niedziela, 7 sierpnia 2016

"Brudne wojny" - Jeremy Scahill

"Brudne wojny" - Jeremy Scahill
Źródło: Lubimyczytac
Autor: Jeremy Scahill
Tytuł: Brudne wojny
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Tłumaczenie: Jakub Małecki
Stron: 500
Data wydania: 19 lutego 2014


Tematyka jednostek specjalnych od dawna leżała w kręgu moich zainteresowań. Niekoniecznie bardzo rozbudowanych - nie posiadam żadnej konkretnej wiedzy w tym temacie. Po prostu lubię sobie poczytać zarówno te sprawdzone informacje, jak i te nieco podkoloryzowane. Kiedy dochodzi o omawiania jednostek specjalnych armii USA to już w ogóle ciężko dojść do tego, co jest prawdą a co nie. Takiego karkołomnego zadania podjął się Jeremy Scahill - dziennikarz, korespondent "Democracy Now!", działający wiele lat w Iraku. Pierwsza książka, którą napisał dotyczyła Blackwater - najsłynniejszej "prywatnej firmy wojskowej" na świecie. Z pewnością stanowi to świetną przeciwwagę dla "Cywilnych wojowników" - jeśli ktoś chciałby poznać obie strony medalu, to z pewnością uda mu się to zrobić zapoznając się z tymi dwiema książkami.

11 września 2001 roku całym światem wstrząsnęły cztery zamachy przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Większość ludzi od tej daty odlicza wojnę z terroryzmem, Al-Ka'idą oraz atakami na ludność cywilną. Tak naprawdę nie był to jednak początek, ale interludium - dopiero od tego momentu wojna w pełni pokryła swoim zasięgiem cały świat. Metody walki ewoluowały, a w czasie wielu zmian doszło do ogromnej liczby pomyłek oraz zaostrzania konfliktów. Mnóstwo danych zebranych w jednym miejscu, każdy cytat poparty źródłem oraz spojrzenie na obie strony - tego można się spodziewać po "Brudnych wojnach".

Dotykanie tematów związanych z rządem Stanów Zjednoczonych jest jak tykanie patykiem zombie. Może być fajnie, ale zombie się może wkurzyć i nas nadgryźć. Do tego jest jeszcze jeden, bardzo poważny problem - skąd te zombie wziąć, skoro nikt tak naprawdę nigdy żywych trupów nie widział. Jeremy Scahill miał bardzo trudne zadanie próbując przelać historię jednostek specjalnych i walki z terroryzmem na karty książki. Jak bowiem napisać o tajemnicach tak, aby nikt nie zarzucił, że są to tajemnice, więc nie wiadomości nie są wiarygodne? Jak udostępnić niewygodne fakty tak, aby samemu nie znaleźć się na celowniku jednostek specjalnych? W końcu rząd USA może bez żadnych powodów i konsekwencji zabić nastoletniego obywatela USA, czemu więc nie zlikwidować niewygodnego dziennikarza?

Te "problemy" złożyły się na ogólny wygląd i styl książki. Niemalże co drugie zdanie pisane jest w formie cytatu, wraz z odpowiednim przypisem skąd ten cytat pochodzi. Odnośniki prowadzą do różnych dokumentów, publikacji, książek, sprawozdań i raportów, w zdecydowanej większości dostępnych publicznie. Przyznam szczerze, że sam nie grzebałem zbyt głęboko, więc zgodnie z moim aktualnym stanem wiedzy, pozycja została przygotowana bardzo rzetelnie. Nawet jeśli są jakieś przekłamane informacje, zmanipulowane wywiady czy powycinane konteksty to ciężko je dostrzec. Wszystko tworzy spójną całość, ułożoną w porządku chronologicznym i podparte wieloma dokumentami, wielokrotnie upublicznianymi przez amerykańskie i światowe media, w tym również organizacje walczące o prawa człowieka.

Kolejnym plusem jest z pewnością dotarcie do "obu stron barykady", że tak to ujmę. Jeremy Scahill starał się dotrzeć zarówno do osób, które były świadkami wydarzeń w Jemenie czy Afganistanie, rodzin cywilnych ofiar, osób związanych w jakikolwiek sposób nawet z organizacjami terrorystycznymi, jak i dowódców jednostek z czasów opisywanych wydarzeń. Zbierał wywiady prowadzone z przedstawicielami rządu, rozmawiał z każdym, kto chciał tylko porozmawiać, bez względu na to jaką wersję wydarzeń przedstawiała dana osoba. Wszystko oczywiście zostało zebrane w formie cytatów z odpowiednimi przypisami.

"To bardzo precyzyjne jednostki - stwierdził w rozmowie ze mną. - Nie używa się ich do zdobywania fortec ani tego typu akcji, bo tym zajmuje się armia i Korpus Piechoty Morskiej. Ale jeśli potrzebujesz kogoś, kto wyskoczy z samolotu oddalonego o 50 kilometrów od celu i zsunie się do tej fortecy przez komin, a potem wysadzi ją od środka, to bierzesz właśnie tych gości."

