środa, 30 stycznia 2019

„Wyprawa Gniewomira” – Piotr Skupnik

Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Piotr Skupnik
Tytuł: Wypraw Gniewomira
Wydawnictwo: Psychoskok
Stron: 244
Data wydania: 20 stycznia 2019


Nie jest to pierwsza książka Piotra Skupnika, którą czytałem – wcześniej miałem okazję zapoznać się z jego poprzednią książką, będącą pierwszą częścią przygód tytułowego Gniewomira. Miałem z nią pewien problem, jednak sama historia, którą stworzył autor, była na tyle interesująca, że bez długich rozmyślań sięgnąłem po drugą część, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Pamiętałem, żeby nie nastawiać się na majstersztyk, który całą swoją treścią powali na kolana, chociaż liczyłem na poprawę tych elementów, które były niedociągnięte. Obawiam się, że nie doczekałem tego, chociaż wbrew wszystkiemu po raz kolejny ciężko mi było się oderwać od lektury.

Gniewomir podjął służbę u księcia Bolesława i dzięki swojej reputacji otrzymał w nadaniu ziemię nad morzem Bałtów. Rozpoczął żmudny proces budowy grodu oraz stworzenia drużyny, która miała patrolować brzegi domeny Bolesława. Niestety plany te pokrzyżowało porwanie jego ukochanej, Welewitki, która ostatecznie trafiła do dalekich krain, o których krążą jedynie legendy opowiadane przez kupców. Gniewomirowi nie pozostaje nic innego, jak ruszyć za nią na krańce Midgardu i stawić czoła temu, kogo spotka na krańcu swojej wędrówki.

Mam mały problem z „Wyprawą Gniewomira”, a dokładniej z jej oceną. Pamiętam, że w pierwszej części, czyli „Ścieżce Gniewomira”, miałem dużo zastrzeżeń co do sposobu prowadzenia narracji. Za dużo, za szybko, zbyt naiwnie – po prostu często na moich ustach pojawiał się grymas, który był efektem spięcia w moim mózgu. Jednak sama historia stworzona przez Piotra Skupnika wciąga bardzo szybko i wręcz galopowało się przez kolejne kartki książki. Liczyłem na to, że skoro była to pierwsza powieść, to być może następna będzie pozbawiona problemów „wieku dziecięcego”, jak to często bywa z autorami, którzy zaczynają swoją przygodę z pisaniem. Niestety tutaj myliłem się.

Wciąż wiele scen można było decydowanie bardziej rozpisać, poświęcić im więcej uwagi (a co za tym idzie również charakterystyce postaci), jednak autor tego nie zrobił. W „Wyprawie Gniewomira” można znaleźć mnóstwo przykładów na to, w jaki sposób nie powinno się prowadzić dialogów. Został oczywiście zachowany archaicznie brzmiący język, którym porozumiewają się postacie (co nadaje klimatu i jest na ogromny plus), jednak często same rozmowy są dość drętwe i zbyt sztuczne. Pod tym względem nie ma żadnej poprawy. Jednak znowu historia opisana przez autora jest niezwykle wciągająca i bardzo absorbująca.

Piotr Skupnik na samym końcu wyjaśnia w krótkich słowach wszelkiego rodzaju nieścisłości, jakie można napotkać w książce – zwłaszcza jeśli historia jest dla kogoś zawodem lub hobby. Zawsze ceniłem takie zachowania, bo pokazują one, że autor wie doskonale co robi. Może się to komuś nie podobać, można wciąż zarzucić , że za dużo fabularyzuje lub zmienia fakty historyczne (jeśli ktoś bardzo tego nie lubi), ale na pewno nie można zarzucić braku wiedzy czy nieświadomego wprowadzenia w błąd, wynikającego czy to ze zwykłej niewiedzy czy wręcz ignorancji. Takie rzeczy u mnie zawsze na duży plus.

Nawet mimo tych niedociągnięć, chętnie sięgnę po kolejny tom. Mam nadzieję, że te braki, które mi przeszkadzają i dość mocno doskwierają zostaną wyeliminowane – od strony fabularnej jest to bowiem naprawdę fajna książka. Chciałbym za parę lat (po przeczytaniu kilku kolejnych części) móc powiedzieć coś w rodzaju „hej, przebrnijcie przez pierwsze dwa tomy, trochę niedomagają, chociaż wciągają, a teraz jest miód!”. Książka jest lekka i inna niż te, do których jestem przyzwyczajony i może wnieść naprawdę wiele radości do ludzkiego życia swoją treścią. Trzymam więc kciuki za autora i oby tylko do przodu.

Można mieć wiele zarzutów do „Wyprawy Gniewomira” i co bardziej wymagający czytelnicy mogą mieć z nią pewien problem. Być może taki jak ja – trudność w jednoznacznej opinii – a być może kompletnie nie będa w stanie przebrnąć przez nią. Nie wykluczam jednak również możliwości totalnego wciągnięcia przez treść, wszystko zależy od oczekiwań, jakie się ma wobec najnowszej powieści Piotra Skupnika. Ja zachowam tym razem pewien dystans, mając nadzieję na lepsze jutro, chociaż chciałbym również docenić to, co jest obecnie. Nie można bowiem przejść obojętnie obok przygotowań, jakie poczynił autor oraz pomysłu na przygody Gniewomira.

Łączna ocena: 6/10


Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Gniewomir”

0 komentarze:

Prześlij komentarz