wtorek, 17 marca 2020

„Za horyzont” – Andriej Diakow

„Za horyzont” – Andriej Diakow
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Andriej Diakow
Tytuł: Za horyzont
Wydawnictwo: Insignis
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Stron: 466
Data wydania: 9 października 2013


Andrieja Diakowa czytam już trzeci miesiąc z rzędu – oczywiście za każdym razem jest to kolejna część jego trylogii „Cienie Post-Petersburga”. Jestem za każdym razem pod coraz większym wrażeniem, jak prosto, ale we wciągający sposób można wyjść z podziemi i stworzyć historię opartą o szkielet Uniwersum Metro 2033, jednak poza betonowymi tunelami jakiegokolwiek metra. To już ostatnia taka przygoda w wykonaniu tego autora, więc trochę jest mi szkoda – zżyłem się bowiem z tymi świetnie wykreowanymi bohaterami oraz niecodziennymi relacjami między nimi, no i z samym klimatem świata przedstawionego przez Andrieja Diakowa. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo dzięki trzeciej części naszła mnie jeszcze większa ochota na eksplorację nieodkrytych przeze mnie jeszcze zakątków postapokaliptycznego świata zapoczątkowanego przez autora trylogii „Metra”!

Imperium Wegan rozpoczęło swoją ekspansję w tunelach, a robi to w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób – za pomocą krwi i mięsa. Oczywiście nie swojego. Taran z pewnością mógłby pomóc primorskim w odparciu odwiecznego wroga, jednak jego informacje dotyczące tajemniczego projektu badawczego pcha go na wschód – daleko poza metro i jego sprawy. Gleb nawet przez chwilę nie pomyślałby parę lat temu, że wyjdzie poza w miarę bezpieczny obręb tuneli – tymczasem jednak rusza z przybranym ojcem oraz grupą sprawdzonych w boju towarzyszy o wiele dalej, niż tylko na powierzchnię. Rusza do Władywostoku, oddalonego o jakieś 9 000 kilometrów od jego obecnego domu.

„Kiedy rozsądek przegrywa z emocjami, żadne słowa pociechy nie mają sensu. A litość boli jeszcze bardziej. W takich sytuacjach pomaga tylko złość. To właśnie ona dodaje sił, by pokonać chandrę i przygnębienie. Klin klinem”.

Jeśli spodobała Wam się poprzednia część, „W mrok”, to z pewnością będziecie oczarowani ostatnim tomem trylogii. W każdym razie przynajmniej od strony umiejscowienia akcji – a dokładniej ciągłej zmiany tego miejsca. Andriej Diakow miał sporo pomysłów, na co mogą natrafić Taran z ekipą w trakcie swojej ekspedycji. Nie mogło oczywiście zabraknąć innych ludzi napotykanych po drodze (to w sumie dość oczywiste, jednak nie zdradzę Wam, jacy to byli ludzie i w jakich okolicznościach spotkani!), jak i kompletnie „nowych” i niespotykanych nigdzie indziej mutantów! „Za horyzont” kipi wręcz nowościami i bardzo mocno dmucha świeżością w stęchłe korytarze metra.

W zwieńczeniu Cieni Post-Petersburga mamy też o wiele mniej walki z własnymi lękami oraz ogólnie pojętą psychiką, a o wiele więcej konkretnej akcji. Strzelaniny, ucieczki, próby poradzenia sobie ze skrajnie niebezpiecznymi sytuacjami (chociaż nie tylko w formie walki) dają wrażenie grania w całkiem niezłego RPG-a. Może i daleko tej powieści do klasyków gatunku, które porywają i powodują, że czytelnik przepada bez śladu, ale na pewno jest warta czasu przeznaczonego na przeczytanie. Zwłaszcza że wizualizacja miejsc, przez które przedziera się Taran ze swoją ekspedycją, dają duże pole do popisu dla wyobraźni. Aż jestem mega ciekaw, jak wyglądałyby niektóre z miejsc przedstawione przez różnych czytelników! To mogłoby się nadawać na jakąś wystawę!

„Człowiek przez całą swoją historię najlepiej nauczył się tworzyć broń. Reszta to takie tam, poboczne odkrycia...”

Rozwiązanie całej historii jest zupełnie inne, niż się spodziewałem. W pewnym sensie łączy w sobie kilka możliwości, które rozważałem wraz z pochłanianiem kolejnych stron, jednak nie poszło w żadną konkretną stronę. Jest jakby wypadkową wszystkich możliwości, które były przeze mnie brane pod uwagę i robi sens, serio. Wydaje mi się, że Andriej Diakow wybrał dość bezpieczne, ale sensowne zakończenie – takie, które pozostawia po sobie pozytywne wspomnienia. Przy okazji autor zostawił otwarcie dla potencjalnej kontynuacji lub crossa – jeszcze co prawda nie sprawdzałem, czy ktoś (sam autor lub inny pisarz) skorzystał z tej okazji, więc po prostu po cichu mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkam, chociaż część postaci, z którymi przeżyłem całkiem przyjemne trzy tomy.

Bardzo fajne zakończenie, z jednej strony utrzymane w klimacie poprzednich dwóch tomów, a z drugiej pokazujące, że świat Metra nie musi się skupiać jedynie na betonowych tunelach, ciągłym strachu o następny dzień i intrygach poszczególnych stacji. To może być też cały świat otwarty na eksplorację i posiadający zupełnie inne zagrożenia! Szczerze powiedziawszy, chętnie bym przeczytał więcej książek, które osadzają bohaterów w takiej scenerii. Ekspedycji, odkrywania na nowo świata i tej niepewności, co się za chwil stanie przy jednoczesnym zachowaniu pewnej przewidywalności samego życia. No i przy okazji przydaliby się tacy bohaterowie jak w całej trylogii Andrieja Diakowa. Duet Tarana i Gleba przez wszystkie trzy książki robił niezłą robotę, a ekipa z każdym kolejnym tomem powiększała się o coraz ciekawsze indywidua. Trochę mi będzie żal rozstawać się z nimi oraz z ich szalonymi pomysłami.

Łączna ocena: 8/10



Cykl „Cienie Post-Petersburga”

0 komentarze:

Prześlij komentarz