Pewnym minusem jest emocjonalny nacisk, który w wielu fragmentach widać w słowach autora. Opisuje oczywiście bardzo trudne i ciężkie tematy, zwłaszcza w momentach pomyłek i masakry cywilów, gdzie wszystkie możliwe ślady i znaki świadczą o tym, że jednak żadni terroryści w danym ataku nie zginęli. Mimo wszystko sposób podejścia do tej książki ze strony autora sugeruje od początku publikację tak obiektywną, na ile się tylko da ten obiektywizm zachować. Warto by więc było po ochłonięciu nieco zmodyfikować pewne fragmenty. Wielu czytelników bowiem mogłoby dać się w pewnym sensie "zmanipulować" i widzieć jedynie negatywy po stronie USA, a sam autor w wielu przypadkach chwali niektóre akcje i przytacza pochwalne słowa nawet największych przeciwników polityki antyterrorystycznej Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Oprócz samej historii rozwoju działań antyterrorystycznych i zapoznania się bliżej ze sławną JSOC, można z tej książki wynieść jeszcze jedną, bardzo ważną dla wydarzeń na całym świecie informację. W jaki sposób tak naprawdę mieszkańcy Bliskiego Wschodu odbierają ataki i okupację wielu państw. Absolutnie abstrahuję tutaj od samych organizacji terrorystycznych, nie chcę wnikać również w nową "wojnę" dotyczącą samej religii muzułmańskiej. W książce przedstawione jest podejście obywateli krajów takich jak Afganistan, Jemen, Irak, Oman etc. do kwestii walki za swoich. Do tego w jaki sposób definiują lojalność i oddanie oraz czym dla nich jest dżihad. Jeśli tylko odejmiemy od tego to, w jaki sposób nasze, zachodnie kultury na to patrzą i na chwilę skupimy się jedynie na ich podejściu (podkreślam, zwykłych, prostych obywateli, którzy nie są związani z żadnymi organizacjami terrorystycznymi) to dojdziemy to bardzo ważnego, ale i smutnego wniosku. Globalna wojna już trwa i absolutnie nic nie jest w stanie jej już zatrzymać. Nic oprócz doszczętnego wybicia jednej z grup kulturowych - albo "nas", albo "ich". 

Jeśli planujecie ją przeczytać, to wygospodarujcie sobie dużo czasu. Nie tylko bowiem sama tematyka nieco spowalnia czytanie, ale również malutka czcionka i ogrom literek - jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało. Naprawdę tekstu jest mnóstwo na każdej stronie, a wszelkie techniki szybkiego czytania mogą się nie sprawdzić, jeśli chcecie tę pozycję przeczytać z pełnym zrozumieniem. Problemy się piętrzą, jeśli na dodatek staracie się być w miarę na bieżąco z przypisami. Jak widzicie jest dość specyficzna książka, która może pochłonąć czytelnika na bardzo długi czas.

"Na początku tak zwanej >>globalnej wojny z terrorem<< zdarzały się sytuacje, że ambasadorowie z różnych krajów dzwonili do nas, pisali albo mejlowali z informacją, że w stolicy pojawili się dwumetrowi biali mężczyźni z 50-centymetrowymi bicepsami. Ambasadorowie nie musieli długo myśleć, żeby się zorientować, kim są ci ludzie i dlaczego się tam znaleźli."

Wspomnieć muszę niestety o bardzo przykrej rzeczy. O korekcie. W sumie to aż się prosi napisać "o jej braku". Może nie jest jakoś bardzo tragicznie, ale niestety plagą w tym wydaniu jest powtarzanie słów w obrębie jednego zdania. Takie charakterystyczne, kiedy się szybko pisze. Coś w rodzaju "Generał wtedy powiedział mi powiedział, że to się nie uda" - schemat "X cośtam X". Do tego jest sporo błędów związanych z interpunkcją - a to spacja przed przecinkiem, a do kropka zamiast przecinka. Niestety jest ich tak wiele, że w pełni kwalifikują się na ostrzeżenie przed nimi. 

Wyszła mi dość obszerna opinia, ale ciężko napisać o "Brudnych wojnach" mniej. Generalnie książka nie jest dla każdego - trzeba naprawdę lubić tematykę nie tylko czysto wojenną, ale również związaną z polityką w wojsku. Nie mniej jednak warta polecenia dla spojrzenia na tę drugą stronę medalu - czyli na błędy oraz ceny, jakie zostały zapłacone za globalną wojnę z terroryzmem. Dopracowana pozycja ze strony autora, dająca mnóstwo informacji, które możemy dodatkowo przesiać przez własne sito weryfikacyjne jeśli tylko mamy na to ochotę. Samo wydanie polskie mogłoby być nieco lepsze, ale ogólnie można jedynie narzekać.

Łączna ocena: 7/10


Książka bierze udział w wyzwaniach:

0 komentarze:

Prześlij komentarz