piątek, 13 kwietnia 2018

"Bohater wieków" - Brandon Sanderson

"Bohater wieków" - Brandon Sanderson
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Brandon Sanderson
Tytuł: Bohater wieków
Wydawnictwo: MAG
Tłumaczenie: Anna Studniarek-Więch
Stron: 786
Data wydania: 7 października 2015


Brandon Sanderson stworzył niesamowity świat, w którym osadzone są wydarzenia Ostatniego Imperium. To już trzeci i ostatni tom pierwszej trylogii, przedstawiającej Upadek i walkę ze Zniszczeniem. Łatwo zatracić się w uniwersum, bo z jednej strony ciągnie nas do niego niezwykłe podejście do magii, a z drugiej barwne opisy i kunszt samego autora. Co prawda nie jest to koniec przygody z Allomancją i światem Ostatniego Imperium, ale na pewno jest to zamknięcie pewnego rozdziału w całej przygodzie. Mimo początkowych problemów z dogadaniem się z książką, ostatecznie jest to chyba najbardziej sensowne rozwiązanie, jakie mógł wymyślić autor.

Zabicie Ostatniego Imperatora wydawało się być lekiem na wszystkie bolączki otaczającego świata. Pozbycie się tyrana, który uciska wszystkie ludy zamieszkujące ziemię jego imperium to przecież najlepsze, co można zrobić. Okazuje się, że jednak rządzenie nie jest wcale takie łatwe, zwłaszcza jeśli ma się na głowie coś o wiele potężniejszego niż zwykłe bunty. Coś, co przed powstaniem czegokolwiek dostało obietnicę obrócenia całego świata w popiół. I tenże popiół zaczyna coraz mocniej padać nie tylko na Elenda i Vin, ale na wszystko to, co kochają i za co są odpowiedzialni.

Nie wiem czego oczekiwałem od trzeciego tomu, ale jeśli mam być szczery, to rozłożenie magii na czynniki pierwsze było ostatnim, czego bym się spodziewał. Dla mnie to spore zaskoczenie, ale i duży plus - dawkowanie informacji zawsze było świetnym pomysłem na rozpalenie emocji i zaangażowania. Wielu autorów jednak nie daje rady doprowadzić do końca "encyklopedycznej" roli książki i nie wyjaśnia wielu dość istotnych spraw. Takich jak czym dokładnie są kandra, kolossy czy Inkwizytorzy. Brandon Sanderson robi to właśnie w tym tomie, jednak dawkuje tę wiedzę powoli, przez cały tom. Poznajemy również nie tylko samą naturę tych stworzeń i sposób, w jaki powstają, ale również możemy dojrzeć wspólny mianownik, który łączy je wszystkie.

"Natura to zorganizowany chaos... przypadkowy na małą skalę, z tendencjami na większą skalę".

Mam nieco ambiwalentne uczucia co do tego tomu. Początkowo bowiem podchodziłem do niego trochę jak pies do jeża ze względu na jego treść. Wydawała się mieć zdecydowanie za dużo rozważań filozoficznych, a za mało całej reszty. Pod pojęciem "całej reszty" mam oczywiście na myśli zarówno jakąkolwiek akcję, jak również planowanie, snucie intryg czy choćby przedstawianie obecnej sytuacji politycznej na świecie. Później jednak, kiedy zaczęły pojawiać się informacje dotyczące największych tajemnic Ostatniego Imperatora, całość zaczęła przyciągać uwagę. Chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że "Bohater wieków" intrygował jeszcze bardziej niż poprzednie dwa tomy. Nawet mimo tego, że cała książka rozbita została pomiędzy trzy grupy i akcja rzucona została w trzy różne miejsca.

Wydarzenia dzieją się w rok po tym, co poznaliśmy w "Studni wstąpienia". Sporo przez ten czas mogło się wydarzyć i nasi bohaterowie musieli odnaleźć się w nowej dla nich rzeczywistości. Brandon Sanderson pokazał to poprzez zmianę w charakterach i osobowościach poszczególnych postaci. Wiele z nich to już nie są te same osoby, które znamy z poprzednich części. Najbardziej to widać w przypadku Elenda Venture i Spooka. Choć początkowo ich przemiana może się wydawać nieco dziwna, to jednak po głębszym zastanowieniu się możemy dojść do wniosku, że ma to jednak sens. I to nawet dużo sensu. W końcu obecny porządek rzeczy został całkowicie zburzony i przewrócony do góry nogami, a na barki wszystkich biorących udział w obaleniu Ostatniego Imperatora spoczęły nowe, nieznane dotychczas obowiązki. W takim przypadku należy albo się dostosować do nowej sytuacji, albo zginąć.

W przypadku rozkładania tajemnicy trzech gatunków (?) stworzeń autor tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że świat przez niego wykreowany jest naprawdę dopracowany i genialny. Jeśli miałbym sobie wyobrażać pracę Brandona Sandersona nad całym cyklem, to oczami wyobraźni widzę diagramy, tabele i wykresy porozwieszane na ścianach jego pracowni. W poprzednich tomach Ostatniego Imperium otrzymaliśmy wiele wskazówek lub pojedynczych wzmianek o wspomnianych tajemnicach, które jednak wówczas nie miały absolutnie żadnego znaczenia. Nawet nie wyglądały na celowo umieszczone, żeby wzbudzić zainteresowanie. One zostały po prostu idealnie wtopione w treść, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Dopiero podczas lektury "Bohatera wieków" powoli przypominają się niektóre sceny wraz ze wskazówkami w nich zawartymi. Po prostu aż chce się pacnąć w czoło a potem spojrzeć z szacunkiem na nazwisko autora.

"Najlepszym sposobem, by kogoś oszukać, było danie mu tego, czego pragnął. A przynajmniej czego oczekiwał. Dopóki zakładał, że znajduje się o krok przed przeciwnikiem, nie odwracał się, by sprawdzić, czy nie było takich kroków, które przegapił".

Ostatni tom Oryginalnej Trylogii (tak bowiem można przetłumaczyć oryginalną nazwę pierwszych trzech części "Mistborn") zaskoczył, i to bardzo. Pod wieloma względami. Nieco słabszy drugi nie napawał optymizmem, część opinii również wskazywała na tendencję spadkową. Takowa jednak pojawiła się na początku, jednak w moich oczach dość szybko przemieniła się z brzydkiego kaczątka w dorodnego łabędzia. Nie jest pozbawiona wad i skaz, ale jest naprawdę rzeczowa. Może nieco kuleje pod względem tempa i pomysłu, ale jako coś w rodzaju encyklopedii czy wręcz biblii, jest nie do zastąpienia. Bogaty świat stworzony przez Sandersona dopiero w "Bohaterze wieków" pokazuje cały swój ogrom i piękno i choćby dla poznania tajemnic Ostatniego Imperatora - jak i w ogóle całego świata - warto dotrzeć do tego tomu.

Trochę mieszanych uczuć wywołuje również samo zakończenie, które jest jednocześnie przemyślane i... niepasujące. Nie umiem tego dokładnie w słowa ubrać, ale coś mi z nim nie pasuje. Oczywiście wszystkie tomy wręcz dążą do tych konkretnych wydarzeń, chociaż nie pokazują nam tego bezpośrednio, a nawet sam pomysł na rozwiązanie wydaje się być dopracowany i wręcz idealnie dobrany. Jednak jest pewne "ale". Być może chodzi o nieco zbyt szybkie potoczenie się wydarzeń. Być może o marginalne opisanie ostatnich chwil spędzonych przez Czytelników z Bohaterem Wieków jako postacią. A być może chodzi o zebranie takich drobnostek, które lekko kłują, a które razem stały się niezbyt wielkim, ale strasznie niewygodnym kamienień.

Zakończenie historii Vin i Elenda jest naprawdę bardzo przednie, nawet mimo targających mną wątpliwości. Początek zdecydowanie nie powala, przepełniony filozoficznymi rozważaniami, ale im dalej, tym "Bohater wieków" lepszy. Pełniejszy.  Wyjaśniający wiele aspektów funkcjonowania świata, to jak się okazuje ma przeogromny wpływ na wszystkie opisane wydarzenia. Wyzwala w ten sposób chęć na dalsze książki napisane w stworzonym przez Sandersona Uniwersum. Ostatni tom trylogii nie jest pozbawiony wad, chociaż zdecydowanie ma więcej plusów - zwłaszcza dla kogoś, kto łaknie wiedzy o wykreowanym świecie nawet bardziej niż dobrej przygody.

Łączna ocena: 8/10



Cykl "Ostatnie Imperium"

0 komentarze:

Prześlij komentarz