Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Magdalena Kucenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Magdalena Kucenty. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 lutego 2021

[PREMIERA] „Zodiaki. Genokracja” –Magdalena Kucenty

Źródło: Lubimy Czytać

Autor:
Magdalena Kucenty
Tytuł: Zodiaki. Genokracja
Wydawnictwo: Uroboros
Stron: 352
Data wydania: 24 lutego 2021

Z Magdaleną Kucenty, a dokładniej z jej twórczością, spotkałem się po raz pierwszy w antologii „Cyberpunk Girls”. Spotkanie to uznałem za bardzo przyjemne, chociaż na podstawie jednego opowiadania ciężko oceniać umiejętność danej autorki lub autora w odnalezieniu się w nieco dłuższej formie, jaką jest powieść. Skoro się jednak nadarzyła okazja w postaci „Zodiaków. Genokracji”, to czemu by z niej nie skorzystać? Zwłaszcza że zdecydowana większość fantastyki wydawanej przez Uroboros wpasowuje się w mój gust, a to przecież najważniejsze, prawda? Żeby czerpać jak najwięcej przyjemności z twórczości innych! A w tym przypadku tej przyjemności było całkiem sporo.

Gdy czystość genów staje się głównym powodem przydzielenia do odpowiedniej kasty społecznej oraz stanowi o przywilejach lub ich braku, nikogo nie dziwią eksperymenty przeprowadzane z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy inżynierii genetycznej. O Zodiakach wie mało osób, choć równie dobrze mogliby wiedzieć wszyscy – jak o kolekcji intrygujących obrazów lub znaczków pocztowych. W końcu tym właśnie są. Skatalogowanymi, kolejnymi wersjami nadludzi, którzy mają być jedynie królikami doświadczalnymi. Stanowią jednak swoistą rodzinę, która dla siebie zrobi absolutnie wszystko.

Początek jest nieco… chaotyczny. Zostajemy rzuceni na głęboką wodę, w sam środek stworzonego przez autorkę świata i czasem próba dopłynięcia do kolejnego punktu kontrolnego bywa dość… trudna. Łatwo się pogubić w tym, co jest czym, a kto jest kim, zwłaszcza że Magdalena Kucenty unika nadmiernej ekspozycji w dialogach. Widzimy różne wydarzenia z perspektywy kolejnych Zodiaków, a że fabuła już w tym momencie jest na stabilnych torach, to próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości jest tym bardziej problematyczna. Już po parudziesięciu stronach wszystko zaczyna się klarować i prostować, jednak warto wspomnieć o tym jako pewnego rodzaju ostrzeżenie dla mniej cierpliwych osób.

„W boga trzeba bawić się zdecydowanie wcześniej, jeszcze przed powstaniem życia”.

Świat stworzony przez pisarkę nie jest być może bardzo bogato opisany, ale o dziwo nie stanowi to większego problemu. Najważniejsze informacje otrzymujemy dość szybko, a „Zodiaki. Genokracja” skupia się zdecydowanie bardziej na postaciach oraz wydarzeniach, niż na tym, co otacza wszystkich bohaterów. Tyle, ile jest nam potrzebne, aby zrozumieć sam podział kastowy czy to, w jakim celu powstało zamknięte na świat intrapolis, jest dość szybko przekazane do wiadomości czytelników. Reszta na razie jest albo nieistotna, albo na bieżąco odkrywana w trakcie przesuwania się fabuły do przodu. W końcu tytułowe Zodiaki to najważniejszy element tej całej układanki, a tajemnice trzeba dawkować powoli.

