sobota, 26 września 2020

„Czarnoksiężnik z Ognistej Góry” – Steve Jackson, Ian Livingstone

„Czarnoksiężnik z Ognistej Góry” – Steve Jackson, Ian Livingstone
Źródło: Lubimy Czytać

Autor:
Steve Jackson, Ian Livingstone
Tytuł: Czarnoksiężnik z Ognistej Góry
Wydawnictwo: FoxGames.pl
Tłumaczenie: Jakub Jastrzębski
Stron: 210
Data wydania: 16 września 2020

Książki paragrafowe – a taką właśnie jest „Czarnoksiężnik z Ognistej Góry” – znane są już od lat 60. XX wieku. W Polsce po raz pierwszy pojawiły się w 1985 roku i zaczęły zyskiwać powoli coraz większą popularność. Jak to się więc stało, że do tej pory nie miałem okazji obcować z żadną z nich? Nie mam bladego pojęcia. Na całe szczęście dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Foksal oraz głównego wydawcy FoxGames, znanego z wielu innych podobnych tytułów, mogłem wreszcie zagłębić się w ten wspaniały świat interakcji w książce. Nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać, a do tego nie mam absolutnie żadnego porównania z jakimkolwiek innym tytułem. Poniższa recenzja napisana jest więc z perspektywy kompletnego amatora, który dopiero zaczął odkrywać ten świat. Wygląda jednak na to, że trafiłem na doskonałą książkę do tego celu!

W czeluściach Ognistej Góry mieszka ponoć czarnoksiężnik. Bogaty, władny i mocarny. Wejścia do jego skarbów strzeże jednak labirynt, w którym aż roi się od jego popleczników, strasznych stworzeń, pieczar i pomieszczeń pełnych najrozmaitszych pułapek. Wszystko zbudowane z myślą o samotnych podróżnikach, którzy połaszą się na skarby ukryte w samym środku góry. Wiele decyzji stoi przed każdym śmiałkiem, mnóstwo niebezpieczeństw, ale również i ogrom nagród. Podejmij wyzwanie, wybieraj mądrze i przede wszystkim przeżyj – lub wykorzystaj swoje wspomnienia następnym razem, gdy będziesz przemierzał przepastne głębiny Ognistej Góry.

Na samym początku warto chyba przybliżyć, czym tak właściwie są książki paragrafowe. Ich nazwa pochodzi od paragrafów, z których składa się cała historia – krótkich fragmentów, najczęściej ponumerowanych, zawierających niekoniecznie chronologicznie ustawione wydarzenia. Wiele paragrafów zawiera w sobie prośbę o podjęcie pewnej decyzji, takiej jak wybranie konkretnej drogi lub odpowiedzi na zadane pytanie. W zależności od odpowiedzi czytelnika (wybór jest najczęściej zamknięty), idzie się do paragrafu, który został wskazany dla danej odpowiedzi. W przypadku „Czarnoksiężnika z Ognistej Góry” jest dodatkowo pewnego rodzaju mechanika walki oraz postaci, urozmaicająca jeszcze bardziej rozgrywkę. Na początku tworzy się swoją kartę przygody, w której zawarte są podstawowe informacje takie jak ekwipunek czy statystyki zręczności, wytrzymałości oraz szczęścia. Dopiero wtedy można rozpocząć swoją przygodę z wnętrznościami Ognistej Góry!

Właśnie, mechanika. Kiedy spotykamy się z bardziej rozbudowanymi grami (nie bójmy się użyć tego słowa – jakby nie patrzył czytanie tej książki to w pewnym sensie udział w grze), mechanika może być ciężka do przeskoczenia. Kto grał w Dungeons and Dragons i próbował przebrnąć przez podręczniki do tego systemu, ten wie, o czym mówię. Jednak RPG to RPG, a książka? Tu mechanika powinna być minimalna, łatwa do zapamiętania. Taka, że raz przeczytasz instrukcję i już wiesz wszystko (a przynajmniej „prawie wszystko”). Zgadnijcie, czy w tym przypadku tak jest? Jak najbardziej! Obawiałem się trochę, że będę co chwilę musiał przeskakiwać na sam koniec książki, gdzie jest swoista instrukcja obsługi, jednak tak naprawdę jednorazowe przeczytanie zasad w zupełności mi wystarczyło. Stworzenie karty postaci (zwanej tu kartą przygody) zajęło dosłownie kilka minut – trzy rzuty kością, przepisanie ekwipunku, wybór eliksiru i voilà – można zaczynać!

