monika Góra podjęła próbę zebrania w jednym miejscu wszystkiego, co jako ludzie spoza otoczki „ściśle tajne” możemy wiedzieć lub czego się domyślać. Tak jak przy poprzedniej książce dziennikarki i w tej widać ogrom pracy włożonej w dotarcie do jak największej liczby szczegółów.

Zabójstwo Piotra Jaroszewicza oraz jego żony, Alicji Solskiej-Jaroszewicz, miało miejsce w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku i odbiło się szerokim echem nie tylko ze względu na same okoliczności popełnionej zbrodni, ale również ze względu na stanowiska piastowane przez Piotra Jaroszewicza w przeszłości. Autorka przybliża więc nie tylko dochodzenie wraz z niepasującymi do siebie sprawami, ale również i życie byłego premiera Polski. Ciężko się oderwać od lektury, ale równie ciężko jest wrócić do rzeczywistości.

„Kapłan” – Krzysztof Kotowski

Format: Audiobook
Stron/długość: 14h 28m
Czyta: Filip Kosior

Nie była to może niesamowita książka, jaką czytałem, ale jestem nią dość mocno usatysfakcjonowany. Przede wszystkim Krzysztof Kotowski stworzył intrygujące przedstawienie tajnej organizacji, która swoimi korzeniami sięga początków chrześcijaństwa, wokół którego narosło wiele… ciekawych rzeczy. Sama akcja też jest dawkowana w odpowiedni sposób, który zachęca do dalszej lektury.

Czemu więc jestem „tylko” usatysfakcjonowany? Tak właściwie ciężko mi to określić. Chyba właśnie to może być powodem tak paradoksalnie. Nie potrafię wskazać żadnej mega mocnej strony tej powieści, nie umiem się nią zachwycać. Sięgnę na pewno po kolejną część, bo naprawdę mnie świat zaintrygował, ale jednak nie mogę z czystym sercem polecać z wielkim entuzjazmem. Jest „w porządku”, jest „ciekawa”, jest „fajna”. W sumie tyle.

„Nagie słońce” – Isaac Asimov

Format: Papier
Stron/długość: 216
Tłumaczenie: Michał Wroczyński

Elijah Baley to postać, z którą ponownie spotkałem się w „Nagim słońcu”. Tym razem miał jeszcze trudniejszą zagadkę do rozwikłania, a z kolei sam autor pozwolił sobie na skupienie się na socjologicznych aspektach fantastyki. W sumie tak naprawdę ważniejsze niż zagadka kryminalna są właśnie zachowania na planecie, na którą trafił detektyw. Powieść powstała wydana w 1953, a wiele z opisywanych sytuacji rezonuje bardzo mocno z tym, jak wygląda obecny świat! A czytanie tej książki po roku 2020 jest mega intrygującym przeżyciem.

Tym razem jednak lektura już trochę bardziej trącała myszką, głównie w aspekcie dialogów oraz przechodzenia z jednego wątku, do kolejnego. Nie sprawiało to jakiejś wielkiej niedogodności, po prostu czuć było taką nieznaczną sztuczność. Jednak można z „Nagiego słońca” wynieść naprawdę wiele materiału do zastanawiania się nad nim. A przy okazji utwierdzić się w przekonaniu, że nie bez powodu Isaac Asimov jest uznawany za jednego z wizjonerów robotyki w fantastyce i nie tylko.

„Frankenstein” – Mary Shelley

Format: Audiobook
Stron/długość: 8h 6m
Czyta: Maciej Kowalik

Cóż, klasyka klasyki można rzec, po którą dość późno sięgnąłem. Każdy chyba zna dowolną filmową adaptację „Frankensteina”, chociaż pewnie bardziej rozpowszechniony jest wizerunek monstra stworzonego przez szalonego doktora. Komiksy, zabawki, seriale animowane – wszędzie pojawia się stwór ze śrubami w szyi oraz mnóstwem blizn po szyciu. Jednak powieść Mary Shelley znacznie odbiega ot, tak… prostego (czy wręcz prostackiego) wizerunku.