Styl autorki jest niesamowicie dojrzały, a to, co uderza bardzo mocno to przemyślenia zawarte bardzo często w wypowiedziach postaci. Trudno mi opisać, co dokładnie jest w nich wyjątkowego, ale od razu rzucają się w oczy, przykuwają uwagę, każą się nad nimi chwilę zatrzymać i zastanowić. Większości niestety nie zaznaczyłem, ponieważ czytałem przedpremierową wersję e-booka zapisaną w pdfie, a konwersja do mobi niezbyt wyszła, więc nie miałem za bardzo jak zaznaczać. Zostały niby notatki, ale… No jakoś jeszcze mniej mnie przekonują, niż rozwiązanie, które ostatecznie wybrałem. Paru więc jedynie zrobiłem zdjęcia, jeśli miałem akurat pod ręką telefon, i niechaj to będzie pewnego rodzaju potwierdzeniem, że możecie znaleźć w środku tej książki mnóstwo niezwykłych cytatów. Skoro taki leń patentowany jak ja postanowił użyć aparatu w telefonie, żeby uwiecznić na później parę dialogów…

„– Capri i ten… cyborg. – Aqua uśmiechnęła się z przekąsek. – Obaj sądzili, że będziesz wściekły. I zechcesz roznieść tę ruderę w pył. Zamiast tego wyglądasz raczej na smutnego. [...]
– Chciałbym roznieść tę ruderę w pył, kruszyno. I dlatego mi smutno”.

Ciekawostka z samego środka książki – pisarka zawarła odrobinę fizyki kwantowej, a nie tylko samą biologię. Tu i ówdzie pojawiają się nawiązania do różnych zjawisk lub próby wytłumaczenia wydarzeń za pomocą fizyki kwantowej. Dzięki temu mamy między innymi paradoks bliźniąt, który towarzyszy nam w tle przez niemal całą książkę, ubrany w nieco bardziej romantyczny płaszcz. Jednak ani fizyka, ani genetyka nie stanowią najważniejszego elementu w całej powieści, dzięki czemu nie musimy mierzyć się z zawiłą i trudną terminologią oraz zastanawiać się, czy przedstawione rozwiązania stały chociaż przez chwilę obok wysokiego prawdopodobieństwa. Może to być zachętą dla tych, którzy mają pewien problem z przyswajaniem mocno rozbudowanych światów, których terminologia odstrasza nawet najbardziej zatwardziałych nerdów.

„Zodiaki. Genokracja” to powieść, która robi dobrą robotę. Nie porwała mnie od razu w swoją otchłań tak jak choćby świat stworzony przed Sandersona w „Ostatnim Imperium” (chociaż nie ma co tutaj porównywać tych dwóch uniwersów), ale jestem mocno zaintrygowany tym, jak to się dalej rozwinie. Przede wszystkim jest to pewnego rodzaju powiew świeżości na rynku pełnym klasycznych dystopii z wątkiem romantycznym w tle. Magdalena Kucenty postawiła na coś innego niż proste emocje między bohaterami i ratowanie świata. I choćby już za to należy się ogromny plus, a że wykonanie też jest o wiele wyżej niż przeciętne, to tym bardziej będę z zainteresowaniem śledził dalszą twórczość Magdaleny Kucenty. Przy okazji jak często mogę w ojczystym języku czytać soft biopunka? Ano niezbyt często! Być może więc będę miał tutaj swoją przystań.

Łączna ocena: 7/10




Za możliwość przeczytania dziękuję


czwartek, 4 lutego 2021

Co pod pióro w lutym 2021?

W tamtym miesiącu bardzo mocno rozminąłem się z rzeczywistością i faktycznymi możliwościami przy moich planach… To było rzecz jasna do przewidzenia, ponieważ planowanie przeczytania trzech wymagających grubasków nie mogło się skończyć inaczej, niż przeczytaniem tylko jednego z nich. W lutym spróbuję jednak lepiej mierzyć siły na zamiary i mam nadzieję, że wyjdzie mi to o wiele lepiej. Zwłaszcza że czekać będzie na mnie kilka egzemplarzy recenzenckich, chociaż te nie powinny stanowić wielkiego wyzwania, jeśli o czas czytania chodzi.

Spróbuję tylko jednego grubaska sobie zaplanować i wypełnić go mniej wymagającymi (zarówno czasowo, jak i umysłowo) pozycjami, żeby lepiej sobie to wszystko urozmaicić. Oczywiście nie zamierzam przekraczać mojej magicznej granicy czterech tytułów – więcej nie ma sensu w moim przypadku. I tak może się to i owo pozmieniać w trakcie miesiąca, więc tylko niepotrzebne marudzenie pod nosem się pojawi w przypadku wywrócenia założeń do góry nogami.

