Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małgorzata Oliwia Sobczak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małgorzata Oliwia Sobczak. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 lipca 2021

Zbiorczo spod pióra w czerwcu 2021

Czerwiec to był wreszcie miesiąc Uniwersum Metro 2033! Co prawda przeczytałem tylko jedną pozycję, ale to i tak ogromny postęp w porównaniu do mojego dotychczasowego przekładania „Dzielnicy obiecanej” z miesiąca na miesiąc… To aż przykre w pewnym sensie było, zwłaszcza że pojawiało się to w moich planach absolutnie każdego miesiąca od… paru miesięcy. Tym razem jednak zacząłem jakiekolwiek zabawy właśnie od tego tytułu, dzięki czemu nie udało mu się mi umknąć! Co prawda niekoniecznie warto było aż tyle czekać na akurat tę pozycję, chociaż z drugiej strony nie była też najgorsza…

Oprócz tego chyba nie ma się czym jakoś mocno podniecać. Głównie rzecz jasna królowały audiobooki (chociaż znowu nadrabiałem Inwestomat, więc parę dodatkowych godzin poszło na podcasty, tak ponad założony czas wynikający z bieżących odcinków), jednak papier również sobie grzecznie wjechał na salony. Aż się odzwyczaiłem od niego znowu… Nie ma to, jak po raz kolejny próbować kliknąć prawy brzeg książki, żeby przewrócić stronę…

No dobrze, ale chyba już wystarczy tych wynurzeń i pora przejść do przedstawienia krótkich opinii!

„Ostatni taki szczyt” – Mick Conefrey

Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 22m
Lektor: Maciej Więckowski

Muszę przyznać, że była to kompletnie inna książka o tematyce wysokogórskiej, niż wszystkie, które przeczytałem do tej pory. Naprawdę można o górach pisać w przeróżny sposób i być za każdym razem zaskoczonym. Tym razem nie jest to ani historia konkretnej wyprawy z perspektywy osoby zdobywającej szczyt, ani również opisy tego, czym jest wspinaczka z perspektywy himalaisty. „Ostatni taki szczyt” to historia góry, a dokładniej prób jej zdobycia w ciągu wielu lat, aż do chwili, w której człowiek postawił na jej szczycie swoją stopę po raz pierwszy.

Kanczendzonga jest trzecim pod względem wysokości ośmiotysięcznikiem na Ziemi. Jak wiele innych szczytów Himalajów i Karakorum, była „atakowana” wiele razy i pochłonęła mnóstwo ludzkich żyć. W pierwszej połowie XX wieku była uważana za jedną z najtrudniejszych gór do zdobycia (zarówno Mount Everest, jak i K2, zostały zdobyte wcześniej), a prób dokonania tego było naprawdę wiele. Wszystkie są opisane właśnie w tej książce, a słuchanie o nich było przyjemnością – opowieść była pozbawiona emocji, ale za to miała w sobie dużo faktów oraz zwyczajnie dobrze się jej słuchało. Przy okazji można sobie porównać wyposażenie, z jakim musieli kiedyś pracować himalaiści i zestawić je ze współczesnym sprzętem, co robi niesamowite wrażenie.

„Dzielnica obiecana” – Paweł Majka

Format: Książka
Stron/długość: 500 stron
Tłumacz: Niepotrzebny ;)

Początek nie był zbyt zachęcający. Przedstawienie schronów Federacji należało raczej do nudnych, chociaż ciekawość budziły różnice pomiędzy wschodnimi wersjami życia w postapokaliptycznym świecie a tym, co się pojawiło w Krakowie. Nieco później sama fabuła się już nieco bardziej rozkręciła i przykuwała mnie do książki, chociaż do mojej ulubionej „Konstytucji Apokalipsy” jeszcze jej daleko. Na duży plus na pewno zasługuje przygotowanie się autora do powieści. Stworzył świat na zgliszczach Krakowa, który w jego opowieści trzyma się kupy. Czuć, że go zaprojektował i trzymał się założeń.

