sobota, 26 stycznia 2019

„Odłamki” – Ismet Prcić

„Odłamki” – Ismet Prcić
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Ismet Prcić
Tytuł: Odłamki
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Tłumaczenie: Jarosław Rybski
Stron: 432
Data wydania: 18 marca 2015


Trudno jednoznacznie określić, do jakiej odmiany gatunkowej powinniśmy zaliczyć „Odłamki”. Być może jest to trochę biografia, być może odrobinę coś w rodzaju fabularyzowanego reportażu. Na pewno jest to jednak książka, którym swym opisem zachęca do ostrożnego podejścia do niej i zobaczenia co ma do zaoferowania. Kiedy przeczytałem wszystko, co umieszczone zostało z tyłu, na okładce, najbardziej wyróżniły się w moim umyśle słowa „wojna”, „imigracja”, „humor” oraz „teatr”. Połączenie dość nietypowe, chociaż obiecujące bardzo dojrzałe podejście autora do opisywanego tematu. Muszę przyznać, że połączenie te wyszło całkiem przyzwoicie – na tyle, żeby z czystym sumieniem móc polecić, choć nie obiecuję łatwej i szybko wchłanialnej lektury.

Trzy lata konfliktu w Bośni i Hercegowinie zebrały duże żniwo. Mnóstwo wystrzelonych pocisków, równie wiele trupów. Ismet wraz z rodziną musieli radzić sobie – przynajmniej przez pewien czas. Opowieść o wojnie, rodzinie, migracji oraz drodze do lepszego, spokojnego życia to coś, co może pomóc w terapii, a co potem może stać się podwalinami do dzieła, które ma pokazać okrucieństwo konfliktów zbrojnych z nieco innej perspektywy. Na wojnie odłamki gruzu oderwanego pociskami lecą w różne strony – w głowie człowieka, który przeżył piekło odłamki myśli chcą wydostać się z niej jak najszybciej.

„Mój Boże, ta wykładzina była świadkiem wszystkiego, od artystycznej defekacji do boskiej interwencji, od trywialnej mordęgi do czystej magii.”.

Autor tytułem nawiązuje nie tylko do wojennego tematu, ale również do formy, w jaką opakowana została jego książka. Składa się bowiem z wielu fragmentów wspomnień, które zostały spisane w ramach swoistej terapii. Na próżno doszukiwać się tutaj jakiejkolwiek sensownej chronologii, jednak trudno nazwać tę książkę niekontrolowanym chaosem. Początkowo wydawać się może, że poszczególne wspomnienia nie mają w ogóle ładu i składu, ale dość szybko ogólny zarys intencji autora staje się jasny. Wydarzenia dotyczące Ismeta przeplatane są z historią Mustafy, który do samego końca nie wiadomo kim tak naprawdę jest i jaką rolę odegrał w życiu autora – a być może nawet jest samym autorem?

Początki muszę przyznać nie były łatwe. Właśnie ze względu na ten wszechobecny chaos i rwaną chronologię. W jednej chwili czytamy o tym, co wydarzyło się gdy Ismet Prcić miał kilkanaście lat, by za chwilę przenieść się do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, gdzie przeżywa bardzo trudne, pierwsze chwile jako imigrant. Napisane były jednak na tyle intrygującym stylem, że ciągnęły mnie do przodu, przez kolejne kartki książki. Uwięziony zostałem również niewybrednym, w wielu przypadkach czarnym humorem, który co chwilę tryska nagłym wystrzałem jak z gejzera. Widać, że autor stara się podejść do wszystkiego, co opisuje z dystansem, choć ciężko oceniać czy jest to wynik przeżyć czy zwykłej próby upiększenia jego dzieła. Ważne jest to, że nie tylko ubarwia to „Odłamki”, ale również czyni je o wiele lżejszymi niż są w rzeczywistości.

„– A jaki sens ma szukanie sensu w biurokratycznych posunięciach państwa w fazie niemowlęcej w czwartym roku wyniszczającej wojny?”.

Same wspomnienia prowadzą czytelnika (w sposób nieco chaotyczny oczywiście) przez życie autora od najmłodszych lat aż do jego pierwszych – i niekoniecznie przyjemnych – chwil w USA. W wielu miejscach zastanawiałem się, czy ja aby na pewno dobrze robię śmiejąc się do rozpuku z tego, co właśnie przeczytałem. Wspomniany przeze mnie czarny humor wręcz wycieka z książki hektolitrami. Część dialogów oraz opisów niebezpiecznie ociera się o granice dobrego smaku, ale jeśli nie wyrwiemy ich z kontekstu, to wręcz w sposób genialny uzupełniają tekst. Nie jestem pewien czy nazwać to dystansem do siebie czy też celowym zabiegiem, przekalkulowanym na chłodno, ale wyszło naprawdę niesamowicie. Choćby dla tego humoru warto sięgnąć po „Odłamki”.

Bardzo ciekawa książka, pełna kontrolowanego chaosu, który w sposób czasem prosty, a czasem zawoalowany pokazuje czym jest wojna i w jaki sposób potrafi wpłynąć na człowieka. To nie musi być konflikt na miarę II Wojny Światowej. Pokazuje ona również, że można próbować podejść do swoich przeżyć z dystansem i na bazie notatek z dziennika stworzyć barwną i ciekawą opowieść nie tylko o życiu, ale również o tym co z niego zostaje po takich przejściach. Na pierwszy rzut oka nie widać tego odciśniętego piętna, jednak wraz z rozwojem książki ujawnia się ono coraz bardziej. Zarówno w postaci formy, jak i treści przekazywanej przez autora.

Łączna ocena: 7/10


0 komentarze:

Prześlij komentarz