Rzecz jasna jak zawsze wszystkie okładki pochodzą z serwisu Lubimy Czytać!

„Wojna i pokój. Tom III i IV” – Lew Tołstoj

W ogóle do niej nie podszedłem w styczniu, a wypadałoby jednak kuć żelazo, póki gorące. W grudniu przeczytałem pierwsze dwa tomy tej rosyjskiej epopei narodowej i chciałbym ją skończyć, zanim z głowy wyparują mi wydarzenia z wcześniejszego e-booka.

„Twoja światłość” – Annalie Grainger

Bladego pojęcia nie mam, czego się spodziewać po tej książce. Tak właściwie to dostałem ją jako bonusowy egzemplarz recenzencki, ale lubię czasem sięgnąć po coś zupełnie odmiennego od moich codziennych książek, a young adult się pod tę odmienność podpina.

„Zodiaki. Genokracja” – Magdalena Kucenty

To kolejny, tym razem zamówiony w pełni świadomie egzemplarz recenzencki! Z prozą, którą tworzy Magdalena Kucenty miałem na razie do czynienia tylko w „Cyberpunk Girls”, ale było to spotkanie bardzo przyjemne. Zobaczymy, jak się autorka sprawdzi w nieco dłuższej formie!

„Wezwij sokoła” – Maggie Stiefvater

Tak, wiem, same recenzenckie niemalże w tym miesiącu… Spokojnie, nadrobię audiobookami! W tym przypadku tytuł ten jest pierwszym tomem cyklu „Śniący”, wydawanego przez Wydawnictwo Uroboros. Z tego, co widzę, zapowiada się dość intrygujący świat.

Audiobooki

Wybrałem sobie też parę audiobooków, chociaż znając mnie, to tytuły zmienią się pięć razy w trakcie tygodnia… Mam jednak parę tytułów, które przykuły moją uwagę nieco bardziej niż inne, więc być może nie będzie aż tak dużych roszad. Teoretycznie jednak chciałbym zapoznać się z takimi oto książkami w lutym:

  • „8000 zimą” – Bernadette McDonald
  • „Wyborny trup” – Augustina Bazterrica
  • „Mikołaj Kopernik” – Antoni Lenkiewicz
  • „Masters of Doom” – David Kusher


poniedziałek, 30 listopada 2020

„Cyberpunk Girls” – Praca zbiorowa

„Cyberpunk Girls” – Praca zbiorowa
Źródło: Lubimy Czytać

Autor:
Krystyna Chodorowska, Magdalena Kucenty, Gabriela Panika, Martyna Raduchowska, Jagna Rolska, Agata Suchocka
Tytuł: Cyberpunk Girls
Wydawnictwo: Uroboros
Stron: 448
Data wydania: 12 listopada 2020

Słowo „cyberpunk” jest w ostatnich miesiącach na ustach absolutnie wszystkich graczy. Premiera gry „Cyberpunk 2077” była już kilkukrotnie przesuwana przez CD Projekt Red, co wywołało jeszcze większy szum i dotarło już do niemalże wszystkich grup społecznych. Wydanie zbioru opowiadań o tytule nawiązującym do świata najbardziej wyczekiwanej od kilku lat gry to doskonały pomysł! Na pewno od strony marketingowej. Jednak nie wystarczy dobra reklama, towar też musi być dobry, aby zdobył rzesze fanów. Czy zbiór stworzony przez autorki piszące na co dzień dla przeróżnych Wydawnictw i w bardzo różnym stylu robi robotę? Jako całość wyszedł naprawdę zaskakująco dobrze, chociaż poszczególne opowiadania mają przeróżny poziom.