Mega fajna okazała się druga połowa książki. Dość dynamiczna, z dużą liczbą postaci (niektóre średnio wyszły, ale niektóre są jasno zarysowane, jak na przykład porucznik Siedlar) oraz ciekawych miejsc. Być może końcówka mogłaby być… nieco dłuższa oraz lepiej rozpisana (pozostawia pewien niedosyt), ale nie będę aż tak mocno narzekał. „Dzielnica obiecana” rokuje dobrze, a przede mną jeszcze jedna przygoda w Krakowie z Pawłem Majką, więc po tej lekturze jestem umiarkowanie zainteresowany.

„Policjantki. Kobiece oblicze polskich służb” – Marianna Fijewska

Format: Audiobook
Stron/długość: 7h 01m
Lektor: Martyna Szymańska

Jeśli biorąc do ręki reportaż Marianny Fijewskiej, spodziewacie się rozmów z wieloma policjantkami, to macie dobre przeczucia. Mamy tu pełen przekrój emocji, które potrafią targać kobietami na służbie, od złości na przestępców, a nawet kolegów, którzy nie traktują ich poważnie, aż po łzy wzruszenia spowodowane podziękowaniami za udzieloną pomoc. Autorka duży nacisk kładzie szczególnie na ten pierwszy aspekt, czyli traktowanie kobiet przez współpracowników na wszystkich etapach kariery – od szkoły policyjnej, aż do komend.

Marianna Fijewska nie gra na uczuciach czytelnika tak, jak to potrafi robić Justyna Kopińska czy Paweł Kapusta, ale przecież nie wszystkie reportaże muszą wzburzać lub trącać najbardziej wrażliwe strony. „Policjantki. Kobiece oblicze polskich służb” to naprawdę kawał dobrej roboty, nieco statycznej w ekspresji, jednak poruszającej istotne, a często pomijane tematy. Raczej nie znajdziecie tutaj bohaterskich wyczynów na miarę Marvel Cinematic Universe, jednak nie oznacza to, że książka nie opisuje bohaterek. Po prostu skupia się nie tylko na problemach związanych z samą pracą, ale również ze współpracownikami, choć nie w sposób nachalny i oskarżający.

„Biel. Kolory zła” – Małgorzata Oliwia Sobczak

Format: Audiobook
Stron/długość: 10h 45m
Lektor: Marcin Popczyński

Małgorzata Oliwia Sobczak lubuje się w historiach, w których teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Mało tego! Nie tylko lubuje się w nich, ale również umie się w nich odnaleźć, co udowadnia po raz kolejny. Przy okazji oczywiście ciągnie wątki prywatne znanych i lubianych policjantów oraz prokuratora Bilskiego z asesorką prokuratury Górską. Skoro można poprzednie wydarzenia w pewnym sensie wykorzystać do urozmaicenia fabuły, to czemu tego nie zrobić?

Tym razem autorka przygotowała się bardzo porządnie do tematyki wszelkiej maści fetyszy, zboczeń i dewiacji seksualnych, które w przeróżnych formach towarzyszą czytelnikowi przez całą książkę. Oczywiście musi w tym wszystkim być też aspekt kryminalny, który jest dość… zakręcony. W takim pozytywnym oczywiście sensie, a węzły rozwiązują się na bieżąco, nie dopiero na samym końcu. Ma to swój urok i pozwala na doznanie olśnienia. Miło się patrzy na to, jak poszczególne puzzle same wskakują w odpowiednie miejsca, a mimo to cały czas nie do końca można rozpoznać obraz, który przedstawiają.

„Mózg na detoksie” – David Perlmutter, Austin Perlmutter, Kristin Loberg

Format: Audiobook
Stron/długość: 9h 20m
Lektor: Michał Podsiadło

To jedna z tych książek, które są bardziej naukowe niż popularne i zawierają mnóstwo „trudnego” słownictwa. Autorzy przytaczają powody, przez które nasze organizmy mogą nie do końca działać tak, jakbyśmy tego chcieli (a raczej jak byśmy się spodziewali) i czemu większość z problemów łączy się z mózgiem. Trochę kontrowersyjne jednak wydają się twierdzenia traktujące o „jedynych słusznych poglądach”, które są oznaką „zdrowego mózgu” oraz „braku stanów zapalnych w organizmie”. Przyznam szczerze, że mnie mocno mierziły takie bardzo stronnicze komentarze w literaturze, która podobno ma przekazywać tylko naukowe fakty, a nie światopoglądowe opinie.