Zarówno w trakcie tworzenia karty, jak i później, podczas czytania, będziecie zmuszeni wykonać raz na jakiś czas rzut kością. Jedną lub dwiema – takimi „klasycznymi”, sześciościennymi (znanymi również wśród fanów gier jako kości K6). Co prawda w zestawie z książką nie zostały dołączone żadne kości, ale nie martwcie się, o dziwo i to autorzy przewidzieli. Jeśli nie macie w domu żadnych „ka szóstek”, to otwierając książkę na losowej stronie, możecie na samym dole dostrzec rysunki dwóch kostek z różnymi wartościami oczek. Można wykorzystać ten sposób do wykonywania rzutów – nie zastąpi on w 100% normalnego zamieszania dwoma sześcianami w rękach i powierzenia życia swojej postaci zwykłemu losowi stołowemu, jednak w razie czego nie jesteście skazani na konieczność zdobycia fizycznych przedmiotów. Zresztą, rada ode mnie – w internecie jest wiele darmowych aplikacji, pozwalających na wykonywanie rzutów różnymi kośćmi wielościennymi, możecie się w razie czego nimi posiłkować.

Cała historia jest, wokół której dzieją się wszystkie wydarzenia, jest prosta jak budowa cepa, ale interaktywność i możliwość podejmowania wyborów działa jak najlepszy cliffhanger – nie można się powstrzymać przed zobaczeniem, co na nas czeka za kolejnym zakrętem lub w następnej komnacie. Tak naprawdę nawet możliwości decyzyjne nie są zbyt urozmaicone. Głównie chodzi o wybór kierunku, w którym się pójdzie na rozwidleniu lub ocena czy warto wejść do danego pomieszczenia, czy też nie. Jednak ten dreszczyk emocji tuż przed dokonaniem wyboru… Ach, tak, to jest to! Niby nijak ma się do pełnoprawnych gier fabularnych, gdzie historię na bieżąco może modyfikować Mistrz Gry, ale i tak niesamowicie działa to na wyobraźnię oraz ten mały kawałek w umyśle, który jest odpowiedzialny za podekscytowanie. Dopamina wręcz pryska we wszystkie strony po każdym przeskoczeniu do kolejnego paragrafu.

Jeśli nie mieliście nigdy do czynienia z czymś takim jak książka paragrafowa, to „Czarnoksiężnik z Ognistej Góry” jest idealną pozycją do rozpoczęcia swojej przygody z tym typem rozrywki. Trudno mi się wypowiedzieć jak wypada ona na tle innych paragrafówek, bo nie miałem z nimi styczności, jednak zakładam, że może być co najmniej zadowalająca (o ile nie „przekraczająca standardy”). Mnóstwo świetnej zabawy, wiele godzin podejmowania różnych decyzji, prosta mechanika oraz niepewność, czy nie trzeba będzie zaczynać przygody od nowa to główne cechy wydanej przez FoxGames pozycji. Rozpaliła we mnie chęć do poznania innych paragrafówek, a chyba między innymi o to w tym wszystkim chodzi, prawda? Żeby sięgać po jeszcze większą ilość tak wspaniałej rozrywki, która przy okazji rozbudza wyobraźnię i zdolności decyzyjne (oraz Wasz talent kartograficzny, he-he) i gwarantuje więcej godzin zabawy, niż wskazywałaby na to liczba jej stron!

Łączna ocena: 9/10


Za możliwość przeczytania dziękuję


0 komentarze:

Prześlij komentarz