We „Frankensteinie” mamy o wiele więcej życia i przemyśleń, niż można by się spodziewać. Pewnie wiele osób kłóciłoby się ze współczesną wartością warsztatową, zwłaszcza że styl wybucha wręcz egzaltacją, jednak słuchało się tego całkiem dobrze. To, co może być problemem w odbiorze to nie tylko zastosowany styl, ale również dość chaotyczny przebieg wydarzeń, a raczej opowieści. Bardzo wartościowe jest za to spojrzenie na to, jak naprawdę historia napisana przez Mary Shelley wygląda i jak niewiele ma wspólnego ze współczesnym wizerunkiem stwora (który swoją drogą zawsze jest nazywany od nazwiska swojego stwórcy).


czwartek, 4 listopada 2021

Co pod pióro w listopadzie 2021?

Jesień w pełni, na Bookstagramie zawitały już zdjęcia pełne złotych liści i ciepłych barw, a w wielu mieszkaniach wyciągnięte zostały z szaf i komód koce! Ciepła herbata coraz częściej wlewana jest do szklanek, za to okna zostały szczelnie zamknięte i bronią domowników przed porywistym oraz chłodnym wichrem. Drobne krople padają na szyby okien, podczas gdy czytelnicy rozkładają się w swoich ulubionych miejscach, grzejąc dłonie o ciepłe kubki i obserwując parujący napar. Książki same zeskakują z półek, pchając się wprost w rozgrzane ręce oraz czekają na rozpoczęcie kolejnej lektury! Taki oto obraz listopada pojawia się namalowany w mej wyobraźni jak akwarelami.

Tak mniej poetycko, a bardziej realistycznie – no zimno trochę, nie? Faktycznie czasem chciałoby się tylko złapać książkę i coś ciepłego w dłoń, byle tylko nie musieć wychodzić na zewnątrz! Do tego mamy w listopadzie dwa dni wolne, czemu więc by z nich nie skorzystać i nie wrzucić parunastu lub parudziesięciu (no, pewnie u niektórych nawet paruset!) stron? Ja tam klasycznie nawet nie próbuje robić sobie jakichś rozbudowanych planów, bo wiem, jak to się skończy! Mam jednak garść tytułów, na które się nastawiam w rozpędzającym się dopiero miesiącu, więc chętnie się z Wami nimi podzielę.

„Riese” – Robert J. Szmidt

Miałem już się wziąć za nią w październiku, jednak Lovecraft totalnie mnie pochłonął. „Nowa Polska” Roberta J. Szmidta jak na razie jest naprawdę pełną akcji historią, więc liczę na to, że przeniesienie miejsca do legendarnego wręcz kompleksu okaże się doskonałą decyzją!

„Nagie słońce” – Isaac Asimov

Co się odwlecze, to nie uciecze, czy jakoś tak. Nie udało mi się przeczytać kolejnego tomu z cyklu Isaaca Asimova przedstawiającego jego wizję świata z robotami w tamtym miesiącu, to zamierzam to nadrobić teraz! W listopadzie! Odrobina fantastyki naukowej tuż po postapo chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

„Przełom” – Michael C. Grumley

Ten tytuł pojawił się w moich planach kilka razy, ale jak do tej poty nie udało się ich spełnić. Fantastyka, ale operująca wokół biologii morskiej – według opinii kawał naprawdę wspaniałej powieści. Czemu więc nie, ja tam lubię dość… niekonwencjonalne zestawy, a ten na taki właśnie wygląda.




AUDIOBOOKI

Ależ oczywiście, że nie może ich u mnie zabraknąć! Staram się je dorzucać co jakiś czas do mojej listy czytelniczej, ale one tak szybko znikają, że nie nadążam tego robić! Na chwilę obecną wydaje mi się, że mam już zapas na jakieś ¾ miesiąca (a może nawet się uda na więcej, jeśli będę mocniej obciążony pracą lub wyjazdami), więc nie muszę się martwić!