Kolejnym, sporym problemem, który widzę w tym zbiorze dobroci o tym, jak pomóc swojemu mózgowi w prawidłowym działaniu, jest próba wskazania uniwersalnej instrukcji dla każdego człowieka. Początkowo miałem nadzieję, że będzie to tylko grupa zasad, spośród których można wybrać te elementy, które akurat w naszym przypadku zadziałają, jednak srodze się zawiodłem. Autorzy stworzyli magiczny, uniwersalny plan dziesięciodniowy, który już po tych dziesięciu dniach stanie się nawykiem dla każdego człowieka (sic!), no i do tego wszystkie punktu na pewno zadziałają u każdego. A mogło być tak dobrze...

„Drażliwe tematy” – Neil Gaiman

Format: Książka
Stron/długość: 480 stron
Tłumacz: Paulina Braiter-Ziemkiewicz

To jest naprawdę… wyjątkowy i nietuzinkowy zbiór opowiadań. No, może sama antologia jak każde inne, jednak zawarte w niej historie są jednocześnie twarde i ulotne. Ich lektura pozostawia w głowie wiele pytań, a jednocześnie sprawiają wrażenie kompletnych i zakończonych dokładnie tak, jak zakończone być powinny. Są wręcz fascynujące, choć bardzo często kompletnie niezrozumiałe. Niektóre graniczą nawet z abstrakcją jak opowiadanie o kaczkach ze stawu oraz pokerze.

Na pewno zbiór ten bardzo zachęca do sięgnięcia po większą ilość twórczości Neila Gaimana – nawet te historie, które nie do końca mi podeszły kompozycyjnie, to jednak warsztatowo były naprawdę dopracowane. Językowo wspaniałe, technicznie dopieszczone, bogate lingwistycznie i odpowiednio skrojone. Można się kłócić, czy co najmniej część z nich nie jest kompletnie pozbawiona sensu, jednak wciąż są one dobrym kawałkiem literatury. Na pewno jest to jedna z najlepszych antologii, z jakimi miałem do czynienia.


środa, 20 maja 2020

„Kolory zła. Czerń” – Małgorzata Oliwia Sobczak

„Kolory zła. Czerń” – Małgorzata Oliwia Sobczak
Źródło: Lubimy Czytać
Autor:
Małgorzata Oliwia Sobczak
Tytuł: Kolory zła. Czerń
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 448
Data wydania: 6 maja 2020

Mam taką zasadę, że jak już zacznę czytać jakiś cykl, to muszę go skończyć. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, w której książek się po prostu nie da czytać. Jeśli jednak jest tak, jak w przypadku „Kolorów zła” Małgorzaty Oliwii Sobczak, w którym to pierwszy tom przypadł mi bardzo do gustu, to absolutnie nie chcę ominąć kolejnych tomów. Gdy mam jakieś konkretne uwagi do wcześniejszych powieści, to moja chęć na przeczytanie następnych jeszcze bardziej wzrasta – nie ma nic lepszego niż obserwacja rozwoju twórcy, który staje się coraz lepszy w tym, co robi. Osobiście widzę progres – to, co mnie mierziło w poprzedniej powieści, zostało zlikwidowane, natomiast reszta utrzymała swój poziom.

Kaszuby to piękny skrawek Polski, o którym wiele osób nie pamięta, a jeszcze więcej nie zna ich uroku. Spojrzenie na nie i na Kartuzy – stolicę Kaszub – bywa różne. Dla Leopolda Bilskiego nie stanowią wymarzonego miejsca zamieszkania, zwłaszcza że został wręcz zesłany tam z Sopotu. Jednak dla osoby, która wraca z długoletniego wyjazdu zagranicznego, Kartuzy odsłonią piękne wspomnienia. Jednak jest pewien wspólny mianownik, który może zniszczyć sielankę oraz wrogość do miasta wszystkim, niezależnie od ich perspektywy – zło, które ma bardzo wiele lat, a które jest tak materialne, jak tylko może być zbrodnia.