Różne kobiety, różne przypadki, różne zajęcia, ale wszystko zebrane w jednym, konkretnym schemacie. Muszą sobie dać radę, muszą przeżyć i muszą odkryć tajemnice, które stanęły na ich drogach. W bardziej lub mniej określonej przyszłości, w przeróżnych sytuacjach na świecie, ale wszystko spaja jeden wspólny mianownik – rozwarstwienie społeczne. Trudno żyć w świecie, którym rządzą korporacje, a każdy człowiek jest w pełni śledzony przez przywódców. Czasem jednak trzeba się poświęcić dla dobra sprawy lub samej siebie. A nie jest to zawsze proste, zwłaszcza kiedy kłody rzuca Ci pod nogi absolutnie cała istniejąca rzeczywistość, jak i jej wirtualny odpowiednik.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to bardzo delikatne potraktowanie przekształcenia się świata we wszystkich opowiadaniach. W niektórych przypadkach zmiany są bardzo widoczne, jednak autorki nie zagłębiają się w szczegóły techniczne, nie próbują przedstawiać bliżej ani nowych metod i sposobów życia, ani technologii wykorzystywanej na co dzień. Tam, gdzie muszą się pojawić jakieś maszyny, opisy wszczepów czy innych modyfikacji, są robione w bardzo podstawowy sposób, jedynie na potrzeby pokazania, że coś takiego istnieje. Pod tym względem cały zbiór można zaliczyć raczej do soft cyberpunka, co być może niektórym niezdecydowanym może bardzo na rękę. Zamiast tonąć w nowomowie, będą się mogli skupić na samych historiach.

Te niestety były dość nierówne. Pierwsze dwa były naprawdę bardzo fajne. Trudno z początku mi było odnaleźć się w „Heartbyte”, jednak dość szybko wskoczyłem na odpowiednie tory i dalej przejażdżka już była komfortowa. Później, począwszy od trzeciego opowiadania, było już bardzo różnie, i to nawet w obrębie jednego, konkretnego tytułu. Takie „Amber” na przykład od samego początku mnie mocno wciągnęło i aż mi się zamarzyła pełnoprawna powieść osadzona w tym świecie. Końcówka niestety została rozegrana zbyt szybko i chaotycznie. „Spandau” z kolei było rozwleczone za mocno w czasie – gdyby usunąć niepotrzebne przeszkadzajki, to objętość by się spokojnie skurczyła o kilkadziesiąt nawet procent, bez uszczerbku dla historii.

Całokształt jednak jest na spory plus, bo wszystkie te historie tworzą spójną całość. Kiedy przechodzi się z jednego opowiadania do drugiego, nie czuje się czegoś kompletnie obcego. Mimo że są to różne światy, stworzone przez różne autorki, to jednak utrzymane w podobnym klimacie. Wszędzie dominuje skupienie na głównej bohaterce, okrojenie wszystkiego z nadmiarowej ilości technologicznej nowomowy, a do tego nawet pomimo ogromnych różnic w ewolucji rzeczywistości, odczuć można spójność pomiędzy nimi. Zupełnie jakby to było po prostu jedno, wielki uniwersum, z nieco innymi zasadami panującymi w poszczególnych dystryktach.

Bardzo ciekawy zbiór opowiadań, trochę nierównych i niekoniecznie dobrych dla wyrafinowanych znawców gatunku, ale na pewno jest doskonałym wyborem dla początkujących czytelników. Staram się zawsze na antologie spojrzeć jako na jeden obraz, a ta, pomimo swoich nierówności w poszczególnych jej składowych, jawi się jako zaplanowany i napisany w konkretnej konwencji zbiór, co warto docenić. Jeśli więc nie jesteście pewni, czy klimaty cyberpunka Wam się w ogóle spodobają, możecie sięgnąć po „Cyberpunk Girls” i samodzielnie się przekonać. Nie zaatakują Was interfejsy wszczepów, świadomości przeniesione do cyberrzeczywistości i inne, bardziej zaawansowane tematy. Dostaniecie jednak namiastkę w postaci korpolicji, neurożelu oraz ludzi kompletnie zapadających się w wirtualnej rzeczywistości! Takie niewielkie ilości akurat na sam początek.

Łączna ocena: 7/10




Za możliwość przeczytania dziękuję