Jak zwykle jest trochę taki miszmasz. Mamy i odrobinę beletrystyki, i trochę reportażu. W sumie tej pierwszej wlatuje mi coraz więcej. Chyba zacząłem się przekonywać do dialogów czytanych przez lektorki i lektorów, tylko muszę odpowiednio ich dobrać. Najlepiej już sprawdzonych, chociaż zawsze warto dać szansę komuś nowemu! Rzecz jasna przez to czasem wybieranie trwa dłużej niż słuchanie, ale oj tam…

  1. „Człowiek, który wiedział za dużo” – Monika Góra
  2. „Dzielnica cudów. Nasze PRL, lata 80” – Norbert Grzegorz Kościesza
  3. „Kapłan” – Krzysztof Kotowski
  4. „Czarny kot” – Edgar Allan Poe



poniedziałek, 4 października 2021

Co pod pióro w październiku 2021?

No, teraz to już wszyscy wracają do pracy! Nawet jeśli są to studia, które właśnie się rozpoczynają (ach ten początek roku akademickiego). Wakacje niestety już dla prawie wszystkich się kończą, choć pewnie jeszcze części z Was uda się wyszarpnąć co nieco dla relaksu – jakieś grille wśród październikowego wiatru czy wyjazd do cieplejszego kraju po sezonie. Nieważne jednak, co i gdzie robicie – dobra książka zawsze się przyda, prawda? To bardzo ważne mieć co czytać lub słuchać!

W sumie nie jestem jeszcze do końca przekonany, jak ma wyglądać mój październik. Chyba nie zapowiada się jakoś mocno oblegany przez różne rzeczy, chociaż tak samo sądziłem o wrześniu. Z drugiej strony nie miałem wielkich planów czytelniczych na dziewiąty miesiąc roku, jednak udało mi się pochłonąć całkiem sporo tytułów (i to w większości dobrych), więc kto wie, co dokładnie przyniesie październik… Na pewno jednak mam kilka tytułów, które chciałbym przeczytać, nim miesiąc się skończy!

Jak zawsze okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać!

„Riese” – Robert J. Szmidt

Tym razem książka Roberta Szmidta osadzona jest w Uniwersum Metro 2035 i jest kontynuacją losów Nauczyciela. Nie bez powodu ma taki, a nie inny tytuł – kompleks w Sowich Górach przyciągnął niejednego pisarza. A osadzenie go w realiach postapo? To musi być dobre!

„Zgroza w Dunwich” – H. P. Lovecraft

Jedna z podstawowych książek dla wszystkich, którzy chcieliby sięgnąć po twórczość Lovecrafta. Jest zbiorem opowiadań, które pokazują, co można znaleźć w świecie stworzonym przez amerykańskiego pisarza weird fiction. To oczywiście dopiero początek, bo zamierzam przeczytać, co tylko się da!

„Nagie słońce” – Isaac Asimov

Nie wiem, czy jest to dobry pomysł, bo nie mam jeszcze trzeciego i czwartego tomu, no ale… „Pozytonowy detektyw” był czymś naprawdę (paradoksalnie) świeżym dla mnie i chętnie wrócę do tej starej, ale jakże doskonałej prozy fantastyki naukowej. 

AUDIOBOOKI

Oj nie, nie ma mowy, żeby zabrakło u mnie audiobooków. Już za bardzo się do nich przyzwyczaiłem, przynoszą mi zbyt wiele radości, żeby je porzucić! Zresztą tak samo, jak podcasty. Z tych ostatnich wynoszę naprawdę mnóstwo wiedzy na przeróżne tematy, zarówno branżowe, jak i te, na które nie mam czasu, a warto by było jednak to i owo wiedzieć.

Coraz więcej beletrystyki ląduje na mojej liście audiobooków do przesłuchania – zaczynam się do niej przekonywać. Jednak muszę przez to uważać, żeby jednak nie odejść całkowicie od reportaży oraz literatury popularnonaukowej, których to obu odmian słucham w dużych ilościach. Postarałem się o to zadbać przy dobieraniu pozycji na październik, a możecie spodziewać się między innymi takich oto tytułów:

  1. „Tajemnice pielęgniarek” – Marianna Fijewska
  2. „Mapa cieni” – Opracowanie zbiorowe
  3. „Szpital dla psychopatów” – Stephen Seager
  4. „Życie seksualne kanibali” – Maarten J. Troost