Autorka chyba uwielbia mieszać teraźniejszość z przeszłością, bo mamy ponownie do czynienia z tym samym motywem. Na nasze, czytelników, szczęście, robi to dobrze. Początkowo niestety można się odrobinę zagubić w wydarzeniach, ale dobór imion poszczególnych postaci ułatwia odnalezienie się w czasie oraz w tym, kto kim jest. Ciężko ocenić, czy było to działanie zamierzone, czy wyszło przypadkiem, ale na pewno mogłoby dać do myślenia innym autorom – zwłaszcza tym, którzy potrafią wpakować dwóch Adamów w dwóch różnych liniach czasowych. Można ułatwić czytelnikowi odbiór? Ano można! Trzeba tylko chcieć!

Kolejnym podobieństwem do „Czerwieni” i jednocześnie pewnego rodzaju znakiem rozpoznawczym autorki jest lekkość pióra. Powieść naprawdę przyjemnie się czyta pod względem językowym – można wręcz płynąć przez opisy i całą historię. Żadnej „epickości” czy przesadnych metafor, ale rzeczowy, aczkolwiek również wystarczająco bogaty zasób synonimów to jest ten styl, który uwielbiam i który doceniam. Jeśli macie takie same oczekiwania od książek, to brnięcie przez „Czerń” będzie dla Was przyjemnością. Nie zmusi Was to zagotowania mózgu od barwnych łańcuchów porównań, ale ujrzycie piękno kaszubskiej przyrody przed oczami. No właśnie, bo tym razem możemy podziwiać Kaszuby oraz ich stolicę – Kartuzy.

Jest to bardzo miła odmiana, naprawdę. Akcja większości kryminałów dzieje się w jakichś wielkich miastach, natomiast małe miasta i miasteczka – tak idealne do ukrycia mrocznej przeszłości – wykorzystywane są jako miejsca satelickie. Znaczy się, nie żeby zawsze. Tym razem jednak absolutnie cały środek ciężkości został umiejscowiony w liczącym niespełna piętnaście tysięcy mieszkańców mieście w województwie pomorskim, w samym środku Kaszub. Tak naprawdę tym razem to Trójmiasto robi za miejsce satelickie, które jest tylko tymczasowo wykorzystywane. Dzięki temu mamy dostęp jako czytelnicy zarówno do pełnego zakresu możliwości, jakie dają takie małe miejscowości pod kątem ukrytych tajemnic oraz kumoterstwa wszelkiej maści, jak i do pięknych opisów przyrody. Zarówno teraźniejszych, jak i przeszłych.

W „Czerwieni”, czyli pierwszym tomie cyklu „Kolory zła” narzekałem na chaos, który wkradł się w prowadzenie dwóch linii czasowych. Zmiany były częste i nie zawsze do końca przemyślane, przez co trudno było się (zwłaszcza na początku) połapać w tym, o co w ogóle chodzi. Tym razem Małgorzata Oliwia Sobczak podeszła do tego o wiele spokojniej. Nie ma tak częstej zmiany prowadzonej aktualnie historii, do tego wszystkie rozdziały, w których zmienia się czas, są jasno i wyraźnie oznaczone. Łatwiej się jest również odnaleźć wśród postaci i miejsc. Innymi słowy, w tej kwestii jest duża poprawa, a pozostanie przy koncepcji wyciągania brudów z przeszłości, uważam za strzał w dziesiątkę. Po cichu liczę na to, że pozostanie to pewnego rodzaju znakiem rozpoznawczym autorki – nie jest to nic odkrywczego, ale kotleta też można odgrzać tak, że konsumujący będzie wielce ukontentowany jego smakiem.

Stali czytelnicy moich opinii zapewne wiedzą doskonale, że cenię sobie wykorzystywanie kontrowersyjnych tematów, jak również takich, których wszyscy boją się dotknąć. Wlicza się w to też wszystko, co może być uznawane za zbyt brutalne – zarówno pod kątem opisów, jak i brutalności dla psychiki czytelnika. Dlatego więc nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o poruszanych przez autorkę delikatnych tematach, które mogą ukłuć kogoś w duszę oraz poczucie moralnej estetyki. Nie jest to co prawda tak gładkie balansowanie na krawędzi, jak w przypadku Thomasa Arnolda, a zaledwie ostrożne badanie odbioru (w każdym razie takie odnoszę wrażenie), ale cieszę się bardzo, że Małgorzata Oliwia Sobczak zdecydowała się na ten krok. Dzięki temu kryminały oraz thrillery stają się bardziej barwne, żywe oraz rzeczywiste. Wbrew pozorom bowiem morderstwa – jakiekolwiek by nie były – to nie jedyne bestialstwa, których dopuszcza się człowiek.

