sobota, 30 września 2017

"Metro 2033" - Dmitry Glukhovsky

Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Dmitry Glukhovsky
Tytuł: Metro 2033
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 592
Data wydania: 4 listopada 2015


Na ten tytuł ostrzyłem sobie zęby już od dłuższego czasu. Wszędzie widziałem kolejno pojawiające się powieści osadzone w uniwersum stworzonym przez autora trylogii "Metro 2033". Każda zapowiedź, recenzja czy informacja zwiększała mój apetyt na rozpoczęcie przygody z tym światem, ale chciałem koniecznie rozpocząć właśnie od "Metro 2033", tak dla zasady. Udało mi się wreszcie dostać w swoje ręce egzemplarz i choć czytanie nie było łatwe, to z pewnością przyjemne. Okazuje się bowiem, że książka ta była warta czekana na nią. Żałuję tylko, że nie spotkałem się z nią wcześniej.

Moskiewskie metro stało się domem dla wielu mieszkańców miasta po kompletnym zniszczeniu tego, co kiedyś stało na ziemi. Stacje przekształcono w obozy, które chronią ludzi przed sobą nawzajem, jak i przed nowymi gatunkami, które z ewolucją nie mają nic wspólnego. Nuklearna zagłada zostawiła po sobie okropne piętno. Artem nie widział wcześniej tego, co jest ponad betonowymi kopułami. Nie widział jednak też innych stacji. Dopiero poznanie ich mieszkańców podczas wędrówki na drugi kraniec linii, którymi kiedyś jeździły pociągi, pokazuje mu jak bardzo ludzie różnią się od siebie. Oraz jakie niebezpieczeństwa potrafią czyhać w ciemnych tunelach.

Gdyby nie powszechny dostęp do takich informacji, to nigdy bym nie uwierzył, że autor miał 18 lat, kiedy pisał tę powieść. Do tego nawet w tym momencie przecieram oczy ze zdumienia, kiedy czytam, że jest to jego debiut. Wiedziałem, że książka może być dobra - w końcu jej reputacja ją wyprzedza. Nie spodziewałem się jednak tego, co zobaczyłem. Szczegółowości, mocnych opisów, często głębokich przemyśleń. Konstrukcji, która potrafi jednocześnie przytłoczyć i wciągnąć do samego końca. Balansu pomiędzy psychologią i akcją, fantastyką i realnością. Naprawdę jestem pod głębokim wrażeniem formy, jaka powstała podczas pisania "Metra 2033".

"Doświadczenie historii jasno dowodziło, że bakcyl komunizmu najlepiej przenosi się na bagnetach."

Największą wartością tej książki jest w mojej opinii przebieg jej fabuły. Po historiach postnuklearnych można się spodziewać mnóstwa walk, mutantów czy przemierzania skażonych przestrzeni. W debiucie Glukhovsky'ego znajdziemy jedynie niewielką dawkę tego wszystkiego. Duże dawki promieniowania zabijają człowieka w sposób bardzo nieprzyjemny. Duże dawki samych walk również mogą zabić, ale chęć do czytania. Budowanie napięcia, tworzenie klimatu, wolne opowiadanie historii tak, jak to zrobił w tym przypadku pisarz - to jest dokładnie to, czego można oczekiwać od książki. Można ją wtedy pochłaniać stopniowo, racząc się tym, co najlepsze. A kiedy pojawi się wisienka, nie mamy ochoty na sprawdzanie jej licznikiem Geigera, tylko od razu się na nią rzucamy bez zastanowienia.

Miejscami niestety opisy potrafiły się dłużyć. Głównie chodzi o opisy przemyśleń, ponieważ samo przedzieranie się przez moskiewskie metro nie potrafi nudzić. Z drugiej strony przeżycia i rozterki wewnętrzne głównego bohatera nie stanowią dużego procenta całości, ale przy okazji są dość istotnym elementem całej powieści. A przynajmniej wydają się takie być. W końcu Artem poznaje zupełnie inne podejścia do nowej rzeczywistości, prezentowane przez różnych ludzi. Każda kolejna stacja metra różni się od pozostałych i wszędzie można znaleźć kompletnie wykluczające się ideologie, religie, postawy.

"Człowiek jawił mu się teraz jako zmyślna maszyna do unicestwiania żywności i produkcji łajna, funkcjonująca prawie bezawaryjnie przez całe swoje życie, które nie ma żadnego sensu, jeśli pod słowem <<sens>> rozumieć jakiś ostateczny cel."

To konkretne wydanie jest wydaniem ilustrowanym - świetnie wykonane, klimatyczne, mroczne. Przedstawiają - na tyle na ile udało mi się zrozumieć - niektóre sceny opisane w książce. Szkoda trochę, że ilustracje zostały zbite w dwóch miejscach, nie można się nimi cieszyć przez całą książkę, tylko w wybranych chwilach. Na dodatek są one skupione na kilku kartkach po kolei, jedna po drugiej. Oprócz tego sam pomysł dołączenia ilustracji jest oczywiście świetny - zawsze to ożywia książkę i pomaga wyobraźni pracować. Można jednak je bardziej rozrzucić, żeby czytelnik był w stanie czerpać przyjemność częściej.

Świetny debiut, niesamowita książka. Teraz w pełni rozumiem zachwyty nad nią. Jest oczywiście specyficzna i ciężko ją zaszufladkować jako jakąś "standardową powieść postapo", więc zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim może się ona spodobać. Zwłaszcza jeśli ktoś chciałby dobre przygody z mnóstwem latającego ołowiu i rozpadających się mutantów, to tutaj nie znajdzie pocieszenia. "Metro 2033" uważam za bardzo za udaną lekturę i z pewnością sięgnę po kolejne tomy. Jak również po powieści osadzone w tym uniwersum.

Łączna ocena: 8/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz