środa, 30 października 2019

[PREMIERA] „Chciwość” – Marc Elsberg

Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Marc Elsberg
Tytuł: Chciwość
Wydawnictwo: W.A.B.
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Stron: 464
Data wydania: 30 października 2019


Thrillery goszczą w mojej biblioteczce dość tłumnie – nie przesadzę chyba, jeśli napiszę, że stanowią jej zdecydowaną większość. Teraz do kolekcji dołączył kolejny tom, wydany przez W.A.B., którego historia osadzona została w bliżej nieokreślonej przyszłości, której jednak daleko od science-fiction. Opis na tyle mnie zaintrygował i wybił się wśród tych wszystkich książek wydawanych każdego dnia, że długo mnie nie trzeba było namawiać. Zresztą równie szybko przesyłka do mnie dotarła i mogłem się zabrać za lekturę. Tak naprawdę nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać, chociaż wiązałem duże nadzieje z „Chciwością”. Niestety, okazały się być one płonne.

Powtórka z roku 2008, kiedy to nastąpił kryzys gospodarczy, jest tuż za rogiem. Największe koncerny mają ogromne problemy finansowe i nie mogą już dalej utrzymywać swoich długów w ryzach. Najbogatsi stają się jeszcze bardziej zamożni, a na ulicę wylewają się tłumy niezadowolonych z braku równości w dystrybucji dóbr ludzi. Wydaje się jednak, że Herbert Thompson, uznany na całym świecie ekonomista i laureat Nagrody Nobla, ma pomysł na rozwiązanie większości ekonomicznych bolączek. Ma go przedstawić na szczycie głów państw w Berlinie. Niestety nie udaje mu się dojechać na miejsce, a jedyny świadek wypadku może mieć duże problemy ze złożeniem zeznań.

Zacznę może od tego, co mnie przytłoczyło tym, jakie to jest złe i niedobre. Główny bohater, którego poznajemy już na samym początku to młody chłopak. Świadek przykrego „wypadku”, o którym wspomina blurb. Młody chłopak na samym początku wydaje się bardzo sprytny i ogólnie mieć łeb na karku. Całkiem nieźle udaje mu się odnaleźć w sytuacji, w jakiej się znalazł, a jego inteligencję autor podkreślić wykształceniem, które odebrał i zawodem, który wykonuje. Cóż, bardzo szybko ten czar pryska i chłopak zamienia się w kompletne przeciwieństwo – głupi, niekumający prostych rzeczy. Wręcz poniżej przeciętnej. Następnie znowu jest geniuszem, który błyskawicznie potrafi opracować plan wyjścia z trudnej sytuacji i załapać koncepcje, których podstawy przerastały jego zdolności pojmowania. Widzicie już, o co mi chodzi? Tak, ta postać się kompletnie nie trzyma kupy. 

W wielu miejscach „Chciwość” przypominała mi książki Dana Browna – średniej jakości akcja, bohaterowie, którzy są po prostu agentami specjalnymi (chociaż to zwykli, prości wręcz ludzie), umiejącymi uciec przed profesjonalistami i policją. Ciężko przez to przebrnąć, zwłaszcza jeśli dorzuci się do tego sporo zagadek logiczno-matematycznych rozwiązywanych przez wszystkie postacie. Co prawda blurb sugerował coś w rodzaju ratowania świata, jednak nie sądziłem, że po raz kolejny spotkam się z podobnym stylem, z którym miałem do czynienia w „Inferno”. Cóż, szkoda bardzo, że tak wyszło, bo sam motyw zagadek i łamigłówek (z braku laku tak je nazwę, coby zbyt wiele szczegółów nie zdradzać) jest naprawdę fajny.

Przez całą książkę jednym z głównych motywów jest próba dowiedzenia się, co chciał przedstawić na szczycie w Berlinie laureat Nagrody Nobla, który został zamordowany w sfingowanym wypadku. Główni bohaterowie próbują rozgryźć notatki zawierające pewne niezbyt oczywiste na pierwszy rzut oka… zagadki (?), które teoretycznie mogą doprowadzić do rozwikłania tajemnicy dobrobytu, jak ją zacząłem w pewnym momencie nazywać. Mega fajną opcją było wrzucenie „odręcznie” rysowanych obrazków, które miały symbolizować bazgroły postaci z książki i wyszło to naprawdę świetnie. Łatwiej można było sobie wyobrazić całokształt procesów myślowych oraz tego, co mieli bohaterowie na myśli (mimo względnej prostoty, ich rozważania nie należały do najprostszych). 

„Klasyczny błąd konfirmacji: preferujesz tylko te informacje, które potwierdzają twój pogld. Kto ma swoje zdanie, nie potrzebuje żadnych faktów!”

Niestety Marc Elsberg zamieścił również mnóstwo terminologii ekonomicznej, nie zawsze wyjaśnionej (lub wyjaśnionej w nie do końca zrozumiały sposób). Mimo tego, że jestem na tyle świadomym użytkownikiem pieniądza, że wiele pojęć czy procesów nie było mi obcych, to gdybym nie miał zielonego pojęcia, czym są, po wyjaśnieniach autora wcale bym tego nie zrozumiał. Co by wyjaśniało również, czemu wielu nowych dla mnie rzeczy kompletnie nie zrozumiałem. Za to nawet Wikipedia, która nie należy do najprościej napisanych, przybliżyła trudną tematykę o wiele lepiej. Widać, że autor umie to posklejać do kupy, próbuje brylować, zna trudne słownictwo, ale albo sam nie do końca rozumie, o czym pisze, albo jego umiejętności dydaktyczne leżą i kwiczą.

Warte pochwalenia są jednak same próby objaśnienia pewnych koncepcji ekonomicznych, o których sam Marc Elsberg opowiada w paru słowach podziękowań. Rzuca nawet kilkoma stronami internetowymi, na których można znaleźć nieco więcej informacji o matematycznych podstawach magicznego sposobu, wokół którego toczy się tak naprawdę cała historia. Co prawda z punktu widzenia przeciętnego zjadacza chleba jest to po prostu kolejny koncept ekonomiczny, jakich wiele, jednak sama otoczka stworzona wokół niego całkiem zgrabnie stworzyła pewną historię. Tutaj należą się słowa uznania, albowiem właśnie sama fabuła to jest to, co potrafi utrzymać czytelnika przy życiu z „Chciwością”. Po prostu trochę wykonanie szwankuje w niektórych miejscach.

Cóż mogę powiedzieć – zła ta powieść to nie jest. Oklepana, schematyczna, z niedopracowaną główną postacią (chociaż pozostałe dają radę), a jednocześnie z mega ciekawym sposobem na dodanie dynamiki. Zwięzła pod względem opisów i koncepcyjnie nawet przyzwoita. Trudno jest ją więc opisać w paru prostych słowach, ponieważ składa się z tak wielu, sprzecznych ze sobą elementów, że nie sposób zamknąć wrażeń po lekturze w kilku raptem zdaniach. Zapewne można by ją było rozebrać na czynniki pierwsze jeszcze bardziej, ale chyba tyle wystarczy Wam, Drodzy Czytelnicy, do określenia, czy chcecie po nią sięgnąć, czy nie. Osobiście nie żałuję chwil spędzonych z nią, bo jednak wyniosłem z niej parę dodatkowych koncepcji oraz elementów ekonomii, które mogą mnie zaciekawić. Byle tylko nie z tłumaczeniem ich zawiłości przez autora „Chciwości”...

Łączna ocena: 6/10




Za możliwość przeczytania dziękuję



0 komentarze:

Prześlij komentarz