Jak więc widzicie, jest to książka warta przeczytania – chociaż raczej nie ma co do niej podchodzić bez znajomości „Czerwieni”. Przeczytanie pierwszego tomu jest zresztą polecane też ze względu na wyrobienie sobie zdania o postępach, jakie poczyniła autorka pomiędzy wcześniejszą, a obecnie opisywaną książką. Jako kryminał bardziej dojrzała, z pewnego rodzaju początkiem wyrabiania sobie własnego, charakterystycznego stylu. Tak, zapewne znajdzie wiele przynajmniej tak dobrych, lub nawet lepszych książek. Warto jednak pamiętać, „iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”, więc warto interesować się polską literaturą, zwłaszcza że Małgorzata Oliwia Sobczak jasno pokazuje: tak, można napisać dobrą historię, ubrać w piękne słowa i utrzymać czytelnika w napięciu. Oby tak dalej! Czekam na kolejną książkę!

Łączna ocena: 7/10




Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Kolory zła”

poniedziałek, 4 maja 2020

Co pod pióro w maju 2020?

Tak w sumie to aż się trochę prosiło, by ten post wleciał odrobinę wcześniej – w końcu właśnie zakończyliśmy weekend majowy! Trochę ubogi pod wieloma względami w tym roku. Nie dość, że jedynie piątek był bonusowym wolnym dniem, to na dodatek kwarantanna. To zdecydowanie nie był taki weekend jak kiedyś. W sumie podobno właśnie weekend majowy rozpoczynał sezon w Tatrach – w każdym razie, jeśli wierzyć taksówkarzowi, z którym rozmawiałem na ten temat podczas ostatniego wypadu w góry. Tym razem zamiast ludzi są jednak zwierzęta – nawet niedźwiedź pojawił się w zasięgu wzroku schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich! Dostojnie sobie człapał jak to niedźwiedź!

Cóż, trochę już mi się oczywiście udało przeczytać w maju, zwłaszcza że dzisiaj mam jeszcze wolne (przedłużyłem sobie trochę weekend, poleżakować można!) – mimo wszystko jednak wciąż cały miesiąc przede mną. Nie będę za bardzo wybijał się z tematyki, jaka ostatnio u mnie panuje. Trochę kryminału, trochę postapo, trochę jakiejś fantastyki. Czemu by nie? Nawet egzemplarz recenzencki się trafi! Świeżynkę więc też zobaczycie na blogu. Cóż, wiec pozostaje chyba przedstawić po prostu tytuły i okładki, prawda?

Pewnie się już domyślacie, ale jak zwykle zaznaczę, że wszystkie okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać.

„Kolory zła. Czerń” – Małgorzata Oliwia Sobczak

Pamiętacie może „Czerwień”, pierwszy tom „Kolorów zła”? Był to debiut Małgorzaty Oliwii Sobczak. Bardzo udany debiut, dobrze napisany i wciągający. Z paroma problemami, ale pisarz cały czas się rozwija. Z wielką chęcią więc zobaczę, jakie postępy poczyniła autorka w kolejnym tomie, osadzonym na kaszubskiej ziemi.

„Prawo do życia” – Denis Szabałow

Druga część trylogii „Konstytucji Apokalipsy”„Prawo do użycia siły” kupiło mnie totalnie! Nie zamierzam więc dłużej czekać z kontynuowaniem przygód poznanych bohaterów, zwłaszcza że zapowiadają się niesamowicie. Więcej postapo na powierzchni! Więcej broni! Więcej taktyki, strategii! Więcej wszystkiego!

„Dom ziemi i krwi” – Sarah J. Maas

Lekturę „Szklanego tronu” wspominam doskonale – był to naprawdę świetny cykl, którego rozwój miło się śledziło. „Dwory” pominąłem, bo nie byłem pewien, czy jest to tematyka dla mnie. Jednak kiedy przeczytałem pierwsze opisy „Księżycowego miast”, to wiedziałem, że muszę to przeczytać! W maju będę miał okazję! Zwłaszcza że pierwsze opinie (oraz opinie dotyczące oryginału) są bardzo zachęcające.

