niedziela, 20 listopada 2016

"Misja Ambasadora" - Trudi Canavan

Źródło: Lubimyczytac
Autor: Trudi Canavan
Tytuł: Misja Ambasadora
Wydawnictwo: Galeria Książki
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Stron: 575
Data wydania: 2013


Czysto teoretycznie postanowiłem po lekturze "Trylogii Czarnego Maga" raczej nie szukać książek Trudi Canavan. Jak się okazało praktyka oczywiście wygląda zupełnie inaczej. Jak zobaczyłem drugą i trzecią część "Trylogii Zdrajdy" po 6 zł za sztukę, to po prostu nie potrafiłem przejść obojętnie. Kupiłem, do tego zaraz zamówiłem tom pierwszy. Jestem właśnie po lekturze tego ostatniego i przyznam szczerze, że trochę żałuję faktu, że nie dotrzymałem słowa. Szału nie ma, głowy nie urywa, chociaż z drugiej strony źle też nie jest.
Sonea jest jednym z dwóch Czarnych Magów w kyraliańskiej Gildii Magów. Oprócz tego jest nieco zestresowaną matką Lorkina, który zrodził się z miłości jej oraz zmarłego Wielkiego Mistrza. Nieco więcej stresu przysparza Sonei nagła i nietypowa decyzja Lorkina. Z drugiej strony Cery, jej dawny przyjaciel, z którym wciąż utrzymuje kontakt, nie ma wcale w życiu łatwiej. Zwłaszcza, że na życie Złodziei czyha nieznany zabójca, eliminując nawet najlepiej chronione osoby. Tymczasem Mistrz Dannyl postanawia zostać Ambasadorem Gildii w Sachace, z którą Krainy Sprzymierzone próbują żyć w zgodzie...

Książkę ciężko inaczej nazwać niż przeciętną. Przeciętna historia, przeciętnie poprowadzona, przeciętnie się ją czyta i sprawia przeciętną przyjemność. Jest ogólnie spoko, fajna całkiem, nie wnosi nic do życia, ale w sumie miło ją przeczytać. Dość przewidywalna, ale też nie sprawiająca ogromnego zawodu z powodu zbyt wczesnego wyjawienia pewnych informacji.

Sonea, którą znałem z "Trylogii Czarnego Maga" praktycznie zniknęła i została zastąpiona przez dorosłą kobietę, nie pozbawioną jednak pewnych cech nastolatki. Mistrz Regin za to jest kompletnie innym człowiekiem. Ogólnie część postaci została przebudowana, a część zachowała swoje stare osobowości, nawyki, przyzwyczajenia. Największą bolączką jest spłaszczanie nowych bohaterów. Jakoś nie mogłem stworzyć żadnego portretu Lorkina, syna Sonei, gdyż po prostu nie było z czego. Tu jakaś informacja o jego charakterze, zaraz informacja wykluczająca tę pierwszą. Nie jest co prawda zmienny jak chorągiewka, ale jest... hmm... w ogóle nie opracowany. Po prostu jest sobie postać, bo być musi, a jaka będzie to będziemy się zastanawiać na bieżąco. Z drugiej strony pojawiła się też postać (nie będę zdradzał o kogo chodzi, żeby nie zepsuć nikomu zabawy), którą jakoś można było przez cały czas utrzymać w konkretnej konwencji.

"Wolałbym w konsekwencji raczej czegoś się nauczyć, niż spędzić resztę życia w Sachace w obawie przed tym, co mogłaby mi zrobić Sonea, gdybym wrócił do Gildii."

Same historie prowadzone równolegle nie są jak wspomniałem odkrywcze, ale przynajmniej dobrze poprowadzone. Może nie czytałem z ogromnym zapałem, ale jakaś tam ciekawość występowała. Ogólnie rzecz biorąc z chęcią przeczytam kontynuację nawet nie tylko dlatego, że mam książki, ale również z ciekawości co się tam dalej stanie. Nie ma tu jednak ogromnego zapału, że muszę koniecznie jak najszybciej przeczytać. Po prostu taka przeciętna reakcja na ogólnie rzecz biorąc spoko książkę.

Jest jedna kwestia w polskim wydaniu, która mnie przez całą książkę irytowała. Nie wiem jednak na ile jest to język używany przez tłumacza a na ile samo odtworzenie języka w stosunku 1:1 z oryginałem, ale odmiany typu "otwarł" czy "znikł" powodują pewien dyskomfort w moim mózgu. Wiem, że formy są uznawane za poprawne, ale jednak nie należą do współczesnego kanonu piękna języka, że tak to ujmę. w "Misji Ambasadora" pojawiają się cały czas i mi się to osobiście średnio podoba, ale to akurat może być tylko moja paranoja.

Cóż, jak widać nie jest to szałowa książka, chociaż nie jest również zła. Jeśli się ma wolne moce przerobowe albo chce się przeczytać coś lekkiego i niewymagającego to człowiek raczej zawiedziony nie będzie. Po prostu nie ma żadnego "wow" czy choćby "ej, naprawdę dobra książka!" - jest tylko "o, spoko, fajne".

Łączna ocena: 6/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz