niedziela, 26 stycznia 2020

„Mock. Ludzkie zoo” – Marek Krajewski

„Mock. Ludzkie zoo” – Marek Krajewski
Źródło: Lubimy Czytać
Autor: Marek Krajewski
Tytuł: Mock. Ludzkie zoo
Wydawnictwo: Znak, Edipresse
Stron: 336
Data wydania: 9 maja 2019


Proza Marka Krajewskiego w pewnym sensie mnie już kupiła. Tak totalnie. Może i nie rozpływam się nad jego książkami jak nad najlepszymi dziełami, ale nie ulega wątpliwości, że autor potrafi mnie przekonać do siebie. Te wspaniałe opisy Wrocławia z pierwszej połowy XX wieku, nacisk na przedstawienie ówczesnej inteligencji w kontraście z biedotą oraz pracą policji! Piękne. Chcę chociaż raz w miesiącu poznawać kolejny tom przygód Eberharda Mocka. Jak na razie wszystkie przeczytane przeze mnie tytuły z „Czarnego Kryminału” utwierdzają mnie w przekonaniu, że skuszenie się na tę kolekcję było dobrym pomysłem, oj bardzo dobrym. Jak na razie jest to kolejny tom, który to potwierdza.

Najczęściej, kiedy jakaś osoba słyszy jęki, krzyki i zawodzenia, których nie słyszy nikt inny, posądzana jest o bycie niezdrową na umyśle. Dokładnie te same podejrzenia padły na Marię, której Eberhard Mock nie do końca wierzył w zapewnienia o trudnych nocach. Zwłaszcza że chodziło o jęki i zawodzenia dzieci. Jednak kiedy odkrył, że Maria wcale nie oszalała, a źródłem tych diabelskich hałasów są piwnice nieczynnego już dworca, włos wręcz zjeżył mu się na głowie. Nigdy nie sądził, że człowiek może stworzyć sam z siebie takie piekło, którego nie powstydziłby się sam Lucyfer.

Całkiem fajnie się obserwuje taką przemianę bohatera, jaką przeszedł Eberhard Mock. Oczywiście jest to możliwe tylko wtedy, gdy czyta się cały cykl w kolejności chronologicznej wydarzeń, a nie wydawania kolejnych tomów. Na szczęście kolekcja „Czarnego Kryminału” mi to umożliwiła i mogę śledzić zmiany w życiu oraz charakterze pracownika Prezydium Policji z Wrocławia. Od biednego, wręcz nielubianego studenta, który liczy każdy grosz, do dość rozrzutnego eleganta, ceniącego sobie piękne buty. To samo jednak dotyczy również jego wnętrza – od lękliwego i lubującego się w wiedzy i nauce młodego człowieka, do cynicznego i często agresywnego przedstawiciela prawa. Panie Marku – czapki z głów. Świetna robota, zwłaszcza że jest zrobiona z głową i bardzo przyjemnie się ją odbiera.

Przy okazji Mock rzucony jest w nieco inny obszar geograficzny niż dobrze nam znana Polska za czasów zaborów lub dwudziestolecia międzywojennego. To kolejny, dość wymagający kawałek tej powieści, w którym Marek Krajewski poradził sobie całkiem fajnie. Miło było poczytać sobie o innym kontynencie oraz konfliktach, które w tamtych czasach miały miejsce, wśród których toczyło się też normalne życie. Chociaż „normalne” to być może za dużo powiedziane. W każdym razie jest to kolejna odskocznia od klasycznych powieści z tego gatunku, chociaż samo przesuwanie bohaterów po mapie świata nie należy do pomysłów rewolucyjnych – nie każdy jednak odważył się przenieść ich w takie miejsce i do tego w takim konkretnym czasie. 

Wyczuwa się już odrobinę czegoś, co nazwałbym schematyzmem z braku lepszych słów – podążanie tym samym szlakiem w tworzeniu historii, nawet jeśli dorzuca się do niej nowości. Na szczęście na razie nie przeszkadza to w samym odbiorze, chociaż zaczynam się odrobinę martwić, jak będzie z kolejnymi tomami. Kryminały mają niestety to do siebie, że większość jest zrobiona na jedno kopyto, zwłaszcza w obrębie konkretnego cyklu – trzeba się z tym liczyć. Jednak tutaj nasz polski pisarz nie jest wyjątkiem, który mógłby udowodnić, że można za każdym razem podążyć innym tropem. Chociaż z drugiej strony jest to pewnego rodzaju wizytówka – coś charakterystycznego akurat dla jego prozy.

Naprawdę świetny tom, pokazujący kawał historii Eberharda Mocka i zapewne przygotowujący czytelnika na to, co nadejdzie w kolejnych tomach. Zaczynam widzieć tego dobrze wykształconego stróża prawa jako naprawdę skomplikowaną postać, jakże różną od większości standardowych komisarzy z książek kryminalnych. To niewątpliwie jedna z mocniejszych stron powieści pisanych przez Marka Krajewskiego. A „Mock. Ludzkie zoo” udowadnia to wspaniale. Czuć już odrobinę odgrzewanego kotleta, ale ostatnią ćwiartką książki autor naprawdę może zaskoczyć. Cóż, oby tak dalej, mam nadzieję, że nie będzie tendencji spadkowej w kolejnych powieściach. Aż szkoda pomijać takich autorów – pokazują, że Polacy naprawdę potrafią pisać.

Łączna ocena: 7/10



Cykl „Eberhard Mock”

Śmierć w Breslau | Koniec świata w Breslau | Widma w mieście Breslau | Festung Breslau
Dżuma w Breslau | Mock | Mock. Ludzkie zoo | Mock. Pojedynek | Mock. Golem


0 komentarze:

Prześlij komentarz