„Wolni Ciut Ludzie” – Terry Pratchett

No to cyk! Kolejny Pratchett przede mną! Już zostało niewiele do końca kolekcji i tym samym głównych książek tworzących cały Świat Dysku. Wskoczymy tym razem w tematykę baśni oraz bajek i rozpoczniemy podcykl o Tiffany Obolałej. Domyślacie się, kim może być Tiffany? Czarownicą!

AUDIOBOOKI

Na pewno chcę skończyć „Trylogię husycką” Andrzeja Sapkowskiego – już dwa tomy za mną, łyknąłem je w kwietniu! Teraz pozostaje więc „Lux perpetua”. Oprócz tego być może zobaczę, czym jest serial Empik Go „Chaos” Roberta J. Szmidta. Pierwszy raz o czymś takim słyszę, jak serial audio, więc trzeba spróbować – wygląda jak słuchowisko, ale na sterydach. :D

A jak Wasze plany?

wtorek, 3 września 2019

[PREMIERA] „Kolory zła. Czerwień” – Małgorzata Oliwia Sobczak

„Kolory zła. Czerwień” – Małgorzata Oliwia Sobczak
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Małgorzata Oliwia Sobczak
Tytuł: Kolory zła. Czerwień
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 384
Data wydania: 4 września 2019


Większość kryminałów, które czytam, to kryminały napisane przez zagranicznych autorów (lub autorki). Głównie to oczywiście współcześni twórcy jak Jo Nesbø czy Jørn Lier Horst (i to tacy jak widać „na fali”). Polska jednak ma swoich świetnych pisarzy oraz pisarki, którzy nie raz i nie dwa udowodnili, że wcale nie są gorsi. A czasem wręcz lepsi (cały czas jestem ogromnym fanem twórczości Thomasa Arnolda)! Powoli więc odkrywam zarówno tych topowych, jak i dopiero pojawiających się w mentalności czytelniczej twórców. Tym razem miałem przyjemność zapoznać się z trzecią (według serwisów literackich) już książką Małgorzaty Oliwii Sobczak. Trzecią łącznie, ale pierwszą, która jest kryminałem. W sumie, jeśli napisze kolejną powieść kryminalną, to chętnie po nią sięgnę!

Morze wyrzuciło ciało – gdyby dziennikarze się uparli, mogliby bardzo regularnie używać tych słów jako nagłówka do kolejnej wstrząsającej wieści z trójmiejskich wydarzeń. Tym razem jednak nie jest to samo wyrzucenie ciała na brzeg – tym razem prokurator Leopold Bilski będzie miał o wiele trudniejszy orzech do zgryzienia niż jedynie ustalenie, czy był to wypadek, czy też czyn karalny. Co do odpowiedniego sklasyfikowania tego wydarzenia nie ma żadnych wątpliwości. Problemy pojawiają się, kiedy na jaw wychodzi, że sprawa ta bardzo przypomina niewyjaśnioną zbrodnię sprzed siedemnastu laty, w której przewijają się nazwiska nie tylko ówczesnego, mafijnego świata, ale również sędzi Heleny Boguckiej.

Na pewno autorce nie można odmówić lekkości pióra. Sprawnie posługuje się słowem, skleja barwne zdania i tworzy z nich wiele mówiące opisy. Czasem można się zastanowić, czy aż nie „za wiele mówiące”. Miejscami miałem wrażenie, że Małgorzata Oliwia Sobczak trochę nienaturalnie próbuje wkleić definicje niektórych słów czy też bardziej obszernych wyjaśnień na tematy niekoniecznie znane przeciętnemu Kowalskiemu. Jednak nie licząc tego, to całą książkę czytało się naprawdę przyjemnie. Bardzo budujące jest, kiedy czyta się powieść pokazującą, że język polski potrafi być bogaty, ale jednocześnie nie doszło do próby przeintelektualizowania całości. Niestety rzadko mogę to napisać, szkoda, że nie jest to standard we współczesnej literaturze.

„Zbrodnię zawsze trzeba traktować jak opowieść. Jeśli dobrze określi się miejsce, które ślad zajmuje w historii zbrodni, można zrekonstruować jej przebieg”.

Już od samego początku (a nawet z samego blurba) wiadomo, że sprawa kryminalna wzięta na tapet przez „Kolory zła. Czerwień” ma swoją historię w przeszłości, w wydarzeniach sprzed siedemnastu lat. Samo powiązanie tych samych osób i to z różnych światów wydaje się mega intrygujące, tylko jest jeden, mały problem. Sam początek jest jednym, wielkim chaosem. Czułem się odrobinę tak jak podczas oglądania „Dark” – trudno na początku połączyć nazwisko z datą. Na szczęście autorka oznaczyła rozdziały datą wydarzeń w nich opisywanych, ale nasz mózg jednak lubi płatać figle. W tym przypadku w postaci stawiania zupełnie innej osoby przed oczami. Siedemnaście lat to wbrew pozorom całkiem niezły szmat czasu i można dostać kręćka. Nie wiem, czy dałoby się jakoś lepiej rozwiązać, żeby uniknąć tych efektów ubocznych, czy po prostu musimy „handlować z tym”, ale żeby nie było, że nie ostrzegałem!

Tym, co wyróżnia „Kolory zła. Czerwień” na tle innych kryminałów to na pewno sposób prowadzenia całej opowieści. Nie tylko możemy obserwować wydarzenia z przeszłości oraz teraźniejszości, porównując obie przedstawione zbrodnie, ale również nieco głębiej wchodzimy w życie bohaterów. Powieść ta jest bowiem o wiele bardziej czymś w rodzaju kryminalnej obyczajówki niż czystym kryminałem. Autorka przedstawia proces dążenia do rozwiązania zagadek, ale jednocześnie czytelnik może poznać dość dogłębnie życie poszczególnych postaci, razem z całym rozwojem wydarzeń aktualny, jak i tych sprzed siedemnastu lat. W typowych, norweskich proceduralach kryminalnych, całą opowieść można rozdzielić na wątek kryminalny oraz prywatny, dotyczący najczęściej głównego bohatera. W przypadku książki Małgorzaty Oliwii Sobczak ten prywatny wątek rozprzestrzenia się na wiele osób, pokazując życie zarówno zawodowe, jak i te bardziej osobiste.

Autorka zdecydowanie potrafi wodzić czytelnika za nos w kwestii tego, „kto zabił”. Co prawda zawsze dawałem się ponieść powieści i nie skupiałem się nigdy na próbie odgadnięcia, kto był sprawcą i jakie jest rozwiązanie zagadki, ale mimo to czerpię radość z robienia mnie w balona w tej sprawie. Wyznacznikiem dobrego kryminału jest między innymi umiejętność ukrycia sprawcy przez autora aż do samego końca – aż do momentu, w którym wszystko się rozwiązuje, a morderca umiera lub zostaje złapany. Małgorzata Oliwia Sobczak potrafiła to zrobić w swojej powieści, chociaż jeśli ktoś jest dobry w te klocki, to zapewne uda mu się w miarę szybko połączyć parę faktów i dojść do rozwiązania. Bardzo sugerujące tropy, wskazujące na inne osoby, nie pomogą tej osobie w zbyt łatwym zwycięstwie! Trzeba się natrudzić w labiryncie autorki.

„Kolory zła. Czerwień” jak widać, mają swoje wady, ale oprócz tego są naprawdę obiecującym kryminałem. Napisanym w nieco innej formie niż to, do czego przyzwyczaili nas współcześni pisarze, ale utrzymanym w konwencji powieści kryminalnej. Przyjmuję więc ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. Przyznać też muszę, że jeśli Małgorzata Oliwia Sobczak zaplanuje kolejny kryminał, to z wielką chęcią się z nim zapoznam. Z jednej strony po to, aby poznać dalsze losy prokuratora Leopolda Bilskiego (ciekawie się czyta o pracy policjantów wykonywanej przez prawnika), a z drugiej, aby zobaczyć czy da się to i owo poprawić oraz wyeliminować te nieszczęsne definicje. Jeśli szukacie dobrej, polskiej powieści z zagadką kryminalną w tle, to dobrze trafiliście. Sami spróbujcie i zobaczcie, czy pióro autorki Wam podejdzie – wierzę, że tak będzie.

Łączna ocena: 7/10



Za możliwość przeczytania dziękuję




Cykl „Kolory zła”
Czerwień | Czerń